mieszkając w krakowie bywałam w kolanku od czasu do czasu na naleśnikach, które królowały w karcie. zarówno wersje na słodko, jak i na słono były smaczne, niedrogie,aleteż nieduże. bardziej jako miłe zastępstwo ciasta na deser, niż główny punkt posiłku. zawsze jednak podobało mi się usytuowanie kolanka - położona na tyłach placu nowego ulica józefa to adres zarówno wielu miłych knajpek i barów, jak i mini-zagłębie galeryjek, sklepów z rękodziełami (mniej lub bardziej urodziwymi) - jak i samo wnętrze lokalu z zamkniętym ogródkiem pośrodku.
tym razem kolanko wybraliśmy, ponieważ szukaliśmy lokalu, który będzie nadawał się do pracy zdalnej - tu kolanko wygrywa otwarciem o 8, szybkim wifi i obsługą, która nie patrzy krzywo na rozłożone laptopy. po spełnieniu tych najbardziej technicznych i prozaicznych potrzeb przeszliśmy do potrzeb gastronomicznych - i tu kolanko przeszło moje oczekiwania.
bufet śniadaniowy serwowany od otwarcia do południa był przebogaty, pełen zarówno dań ciepłych, jak i rozmaitych smakołyków na zimno (w tym w opcji wege i wegańskiej - świetny pasztet wegański). napoje (kawa, herbata, woda) były w cenie bufetu (20 zł) - duży plus. wszystko świeże i smaczne. spory wybór słodkości do kawy.
widać, że trzymają ten poziom cały czas, bo chwilę po nas dotarła tam kilkuosobowa grupa gości, którzy z obsługą byli już niemalże na "ty" i zachwalali swoim przyjaciołom słynne śniadanie. słowo o obsłudze - z czasów "naleśnikowych" pamiętam, że była przeciętna, tym razem bardzo ujęła mnie pani kelnerka, która podeszła do mnie (kiedy akurat od dłuższego czasu nie oderwałam wzroku od monitora) tylko po to, żeby przekazać mi, że za kwadrans zamykają bufet, więc może jeszcze mam na coś ochotę :)