totalna porażka. wybraliśmy się do mexican na kolację w 5 osób. pierwsze wrażenie super, bardzo ciekawy wystrój zarówno wnętrza, jak i wejścia. ale miłe złego początki, jak mówi przysłowie...potwierdzam poprzednie opinie, co do "rzekomych" rezerwacji... cała sala nabita ludźmi, a jeden duży stół pusty z kartką "rezerwacja". była godz 20 i poinformowano nas, że właśnie na 20 jest rezerwacja. przeszliśmy się więc na mały spacer wokół rynku i wróciliśmy po 20 minutach. oczywiście stół nadal pusty...tym razem już łaskawie nam zezwolono przy nim usiąść.na kelnerkę nie czekaliśmy długo, przyniosła nam menu (4 po polsku, 1 po angielsku)... po złożeniu zamówienia najpierw dostaliśmy malutkie korytko z pokruszonymi nachos (sklepowe, z torebki). jedno (!!!) na 5 osób przy stole... na każdego z nas wypadło po mniej więcej po 2 i 2/4 nachosa :).zamówiliśmy drinki i jedzenie i.... totalna porażka. margherity składają się w 3/4 z lodu, alkoholu w nich prawie nie czuć. duże piwo bynajmniej nie jest zwyczajowym 0,5 - o czym nikt nie informuje przy składaniu zamówienia. na jedzenie czekaliśmy ponad 40 minut!!! najpierw ja dostałem zamówioną zupę z owoców morza, a dopiero jeszcze po około 10 minutach doniesiono kolejne dania.niestety surówka z kapusty zalewa sokiem wszystko, co pozostałe na talerzu. w efekcie pieczony ziemniak jest mokry i gumiasty, skrzydełka z kurczaka robią się zimne i nasączone wodą itd... same skrzydełka duże, ale totalnie bez smaku, zero przypraw, co jest zaskakujące w przypadku kuchni meksykańskiej. ponadto podejrzewam, że są smażone hurtem, a potem tylko podgrzewane przed podaniem, bo nie były chrupiące. żeberka to już w ogóle jakiś żart z klienta, odrobina mięsa, przesmażonego, suchego i twardego, nie do zjedzenia. obroniła się tylko zupa z owoców morza, chociaż też pożałowano jej przypraw i con carne podane w czymś, co przypomina muszlę z ciasta do tortilli.buritos duże, ale w wersji mało pikantnej smak całkowicie zdominowany zostaje przez ...ryż, który zresztą był niedogotowany. ponadto zdecydowanie za dużo ciasta.w trakcie oczekiwanie na potrawy przemarzliśmy do szpiku kości, bo temperatura w lokalu nie przekraczała pewnie 15 stopni. jedzenie nas nie rozgrzało, gdyż w dużej części było po prostu zimne. nad głową mieliśmy głośnik, który skutecznie zagłuszał nam rozmowy meksykańską muzyką, a prośby o ściszenie nie skutkowały.na koniec hit... koleżanki chciały zamówić deser zorro, ale okazało się, że nie ma ani jednego kelnera, a zatem zorro nie będzie... jest to deser polecany jako główna atrakcja lokalu!!! w menu zajmuje pół strony, w samym lokalu pełno plakatów reklamujących deser zorro..., ale... nie można go zamówić, bo w lokalu nie pracuje żaden facet... gdyby to nie było tak żałosne, to może by nawet było śmieszne. kelnerka "ratując sytuację" zaproponowała, żebym ja się przebrał z zorro (no comments)...jestem totalnie zaskoczony skąd taka ilość gości w tej restauracji. może to relacja cen do wielkości potraw (za 5 osób zapłaciliśmy 125 zł), może wystrój lokalu, jakaś egzotyka... nie wiem. w mojej ocenie totalna porażka. wolałbym zapłacić więcej i przeżyć ciekawy wieczór z ciepłym i dobrym posiłkiem...