trzydzieści lat temu, gdy książka była dobrem pożądanym i trudno dostępnym, przed tym miejscem często kłębił się tłum spragniony duchowej strawy płynącej ze stron dzieł wydawanych przez państwowy instytut wydawniczy (piw). od kilku lat w miejscu dawnej księgarni firmowej piw-u działa instytucja serwująca strawę, która choć fizyczna a nie duchowa, jakością i wzbudzaniem apetytu na więcej, nie tylko nie ustępuje tej sprzed lat a wręcz ją przewyższa.
autorem dzieł wydawanych co dzień w tym miejscu jest agata wojda, laureatka nagrody kobieta szef 2015 przyznanej przez gault&millau polska, była szefowa kuchni innej restauracji kręglickich - absyntu, wreszcie prywatnie autorka przezabawnych postów na facebooku, w tym tych z jej tatą jako bohaterem ☺.
choć, jak pamiętaliśmy z poprzednich kilku wizytmenurestauracji jest krótkie, na pre-recenzyjną kolację poszliśmy w czwórkę, tak by dzieląc się serwowanymi delicjami móc spróbować prawie wszystkiego.
my z anuchą i kas zdecydowaliśmy się na przystawki i dania główne, za to młody czyli michał zaszalał, wybierając 6-cio daniowemenudegustacyjne. jako pierwsza stanęła przed nim sałatka z grillowanej młodej cukinii w sosnowym sosie z listkami świeżych ziół i wędzoną ritą. rita to polski ser typu ricotta, wytwarzany z koziej serwatki, bogaty w białko i w znacznym stopniu pozbawiony tłuszczu. rita jest wędzona w gorącym dymie (ponoć z drzewa wiśniowego) co nadaje jej bardzo „ogniskowy” smak i aromat, który razem z sosem z pędów sosny sprawił, że danie miało świeży, leśny charakter, przywołujący wspomnienia mijającego lata.
równie przyjemna i letnia w duchu była sałatka z pieczonych młodych ziemniaków ze szpinakiem i kindziukiem, która wylądowała przed anuchą. ziemniaki ułożone na warstwie jogurtu z czosnkiem, szpinakiem i ziołami były zmieszane z „okrasą” w postaci pikantnych plasterków, lekko podsmażonego litewskiego kindziuka, wędliny coraz śmielej pojawiającej się w naszej kuchni.
mój mus z wędzonego pstrąga z sałatką z kalafiora, który kosztowałem już kolejny raz i teraz nie zawiódł! jak wiadomo z przepisu ujawnionego w wywiadzie agaty wojdy dla małgosi minty (mintaeats) tajemnica smaku musu polega na właściwym przygotowaniu puree z cytryny, która odarta z białej gorzkiej błonki, pokrojona w plastry kisi się przez kilka godzin w soli i cukrze. mus jest miksem ryby, majonezu, cebuli i właśnie tegoż pure. spoczywa na sałatce z cienkich plastrów sparzonego kalafiora z gałązkami solirodu czyli szparagów morskich a na jej wierzchu można znaleźć ogórecznika, marchewkę i krople pesto z liści rukoli, rzodkiewki i czosnku.
proste z pozoru kolorowe pomidory z malinami i pieczonym serem kozim, które zaordynowała kas uwodziły smakiem, choć przy innych przystawkach wypadły nieco bardziej blado.
za to zupełnie nie wpadłem w zachwyt nad kremem z kalarepki z pesto z liści rzodkiewki i rukwi wodnej, bardzo chwalonym przez michała. krem był dla mnie zbyt delikatny by nie powiedzieć nudny choć pesto nieco go podkręcało i zdecydowanie uatrakcyjniało wizualnie.
również halibut w sosie marchewkowo-maślanym z kiszoną młodą kapustą i czerwoną soczewicą (anucha i michał) złożony byłby z samych „delikatności” na które składały się struktura ryby i jedwabistość sosu, gdyby nie bardziej wyrazista i smakiem i strukturą soczewica i lekko kwaśna, kiszona, młoda kapusta.
niestety z żalem muszę wyznać, że pierogi z kaszą gryczaną, bryndzą i cząbrem (kas), tylko skubnąłem, mlaskając nad jakością ciasta i smakiem odlotowego farszu.
mając już przed sobą, podaną pierś z kaczki, ukradłem nieco piersi perliczki w cydrze z pęczakiem, botwinką i słonecznikiem, która była kolejnym daniemmenudegustacyjnego michała. perfekcyjne mięso, bordowo-botwinkowy pęczak i ogromnie zaskakująca smakiem kulka twarogu gorczycowego, kazały po raz kolejny z szacunkiem pochylić czoło przed szefową i jej kuchnią.
i wreszcie przyszła kolej na moją pierś z kaczki gotowaną techniką sous vide w sosie z miodem gryczanym, kaszą z siemieniem lnianym i startymi buraczkami marynowanymi. pokrojona w plasterki pierś choć ze względu na sposób przygotowania nie była różowa to zachwycała soczystością i miękkością. jeśli chodzi o dodatki, nic dodać nic ująć, idealnie komponowały się w spójną całość.
w żołądkach było już bardzo pełno, więc zestaw serów zagrodowych został tylko podziubany. chałwa kozia, feta polska, kozi dojrzewający, kozi z czarnuszką gołda przemkowska… każdy z nich cudowny. każdy polski. ☺
i wreszcie słodkie desery, których normalnie nie jadam lub jadam rzadko. tym razem jednak uznałem, że nie można odpuścić i nie ufając, że michał podzieli się swoją degustacją mini deserów, zamówiłem wybór sorbetów, z zadowoleniem przyjmując do wiadomości, że kas skusiła się na mus chałwowy z sosem malinowym i malinami. oczywiście oba desery były też elementem zestawu michała, w którym znaleźliśmy jeszcze creme brulee, przecudowną pana cotta, tiramisu. nie wyjawię co uznaliśmy prawie zgodnie za króla deserów, bo i tak najbardziej warto zjeść cały set w ramachmenudegustacyjnego.
opasły tom był taki jak go pamiętaliśmy z poprzednich wizyt. autorska kuchnia agaty wojdy to ekstra klasa warszawskiej gastronomii . uznana nieco szowinistycznie (bo cóż to za segregacja!) najlepszą kobietą szefem, jest według mnie po prostu jednym z najlepszych chefów w tym mieście i w tym kraju.
chapeau bas, pani agato. dziękuję.
kolacja 31 sierpnia 2015