edit: wróciłem po jakimś czasie, tym razem na niespieszny lunch. o 13 byłem pierwszym gościem, ale 2h później, kiedy już wychodziłem, lokal był niemal pełny. zjadłem tu jedno z najlepszych vitello tonato w życiu. podsne nie w plastrach, tylko w kawałku. duża, soczysta porcja cielęciny, jeszcze ciepła. do tego mix młodych sałat i cykorii, aromatyczny sos, filety z anchoives i świeża bagietka. pycha! kolega zajadał ravioli i bardzo chwalił. do tego, z uwagi na pogodę, wypiłem rozgrzewający napój na bazie imbiru i cytryny z miodem oraz kieliszek polskiego, białego wina - inicjatywa na plus, szkoda, że ciągle rzadka, bo produkt z małopolski miał fajny, jabłkowy bukiet z nutą antonówki i trawy cytrynowej. agaty wojdy "na kuchni" akurat nie dostrzegłem, ale i pod jej nieobecność fachowców tu nie brakuje. ten lokal trzyma poziom kuchni.
po lekturze wpisów na jednym z wiarygodnych kulinarnych blogów uznaliśmy, że opasły tom to idealne miejsce na wieczór z gęsiną i przy okazji pierwsze zetknięcie z kuchnią spod batuty agaty wojdy. nie było w zachwytach moich poprzedników żadnej przesady i nieprzypadkowo to miejsce lideruje wśród warszawskich knajp od dłuższego czasu. obsługa, jakość potraw, pełen książek kucharskich z całego świata wystrój powoduje, że w środku czas mija szybko i błogo.
weekend z gęsiną z okazji dnia św. marcina rozpoczęliśmy od butelki kekfrankosa. w karcie win opasłego tomu nie znajdziecie dziesiątek trunków z całej europy. ba, jest może 3-4 szczepy z sensownych winnic. dania z gęsiny, które nas interesowały przedstawiane są przez kelnerkę spoza karty. rilletes z gęsi podane z tostem z chałki i puree z grochu to porcja, którą śmiało mogłyby podzielić się dwie osoby. smarowidło w sam raz jeśli chodzi o temperaturę, kaloryczna bomba. krem z pasternaku z półgęskiem mógłby być odrobinę cieplejszy. smak zupy ciekawy, lekki aromat, półgęsek w sporej ilości zdobi głęboki talerz. confitowane udka z gęsi z ziemniakami gratin z oscypkiem i czerwoną kapustą to był jednak majstersztyk i zdecydowanie najmocniejszy punkt programu. przyznam, że nawet przy butelce wina dawka mięsa jest tu dla naprawdę wygłodzonych gości. po takim zestawie na deser nie mieliśmy miejsca, ale jestem pewien, że przy kolejnej wizycie lepiej rozłożymy siły.
rezerwacja stolika jest wskazana, bo nawet w środku tygodnia gości tu nie brakuje. wyszliśmy zadowoleni, miła jest także obecność szefowej kuchni, która krząta się po lokalu na oczach gości i nie stroni od rozmów z nimi. w połączeniu z dobrą kuchnią, od której wszystko się zaczyna, rozumiem fenomen tego miejsca.