signature


İçinde "po" olan yorumlar
4
4.2
pychotkamniam
5
2 yıl önce
śródmieście południowe
ciekawe miejsca ze smaczną kuchnią. za proponowane ceny szef kuchni mógłby być trochę bardziej kretywny, ale widocznie duchypobyłej amasadzie zsrr jakoś go ograniczają w inicjatywie. ogólnie polecam!
0
magdalena
4
2 yıl önce
śródmieście południowe
w signature gościliśmypoczęści dzięki uprzejmości zomato.
wnętrze restauracji robi wrażenie. jest elegancko. niestety nikt z obsługi nie wita gości przy wejściu i nie prowadzi dopostolika. w mniej eleganckiej restauracji byłoby to może do zaakceptowania, ale tutaj to był pierwszy zgrzyt.pokilku chwilach oczekiwania musieliśmy przemaszerować przez pół restauracji, do baru, gdzie wreszcie zainteresowała się nami kelnerka i wskazała zarezerwowany dla nas stolik.
na początek zamówiliśmy chłodnik ogorkowy z grzanką z rilette z żabnicy dla mnie i carpaccio wołowe dla męża. jako czekadełko dostaliśmy kromki dość przeciętnej ciabatty, oliwę i ocet balsamiczny.pochwili kelnerka przyniosła też "przedkąskę" w postaci małej kostki marynowanego złotego buraka z parmezanem.
następnie na stół wjechały przystawki. podane bardzo ładnie. mój chłodnik ogórkowy był bardzo smaczny i orzeźwiajacy. grzanka smakowała trochę jak prefabrykowana. niby była miejscami chrupiąca, ale jednoczesnie sprawiała wrażenie chleba odgrzewanego w mikrofali.... rilette z żabnicy miało chyba szansę być smaczne, niestety rozsmarowano je na grzance niemal przezroczystą warstwą, więc trudno było tak naprawdę posmakować.
carpaccio wołowe bardzo dobre, pokrojone odpowiednio cieniutko, ze słuszną ilością parmezanu, kaparami, rukolą i pesto słonecznikowym. do tego dania nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń.
troć z puree z groszku i bobu ze szparagami: ryba trochę mdła, za mało słona, odpowiednio wysmażona, ale skórka nie była ani trochę chrupiąca. puree z groszku też brakowało soli, szparagi dobre i chrupiące. ładnie podane, ale jeśli chodzi o smaki, to nic mnie nie zachwyciło.
tagliatelle z pieczoną kaczką smaczne, ale brakuje jakiegoś sosu. ja zjadłam tylko jeden kęs, ale mąż, który miał przed sobą całe danie powiedział, żepokilku kęsach zaczyna też dokuczać jego monotonność i jednowymiarowość.
następnie przyniesiono nam kartę deserów. zdecydowaliśmy się na czekoladowy fondant z sosem miętowym. niestety czekaliśmy ponad 15 minut na przyjęcie zamówienia na deser. sala nie była zatłoczona, zajęte były może 4 stoliki. dodam, że do tego momentu byliśmy obsługiwany przez 3 kelnerów. młoda dziewczyna i chłopak, oboje bardzo sztywni i mało kontaktowi. nie lubię, żeby obsługa czaiła mi się ciągle za plecami i nadskakiwała za bardzo, ale para kelnerów z signature zdecydowanie zbyt oziębła. przy deserze pojawił się trzeci kelner, starszy. i od razu zrobiło się przyjemniej, bo był bardziej ludzki, kontaktowy i "gościnny". przyjął zamowienie na fondant. tu znów czekaliśmy ponad 15 minut na jego podanie i znowu przez innego kelnera. deser prezentował się ładnie, niestety fondant był niedopieczony. zamiast konsystencji przypominającej lawę, wylał się na talerz rzadki sos. trudno było go zjeść widelczykiem deserowym, a nie podano łyżeczek. w smaku też był raczej przeciętny.
potem poprosiliśmy o rachunek i tu konsternacja ze strony kelnera, kiedy podałam voucher od zomatu pokrywający cześć rachunku (mimo, że wspomnialam o nim przy rezerwacji). zabrał voucher i 5 minut potem pojawił się inny kelner, z zapytaniem czy płacimy kartą czy gotówką (kartą).pokilku minutach pojawiła się kelnerka z maszynką do kart. niestety do tej pory nikt nie przyniósł nam rachunku.... w końcu udało nam się go dostać i zapłacić. ale tu znowu obsługa zawiodła, bo mimo oczekiwania nikt z obsługi nie przyniósł mi płaszcza, któryponaszym przyjściu powieszono w szafie. więc znów wyprawa do baru w poszukiwaniu kelnera....

podsumowując, obsługa bardzo zawodzi, z wyjątkiem kelnera w średnim wieku, pozostała dwójka bardzo sztywna a ich minimalne zainteresowanie gośćmi odczuwa się jako wymuszone.... jedzenie nierówne, najlepsze były przystawki, dania główne raczej przeciętne, deser też. choć wszystko bardzo ładnie podane.
oczekiwałamposignature dużo więcej, zwłaszcza w kwestii obsługi.
0
gmerk
4
7 yıl önce
śródmieście południowe
byliśmy z przyjaciółmi.
nie było zaskoczenia smakowego aczkolwiek piękne wnętrze - szczególnie patio robi duże wrażenie. i znowu, daje 4 w porównaniu do innych pretendujących do bycia ekskluzywną restauracją. tutaj ekskluzywny jest wystrój, niektóre dania i ceny. nie ma niestety zaskoczenia.

obsługa bardzo miła choć pan kelner bardzo zmienił emocjeponaszej informacji zwrotnej, że "zupa" rybna mi nie smakowała... ale od początku.

poszliśmy z przyjaciółmi. bardzo ciepłe powitanie, miła rozmowa, dobra atmosfera.

zamówiliśmy zupę rybną i raki na początek. pani, której składaliśmy zamówienie wyjaśniała wszystko oprócz tego, że zupa rybna jest kremem rybnym z kilkoma ćwiarteczkami ziemniaków, paroma warzywami i kilkoma małymi kawałkami ryby.
to była najsłabsza cześć wieczora. nie jadłem tak słabej "zupy" rybnej a jadam często. mało warzyw, tylko szczątki jednego rodzaju ryby, ziemniaczki smakowały jakby były obrane wczoraj... i ten krem!!!

kelner powinien nauczyć się przyjmować informacje zwrotne. jeśli już pyta czy smakowało to niech będzie przygotowany na grzeczną przecież odpowiedź "niestety nie"

raki z mango bardzo w porządku. smakowały nam.

na drugie dorsz atlantycki gotowany. miękki, lekki bardzo dobry. smakował nam.

było bez szału. ładne miejsce, poczciwe jedzenie oprócz zupy jednak mało zaskakuje smakami. zachęcam kelnera do większej otwartości. daję 4 ponieważ atmosferapopodaniu kremu się pogorszyła a jedzenia jak na te ceny dość banalne i zwyczajne choć cena wysoka przecież.
0
kasia
5
7 yıl önce
śródmieście południowe
restauracja signature mieści się w samym centrum warszawy na ulicy poznańskiej. jest miejscem, które zdobyło wiele licznych nagród, a także znalazło się w przewodniku michelin. przyznam, że na pierwszy rzut oka jest restauracją bardzo wymagającą i jakby niedostępną dla zwykłego „kowalskiego”, jednakpozajęciu miejsca przy stoliku i wizycie kelnera, wrażenie niedostępności mija, bowiem obsługa rozładowuje nieco napiętą atmosferę.
0
omnomnolo
5
7 yıl önce
śródmieście południowe
restauracja z klasą, w której można poczuć się jak ci szczesliwcy z masterchefa albo michelin ;). obsługa uprzejma, szybka i profesjonalna. wystrój lokalu elegancki, dobry na randkę czy spotkanie biznesowe. jedzenie, które wyprobowalismy było na nierownych poziomach. sprawdzone opcje:
1. rewelacyjna zupa ogórkowa, idealnie kwaśna z dużymi czastkami warzyw.
2. ravioli z czosnkiem niedzwiedzim, gorsze jako przystawka niż zupa, ale bardzo ciekawe w smaku.
3. sandacz, risotto z zielonym groszkiem, rillettes z kraba, marynowany ogórek - świetna ryba, jednak risotto mdłe. nie mogę ocenić rillettes, ponieważ ma bardzo mocno rybny smak, za którym ja nie szaleje, ale może inni śnią o nimponocach.
4.kurczak kukurydziany, orzechy, szpinak, kopytka, wywar z kurczaka i pancetty, gotowane rzodkiewki - kurczak trochę za bardzo wysuszony, jednak chrupiąca skórka i nadzienie pomiędzy nią a mięsem rewelacja. bardzo dobre kopytka i pozostałe dodatki.
5. sernik - pyszny, kremowy i delikatny. idealna kompozycja z truskawkami i borówkami.
6. mus czekoladowy z wiśniami i czekoladowym płatkiem - om nom nom. każdy miłośnik czekolady powinien tego spróbować.

polecam i na pewno sama wrócę :)

0
warszawskismakosz
5
7 yıl önce
śródmieście południowe
nasza wizyta w signature związana była z 30. urodzinami mojej narzeczonej. choć na miasto wychodzimy stosunkowo często i przy takich okazjach, wyznaczamy sobie większy niż zazwyczaj budżet, tak już mam, że nie chcę wracać w te same miejsca i próbuję odkrywać nowe. nawet więcpozachwytach nad amaro, nolitą czy senses, schodzimy świadomie półkę niżej i sprawdzamy, czy warto celebrować fine dining na ul. poznańskiej.
odpowiedź brzmi: tak! signature to miejsce z elegancją i klasą, gdzie wystrój nie przytłacza, a butikowość nie peszy. obsługa się stara, jest uśmiechnięta i dostępna. w tygodniu poprzedzającym boże narodzenie lokal jest zdominowany przez firmowe wigilie i hotelowych gości. ale przecież daty urodzin się nie wybiera. zaczynamy od aperitifu: kir royal i bellini. oba drinki smaczne, nie przesadnie słodkie, choć z drugiej strony w zrobieniu ich nie ma wielkiej filozofii. z karty win wybieramy hiszpańską riberę del duero z rocznika 2013 i zabieramy się za studiowanie menu.

karta dań jest średniej długości, ale każdy znajdzie w niej coś dla siebie. smaki są ciekawe, interesująco skomponowane, nie ma mowy o sztampie. jesteśmy głodni, więc decydujemy się na wariant: przystawka, zupa do podziału i danie główne. za namową sympatycznej blondynki decydujemy się na raki i foie gras. szyjki rakowe podane są na zimno, w opakowaniu z irańskiego kawioru, z domieszką ikry z łososia i marynowanego mango oraz orzechów, w bardzo ciekawym sosie. gęsia wątróbka jest przełamana puree z palonej chałki, piklowanym arbuzem i sosem z kurczaka. porcje w sam raz, obie pozycje bardzo przypadły nam do gustu, podobnie jak wcześniej zaserwowane amuse-bouche w postaci koziej chałwy z pieczonym burakiem. 

w przedświątecznym rozgardiaszu, w dźwięku kolęd i blasku choinki, obsłudze signature zdarza się pomylić. zamiast polecanej przez kelnerkę zupy dnia w postaci bulionu z gęsipoazjatycku dostajemy krem rybny z kawałkami pstrąga. jest pyszny, koniec końców może nawet dobrze się złożyło, ale zamawialiśmy jednak coś innego. pomyłka wisiała w powietrzu przy daniu głównym, kiedy kelner spytał, czy uruchamiać już kuchnię z jesiotrem (zależało nam na odstępach między posiłkami i celebrowaniu kolacji we własnym tempie), przypomnieliśmy, że uruchamiać można, ale zamówionego przez nas wcześniej jagnięcinę i jelenia. zdarza się, grunt to wybrnąć z sytuacji z uśmiechem, co w tym przypadku nie stanowiło dla kelnera problemu.

jako, że tego wieczoru mieliśmy ochotę na mięso, wybraliśmy wspomniane czerwone mięsa: jagnięcinę i jelenia. oba dania były przepyszne. comber z jelenia podany jest w towarzystwie palonych żołędzi, malutkich i zgrabnych krokietów z kaszą gryczaną i wędzoną słoniną oraz musu z kapusty. jagnięcy antrykot, różowy podobnie jak dziczyzna, otoczony jest fantastycznymi i chrupiącymi w środku pielmieni z kalafiorem, musem cebulowym i odrobiną wywaru. dania główne smakowały nam tak, jak wyglądały, czyli zdecydowanie wybornie. 

trochę z zachłanności, trochę z konieczności umieszczenia gdzieś zamówionej przeze mnie wcześniej świeczki, sięgamy do karty z deserami. naszym faworytem był mus karmelowy z lubczykiem, ale niestety nie był akurat dostępny. wybieramy więc polecaną przez obsługę tartę pralinkową z lodami truskawkowymi, która z tartą w rozumieniu cukierniczym nie ma wiele wspólnego i jest tu chyba najlepszym możliwym deserem. ganache czekoladowo-kawowy jest smaczny, ale dość ciężki. lody z pieczonego białego sera w połączeniu ze sporą dawką czekolady mnie jednak trochę znokautowały. ale nie byłem w nastroju do narzekania - kelner złożył życzenia od firmy, posiedzieliśmy jeszcze chwilę, obejrzałem eleganckie hotelowe patio i można było uznać wieczór za udany. rachunek był ok i nie zdemolował mojego domowego budżetu. ogólne wrażenie jest bardzo dobre - szkło, forma podania, wystrój miejsca i generalny luz nam tu pasowały.
0
fk
4
7 yıl önce
śródmieście południowe
miało być bardzo dobrze. przewodnik. prestiż. dobra lokalizacja. opinie. wszystko za tym przemawiało, że mój obiad czwartkowy będzie naprawde udany. niestety było tylko poprawnie. stek był w porządku, parzybroda średnia. taka restauarcja powinna popracowac też nad wydaniem dań. najlepszy z tego wszystekigo byl amuse bouche pod ktorym niestety nie mogą się w 100% podpisać bowiem główną rolę grał kozi ser - który oczywiście nie jest ich wyrobem. mimo dobrego wystroju i wielu jasnych kolorów atmosfera w restauarcji jest dość ponura panowie kelnerzy niech troche sie wyluzuja i czasami uśmiechnął odrazu bedzie lepiej.

a możepoprostu oczekiwałem zbyt wiele.
0
mmmm
4
7 yıl önce
śródmieście południowe
goście z zagranicy!;) gdzie by tu ich zabrać? wertowałam ci ja przewodniki michelina, trip advosora, rekomendacje forbsa i opinie zomato. padło na restauracje signature w budynku h15 boutiqe hotel na poznańskiej. zrobiłam rezerwacje przez zomato/ nie została potwierdzona, a dodam, iż godzin do wyboru i koloru nie było, więc zadzwoniłam i okazało się że są dostępne wszystkie, a menago nie sprawdzał rezerwacji... widocznie..
wchodzimy do środka. czego tu nie ma...
znakomicie zachowane zdobienia sierpa i młota z czasów kiedy znajdowało się tu poselstwo i ambasada sowiecka, odrestaurowane krzesła oswald z lat 50, oświetlenie serga oraz oryginalne fotografie miltona green’a przedstawiające marilyn monroe, a także oszklone patio z popiersiami lenina i pięknym fortepianem. wow!
stolik wybieramy na patio. ruch minimalny/ jeden gość w środku. brawurowy kelner z wypryskami na całej twarzy ( współczuję, ale nie jest to najfajniejszy widok w restauracji) zapewniający, że mówipoangielsku, przyjmuje pierwsze zamówienia. ja chcąc się upewnić, że wszystko zostało zamówione zgodnie z naszym życzeniem, upewniam siępopolsku, wymieniając dania zamówionepoangielsku jeszcze razpopolsku. nie ze złośliwości. trochę tego było...na to oburzony kelner: przecież ja rozumiem. wjeżdża proseco, potem czekadelko
i przystawki... zamawialiśmy przegrzebki oraz sałatkę cezar z krewetkami. wjechała sotte, bez krewetek...
po przybyciu ponownym kelnera zapytałam grzecznie gdzie są krewetki, a on że musi kuchnię zapytać..,
po kilku minutach zjawił się z talerzykiem i kilkoma krewetkami na nim z zapewnieniem że to kuchnia zapomniała... ręce mi opadły, bo tylko nas obsługiwał z notesikiem w dodatku! dania pyszne, ale co z tego? obsługa barowa... dania główne to filet z kaczki barbarie, duszony pasternak z botwiną, młode buraczki oraz nagład z musem z białych szparagów i koziego sera, biała rzodkiew. dania przepyszne, podane przepięknie. kolej na desery i wino. w zamian za pomyłkę z sałatą desery od menadżera gratis. tarta pralinkowa z owocami i lodami truskawkowymi* 1 miejsce wine&food noble night oraz bavaresse z białej czekolady. dla mnie bez szału. ale miło, że ktoś przeprosił za pomyłkę.
rachunek spory, jedzenie pyszne, obsługa taka sobie. gdyż w takich restauracjach liczysz na wow nie tylko kulinarne. i mam problem z oceną/ jedzenie i wystrój na 5,0 reszta minus 1,0
0
antonia
2
7 yıl önce
śródmieście południowe
niestety nisko.
zaczne moze od plusow. bardzo miło ze strony kelnera, który opowiedział nam o wnętrzu, obrazach, super. no i koniec.
oczywiście jestem świadoma, ze mój weganizm nie wszędzie zostanie potraktowany poważnie, jednak w takim miejscu oczekiwałam współpracy. niestety. ciężko było wyjaśnić kelnerowi, żeby uprzedzil kucharza, aby nie nakladali sera w jednej przystawce.podługich namowach w końcu się zgodził, jednak przystawkę dostałam z porcją sera i wyjaśnieniem, ze "niestety nie udało się".
i dalej, garść sałaty jako danie główne. nie oczekiwałam żadnych popisów kulinarnych, jednak co to mówi o kucharzu, który słysząc hasło "weganizm" serwuje talerz sałaty? uważam, ze można było inaczej do tego podejść. szkoda, bo podobno jedzenie nie było zle, jednak to podejście do goscia z "wymaganiami" od pokazuje prawdziwy poziom.

0
grzybaka
5
8 yıl önce
śródmieście południowe
z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to jedna z najlepszych, jeżeli nie najlepsza restauracji w warszawie. wszystko było perfekcyjne - jedzenie, obsługa, wystrój, klimat. a przechodząc do szczegółów:
1. jedzenie
pyszne pieczywo podane na początek. amuse-bouche było rewelacyjne (halibut), jużponim wiedziałam, że przyjście tu to nie był błąd. porcje są idealnie - nie za duże, ale też nie śmiesznie małe.po3-daniowej kolacji byliśmy syci, ale nie przeżarci, jak to się zwykle zdarza. na przystawki wybraliśmy: siekaną polędwicę zapieczoną pod siemieniem lnianym (obłędna, moje ulubione danie tego dnia) oraz przegrzebki (ciekawe i przepięknie podane). danie główne to: otwarte ravioli (pyszne, choć to z mąki i wody smakuje mi bardziej) oraz antrykot jagnięcy (mięso perfect, a mus z cebuli zaskoczył nas na plus). finiszowaliśmy słynną tartą pralinową, która była bardzo dobra, ale szczerze mówiąc spodziewałam się więcej, czytając hurraoptymistyczne opinie.
2. obsługa
trafił nam się przemiły, uśmiechnięty kelner, który z chęcią doradzał i odpowiadał na pytania. poza tym pojawiał się zawsze w idealnym momencie. nie mieliśmy wrażenia, że czekamy choć minutę zbyt długo. mieliśmy rezerwację z zomato z zaznaczoną opcją, że to ważna okazja. ku naszemu zaskoczeniu dostaliśmypokieliszku prosecco gratis, apochwili pan kelner wrócił z informacją, że namówił pianistę, żeby zagrał coś specjalnie dla mnie. no, normalnie jak na filmie... chociaż nawet bez tego byłam już kupiona.
3. wystrój
jest pięknie. szczególnie na patio. widać, że każdy szczegół jest przemyślany - od ustawienia stolików,podekoracje kwiatowe. 

nie ma co ukrywać, że restauracja jest droga. raczej na specjalne okazje, niż na codzienne wyjścia. jednak warto. za wysoką ceną idzie tu jeszcze wyższa jakość.
0
jolanta
5
8 yıl önce
śródmieście południowe
signature odwiedziłam na zaproszenie zomato. trafiliśmy na kompletnie pusty lokal, co było niezwykle przyjemnym doświadczeniem. jednak w miarę upływu czasu zaczął się on wypełniać gośćmi.

po złożeniu zamówienia, w ramach przystawki, czy też poczęstunku poroponowanego przez szefa kuchni, czyli tzw. amuse-bouche, kelner podał delikatny krem z pieczonej dyni i żel z rukoli. następnie spróbowaliśmy zupy dnia z mieloną jagnięciną na bazie warzyw. chatakterystycznego posmaku nadawał jej kumin, stosowny głównie tam, gdzie ceni się dobrze doprawione potrawy - szczególnie więc w kuchni indyjskiej, ale i meksykańskiej. zupa stanowczo miała charakter tej ostatniej.

zdecydowaliśmy się również na makaron - tagliatelle z pieczoną kaczką i tostowaną szałwią. makaron mógłby być nieco mniej al dente. za to szałwia była dla mnie strzałem w 10. zresztą włosi chętnie mieszają ją z makaronem. dla mojego partnera okazała się jednak zbyt inwazyjna. roślina była ususzona, co na pewno zintensyfikowało jej aromat. no ale - co kto lubi... niestety na deserpoprostu nie starczyło nam miejsca.

uznanie należy się fantastycznej, profesjonalnej obsłudze, to również dzięki niej kolację zaliczam do bardzo udanych i na pewno jeszcze tu wrócę.

na koniec muszę wspomnieć o walorach architektonicznych samego obiektu. otóż signature należąca do cieszącego się uznaniem hotelu h15, zajmuje przestrzeń kamienicy wzniesionej w 1892 roku. przed wojną była to siedziba radzieckiej ambasady, a w czasie ii wojny światowej obiekt zajęli niemcy, co uchroniło budowlę przed zniszczeniem. oryginalną dekoracją kamienicy jest płaskorzeźba na fasadzie przedstawiająca godło związku radzieckiego (w czasie wojny skuto z niego płaskorzeźbę sierpa i młota oraz gwiazdy).

we wnętrzu na główny plan wysuwają się kolumny, pilastry i zdobienia na suficie. wystrój prawdopodobnie miał nawiązywać do galerii sztuki. restauracja dumnie chwali się odrestaurowanymi krzesłami oswald z lat 50., oświetleniem serga oraz oryginalnymi fotografiami miltona green'a przedstawiającymi marilyn monroe.
0
missy
4
8 yıl önce
śródmieście południowe
dawno nie miałam tak mieszanych uczuć co do restauracji. niby wszystko pięknie i w punkt, ale jednak klimat jest dość ...dziwny. jak tu już ktoś wspomniał - lokal świeci pustkami. wybrałam się tam w sobotę w porze obiadowej (ok.13.30-15.30) i z moją przyjaciółką byłyśmy jedynymi gośćmi. ucieszyłam się więc, że zostałyśmy usadzone dość daleko od baru, od obsługi, gdyż w innym wypadku pewnie nie czułybyśmy się zbyt swobodnie, rozmawiając na dość prywatne tematy;) pani, która nas obsługiwała była niestety trochę za bardzo narzucająca się. nie wiem czy to kwestia tego, że nie było innych gości, czy polityka tego lokalu, ale miałam wrażenie, że przy stoliku była copo10 min. plus całe składanie zamówienia było dość dziwne, kelnerka - niby żartem - bardzo mocno nalegała, żebyśmy wybrały różne dania, bo mają nowe karty i chce poznać naszą opinię. rozumiem tę sugestię, jednak wymiana zdań trwała za długo, czułyśmy konieczność tłumaczenia się, więc jakoś niefortunnie to wypadło. na dokładkę od razu usłyszałyśmy, że "nie wypuści nas bez deseru". tego dnia obiad zaczęłyśmy od deseru właśnie, ale gdzie indziej - (targi warszawski smak słodki w znajomi znajomych), więc absolutnie nie miałyśmy na kolejną słodycz ochoty, o czym od razu poinformowałyśmy. i znów rozgorzała dyskusja;) mimo naszego stanowczego podziękowania, na koniec dostałyśmy kartę z deserami. nie rozumiem takiego zachowania i byłoby super gdyby obsługa trochę wyluzowała i dała gościom jeść w spokoju;)a jedzenie jest pyszne!!! dawno nie jadłam takich pychot. barszcz  - pełen smaku i bardzo elegancko podany. naprawdę ciężko mi było uwierzyć, że konsumuję naszą polską, pospolitą zupę;) na drugie tagiatelle z kaczką i parmezanem - niebo w gębie. pełne smaku, a porcja bardzo porządna. miłym dodatkiem było też czekadełko - świeże piczywo z nieco zbyt twardym masłem;) i bonusowa przystawka na pobudzenie apetytu - ser w winnym sosie. malutekie, ale urocze i znów bardzo ciekawe pod względem smaku. ślinianki uruchamiają się do pracy na wspomnienie tej wizyty:) warto dodać, że wystrój jest bardzo przyjemny. czuć ,że to miejsce "upper class", ale jako że jestem kinomaniakiem, to czarno-białe, klimatyczne zdjęcia gwiazd kina, dodawały temu wszystkiemu luzu.jedzenie jest na piątkę, ale za dość inwazyjną obsługę i nieco zbyt kameralny klimat (puchy na sali!) odejmuję punkt. myślę jednak, że miejsce ma duży potencjał i życzę im jak najlepiej. jak się rozkręci, to chętnie zabiorę tam rodzinkę na jakąś rocznicową kolację, bo będę pewna,że wyjdziemy zadowoleni.
0
ale
4
8 yıl önce
śródmieście południowe
na kolację wybraliśmy się z czystej ciekawości smaków jakie mogą być serwowane w „jak to się mogło wydawać” restauracji wyższych lotów, ponieważ znajduje się w dość luksusowym hotelu (h15) przy jednej z najbardziej restauracyjnych ulic warszawy, czyli przy ul. poznańskiej. pierwsze wrażeniepoprzekroczeniu progu było takie, że faktycznie, wystrój „ąę”, ale to co w chwili rzucało się w oczy to pusta sala. byliśmy jedynymi gośćmi, a byliśmy około godziny 18.00. to już nas trochę zaniepokoiło, a jednocześnie zaciekawiło dlaczego tak to właśnie jest? pora bardzo odpowiednia na kolacjepopracy w zabieganej warszawie. i chyba znaleźliśmy odpowiedz, zarazpopodaniu pierwszego dania...
0
assja
3
8 yıl önce
śródmieście południowe
postanowilam zaryzykowac. nie będąc wczesniej w signature, opierając sie jedynie na opiniach, przedstawionej przez restaurację ofercie oraz dobremu wrażeniu z kontaktu z panią manager lokalu, zdecydowałam się na organizację ważnej kolacji służbowej w tym miejscu. niestety nie był to trafiony wybór.popierwsze obsługa - kolację na kilkanaście osób obsługuje jeden kelner, spięty chłopak bez uśmiechu.podrugie czas oczekiwania na kolejne potrawy (przystawka, danie główne i deser) upływa nieubłaganie wolno. goście zaczynaja sie niecierpliwić, zerkać na zegarki, robi się późno.potrzecie jedzenie, jest poprawne, ładnie podane, ale nie wywołuje fajerwerków na podniebieniu. brakuje tego "czegoś", do czego chcielibyśmy wrócić wspominając kolację w tym miejscu. upominany kilka razy o przyspieszenie obsługi kelner robi się coraz bardziej spięty. na zakończenie następuje najgorszy z możliwych do przewidzenia scenariuszy, kelner wypuszcza z rak dzbanek z kawa i oblewa garnitur jednego z gości, trafiając oczywiscie bardzo ważnego szefa. z mojej twarzy prawdopobnie odpływa cała krew. zdarzenie przeszło juz do historii firmie, następnego ranka próbujemy je obrócić w żart, mówiąc ze to na szczęście, taki polski zwyczaj ;) wszystko kończy sie ok, niemniej jednak niestety żałuję wyboru miejsca i nie mogę polecić, restauracja nie sprawdza sie w kolacjach grupowych, obsługa nie nadąża, brakuje jej uśmiechu, brakuje profesjonalizmu i odporności na lekki stres.
0
julia
4
8 yıl önce
śródmieście południowe
do "signature" chciałam się wybrać odkąd dowiedziałam się, że restauracja ta została wymieniona w przewodniku michelin, a także została odznaczona dwoma symbolami sztućców. niestety zawsze było mi do niej niepodrodze. dopiero zomato zmobilizowało mnie do odwiedzin.

restauracja mieści się w centrum warszawy, na ulicy poznańskiej, przy hotelu h15. na zewnątrz wita nas kilka stolików, przy których zamierzamy( ja i mój mąż) zasiąść, ale pani kelnerka prowadzi nas przez przestronne, jasne, nowoczesne wnętrze do pięknego, przeszklonego patio, w którym zdecydowaliśmy się na ucztę.

na początku rozczarowanie. tego wieczoru nie dostaniemy ravioli z cielęcina (o których marzyłam od samego rana), steka z polędwicy argentyńskiej, a także ryby dnia.
niemiłe pierwsze wrażenie zostało zamazane dzięki przepysznej przystawce- domowej roboty hummus z pieczoną cieciorka. rewelacyjny! bez kminku- którego nieznosimy z mężem. z pyszną orzechową nutą, która towarzyszyła mi aż do kolejnej przystawki: siekanej polędwicy z zapiekanym siemieniem lnianym. kolejna rewelacja! szczególnie, że jestem wierna fanką siemienia.
dania główne niestety przyniosły ze sobą kolejne rozczarowanie . moje garganelli z kozim serem zimne (pani kelnerkapokonsultacji z kucharzem stwierdziła, że to było zamierzone. niestety na wrześniowa kolację, na danie główne wolałabym zjeść coś na ciepło... szkoda, że nie ma takiej informacji w karcie lub" na żywo"). danie dobre, ale mdłe. tagiatelle z kaczka lepsze. na samym początku pyszne, lecz parafrazując przysłowie: aromat rośnie w miarę jedzenia.pokilku kęsach potrawa staje się zbyt szałwiowa. miałam wrażenie jakbym jadła kadzidełka. kaczka gdzieś zniknęła, a samo tagiatelle, jak dla mnie zdecydowanie zbyt al dente.
deser to zdecydowanie najlepsza część wieczoru. tarta pralinkowa z owocami sezonowymi to najlepszy deser jaki jadłam w życiu. nie tylko ja doceniam jego smak, ponieważ został nagrodzony 1wszym miejscem w konkursie wine food noble night. kolejny nieco gorszy, ale również porywający- suszony karmel z miodu z serkiem mascarpone.
obsługa profesjonalna, nienachalna.

po symbolach sztućców i wysokich cenach (zbyt wysokich) spodziewałam się, że spadną mi kapcie.... ehm.. szpilki. zostały na swoim miejscu. ;-)
0
oturum aç
hesap oluştur