veg deli


uleczka83
3
10 yıl önce
powiśle
recenzowanie restauracji/knajp/kawiarni na gastronautach nie zdarza mi się często. właściwie jedynie wtedy, gdy coś mnie szczególnie zadziwi, rozczaruje czy zaskoczy. tak było tym razem. nie jesteśmy weganami ani wegetarianami, na radną trafiliśmy dość przypadkowo w sobotnie przedpołudnie. oprócz naszego zajęte były jeszcze dwa małe stoliki. zamówiliśmy 2 kanapki sexy burger i czekamy. czekaaamy, czekaaamy, czeeeeekamy... w bardzo długich odstępach czasu pani kelnerka podawała zamówione dania gościom z sąsiednich stolików. po 40 minutach dostaliśmy swoje kanapki. bułka rzeczywiście niczym nieróżniąca się od sklepowej buły z dynią, mała sałatka, właściwie w postaci ozdoby talerza. sam burger smaczny, choć mógłby być ciepły (może wystygł pokonując dłuuugą drogę). nie było to jednak danie grzechu i ceny warte. maksymalnie natomiast oceniam wystrój - niebanalny, widać, że ktoś przyłożył się do zaprojektowania miejscach, w którym chciałoby się bywać. gdyby nie obsługa i jedzenie. szkoda.
0
łukasz
3
10 yıl önce
powiśle
w upalny, letni dzień wybrałem się na lunch do veg deli. charakter lokalu i karta menu były bardzo zachęcające. skusiłem się na "sexy burgera" za 25 zł i spodziewałem się smacznego dania. na talerzu otrzymałem malutką bułeczkę z piekarni (nie wypiekana na miejscu) posmarowaną musztardą, wypełnioną wielkim fasolowym burgerem, sałatą i warzywami. obok odrobina bardzo ostrego sosu. rozmiar danie zdecydowanie mnie rozczarował- małe. smak? przeciętny - mocno musztardowy, ale wszystko świeże. zdecydowany plus dla pikantnego sosu. danie nie było warte swoich pieniędzy, próbowałem zdecydowanie lepszych wegańskich burgerów w warszawie i to za połowę ceny. obsługa w lokalu była bardzo uprzejma, położenie przyjemne - ulica pomiędzy blokami, cicho i bez nadęcia. może nie miałem szczęścia przy wyborze jedzenia, a może warto jeszcze popracować nad jakością dań. przy wysokich cenach można spodziewać się zdecydowanie więcej.
0
funkytime
4
10 yıl önce
powiśle
zacznę od plusów. jedzenie! ja w tym temacie nie mam zastrzeżeń. a pierogi, które miałam przyjemność spożywać, pokonały wszystkie pierogi, jakie do tej pory jadłam. fajna lokalizacja przy spokojnej uliczce, jakoś tak tu błogo i leniwie i bardzo to pasuje do miejsca. kelnerki sympatyczne, zorientowane w menu, czy raczej należy powiedzieć- sytuacji w kuchni... i tutaj przeskok do minusów.
najpierw się człowiek nawybiera, już ślinka pociekła na myśl o wybranym daniu i się okazuje, że tego nie ma i tamtego nie ma itd. chciałabym od wejścia wiedzieć, co jest dostępne teraz, bo ja przychodzę na obiad teraz, a nie za 3 dni albo za 2 godziny. karta z daniami, które czasem bywają dostępne, w ogóle mnie nie interesuje. no i czas oczekiwania na podanie czegokolwiek też długi, a głupio jest siedzieć kwadrans przy pustym stoliku.
no i na koniec wspomnę, że zastanawiałam się, czy w ogóle chcę jeść w tej knajpce, gdy zobaczyłam "czystość" stolików (mówię o ogródku). rozważam kolejną wizytę, ale chyba prędzej po jedzenie na wynos, bo całokształt mnie nie do końca przekonuje. mam jednak nadzieję, że uda się poprawić te mankamenty, bo to nie są rzeczy niemożliwe do zmiany. wtedy z chęcią będę przychodzić na leniwe obiadki :)
0
slava80
4
10 yıl önce
powiśle
zacznę od tego, że byliśmy w veg deli z żoną trzy razy.
za pierwszym jedzenie spełniło nasze oczekiwania, a nawet zachwyciło. nie wiem kto wtedy gotował, ale ravioli ze szpinakiem po prostu rewelacyjne. żona wzięła zupę dnia, chyba krem z dyni i też była zadowolona. za drugim razem niestety skucha. wchodzimy w niedzielne późne popołudnie. okolice godziny 20:00. na schodach stoi facet w kuchennym kitlu, domniemam że szef kuchni, rozmawia z kelnerką raczej ciężko im się schodziło z drogi, ale udało nam się dostać po schodach do środka. podchodzi do nas inna kelnerka i przeprasza, ale zaraz mają zamykać. jak sobie pomyśle, że moglibyśmy to wiedzieć nie wchodząc do środka, gdyby tylko kelnera i rozmawiający z nią kucharz powiedzieli cokolwiek. no, ale co zrobić. może za dużo wymagam, nie wiem.
trzecia wizyta, pomimo poprzedniej po której nie miałem już ochoty tam więcej iść, przebiegła pomyślnie. jedzenie dostaliśmy szybko, obsługa miła jak za pierwszym razem, ale same smaki tym razem nas tak nie zachwyciły. domyślam się, że mógł to gotować inny kucharz.
podsumowując, wystrój fajny, nowoczesny, mi osobiści pasuje.
smaki w zależności od dnia, dobrze i bardzo dobrze.
obsługa miła i sprawna.
mogę z czystym sumieniem polecić to miejsce każdemu.
0
dario81
5
11 yıl önce
powiśle
naprawdę dzięki veg deli uwierzyłem, że naleśniki bez jajek mogą być idealne. dodatkowo "nutella" z daktylami własnoręcznie przez nich robiona jest boska!

kelnerki bardzo miłe i pomocne. chętnie odpowiadają na zadane pytania. aż mi głupio, że nie miałem przy sobie gotówki na napiwek :(.
wystrój lokalu bardzo mi odpowiada - czysty, przejrzysty skandynawski styl obiecuje swoją formą świeżość dań... i veg deli tej obietnicy dotrzymuje :).

polecam wszystkim!
0
joel_k
2
11 yıl önce
powiśle
kiedy usłyszałem o nowym, w dodatku wegańskim miejscu na kulinarnej mapie warszawy, moja radość nie znała granic. w końcu doczekaliśmy się prawdziwej roślinnej restauracji. niestety, bardzo szybko okazało się, że ta przewaga konkurencyjna oznacza możliwość serwowania przez veg deli jedzenia o jakości dużo niższej niż można byłoby się tego spodziewać po superlatywach, w jakich właścicielki restauracji piszą o swojej kuchni na profilu na facebooku.

motto, które przyświeca wegańskiej kuchni promowanej przez veg deli to: "sezonowo, lokalnie i z miłością". niestety, sezonowość oznacza serwowanie sałat zimą, lokalność składników jest kuriozalnie interpretowana jako łączenie nerkowców z limonkami i granatem czy proponowanie zupy tajskiej bez warzyw, a miłość jest chyba własna, bo z pewnością nie ma jej w braku szacunku do klientów. jakakolwiek krytyka jest odrzucana jako "hejt" - pomijam fakt, że używanie slangu młodzieżowego dziwi, wszak ceny dań sugerują, że oferta skierowana jest do ekoelity finansowej. negatywne opinie są regularnie ukrywane, a pozytywne powielane na fanpagu w postaci print screenów, na wypadek, gdyby któryś z bywalców zmienił zdanie i dobry komentarz skasował albo pokusił się o edycję.

mógłbym opisać tutaj przebieg każdej z kilku wizyt i wytknąć potknięcia takie jak błędy w naliczaniu rachunku, 15-minutowe czekanie na napoje, bardzo przeciętną jakość dań, brak wypracowanych standardów, na które przymykałem oko podczas wcześniejszych testów, myśląc "wyrobią się". zamiast tego skupię się jedynie na ostatniej wizycie, podczas której miałem wrażenie, że jem... kaszę jaglaną pod różnymi postaciami.

już na wstępie sympatyczna kelnerka uprzedziła nas, których dań nie ma w karcie, co mocno nam zawężyło wybór. bardzo chciałem spróbować "seksownych burgerów", a niekoniecznie miełam ochotę na bomby węglowodanowe w postaci pierogów, canelloni z kaszą jaglaną, risotto ze śladowymi ilościami warzyw czy naleśniki (tak, faceci też dbają o linię, szczególnie po rzuceniu palenia). po dwugodzinnym spacerze po powiślu czułem się zbyt głodny, żeby zadowolić się miską sałat czy grillowanymi warzywami bez żadnego dodatku strączków czy tofu. roślinne źródła białka wydaja się w veg deli mocno deficytowe, na próżno szukać ich nawet w postaci dodatkach np. łuskanych nasion konopii, nasion chia (szałwi hiszpańskiej), glonów czy zwykłego tempeh. prawidłowe bilansowanie dań nadal pozostaje wyzwaniem.

po dłuższym namyśle stanęło na hummusie, buraczanym pesto carpaccio z buraka jako przystawce oraz canelloni. spodziewałem się kremów o bogatej konsystencji, doskonale doprawionych, serwowanych z półsurowymi burakami, niestety czekało mnie spore rozczarowanie. hummus okazał się być pozbawiony aromatu na tyle, że mając zamknięte oczy, nie wiedziałem, czy próbuję pasty z ciecierzycy czy buraczanego pesto, które nie miało nic wspólnego z klasycznym, włoskim pesto i w konsystencji oraz smaku przypominało buraki zmiksowane z wodą, bez żadnych przypraw. najbardziej smakowała mi karmelizowana czerwona cebula, nie sądzę jednak, aby zasłużyła na cenę 22 zł.
liczyłem na rehabilitację mocno zachwalanym przez kelnerkę cannelloni. niestety, rurki makaronu zamiast aromatycznego farszu warzywnego kryły w sobie ... kaszę jaglaną. moja towarzyszka, zażartowała, że przynajmniej nie jemy makaronu z kasza jaglaną w towarzytwie ziemniaków lub bułek. cannelloni było dość mdłe w smaku, ale nikt nie zaproponował nam świeżego pieprzu, płatków chilli czy choćby balsamico.

po nieudanej przystawce i rozczarowaniu daniem głównym nastawiłem się na poprawę wrażeń smakowych deserem i pozwoliłem skusić na creme brulee. myślę, że łatwo wyobrazić sobie moją reakcję, kiedy zamiast słodkości o kremowej, gęstej konsystencji na stół wjechał talerz z... kupką kaszy jaglanej z karmelizowanym na wierzchu cukrem, otoczonej czekoladą. kasza była doprawiona wanilią, ale to nie zmieniało faktu, że bardziej przypominała konsytencją risotto niż krem i tak naprawdę z creme brulee nie miała nic wspólnego.

najbardziej z całego obiadu smakowało mi biodynamiczne wino, ale za 150 zł, bo tyle wyniósł rachunek za 2 osoby, można kupić 3 butelki doskonałej riojy i wypić ją w klimatycznej winiarni, mając pewność, że tapas w postaci oliwek nie będzie składało się z kaszy.
0
gabrielaw
2
11 yıl önce
powiśle
do restauracji wybrałam się w porze lunchu, ponieważ skusiła mnie ciekawa oferta lunchowa - dowolna zupa i dowolne danie główne z menu restauracji w cenie 25 zł. patrząc po regularnych cenach np. za zupy - te bardziej zachęcające po 18 zł, stwierdziłam, że oferta jest korzystna i weszłam do środka. z osobą towarzyszącą zamówiliśmy dwa lunche z innymi daniami, więc mieliśmy okazję spróbować aż czterech pozycji z menu. pierwsze podano nam zupy - tajską i pomarańczowo- dyniową. zupa tajska z nie miała nic wspólnego z zupami tajskimi, które oboje bardzo lubimy. to, co mogło wydać się orientalne, to posiekane grzyby mun, jednak zupełny brak ostrości, dodatków i mleczka kokosowego pozbawiły tę zupę jakiegokolwiek smaku. zupa pomarańczowo-dyniowa była smaczna, jednak niedoprawiona, jak na danie obiadowe trochę za słodka.
po zjedzeniu zup mieliśmy nadzieję, że dania główne pozytywnie nas zaskoczą, jednak tak się nie stało. pierwsze z nich, czyli risotto z suszonymi pomidorami było górą lepkiego ryżu ze świeżymi warzywami takimi jak cebula, papryka, ogórek, poprószona u góry śladową ilością suszonych pomidorów. przyprawy w tym daniu były praktycznie niewyczuwalne.
drugim daniem była curry z cieciorki, podane z ryżem i marynowaną papryką. po raz kolejny brakowało tam przypraw, a curry było ledwo wyczuwalne.
kiedy kelnerka zapytała się czy danie smakowało, a w odpowiedzi otrzymała uprzejmą odpowiedź, że nie, informację wzięła do wiadomości i bez słowa odeszła.
0
chica
3
11 yıl önce
powiśle
w veg deli byłam ponad 5 razy, poniższe obserwacje nie bazują na jednorazowej wizycie.

- bardzo różna jakość jedzenia.
świetny krem z marchewki, rewelacyjna zupa krem z pora i selera, poprawny krem pomidorowy z kokosem, w którym niestety nie czuć nuty kokosa, słaba zupa tajska, składająca się z wywaru warzywnego, mleka kokoswego, grzybów, makaronu, przypraw i ziół, i nie mająca ani jednego warzywa. bardzo dobry krem z groszku serwowany z czymś, co wyglądało ciemnozielony olej, a miało szumną nazwę koperkowy relish.
pyszne, aromatyczne curry garam batata versus suche, nie mające smaku ravioli ze szpinakiem, mdłe i suche kotleciki jaglane, rozczarowująca tarta dyniowa, carpaccio z buraka w postaci suchych, nieapetycznych buraków czy hummus, który aż prosił się o wciśnięcie więcej czosnku. smaczne burgery z czerwonej fasoli w oliwkowej bułce kontra fatalnie zbilansowane zestawy, będące bombami węglowodanowymi: makaron sojowy z pieczarkami, ryż po tajsku z kilkoma listkami szpinaku i orzeszkami pinii.

- nierówny standard.
zamawiając drugi raz to samo danie, nie mamy gwarancji, że dostaniemy coś, co zjedliśmy wcześniej: naleśniki z czekoladą z daktyli raz serwowano w towarzystwie świeżych pomarańczy, kolejnym razem - suszonych owoców lub samych skórek - ciężko ocenić, były tak suche.
curry garam batata raz serwowano w miseczce jako dużą porcję w towarzystwie kaszy orkiszowej, kolejnym - na płaskim talerzu, znacznie mniejszą i bardziej ubogą w smaku, na kaszy jęczmięnnej.
cieszy fakt, że po licznych negatywnych komentarzach na temat mikroskopijnej wielkości porcji restauracja zdecydowała się zwiększyć gramaturę wszystkich dań, wcześniej najedzenie się zestawem lunchowym (zupa i drugie danie w cenie 25 zł) nie było możliwe.

- bardzo wysokie ceny przystawek i deserów, często wyższe od ceny dań głównych.
przystawki do tej pory raczej rozczarowywały ruloniki z cukinii wypełnione pastą z nerkowców, podane z kuskusem zdecydowanie nie były warte 28 zł, suche carpaccio z buraka w towarzystwie mdłych dodatków nie zasługiwało na 22 zł.
desery są jak najbardziej warte grzechu: aromatyczny mus limonkowy na orzechowym spodzie to jeden z najlepszych wegańskich deserów, jakie jadłam. polecam też tofurnik i nerkownik z granatem.

- bardzo nierówna obsługa klienta.
zdarzało mi się czekać 10 minut na napój i ... sztućce do naleśników, które w tym czasie kompletnie wystygły. były też dni, kiedy wszystkie dania przynoszono bardzo sprawnie i zawsze ktoś dbał o to, żeby nie pozostała zbyt długo poza radarem kelnerek.
przed uregulowaniem rachunku polecam weryfikowanie cen w oparciu o menu, niestety przykre niespodzianki nie należą do rzadkości.

niestety, to nadal jest najlepsza roślinna restauracja w warszawie - detronizuje zarówno wegetariańską biosfeerę, której jakość bardzo pogorszyła się przez ostatnie lata, jak i bary faworyzowane przeważnie przez studentów, np. vege miasto, greenway, tel aviv.
niestety, bo to pokazuje, na jak niskim poziomie jest kuchnia wegańska w polsce.
w londynie veg deli nie miałoby szans choćby z inspiral lounge, które niezmiennie trzyma wysoki standard i świetnie karmi od wielu lat - nie filozofią o miłości, a fantastycznymi daniami cruelty-free.
dam veg deli jeszcze kilka szans, chociaż raczej nie będę już przychodzić tam ze znajomymi, wolę sekretnie konwertować ich na weganizm w domu.
0
himene
3
11 yıl önce
powiśle
dużym plusem dań serwowanych w veg deli jest niewątpliwie ich smak - wszystko było bardzo dobre.
na minus - po pierwsze - na zamówienie trzeba było długo czekać. kiedy w końcu dania pojawiły się na stole, zdziwienie wzbudziły ich niewielkie rozmiary. to drugi minus - jednym daniem głównym zdecydowanie nie można się najeść. chyba, że zamówi się trzy ;) no trudno, dalej głodni, zamawiamy desery. każdy w cenie dania głównego (20-23zł). znów długi czas oczekiwania, (20 minut to zdecydowanie za dużo czekania na kawałek ciasta i kawę!). no i znów maleńkie porcje... bardzo dobre, ale niezgodne z kartą (jako czekoladowy sernik - tarteletka z czekoladową masą, jako trójkolorowy domowy makaron - zwykłe pełnoziarniste sklepowe świderki w szaroburym kolorze). podsumowując - lokal dobry dla anorektycznych lub ortorektycznych hipsterów. dla zwykłych ludzi - mogliby nawet podnieść trochę ceny na rzecz powiększenia porcji. natomiast samo jedzenie - bardzo dobre.
0
piotr
2
11 yıl önce
powiśle
aż specjalnie założyłem tutaj konto żeby to napisać. niby lunchownia, mało miejsca, małe dania, i te ceny! sorry ale akurat warzywa to są najtańsze w polsce. to nie jest wołowina czy inne drogie mięso tylko marchewka, ziemniak czy soczewica. koszt takich dań jest zdecydowanie niski, a ceny w lokalu jak w ekskluzywnej restauracji. dal to jedno z najtańszych dań w indiach dla biednych, a tutaj sprzedawany jakby to było nie wiadomo co. może i smaczne, ale zdecydowanie niewarte ceny. poza tym porcje dla małych dzieci. czy w polsce wegetarianizm ma być kojarzony z ekskluzywnością? i ta wszechobecna "miłość". z miłością to można gotować dla ukochanych, rodziny. zróbcie większe porcje i niższe ceny, bo 25 zł za trochę grillowanych warzyw to duża przesada.
0
dzikant
2
11 yıl önce
powiśle
jestem wegetarianką i cieszy mnie gdy otwiera się coś nowego bezmięsnego :) znam już kilka miejsc, to jest dość odlegle podłożone więc odwiedziłam je dopiero dziś. zachęciły mnie ciekawe kompozycję opisywane na ich stronie. lokal mało przytulny, minimalizm i nie moje kolory ale na antresoli było dość wygodnie ;) podeszła do mnie kelnerka z kartą, codziennie są inne dania. dzisiaj królowały sałaty, dania z tofu - którego nie lubię :) wybrałam ogrom sałat z gorącymi warzywami - karmelizowaną marchewką, cukinią, burakiem, słonecznikiem... bardzo smakowało mi to danie, było dość dobrze doprawione i wiele dawał przygrzany słonecznik. minusem było to, że warzywa nie były gorące tylko letnie i nie rozgrzało mnie to. porcja jak dla mnie akuratna, ale cenowo - 20 zł to jednak dość dużo jak na taką sałatkę. to plus herbata i 30 złotych nie ma... nie pozwoliłabym sobie na jedzenie tutaj co dzień, ale chyba spróbuję jeszcze przy okazji :)

kolejna wizyta 9 kwietnia 2015:

dawno nie byłam w tej restauracji, bo nie jest mi po drodze. postanowiłam zobaczyć, czy zaszły jakieś zmiany w dzisiejszy, obiadowy czas. prawie wszystkie stoliki były zajęte, co chwilę słyszałam, że ktoś szuka miejsca. ponoć przez to "najście" czekałam ponad pół godziny na moje zamówienie. była to pita domowa z dynią, grzybami, kaparami, serem i tzatziki (26 zł). widać duże zmiany w karcie dań. od mojej ostatniej wizyty zrobiło się ciekawiej i bardziej egzotycznie. można znaleźć kilka przystawek, w tym ciekawie brzmiący tatar z pomidorów. są też sałaty, które mogłyby być właściwie daniami głównymi i takie też mają ceny. wszystko jest spójne, widać w tym jakąś koncepcje. moja pita była trochę twardawa i bez smaku, ale dobrze jej robił dodany sos oraz sycący środek. nie powaliło mnie to danie, ale było ciekawe. niestety, nadal mam poczucie, że coś nie gra w kwestii "jakość do ceny".
0
leeloo2002
3
11 yıl önce
powiśle
wizualny raj dla miłośników „ciepłego” skandynawskiego minimalizmu. biało–drewniano z kroplą koloru w obiciach mebli + czerń tablicy z menu. jednak moim zdaniem to wnętrze robią” okna jak z jakiegoś wczesnego filmu braci cohen. ogromne, łukowate. przestrzeń nieduża, ale wysoko na jakieś 5,5 metra, dzięki czemu zmieściła się antresola, a na niej kilka stolików. na dole: otwarta kuchnia, pod schodami mały stolik dla dwojga w sam raz na randkę, kilka miejsc bufetowych na wysokich stołkach (można usiąść przy wspomnianym oknie) + olbrzymi stół, który sprzyja integracji nieznajomych. po prostu siadasz przy wolnym miejscu i nawiązujesz znajomości. w polsce to nieczęste, bo jesteśmy raczej „zamknięci”, ale spróbowałam i działa j. menu chyba się krystalizuje, bo restauracja funkcjonuje od niedawna, ale z tego co się dowiedziałam są stałe pozycje + codziennie kilka rzeczy spoza karty. jadłam zupę z groszku z koperkowo-cytrynowym relieshem, ravioli ze szpinakiem na rukoli i smoothie z mango, jabłek i imbiru. wszystko świeże, bardzo naturalne w smaku. zupa może bez fajerwerków, po prostu smaczna, ale ravioli pierwsza klasa. na tle innych wegetariańsko-wegańskich miejsc dania bardzo wyróżniają się estetycznie na „+”: nie jest to rozgotowana papka z soczewicy czy micha kaszy z sosem. podoba mi się takie podejście.

ciekawostka to napary z ziół: np. pokrzywa, lawenda (lawenda b. smaczna). to miejsce to coś innego na mapie restauracji tego typu w warszawie. spójny klimat wnętrza, estetyka i jakość potraw. czekam na wiosnę, mam nadzieję, że stoliki z veg „wypełzną” też na zewnątrz (radna to magiczna uliczka). kibicuję temu miejscu.
0
tridam
3
11 yıl önce
powiśle
zajrzeliśmy zwabieni fejsbukowymi wzdychaniami. lokal bardzo ładny, urządzony w obecnie panującym stylu, jasno i przytulnie. jedliśmy main z soczewicą, smaczne, dobrze doprawione ale zdecydowanie za suche, ciężko było dojeść do końca. wiemy, rozumiemy powiśle, te sprawy, ale bez przesady 28 zł za soczewicę z kaszą plus stary numer z napojami, które kosztują połowę ceny dania głównego i trzeba szykować osiemdziesiąt złotych za dwie osoby. zdecydowanie na wyrost. tak więc miłe miejsce do posiedzenia, ale nie o posiedzenie tylko o pojedzenie miało w tym wszystkim chodzić.
0
mammalin
3
11 yıl önce
powiśle
bardzo czekałam na odwiedzenie tego miejsca.
tak niewiele jest wegańskich miejsc na mapie warszawy iż musiałam... po prostu musiałam się tam znaleźć.

początek był kiepski.
nasza rezerwacja zaginęła w odmętach terminarza i się nie odnalazła.
całe szczęście był wolny stolik, ale podobno nie zawsze to się zdarza.

wybraliśmy piętro, ale niestety było tam nieznośnie gorąco... nie byłam na to przygotowana więc męczyłam się niemiłosiernie.

poza tym było trochę ciasnawo.

obsługa była bardzo miła chociaż odniosłam wrażenie, że albo bardzo niedoświadczona albo niedostatecznie zmotywowana jednak nie mogę na nią wyjątkowo narzekać. doświadczałam znacznie gorszej.

no to teraz o jedzeniu: prawie wszystko mi smakowało... i przystawki (zestaw past i hummusu oraz carpaccio z buraka) danie główne (burger wegański-najmocniejszy punkt wieczoru, bo po prostu przepyszny) i desery (naleśniki i figa z makiem z pasternakiem -dosłownie).
bardzo podobał mi się dodatek czarnuszki do dań, bo ją uwielbiam jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy podzielają moje gusta, a ponieważ była prawie w każdym daniu trzeba to brać pod uwagę.
ale... no własnie... jest ale... stosunek ceny do wielkości porcji jest nieadekwatny.
ja rozumiem, że płaci się za jakość składników... ekologiczne pochodzenie, brak gmo itd... i że to musi być droższe, ale bez przesady.

bardzo podobały mi się koktajle a la smooties i pyszny napój z syropem imbirowo-lawendowym (podobno własnej roboty)...

podoba mi się też pomysł na pasty, które można kupić w szklanych pojemnikach i po pierwszym zakupie tylko napełniać zatrzymany słoiczek nie płacąc dodatkowo za opakowanie.

to, co mnie też denerwowało to brak wystarczającej ilości kart menu (chociaż to określenie na wyrost, bo menu była zwykła wydrukowana kartka), co jednak jak zapewniła właścicielka jest tylko czasowym utrudnieniem bo nowa karta się projektuje i będzie.
nie tłumaczy to jednak dlaczego nie wydrukowano lub nie skserowano po prostu paru więcej...

podsumowując... wiele mi się nie podobało, ale i było kilka plusów.
ja bym dała miejscu szansę na ogarnięcie się.
na pewno pojawię się jeszcze przynajmniej raz zobaczyć czy to co mnie denerwowało poprawiło się, a reszta utrzymała na zadawalającym poziomie.
0
koziolki1985
2
11 yıl önce
powiśle
ceny jedzenia absolutnie nieadekwatne do jego jakosci i smaku.

wystrój owszem, przyjemny. wszystko to ładnie wyglada. jadłyśmy tam dwie zupy (ja dyniową - była ledwo ciepła i naprawdę nijaka), ja zamówiłam również lunch na wynos. cena - 25 zł - a jedzenia była śmieszna ilość. również pomysły na dania rozczarowują. przykład? deser ananasowy to krążek ananasa z puszki zalany slodkim syropem. tak, tak. nie polecam :(
0
oturum aç
hesap oluştur