taj india


akshay
5
8 yıl önce
nowe miasto
this isa good place for indian food. 
had rice after a long time and taste is pretty close to what we get at home. so if you are in poznan and want to have indian food. go for this place..!!!
0
piotr
3
8 yıl önce
nowe miasto
jedzenie bardzo słabe, byliśmy tam trzykrotnie w różnych latach żeby sprawdzic czy nas języki nie mylą po przeczytaniu jakże zachęcających recenzji. jedne przeslone, inne przypalone, kolejne mdłe lub bez smaku. dalekie do jakości w innej resturacji indyjskiej na głogowskiej, od tego co można dostać w warszawie odległe międzykontynentalnie, a od tego co podają na świecie międzygalaktycznie. fakt, mieszkaliśmy 9 lat w szanghaju gdzie światowej autentycznej kuchni w bród, ale ciasnota smaków w pseudoindyjskiej nad maltą męczy, a w zestawieniu z recenzjami poraża. kto je pisze?
na koniec dodam że mimo mizeroty pójdę tam jeszcze bo nie mannad maltą dużego wyboru jak się jest tam na spacerze, ale z domu bym tam nie pojechał za dopłatą. jest tyle lepszych miejsc.
0
doris88
3
8 yıl önce
nowe miasto
jako fanka kuchni indyjskiej musiałam się wybrać do jak niesie wieść najlepszej indyjskiej restauracji w poznaniu. niestety nie wszystko było tak jak powinno być w najlepszej restauracji i nie wszystko przypadło mi do gustu.
  wystrój: bogaty i orientalny jak najbardziej w klimacie miejsca, huśtawka przy jednym ze stolików jest intrygująca :) lokal ma dużą powierzchnię ale pomieszczenie jest długie i wąskie (litera c) co daje wrażenie ciasnoty. stoliki są blisko siebie (po za paroma miejscami które faktycznie są trochę bardziej intymne) , i przy trochę większym obłożeniu rozmowy innych gości wyraźnie wdzierają się w naszą przestrzeń, panuję gwar. mało klimatyczne.
  obsługa: kelnerka popełniła faux pas kładąc kartę dań prosto na talerz a nie podając ją do rąk (przecież będę jadła na tym talerzu fuj!!) po za tym wszystko ok.
  jedzenie: pyszne i aromatyczne jak to w kuchni indyjskiej. smaki absolutnie bez zastrzeżeń. rzeczy które wypadły słabo to: mango lassi (przepyszne ale podane w temp. pokojowej a nie lekko schłodzone) , brak w menu chlebka keema naan który po prostu ubóstwiam oraz brak możliwości wyboru z czym chcemy zjeść zamówioną potrawę jest tylko ryż ja wolę z pieczywem i muszę je dodatkowo dokupić bo nie ma możliwości zamiany- irytujące.
  ceny: moim zadanie za nie codzienne smaki można płacić więcej dlatego ceny mimo iż do najniższych nie należą mi absolutnie nie przeszkadzają.
  podsumowując: taj india nie oczarowała mnie. dobre jedzenie to nie wszystko brakuję tam atmosfery zachęcającej  aby posiedzieć dłużej, zrelaksować się i miło spędzić czas z bliską osobą przy tym pysznym jedzeniu. dla mnie poszukiwania indyjskiej restauracji najlepszej w poznaniu ciągle trwają.
0
jacekroz
1
9 yıl önce
nowe miasto
w taj india byłem dziś nie pierwszy raz ale na pewno ostatni podczas weekendu lub swieta.  cala knajpa ludzi, serwis hostessy beznadziejny.  jedzienie jak pamiętam z przeszlosci maja dobre ale nie umieja dbac o klienta.  mielismy rezewracje na 6 osob, teściowie, zona w ciąży i do tego 2 dzieci.  hostessa zaoferowala stolik przy dzwiach, gdzie stało pelno ludzi czekając na stolik, dzwi na oscierz otwarte i wieje jak diabli.  nie wiem kto zarzadza ta kanjpa, ale szkoda ze w drzwiach nie postawili stolika. powiem szczerze ze na pewno nie warto rezerwować stolika na okazje bo ta knajpa potrafi te okazje zrujnować.  skonczylismy w sakanie na shushi.
0
kapitan
5
9 yıl önce
nowe miasto
przyłączam się do generalnych pochwał na cześć tej restauracji. 
nie tylko świetne jedzenie (zwłaszcza zupy!), ale przede wszystkim rewelacyjna obsługa kelnerska, jaką ze świecą szukać w innych knajpach na tym pułapie cenowym. 
czas oczekiwania na potrawy w normie, nigdy przesadnie za wcześnie, nigdy za późno, dania podawane według wszelkich reguł serwowania potraw. 
chyba jedynym minusem jest trudność zaparkowania auta w okolicy oraz tandetny wystrój wnętrz, ale po zamówieniu butelki wina odbiór zmienia się radykalnie :)
0
lukrrecja
3
9 yıl önce
nowe miasto
jedzenie przeciętne, smaki mało wyraziste. butter chicken z wielkimi, żylastymi kawałkami kurczaka, smaczne, ale tak łagodne, że trudno było dopatrzeć się jego "indyjskości". gulab jamun i rasgulla podane w głębokich miseczkach zalane dużą ilością syropu, mało estetyczne (standard baru mlecznego). obsługa kompetentna, ale nieco ospała i bez uśmiechu. wystrój dopracowany w szczegółach, spójny. jak dla mnie stanowił jedyny orientalny element. za mało, żebym chciała dać temu miejscu drugą szansę pomimo zachwytów z innych recenzji.
0
katebe
4
9 yıl önce
nowe miasto
klasycznie indyjsko, zarówno wystrój jak i olbrzymia karta dań. smaki jak najbardziej trafione, czuć oryginalne przyprawy, porcje też są odpowiednio duże. restauracja jest dość popularna a w weekendy czasem trudno o miejsce, dla nas jednak to nie jest indyjska knajpa nr 1 w poznaniu. smakowo przegrywa z radhe vega ????
0
dzorni
5
9 yıl önce
nowe miasto
bardzo indyjsko- bardzo smacznie!. już wiele razy bywamy wraz z żoną w tej restauracji. za każdym razem smacznie, aromatycznie. wszystko schludnie podane oraz jak zawsze miła obsługa. wszystkie dania bardzo indyjskie. czuć indyjskie przyprawy, a i wspaniałe chlebki indyjskie. szczególnie polecam bhaturę- mmm coś wspaniałego. ostatnio zamówiłem kurczaka tikka masala, wspaniale przyprawione, odpowiednio ostre. ceny? no jak zawsze mogłyby być mniejsze, ale w porównaniu do jakości dań i restauracji- odpowiednie i na prawdę warto! polecam 100%.
0
dagmara
3
9 yıl önce
nowe miasto
przyjemnie i smacznie, ale.... dziś z moim ukochanym (danielem) postanowiliśmy odrobinę odetchnąć od garów i odwiedziliśmy znaną w poznaniu restaurację z kuchnią indyjską- taj india. restauracja znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora malta, na ulicy wiankowej 3.

gdy dojechaliśmy na miejsce, zauważyliśmy tłum ludzi. okazało się, że akurat dzisiaj nad maltą odbywa się bieg z przeszkodami "men expert survival race". pogoda nam dopisywała, więc zaliczyliśmy krótki spacer brzegiem jeziora.

w restauracji wszystkie stoły były zajęte, głównie przez rodziny z dziećmi. obawialiśmy się, że nie mamy szans na stolik, jednak po niespełna 15 minutach kelnerka zaprosiła nas na salę.

wystrój
wystrój restauracji był mniej więcej taki jak oczekiwałam - zastaliśmy tu wiele hinduskich dodatków, rzeźbione meble z ciemnego drewna, kolorowe poduszki, a na ścianach wiszą pozłacane obrazy. zabrakło mi jednak intymności, która kojarzy mi się z takimi miejscami. ludzie praktycznie zaglądają sobie w talerze, a zgiełk jest taki jak na stołówce. nie zraziło nas to jednak - w końcu była niedziela popołudniu, a za oknem piękna pogoda, więc mogłam się tego spodziewać. wiele do życzenia pozostawia druga sala, znajdująca się na końcu restauracji. podłoga wyściełana jest czerwoną wykładziną, a na oknach wiszą firanki i zasłonki niewiele mające wspólnego z indiami. w skali od 1 do 10, zgodnie oceniamy to wnętrze na 4 punkty.

jedzenie
na przystawkę obowiązkowo zamówiliśmy samosy - trójkątne pierożki smażone w głębokim oleju, przeważnie z nadzieniem warzywnym. są pyszne i warte swojej ceny - niezbyt tłuste, bardzo duże i wypełnione nadzieniem po same brzegi. pierożki podawane są z trzema sosami: miętowym (delikatny, z lekko wyczuwalną miętą), słodko-kwaśnym (moim zdaniem najsmaczniejszy. czuć, że jest własnej roboty) i pikantnym (jest tak ostry, że nie byliśmy w stanie go zjeść! tylko dla odważnych ;)). w skali od 1 do 10, pierożki oceniamy na 10 punktów
następnie zamówiliśmy zupy. ja wybrałam zupę mulligatwany, czyli krem z kurczęcia po hindusku. bardzo smaczna, subtelna, kremowa, z kawałkami kurczaka. jest również bardzo sycąca.tę zupę oceniamy na 9 punktów.
daniel zamówił zupę madras rasam, czyli pikantną indyjską zupę z soczewicy. jest smaczna, jednak jadaliśmy pikantniejsze dania (chociażby ten sos do pierożków :). zupę zgodnie oceniamy na 8 punktów.
przyszedł czas na drugie dania. ja zamówiłam butter chicken, czyli inaczej kurczaka maślanego. jest to mięso kurczaka duszone w sosie pomidorowo- jogurtowym. jedna ze sztandarowych potraw kuchni indyjskiej. niestety byłam bardzo rozczarowana :( sos do złudzenia przypomina pomidorowy sos do sardynek z puszki. jogurtu nie czuć wcale, a przyprawy zostały przytłoczone smakiem sosu. butter chicken z przykrością oceniamy na 3 punkty.
daniel zamówił mutton biryani, czyli ryż basmati podawany z jagnięciną, pieczarkami i groszkiem. potrawa była bardzo dobrze doprawiona i wyrazista. smakowała dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy. bardzo sycąca potrawa, która po przystawce i zupie spokojnie wystarczy dla dwóch osób. jagnięcinę z ryżem oceniamy na 8 punktów.

ceny
za zamówione potrawy zapłaciliśmy kolejno:
pierożki samosa: 11 zł
zupa mulligatwany: 9 zł
zupa madras rasam: 9 zł
butter chicken z ryżem: 29 zł
mutton biryani: 32 zł

razem za obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy 90 zł (bez napojów)
stosunek ceny do serwowanych dań oceniamy na 8 punktów.

obsługa
zaczęło się bardzo dobrze: kelnerka posadziła nas przy stole, natychmiast dostaliśmy karty, a chwilę później zjawiła się druga kelnerka, aby przyjąć zamówienie. przystawkę dostaliśmy już po 10 minutach, kolejne potrawy pojawiły się na stole również bardzo szybko. kelnerka często podchodziła z pytaniem, czy wszystko w porządku, czy wszystko nam smakuje. obiad przebiegał sprawnie, aż do momentu... zjedliśmy ostatnią potrawę, po czym czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy... chciałabym również wspomnieć, że na samym początku zamówiliśmy mango lassi, na które mieliśmy bardzo ochotę, jednak nie było nam dane go spróbować. nie prosiliśmy o nie w trakcie jedzenia, bo uznaliśmy, że podają je jako deser na sam koniec. próbowaliśmy kogoś zaczepić, jednak wszyscy kelnerzy nagle zaczęli nas unikać wzrokiem, a po obsługującej nas kelnerce nie było ani śladu. po prawie pół godziny czekania nad brudnymi talerzami i bez picia, udało nam się przykuć uwagę jednej z kelnerek. poprosiliśmy rachunek i ku jej rozczarowaniu, nie mieliśmy już ochoty na mango lassi. chcieliśmy jak najszybciej wyjść. obsługę niestety musimy ocenić na 3 punkty.

podsumowanie
gdyby nie dziwne zachowanie kelnerów pod koniec naszej wizyty w taj india, prawdopodobnie wyszłabym zadowolona. pomimo tego, że mój kurczak butter chicken nie był zbyt smaczny, najadłam się pozostałymi potrawami. daniel ze swoich dań był bardzo zadowolony, ale obsługa również wyprowadziła go z równowagi. być może jeszcze tam wrócimy, ale nie zaliczamy tej restauracji do jednej z naszych ulubionych.
wystrój - 4 punkty
jedzenie - 7,5 punktów
cena - 8 punktów
obsługa - 3 punkty
całokształt oceniamy na 5,6 punktów w skali od 1 do 10.
0
foodie
4
9 yıl önce
nowe miasto
pysznie i z pięknym widokiem. (maciek i ola) uwielbiamy hinduskie jedzenie – pierwszy raz spróbowaliśmy go w poleconej knajpce w warszawie jakieś 3 lata temu. najpierw nie byliśmy pewni, czy nam to smakuje – wszystkie smaki były zupełnie nowe, intensywne. na dobre przepadliśmy rok temu, kiedy przynajmniej raz w tygodniu wpadaliśmy na ukochane somosy i dania z pieca tandoor. gastronauci podpowiedzieli nam, że w poznaniu, koło malty, jest hinduska restauracja, do której grzech jest nie zajść. w ostatni słoneczny weekend postanowiliśmy więc udać się tam na biesiadę.

i tu uwaga: lepiej zrobić rezerwacje na weekend, nam się udało dostać stolik przy oknie, ale widziałam parę par, które przyszły później i musiały długo czekać na swoją kolej.

knajpka jest na brzegu malty – piękny widok na jezioro i mocne jeszcze słońce od razu wprowadziły wakacyjnie leniwy nastrój. zamówiliśmy kilka dań z czystego łakomstwa – ledwo wszystko zjedliśmy:

• domowy ser z pieca tandoor z czosnkiem i imbirem – pychota! delikatny ser subtelnie przyprawiony moim ukochanym czosnkiem. wielka porcja jak na przystawkę, dobrym pomysłem byłoby obniżenie ceny i porcji o połowę (cena: 27),
• chicken labrabdar – delikatne, pikantne kawałki kurczaka smażone z pomidorami i nasionami kuminu w akompaniamencie śmietany i chilli. opis dokładnie się zgadza z tym co dostaliśmy. danie podawane jest z idealnie ugotowanym ryżem i spokojnie wystarcza na dwie osoby. kurczak jest w sporych kawałkach – nie są to skrawki, sos jest gęsty i przepysznie wyjada się go naanami (ok. 30 zł),
• raita z warzywami (8 zł) i butter naany (6 zł) jako dodatki. jogurt był nieco mniej łagodny niż się spodziewałam, ale i tak idealnie równoważył pomidorowe chilli z kurczakowego dania,
• mango lassi – owocowa słodycz do popicia.

biesiada byłą długa, pyszna. trochę nabrudziliśmy (stół i siebie), ale było warto! ledwo wytoczyliśmy się na ławkę nad jezioro by zawiązać sadełko i mieć siłę na powrót do domu.
0
jednopalnikowa
5
9 yıl önce
nowe miasto
najlepsza restauracja indyjska, w jakiej w życiu byłam!. wspaniałe, aromatyczne, obłędne jedzenie i przemiła, niesamowicie profesjonalna obsługa. nie jest to bardzo tanie miejsce, ale zdecydowanie koszt jedzenia jest adekwatny do wielkości porcji oraz ich jakości (ceny drugich dań wahają się między 30, a 50 zł). to jedna z tych restauracji, która zabiera nas do kulinarnego nieba i... szybko uzależnia. byłam w niej tylko raz (pierwszy, ale na pewno nie ostatni!) i zamówiłam na przystawkę indyjskie chleby: bhaturę i naan (jedna porcja po 6 zł), a na drugie .jagnięcinę w sosie jogurtowo-szafranowym (34 zł). absolutnie wszystko było przepyszne, a moje serce podbił niesamowity sos miętowy. poza tym taj-india jest pięknie położona i ma bardzo przyjemny wystrój. a przede wszystkim już kilometr od wejścia unosi się w powietrzu ten niesamowity, zniewalający zapach przypraw i doskonałego jedzenia! gorąco polecam ;).
0
vanilia88
5
9 yıl önce
nowe miasto
iście królewska uczta . wizyta w nowym zoo nie byłaby pełna, gdyby nie była zwieńczona posiłkiem z taj india.
i tym razem nie było inaczej.
na szczęście, mimo sporego obłożenia w niedzielne popołudnie, znalazło się miejsce dla dwojga.
lokal sporych rozmiarów oferuje swoim gościom więcej miejsc w różnych kombinacjach niż większość restauracji. do tego wystrój iście jak w królewskich indiach. ale bez kiczu i tandety – zachwyca.
niemniej obsługa – miła i troskliwa od przekroczenia progu aż do wyjścia. doradzi i przeprowadzi przez zawiłości indyjskiej kuchni. bez narzucania się zadba o nasze potrzeby.
nauczeni doświadczeniem, że danie główne bywa sporych rozmiarów przekraczających możliwości jednej osoby, zdecydowaliśmy się na 2 przystawki i 1 danie główne.
pierwsza przystawka to zupa z krewetkami i kukurydzą. lekko pikantna, słodkawa dzięki kukurydzy, ale smak krewetek dobrze to przełamywał. mniam.
druga przystawka - szaszłyki z pikantnej mielonej jagnięciny z pieca tandoor okazały się wielkościowo niemalże daniem głównym. dlatego słuszna sugestia kelnerki, by podać je jednocześnie z wspólnym daniem głównym. tym razem padło na krewetki w pikantnym sosie curry – pomidorowym.
szaszłyki delikatnie za słone, ale w połączeniu z żytnim chlebkiem naan i dodatkami jakie w sobie miały wyszło bardzo smacznie.
krewetki jędrne, sos aromatyczny z wyczuwalnym smakiem i curry, i pomidora. do tego tradycyjnie ryż biały. pyszności.
do picia jak zawsze pyszne mango lassi i indyjskie piwo, które nie miało w sobie nic z indii prócz nazwy.
to był przepysznie spędzony czas. wyszliśmy pełni pozytywnego aromatu indii.
mimo iż była to nasza trzecia wizyta w taj india na pewno tu wrócimy. karta jest bogata i wiele wspaniałości jeszcze do spróbowania.
0
madzq
4
10 yıl önce
nowe miasto
megapysznie . bywam w tym lokalu od 2 lat co jakiś czas, są dania dobre, takie sobie i powalające swoim smakiem, do tych ostatnich należy sweet salad, czyli sałatka z owoców podana z sosem śmietanowym, orzechami i brokułami, niebo w gębie, zawsze to zamawiam, kolejnym moim odkryciem jest tomato shorba, czyli krem pomidorowy, niby zwykła pomidorówka, ale coś w niej jest. lepszej nie jadłam, uwielbiam ją zamawiać na początek uczty w taj india, uwielbiam też samosy z warzywami z sosem miętowym, są rewelacyjne, a dzisiejsze moje odkrycie to tandoori chicken. megaaromatyczne pałeczki z kurczaka podane na surówce z kapusty, czuć było wyraźny smak pieca tandoor oraz wiele przypraw, których nawet nie potrafię wyczuć dokładnie, ale ponoć jest ich aż 21, smak rewelacyjny. jedyną rzeczą, której nigdy w życiu więcej nie włożę do ust, to gulab jamun, czyli małe pączki podane na ciepło w jakimś słodkim ulepku, posypane migdałami. wszystko podane w małej miseczce, hmm... nie wiem, jak dokładnie opisać ten deser, ale nie jadłam nic gorszego, a pączki uwielbiam, ale te podane w tej słodkiej zalewie smakowały okropnie. za słodkie hmm... mega za słodkie, w sumie nie było czuć nic innego jak cukier.
podsumowując, jest to lokal wart odwiedzenia. zawsze jest pełno ludzi, każdy znajdzie coś dla siebie, ja jestem zachwycona ostatnią wizytą, smakowało mi wszystko. warto też zaznaczyć, że dania główne są tak sycące, że opłaca się brać jedną pozycję na dwie osoby, do każdego dania głównego dodają ryż.
0
michalmov1
2
10 yıl önce
nowe miasto
niemiłe zaskoczenie. do taj india zabrałem moją dziewczynę na walentynki. już od wejścia nie popisali się, bo okazało się, że nie mają mojej rezerwacji, którą robiłem miesiąc wcześniej! kelnerka powiedziała, że mają za to wolny stolik i tak usadzeni zostaliśmy vis-a-vis drzwi, czując na plecach powiew z każdego ich otwierania, co paradoksalnie mogę zaliczyć jako plus, bo w dalszej części lokalu było gorąco i czuć było zapachy z kuchni (problemy z wentylacją?). jako przystawkę zamówiliśmy domowy ser z imbirem i czosnkiem, który był wysuszony na wiór, a gdzieniegdzie nawet poprzypalany. poprosiliśmy kelnerkę o jakiś sos, mówiąc, że jedzenie jest bardzo wysuszone i wtedy pani przypomniało się, że przecież miała dać nam sosy... sosy już ktoś wcześniej opisywał, więc nie będę się rozwodził. jako danie główne zamówiłem krewetki, a moja dziewczyna kurczaka, jedno i drugie miało mało wyrazisty smak, jak gdyby niedoprawione, miało być podane w szpinaku, a było podane w dziwnej papce bez smaku. ryż był w porządku, ale całość i tak smakowała jak jedzenie w barze mlecznym.
obsługa zabiegana, na przyjęcie zamówienia po podaniu menu czekaliśmy 30 minut, rozumiem, że lokal był pełen ludzi, no ale to chyba nie pierwszy taki dzień w historii tej restauracji?
wystrój dość ciekawy, choć nierównomierny. w części frontowej dość ładny, ale bez szału, w środku rewelacyjny (piękna huśtawka), a na końcu restauracji znów wyglądał jak 100-letni zaniedbany obiekt.
ceny - nie ma co ukrywać, bardzo drogo, stąd jeszcze większe moje rozgoryczenie. nie chciało mi się komentować kelnerce faktu, że za dzbanek wody skasowali nas 20 zł, bo pomyślałem sobie, że nie będę się już kłócił o głupie 10 zł, które mógłbym dać jako napiwek. samego napiwku w efekcie nie dałem, raz, ze względu na cenę wody, a dwa, że nie było za co.
jednym zdaniem - niemiłe zaskoczenie, zażenowanie i na pewno jest to miejsce, które będę obchodził szerokim łukiem i z politowaniem patrzył na pchających się do środka gości.
0
zifua
4
10 yıl önce
nowe miasto
smacznie i przyjemnie. zdaliśmy się na dania polecone przez kelnerkę, więc nie jestem w stanie przedstawić dokładnie propozycji, ale na pewno otrzymaliśmy 2 x kurczak oraz 2 x jagnięcina (2 dania pikantne oraz 2 dania łagodne) podane w kociołkach tak, aby każdy mógł spróbować każdej potrawy. dodatkowo oczywiście ryż oraz różne rodzaje chleba. choć porcje nie wyglądają jakoś olbrzymio, wszyscy się najedliśmy i byliśmy w pełni usatysfakcjonowani. spróbowaliśmy indyjskiej herbaty na bazie mleka oraz miodu. jak dla mnie dużo za słodka, ale specyficzna i niektórym z nas smakowała.
o obsłudze mieliśmy również odmienne zdania, dwóm osobom przypadła do gustu, dwóm zupełnie nie.

generalnie polecam restaurację, można smacznie zjeść. rachunek za 4 osoby wyniósł 200 zł.
0
oturum aç
hesap oluştur