pod wawelem kompania kuflowa


piter_krakow
3
13 yıl önce
stare miasto
1/ jedzenie - przy pierwszej wizycie wydawało się bardzo dobre, jednak z czasem zauważyłem coraz więcej mankamentów - zupy podawane w metalowych garnkach, niejadalna sałatka grecka, żeberka z małą ilością mięsa (choć wizualnie wydają się być ogromne), schabowy rozklepany na wielką deskę, a więc cieniutki - więcej bułki niż mięsa... jedyne dobre danie to golonka.
2/ obsługa
- była miła, gdy lokal świecił pustkami, za to przy większym ruchu klientów traktuje się jak intruza
- "wyuczona uprzejmość" - obsługa potrafi się np. pytać kilka razy "czy smakuje" itp. nie zauważając nawet, że jeszcze nie rozpoczęło się konsumpcji. zawsze wyuczone powitanie, które może przy pierwszej wizycie robić wrażenie, ale przy kolejnych wydaje się być jakimś przedstawieniem.
- długi czas oczekiwania na obsługę
- na prośbę o zapakowanie części potrawy na wynos przyniesiono mi: plastikowy talerzyk, folię aluminiowa i reklamówkę i sam musiałem sobie z tym radzić.
3/ dziwne zwyczaje
- nie przyjmuje się płatności kartą - za wyjątkiem "karty kredytowej" - zupełnie tego nie rozumiem
- jeżeli ktoś posiada kartę rabatową, to obejmuje ona prawo do rabatu tylko grupę kilku osób (chyba 4)
- w przypadku grupy zorganizowanej dolicza się dodatkowo narzut za obsługę - zupełnie odwrotnie niż by wskazywała logika
4/ brak klimatyzacji - w lecie straszna duchota - jednocześnie restauracja posiada tylko małe okienka.

reasumując omijam dużym łukiem - chyba że znajomi upierają się, żeby tam usiąść.



0
klausior
3
13 yıl önce
stare miasto
w zeszłą niedzielę byłem ze znajomymi w tym wesołym miejscu. generalnie rzecz biorąc sam pomysł takiego "fast foodu" bardzo mi się podoba. szczególnie toaleta i napis: "gościom z warszawy przypominamy, że należy umyć ręce" :).

ale wracając do jedzenia. byliśmy w 4 osoby, ale opowiem o swoich daniach:

1. śledź w śmietanie - po pierwsze z ogonem (mówię ok), po drugie totalnie bez smaku, podany chyba w 5 minut. szczerze, zdarza mi się jeść śledzie dość często i w życiu czegoś takiego nie jadłem. był mdły i bez smaku.

2. placki po węgiersku (oni tam mają na to swoją nazwę) - ja bym tego nie nazwał plackiem... do samego mięsa nie mam zastrzeżeń, sos miał posmak vegety, ale przejdzie, ale naprawdę za taką cenę strzelić takiego placka? włos się jeży.

generalnie warto ten "fast food" zobaczyć. wystrój i i obsługa pierwsza klasa.
0
sserafin
3
13 yıl önce
stare miasto
dzień spożycia: 2010.12.19 - niedziela, godz. 19.ilość osób: 8.zamówiono z oferty świątecznej - karpia, barszcz z uszkami, pstrąga.dodatkowo: pierś z kurczaka.napoje: herbaty, piwo paulaner, wódka cytrynówka.z jedzenia dobre były opiekane ziemniaki - dodatki do kurczaka.na talerzach znaleźliśmy olbrzymie ilości kapusty, białej, czerwonej, zasmażanej.reszta bez smaku i szczególnego aromatu.wódka i piwo przepyszne.za 8 osób zapłaciliśmy ponad 450 zł, poza wspomnianą kapustą porcje małe i nikt nie czuł się szczególnie najedzony tym posiłkiem.
0
demiurg
3
13 yıl önce
stare miasto
właśnie zamówiłam dzisiaj z menu pół kaczki pieczonej, z buraczkami na ciepło i knedlem oraz szpadę wieprzową i ogólnie kiepsko. najpierw o szpadzie - mięso suche, przesolone, ziemniaki niedopieczone - raczej niedoprawione, gigantyczna kopa białej kapusty, druga mniejsza czerwonej - twardej i mało smacznej, oraz zimny rozsypany ryż - wszystko razem na drewnianej desce wraz z sosami, z których jeden to zwykły ketchup posypany pięcioma wiórkami sera zółtego - ogólnie duża porcja przeciętnego w smaku jedzenia za 29,90 zł. cena taka sama, jak w 2007 roku, cóż koszty rosną, a skoro cena się nie zmienia, no to niestety padło na jakość. to samo, a nawet gorzej, z kaczką pieczoną - kaczka jest luzowana, tylko pod skórą prawie w ogóle nie było mięsa. w menu pół kaczki to na talerzu dziwadło - dwa udka (nie każdy jak widać umie rozciąć drób wzdłuż tułowia), z tego jedno prawie bez mięsa, oraz wąski pasek piersi kaczki nakryty skórą. kaczka była gotowana i do tego nieźle rozgotowana (mięso było bez smaku - czuć było tylko jego rozgotowanie), a potem tylko opieczona i polana dużą ilością sosu żurawinowego - zapewne w celu ukrycia faktycznej ilości mięsa. do tego podano dwie duże łyżki buraczków na ciepło, które były zimne i oczywiście pół litra białej kapusty. knedel był bardzo dobrze zgrillowany i pewnie dlatego te maleńkie cztery jego kawałki dało się zebrać w połowę przeciętnego knedla. cena 29,90 zł, co byłoby ceną atrakcyjną, gdyby menu zgadzało się z faktami, a tak to zmarnowane pieniądze. zdecydowanie odradzam, choć jeśli komuś wszystko jedno co je, bo ważna jest ilość, to będzie zadowolony.
lokal z całkiem fajnym wystrojem, ale jedzenie to katastrofa - nie zależy im na klientach, bo w końcu większość klienteli to turyści, którzy są tam tylko raz. swoje uwagi zgłosiłam menadżerowi, ale jakoś nie mam przekonania, że właściciele wezmą je sobie do serca. lepiej wydać te pieniądze w innych dobrych lokalach, których jest trochę w krakowie.
0
tuco913
1
13 yıl önce
stare miasto
wybrałem się z rodziną 11 listopada 2010 o godz. 18:00. już na początku: zamówione grzane wino okazało się być ledwo ciepłe. zupy: gulaszowa węgierska, żurek i grzybowa przypominały zabarwione kwaśne płyny, a nie zupy. cena 9 zł - wyższa niż w w-wie. gulaszowa zawierała słownie 2 kawałeczki mięsa wieprzowego i pół kartofla. danie główne za 37 zł to sterta ryżu, trochę podpieczonych kartofli, sterta kapusty, wątróbka grillowana i tłusta kiełbasa. ni jak to się ma do kompanii piwnej w warszawie. kraków robi kompanii bardzo złą opinię. krakowianie i turyści, nie wchodźcie tam pod żadnym pozorem. omijajcie to miejsce, a zaoszczędzicie nerwy i pieniądze.
0
mieczyslawgab
2
13 yıl önce
stare miasto
pomimo rezerwacji stolik był zajęty przez poprzednią grupę biesiadowiczów - dobra, poszliśmy "na taras". kiszonej kapusty i ogórków - zachwalanych przeze mnie znajomym - nie dostaliśmy - "zapomniałam, to przynieść teraz?" (przy deserze). kuchni też udało się mnie zaskoczyć - po raz pierwszy jadłem tatara z mięsa (wieprzowego?) o smaku, a raczej bezsmaku nie do opisania. o przyprawy do niego trzeba było prosić dwa razy. do dań głównych nie dostaliśmy zamówionych dodatków (ziemniaki, frytki). dania kelnerka przyniosła, gdy jedliśmy jeszcze zakąski i usiłowała je postawić na i tak zapchanym, maciupkim stoliku. na uwagę, że jeszcze jemy, usłyszeliśmy "ale kuchnia już wydała". udało się dania odesłać, a my dziękujemy kuchni i obsłudze za podróż w czasy prl-u do baru mlecznego smakosz. o fakcie pomyłkowego umieszczenia na rachunku dań owszem zamówionych, ale niewyserwowanych nawet nie warto wspominać... miałem sentyment do tej restauracji i pomimo wcześniejszych drobnych wpadek - wybaczałem.tym razem była to ostatnia tam wizyta.
0
mandrysia83
2
13 yıl önce
stare miasto
po 20 minutach od złożenia zamówienia otrzymaliśmy sałatkę grecką i dwa soki owocowe. ludzie siedzący przy sąsiednim stoliku oczekiwali na złożenie zamówienia 20 minut, więc uznaliśmy, że i tak mamy farta , że już coś jemy. radość nasza była przedwczesna, bo kolejne 40 min oczekiwaliśmy na szaszłyk tzw. szpadę..... i nie doczekaliśmy się. ponieważ po godzinie i 10 minutach od złożenia zamówienia postanowiliśmy wyjść z tego lokalu i udać się na kebaba. podsumowując nie polecamy.
0
balbus
2
13 yıl önce
stare miasto
knajpa bez charakteru, bardzo gwarna, wyglądem przypomina raczej bawarską jadłodajnię. mieszanka edwarda gierka z franzem josefem. nie sądzę jednak, żeby chciał tam jadać najjaśniejszy pan albo choćby pierwszy sekretarz. jedzenie przeciętne, chociaż porcje obfite. jadłem tam polskie potrawy. były nijakie takie, mówiąc po gombrowiczowsku, zwrotem pana cieciszowskiego (trans-atlantyk): smakowały i nie smakowały.
na początek dają kiszoną kapustę i ogórki, średnio ukiszone, ale gest miły. natomiast hasło "kompania kuflowa" to blaga. także ten samochód przed wejściem, który sugeruje produkcję własnego piwa. leją zupełnie standardowe, kiepskie piwo, jakie wszędzie dokoła. obsługa miła, przyodziana, jeżeli dobrze sobie przypominam na zielono, w takich śmiesznych podkolanówkach. miejsce dobre dla grupy rozkrzyczanych, jedzących dużo i niewybrednie biesiadowiczów.
0
kiniaa
4
13 yıl önce
stare miasto
na "kampanię kuflową" natknęłam się szukając w internecie niedrogiej restauracji przyjaznej dzieciom w krakowie. zarezerwowałam stolik (na szczęście, bo kolejka czekających na wolny stolik stała przed wejściem) i ze zdziwieniem stwierdziłam, że restauracja jest przy samym wawelu. rodzinom z dziećmi polecam szczególnie salę rodzinną z 4-piętrowym małpim gajem. moje córki (5 i 7 lat) były zachwycone. a co do jedzenia: smacznie i bardzo bardzo obficie. nawet porcja z menu dziecięcego (10 zł zestaw) spokojnie wystarczy dla 2 dzieci. zapłaciliśmy 80 zł z napiwkiem za 4 osoby, a spokojnie można było zamówić mniej, bo nie daliśmy rady zjeść wszystkiego. przy najbliższej wizycie w krakowie z pewnością tam wrócę. polecam!
0
dzordz
3
13 yıl önce
stare miasto
lokal niezmienny od lat, ten sam wystrój i menu. jedzenie mało przyprawione, średnio ciepłe, suche, jednym słowem - słabe. porcje całkiem duże, jednak kiedyś większe. obsługa bardzo miła, sympatyczna, szybka, nadrabia słabą jakość potraw. warto odwiedzić restaurację głównie ze względu na obsługę i dobre piwo, a nie jedzenie.
0
dav.l
4
14 yıl önce
stare miasto
kompania kuflowa to miejsce nietypowe, w którym klimat zdecydowanie dominuje nad smakiem. o ile w przypadku każdej innej restauracji byłby to potężny zarzut, o tyle w tym wypadku - narażając się na krytykę - uznaję to za pozytyw.

już od progu lokal oferuje podróż w czasie. i to o blisko 100 lat. cofamy się w czasy franza josefa, o czym przypomina wystrój sali, stroje kelnerek, a także rozbrajający szatniarz, który ochoczo kasuje po złotówce od kurtki.

menu również przyjazne, choć pomieszanie tu z poplątaniem. ni to kuchnia polska, ni węgierska, że o austriackiej nie wspomnę. ot, dania z których każdy wybierze dla siebie coś miłego. nie jest to lokal wykwintny, a wielkość dań niekoniecznie idzie w parze z ich jakością. świetne żeberka i niezła golonka po węgiersku kontrastuje z fatalnie przyrządzanymi rybami, których nikomu nie polecam. efektownie podane zupy bywają letnie, a zestawy mięs, to już wyjątkowy przerost formy nad treścią. desery skromnie wyglądają nie tylko w karcie, ale i na żywo. wydaje się, że nic już kompanii nie ratuje ale...

...lane pszeniczne piwo w towarzystwie wiedeńskiego sznycla, podawane przez uśmiechniętą kelnerkę w podkolanówkach i tradycyjnej sukience. to nie scenka z bawarii. to kompania kuflowa. zatłoczone i pełne zgiełku sale skłaniają do dłuższych odwiedzin, a spójny styl widoczny jest od hallu, po toaletę. cóż z tego, że jedzenie jest mierne? są wyjątki, które łagodzą większość kulinarnych wpadek. lokal, który żąda niecałe 20 zł za porcję żeberek, których słuszny chłop (taki jak ja) nie jest w stanie zmęczyć, nie może być traktowany jak wyrafinowana restauracja. to piwiarnia w sercu krakowa. miejsce, do którego przychodzisz na paulanera, a po trzecim kuflu pożerasz wielkiego sznycla i siedzisz dalej, aż naprawdę poczujesz się jak jeden z ck dezerterów. unikaj tylko ryb (bo ciężko je przeżyć) i wszelkich dodatków (bo mogą niezauważenie podwoić rachunek...).
0
elloth
2
14 yıl önce
stare miasto
jakiś czas temu wybraliśmy się do "kompanii kuflowej" ze znajomymi. pierwsze wrażenie było pozytywne - wystrój lokalu jest niczego sobie, obsługa bardzo miła (co rzadko się w krakowie zdarza). zdziwił nas jednak obowiązek zostawienia kurtek w szatni - ale o tym będzie dalej.
co do jedzenia - jedyną rzeczą, jaką mógłbym polecić w tym lokalu jest tatar - świeżo zrobiony, podawany na ogromnym talerzu z masą dodatków i tostami z czosnkiem. nie polecam natomiast kwaśnicy, która była przerażająco kwaśna i pozbawiona jakiegokolwiek innego smaku.
na danie główne zamówiliśmy sobie porcję dla czterech osób, która zawierać miała w sobie "przysmaki" tegoż miejsca - wybór wszystkich mięs, ryż, ziemniaki pieczone oraz dodatki. porcja była rzeczywiście ogromna, jednak okazało się, że w tym miejscu liczy się ilość, a nie jakość. ryż był zimny i nieposolony, babka ziemniaczana, która stanowiła część porcji smakowała jak zmielony szary papier toaletowy, panierowane kotlety z piersi kurczaka odgrzewane były dziesiąty raz, na co wskazywała konsystencja podeszwy i smak niezbyt świeżego oleju, reszta mięs była albo nieprzyprawiona, albo nieumiejętnie upieczona. w efekcie ponad połowę porcji zostawiliśmy, gdyż owe domniemane "przysmaki" nam kompletnie odebrały apetyt.
co do alkoholu - zdecydowanie nie polecam cytrynówki (robionej, podobno, na miejscu), którą kelnerki próbują wcisnąć każdemu klientowi. 50-tka kosztuje, jeżeli mnie pamięć nie myli, około 10-12 zł, co jest znaczną przesadą, biorąc pod uwagę smak trunku.
ostateczną porażką tego lokalu okazała się kwestia obowiązkowej szatni - o którym to obowiązku poinformowała nas sama kierowniczka sali. okazało się bowiem, że za ów obowiązek każdy z gości musi zapłacić po dwa złote. oczywiście - pieniądze są śmieszne, ale chodzi o sam fakt wyciągania pieniędzy od gości lokalu. zostawiliśmy niemały rachunek wraz z napiwkiem dla kelnerki i po prostu śmieszne wydawało się dodatkowe płacenie za zostawienie swojej kurtki w szatni.
podsumowując - odradzam wszystkim wizytę w tym miejscu. jedzenie, nie licząc wspomnianego tatara, bezpłciowe i bezsmakowe. typowy krakowski lokal nastawiony na turystów - ściągnąć jak najwięcej pieniędzy, nie dając nic w zamian.
0
goloso
4
14 yıl önce
stare miasto
pierwszy raz byłem w kompanii kuflowej 11.05.2010 r. jako członek zagranicznej grupy przebywającej w krakowie. nasz gospodarz chciał pokazać hiszpanom zalety polskiej, tradycyjnej kuchni i miło pobiesiadować. wybór padł na kk.
atmosfera przyjemna, iście biesiadna, muzyka na żywo w tle. goście zagraniczni zachwyceni, u mnie pojawiły się reminiscencje z "u szwejka".
piwo zaiste dobre, w zgrabnych kufelkach. zamówiono wszystko, aby można było się podzielić: wybór wędlin (pyszna kaszanka i biała kiełbasa z chrzanem), sznycle, golonkę (tak pyszną, że nawet panie dbające o linię skusiły się i duże kęsy nikły w ich ustach), szaszłyki, ogóreczki, kapustę.
ogólnie mówiąc sukces propagandowy został osiągnięty. hiszpanie oczarowani - peany na cześć polskiej tradycji kuchennej w wydaniu iście biesiadnym suto piwem podlewanej. zdaję sobie sprawę z "okolicznościowego" zestawu menu, w którym oczywiście nie prezentowano całej wykwintności kuchni polskiej, ale nie taki jest zamiar kk - lokalu, który, jak mniemam, koncentruje się na biesiadnym stylu i takowe potrawy oferuje.
muszę podkreślić sprawność obsługi - nasza kelnerka, p. a., dbała, by 16-osobowej grupie nigdy niczego nie zabrakło.
minus dla menedżera, który/a (?) w związku z awarią komunikacji terminali do płacenia kart nieprzychylnie odniosła się do innej możliwości zapłaty przez co wieczór skończył się niemiłym akcentem, ale nie to było najważniejsze.
reasumując i zostawiając na boku prywatne odczucia miłego wieczoru, kk jest miejscem, które na pewno pomoże turystom odwiedzającym kraków zachować miłe wspomnienia - turystom, którzy nie stronią od dań mięsnych. w moim przypadku, w odróżnieniu od poprzednich komentarzy, dania były ciepłe i dość szybko podane (ok. 20 minut).
jeśli chodzi o polecenie lokalu, to raczej nie jest to miejsce nowych odkryć dla podniebienia, ale spełnia perfekcyjnie rolę "propagandową" jako miejsce, w które możemy zabrać zagranicznych turystów i zaznajomić ich z polskimi potrawami tzw. "kuchni biesiadnej".
0
marcin-a5
2
14 yıl önce
stare miasto
miałem nieprzyjemność dzisiaj odwiedzić restaurację pod wawelem i zauważyłem, iż jakość obsługi zależy od wysokości rachunku. pomijając już odwieczny problem braku możliwości zapłaty kartą z chipem (warto zauważyć, iż można zmienić terminal na nowszej generacji). jednakże druzgocący jest dla mnie fakt oferowania tylko wybranym klientom firmowej "wiśniówki" do rachunku, jak również pytanie kelnera: "czy wydać?" przyjmującego płatność, są dla mnie poniżej krytyki i wszelkich standardów.
jakość jedzenia niestety też bardzo spadła - przestałem jadać posiłki w restauracji, gdyż nie jestem wegetarianinem - ogromna ilość sałaty na talerzu i kilka plasterków wędliny na krzyż (deska wędlin) może wyglądają efektownie, ale na to klient nabiera się tylko raz i reasumując wszystko powyższe jest to najlepsza metoda na utratę klientów.
0
anastazja33
4
14 yıl önce
stare miasto
kompanię kuflową pod wawelem odwiedzamy od dawna. ostatnio byłam tam z mężem na kolacji walentynkowej. obsługiwał nas kompetentny i uprzejmy kelner. na przystawkę zamówiliśmy krewetki - wyśmienite! na danie główne chrupiącą golonkę i pstrąga z warzywami, do tego oczywiście litrowe piwo. na deser kelner polecił nam tiramisu walentynkowe. naprawdę byliśmy zadowoleni, jedzenie pyszne. oczywiście dostaliśmy tradycyjnie wiśniówkę do rachunku. polecam. warto odwiedzić. :)
0
oturum aç
hesap oluştur