dech zapiera.... byłam w "meksykańskiej" jakieś dwa lata temu, ponieważ nie jestem z poznania, wtedy zażyczyłam sobie deser, mój chłopak zamówił coś na ząb, i bardzo nam smakowało.
wczoraj w walentynki po raz kolejny postanowiliśmy odwiedzić the mexican, choć dzwoniąc w poniedziałek w celu rezerwacji stolika, pani powiedziała nam, że od 3 tygodni nie dokonują już rezerwacji, ponieważ wszystkie stoliki pod rezerwacje zostały wykupione, jednak powiedziała, żebyśmy przyjechali, ponieważ wiadomo, że połowa restauracji jest zostawiona dla gości "z ulicy", i tak też zrobiliśmy. gdy zaszliśmy, była 10-osobowa kolejka (5 par), ale postanowiliśmy poczekać, udało nam się usiąść po 20 minutach, pani była bardzo miła i zaprowadziła nas oczywiście do stolika, po czym podszedł do nas jakub (kelner), który miło nas przywitał i to on podawał nam dania przez cały wieczór.
zamówiliśmy dania z menu walentynkowego, ja wzięłam sobie "słodką chicquitę" a mój tż "ostrego gringo", dania były naprawdę wyśmienite. wszystko świeże, a mój filet z kurczaka w miodzie rozpływał się w ustach :). troszkę rozczarowaliśmy się deserem, ponieważ był on zimny, a truskawki miały być podane na gorąco. bardziej nam zależało, żeby ten czas spędzić w klimatycznym miejscu we dwoje, choć tak jak piszę, danie główne przebiło wszystkie, które jadłam :).
ale i tak jest to niewątpliwie nasza ulubiona restauracja!
i polecam każdemu, podczas pobytu w poznaniu odwiedzajcie "meksykańską" :).
pozdrawiam i dziękuję :).