ładnie w środku, klimatycznie, podoba mi się.
nie jest tomiejscena zlot przyjaciół ze studiów, aby powspominać niewybredne historie. jest dość dystyngowanie. na randkę idealnie.
zamówiliśmy zupy; rybną i consomme z grzybami i z pierożkiem.
rybna była przyzwoita. mało dodatków. trochę kawałków ryby i krewetek, na mleku kokosowym. ryby smaczne, krewetki bardzo niesmaczne. twarde i dokładnie takie jak w podrzędnym barze sprzedającym krewetki.
consomme była pyszna. delikatny pierożek, wyraźny smak grzybów, mniam!
na drugie wzięliśmy polędwicę z dorsza i filet z sandacza. były to dania dnia więc obydwa były z quinoa, groszkiem, puree, marchewką. słowo „więc” sugeruje, że to normalne. dla mnie nje. przyszedłem z żoną to można się postarać urozmaicić jedno danie. tym bardziej ze byliśmy chyba sami.
polędwica z dorsza mega słona. nikt nie pyta czy nam smakuje a wracać raczej nie będziemy wiec piszę.
filet z dorsza przepyszny. bardzo mi smakował. skórka chrupiąca, „mięsko” idealne.
mieszane uczucia. restauracja, która chyba pretenduje do ekskluzywnej a na czekadełko mamy białe pieczywo, oliwę i ocet balsamiczny (a może jesteśmy rozpieszczeni i zepsuci nasza ulubioną restauracją i stad te wymagania)
jeśli mam wracać do restauracji, która serwuje dania w tych cenach to oczekuję więcej. chcę być zaskoczony. często wybieramy inne, które nas oczarowały pod różnymi względami.
ta nie dochodzi do naszego stałego planu niestety choć jedzenie i obsługa przyzwoita.