opasły tom odwiedziłam już kilka razy, zawsze mi czegoś brakowało. mówiłam sobie, może to jednorazowe niedociągnięcie? wybaczałam. ale jeśli lokal jest na szczycie, poziom musi trzymać zawsze i każdej porze. tymczasem z mięsiwem w opasłym tomie mam zawsze niefajne doświadczenia. chciałabym, aby było przygotowane w dniu podania, tymczasem tak nie jest i to się czuje. wiem, że gęś i kaczkę piecze się co najmniej 2 godziny. ale właśnie dlatego, by podać ją świeżą i pachnącą, trzeba ją przygotowywać np. od 12:00 w południe. wówczas, kiedy pojawia się na stoliku ok. 16:00, jak było w moim przypadku, jest rewelacyjna. tymczasem ja dostałam mięso (udziec gęsi), który zwłaszcza w głębszych swoich warstwach, niemuśniętych pospiesznym podgrzewaniem, pachniał lodówką! zdarzyło się to po raz kolejny w opasłym tomie, i teraz wiem niestety, że to stała praktyka.
do gęsi podano puree z grochu. kaczkę serwuje się często z soczewicą. szkoda, że nie ma lżejszych wersji.
sałatka z ziemniaków i boczniaka, dobra, ale równie ciężka. takie danie z gospody.
goryczy dopełnił deser. mus czekoladowy z wiśniami - tak przeczytałam w menu. tymczasem mus podany był z wiśniowym dżemem.
szkoda psuć legendę, zwłaszcza, gdy za lunch za dwie osoby z dwoma herbatkami płaci się prawie 200 zł.