przykro pisać, jest gorzej!. angelo znam od samego początku. dziś po dłuższej przerwie postanowiłem wrócić na stare kąty. nowy wystrój wnętrza (od roku już, jak słyszałem) - zdecydowanie gorszy, nie ma baru-sklepu, nie ma kraciastych obrusów.
z menu wybraliśmy włoską przystawkę (wędliny plus oliwki i kapary), carpaccio bresaola, sałatę "capri", lasagne oraz solę w skorupie z pieczonych ziemniaków, do tego karafka (0,5l) czerwonego wina "domowego". przystawka włoska - znowu szynka w parmie nigdy nie była, kapary i oliwki ze słoika, carpaccio - wołowina z rukolą ok. lasagne, niestety w smaku jakby z mikrofali, mimo że z piekarnika, natomiast sola - tragedia. skorupa z ziemniaków to przysypana wiórkami ziemniaczanymi ryba, aleee... kucharz jakoś nie wziął pod uwagę serio, że czas obróbki termicznej w piekarniku ryby i ziemniaków jest zdecydowanie różny. efekt: sola bardzo miękka, ziemniaki niejadalne, półsurowe. całość zdecydowanie bez smaku. włochy oraz ich kuchnie regionalne znamy nie najgorzej, wiemy, że nie można z "doprawianiem" przesadzić, ale sama ryba i ziemniaki bez doprawienia słabo smakują. a pamiętam w tymże angelo rybę w skorupie z soli. było i minęło, bo tamto było pyszne. sałata - mix sałat z sosem vinegrette oraz mozzarellą, pomidorami, oliwkami z puszki, grzybkami. problem w tym, że o tej porze roku pomidory słabo smakują. grzybki bezsmakowe, ani nie dały aromatu, ani smaku. kilka kurek na maśle dałoby aromat. nie skończyliśmy dań, po prostu nam nie smakowało. czytałem poprzednie wpisy z minionych lat, eeeech. najlepsze było wino - choć cienkie i kwaskowate, ale to w końcu domowe, mimo że 30 złzakarafkę 0,5 litra (sensowniej brać butelkę, od 46 złza0,75 l) oraz woda gazowana. w sumie rachunek na 160 zł i poczucie, że na razie tam nie wracamy. to juz nie jest ta włoska knajpka. szkoda.