l'arc


İçinde "za" olan yorumlar
4
4.1
andrzej
4
2 yıl önce
stary mokotów
na prawdę dosyć fajne owoce morza. polecam wziąć talerzyk ostryg oraz tatar z małży św jakuba a na finał homara. jeśli homar jest duży to sugeruje nie brać dodatków tylko "samego". my trochę przesadzilsmy z ilością dodatków. wszystko smaczne aha i na zupę - krem z homara, świetny i delikatny. ośmiorniczk dla mnie trochęzatwarda ale ja mam na tym punkcie małego 'hopla'.
na minus dla l'arc trochę przymale stoliki i w zasadzie wystrój w ogóle powinien być trochę bardziej exclusive skoro spokojnie da się tam zostawić 1k pln+ na 2 osoby. mala sala "przy kasie" w ogole nie zapewnia prywatnosci. obsługa miła i fajna. napewno wrócę ale są rzeczy do poprawki; )
0
lillyan
4
2 yıl önce
stary mokotów
miejsce fajne, dość ładne, tylko trochę atmosfera kuleje ;/ natomiast plus oczywiściezaukierunkowanie się, w dodatku w dość drogi produkt jakim są homary. homary, homary.. na różne sposoby. smaczne. ryby też bardzo fajne. byłam tam dwa razy w dużym odstępie czasowym,zakażdym razem dość pusto, tj jeden, dwa stoliki poza naszym. myślę że jest to spowodowanie właśnie targetem jaki sobie wybrali. szkoda że rozmieszczenie sali nie jest trochę inaczej rozplanowane, wtedy te pustki by tak nie odstraszały. no i można popatrzeć na żywe homary w akwariach (: generalnie miejsce godne polecenia.
aha, problematyczne pod względem parkingu - zwykle bardzo ciężko znaleźć tam miejsce do postoju.
0
ola
5
6 yıl önce
stary mokotów
kilka tygodni temu miałam okazję skosztować menu degustacyjnego l’arca. było to jedno z tych doświadczeń, których w pewien sposób się żałuję - bo pierwszy raz i związany z nim zachwyt jużzamną.
jako pierwszego miałam okazje spróbować czekadełka- klasyka: świeża bagietka z masłem o aromacie owoców morza była nieskomplikowaną zapowiedzią wszystkich przysmaków.
następnie, na stole pojawiła się przystawka - talerz z sześcioma rodzajami ostryg z rożnych zakątków europy (od 10 do 21 złzasztukę). świeże, pyszne, a co najciekawsze, bardzo różniące się w smaku. jako osoba, która pierwsze zetknięcie z ostrygami (niestety dość traumatyczne) zaliczyła na targu rybnym w amsterdamie z dużym zadowoleniem stwierdziłam, że ostrygi mogą być pyszne - tu l’arc złagodził moje nieprzyjemne wspomnienia i zastapił je naprawdę ciekawym i przyjemnym doświadczeniem.
kolejnym daniem był krem z homara - absolutny hit. była to najlepsza (i bardziej przyziemnie - najdroższa - 49 złzanieduży talerz) zupa w moim życiu. nie mam pojęcia do tej pory, jak kucharzowi udało się tak zmiksować smak masła i owoców morza, że w całości można było wyczuć rownież smak werter’s original. naprawdę, gorąco polecam tę pozycję w menu. jest absolutnie doskonałą i niesamowicie oryginalna.
po zachwytach czas na najmniej udaną pozycję w czasie całego wieczoru - były to małże św. jakuba z musem topinamburu. dankę było smaczne, jednak w porównaniu do reszty pozycji wypadło po prostu blado.
następnie pojawił się kolejny mój faworyt - kociołek z mułami w sosie winnym z chili i czosnkiem. pikantna potrawa idealna na chłodne wieczory przy tym tak pyszna, ze pozostaje mi jedynie żałować, że l’arc i ja nie jesteśmy siebie bliżej.
ostatnie danie wytrawne to gorący talerz z kalmarami, krewetkami, mulami i ośmiornicą - tu z kolei żałowałam, że jestem już mocno najedzona i nie mogę z takim entuzjazmem (i siłami) cieszyć się tym daniem. owoce morza cudownie mięsiste, sos pikantny i wyrazisty - jest to kolejna pozycja, która robi furorę doskonałym potraktowaniem tych szlachetnych składników.
kolację zamknął sernik z białą czekoladą. kolejna pozycja, którą warto skosztować - bardzo ciężki, czekoladowy sernik, który skłonił towarzyszy kolacji do rozważań, czy jest tam więcej sera, czy czekolady? przepyszny deser, który zapamiętam na długo.
jakie mam refleksje po całej kolacji? pojawiają się dwie - pierwsza to radość, że jest w warszawie restauracja, która potrafi pozyskać świeże owoce morza i we wspaniały sposób przyrządzić tak szlachetne mięso. po drugie zaś - mocno współczuję osobom, które nie lubią owoców morza. po wizycie w l’arcu tym bardziej widzę, ile tracą.
0
xenna-extra
5
6 yıl önce
stary mokotów
o l'arcu słyszałam od dłuższego czasu jako o miejscu, w którym zjemy najświeższe i najlepiej przyrządzone owoce morza. jakoś ciężko było mi się tu wybrać, aż w końcu ku wielkiemu zaskoczeniu, dzięki natalia gromulska dotarłam tu w ramach wskrzeszenia foodie meetupu, mimo zamknięcia się polskiej filii zomato. jak miło było znowu spotkać się w gronie jedzeniowych freaków i nad inspirującym jedzeniem porozmawiać o tym co najbardziej lubimy!
jeszcze raz wielkie dzięki 🙂

lokal wyglądający z zewnątrz na nieco onieśmielająco elegancki, po wejściu zyskuje na przytulności. może i są białe obrusy, ale nie jest to przytłaczające, klimat jest raczej kameralny i przytulny. siadamy przy wielkim akwarium z morskimi stworami i przez kilka godzin możemy obserwować ich fascynujące relacje i walki. na szczęście żadnego z nich tego dnia nie jemy, nie są też wyławiane dla innych gości (uff, bo zdążyliśmy poczuć do nich sympatię).
wieczór zaczyna się dość długim oczekiwaniem na pierwszą przystawkę, ale kiedy już dociera robi na nas spore wrażenie. mamy możliwość spróbowania kilku rodzajów ostryg z różnych zakątków świata. niektóre smakują oceanem, inne jak delikatna biała ryba, inny jest poziom słodyczy czy natężenia smaku. dla mnie to trochę jak wizyta w muzeum, eksperyment, wyostrza i trenuje zmysł smaku.

kolejne danie - zupa z homara to podobnie interesujące doświadczenie. to umami w pigułce, bogate w masło/śmietanę, słodycz, posmak grzybów i werther's original w jednym. tak dziwny smak, że chce się go próbować i próbować, odkrywać coraz to bardziej zaskakujące aromaty.

następne dania idą bardziej w klasykę. pojawiają się przegrzebki smażone na maśle, z musem z topinamburu i emulsją pomarańczową. małże rozpływają się w ustach, są aksamitne, tak samo jak mus i emulsja, wszystko łączy się w idealną całość. to już smak, który podpasuje raczej każdemu.
tak samo jak mule w sosie z wina, chilli, natką pietruszki, czosnkiem i cebulą. lekko pikantne, z esencjonalnym sosem, który bezpardonowo postanawiam wypić z garnuszka. w bardzo podobnych smakach podane są na skwierczącym talerzu krewetki, kalmary, mule i ośmiornica. wszystkie mają idealną konsystencję, ośmiornica jest genialna.

na koniec pojawia się deser, który także zaskakuje pozytywnie. sernik z białą czekoladą ma niewątpliwie duży udział tego drugiego, jest raczej zbity, wilgotny i taki esencjonalny. mi taka wersja bardzo zasmakowała.

kolacja potwierdziła opinię, że l' arc zna się na owocach morza i potrafi je perfekcyjnie przyrządzić. kiedy przypomnę sobie, że nie aż tak dawno temu nie przepadałamzamorskimi żyjątkami w wersji kulinarnej to aż sama w to nie wierzę. tu chyba każdy mógłby odczarować takie przekonania. zabrakło mi nieco większej narracji na temat tego co jemy, choć pan kelner był niewątpliwie profesjonalny i miły. bardzo chętnie tu wrócę!
0
be(z)sos
5
6 yıl önce
stary mokotów
miałem okazję i przyjemność skorzystania z kolacji degustacyjnej w restauracji znajdującej się na ulicy puławskiej 16. wraz ze mną w "wieczerzy" uczestniczyło pięć pań, więc od początku miałem problem, by skupić się wyłącznie na daniach i wnętrzu :)
wnętrze okazało się być eleganckie i przytulne, a przygaszone światła stwarzały intymny klimat. w czwartkowy wieczór nie było tłumów, ale nie oznacza to, że lokal świecił pustkami. do tej pory nie było mi dane przebywać w miejscu, gdzie przez szybę akwarium mogłem obserwować swój ewentualny przyszły obiad. na pochwałę zasługuje pan kelner, który z życzliwością opowiadał o podawanych daniach.
biesiadę rozpoczęliśmy od mixu ostryg. do tej pory miałem okazję tylko raz skosztować tego owocu morza. fajną zabawą było możliwość spróbowania aż 6 ich rodzajów: fine de claire, irlandzkie, normandzkie, mar. oleron, belon i regal. najsmaczniejsze okazały się dwie pierwsze z listy. na wyróżnienie zasługuje też mar. oleron. nie jestem wielkim fanem ostryg, więc "starter" pozostawię bez oceny.
kolejnym punktem kulinarnej uczty była aksamitna zupa z homara (49 zł). idealnie trafiła w mój gust - była intensywna i maślana. mimo iż homar zszedł w tej zupie na drugi plan, to nuty karmelu i zrównoważona słodycz pozwalały się cieszyć każdą jej łyżką. świetna pozycja, którą mógłbym jeść na okrągło.
następnie kelner podaje nam małże św. jakuba smażone na maśle, podane z musem z topinamburu i emulsją pomarańczową (49 zł). przegrzebki okazały się miękkie, ale nie zaszkodziłby im trochę dłuższy pobyt na patelni. mus z topinamburu był przepyszny, a pomarańczowa emulsja świetnie się z owymi małżami komponowała. cała, niewielka, porcja szybko zniknęła z talerza!
stacja trzecia: mule z winem, chili, natką pietruszki, czosnkiem i cebulą (49 zł). kolejna świetna pozycja. sos był tylko lekko pikantny, dzięki czemu nie zabił smaku reszty składników. mule były mięsiste, a sos bardzo aromatyczny. gdybym tylko miał łyżkę, to z chęcią skosztowałbym nawet samego sosu.
kolejny "sztos", czyli skwierczący talerz z krewetkami, kalmarami, mulami i ośmiornicą (99 zł). najjaśniejszą gwiazdą okazuje się ośmiornica, która była świetnie przyrządzona. tużzanią plasują się krewetki i mule. rozczarowują mnie kalmary, które były nijakie, ale zamoczone w świetnym sosie, również znikają z talerza.
idealnym zakończeniem tej morskiej biesiady jest pozycja na słodko, czyli sernik z białą czekoladą podany z owocami i kroplą owocowego żelu (22 zł). i to właśnie ten sernik wskakuje, obok sketcha i the alchemist gastropub, na podium mojego prywatnego rankingu warszawskich serników (wybacz mamusiu). zarówno spód z ciemnej czekolady, jak i kremowa masa zasługują na medal.
już dawno tak zadowolony nie wychodziłem z restauracji. dziękuję równieżzazaproszenie i możliwość degustacji tych wszystkich pyszności.
0
elzynor
5
6 yıl önce
stary mokotów
w l'arc dzięki natalia gromulska wskrzeszona została idea foodie meet-up'ów i dziękuję jejzato serdecznie, bo już się bałem, że po wyprowadzce zomato z polski już nigdy nie będzie okazji, by spotkać się w towarzystwie ludzi, którzy kochają jedzenie. na szczęście - myliłem się! a l'arc okazało się doskonałym miejscem na takie wydarzenie. 

wnętrze restauracji nie jest wielkie i l'arc polecam raczej dla par niż większych grup. miałem wyrzuty sumienia, że nasza roześmiana i rozgadana szóstka wypełnia sobą cały lokal, co siłą rzeczy mogło nie być komfortowe dla innych gości. ale to tylko świadczyło, że atmosfera, obsługa i jedzenie w l'arc wprawiły nas w znakomity nastrój :)  obsługujący nas kelnerzy byli bardzo profesjonalni, wiedzieli wszystko o serwowanych potrawach, ale jednocześnie było w nich wiele luzu 

l'arc stoi owocami morza i takiego ich przeglądu nie miałem od dłuższego czasu! najpierw na stół wjechał talerz ostryg (6 różnych, z holandii, francji i irlandii) -  to dla mnie było odkrycie, bo rzeczywiście wyraźnie różniły się smakiem moimi faworytami zostały marennes-oléron i ostra regal.

jako drugi podano krem z homara, pozycja podobno utrzymująca się w menu od lat. może zabrzmi to dziwnie, ale smakował, jakby był zrobiony z cukierków werther's original. maślano-karmelowa nuta wybijała się ponad wszystko (stety bądź niestety przyćmiewając homara). ja zostałem fanem, ale sądzę, że nie każdemu podejdzie. 

trzecie danie, przegrzebek na kremie z topinambura, podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej. delikatny małż dobrze pasował do aksamitnego purée, kompozycja była udana dzięki balansowi smaków. no i daję pluszawykorzystanie dość niedocenionego warzywa!

punktem kulminacyjnym okazały się klasycznie przyrządzone mule w białym winie, które powinny zadowolić każdego mulożercę. tutaj najwyraźniej po prostu wiedzą, jak je robić i skąd je sprowadzić, by nie było zawodu lub, co gorsza, zatrucia. pozostaje żałować 

kolejne pozycje, homary (spróbowałem wszystkich trzech) oraz sernik jak dla mnie już tak nie błyszczały, ale wynikało to raczej z moich osobistych preferencji, a nie braku kunsztu szefa kuchni. fanem homarowego mięsa nigdy nie byłem, a demonstracja wierzgającego ogonem obiadu, który chwilę potem wylądował na talerzach, przypomniała mi, czemu niemal zupełnie przerzuciłem się na wegetarianizm... dopiero sernik o smaku i konsystencji wyraźnie powyżej średniej oraz ostatni łyk znakomitego białego wina, jakie hojnie polewano nam przez cały wieczór, jakoś mnie udobruchały ;)

na sam koniec dodam może, że jestem ogromnym fanem konsekwentnie granej w lokalu francuskiej muzyki, nowszej i starszej. jeżeli mieszanka edith piaf, zaz, brassensa i kilku innych, których już sobie nie przypomnę, to wszystko, czego wam do szczęścia potrzeba - na pewno się nie zawiedziecie. z l'arc wyszedłem - dosłownie - ze śpiewem na ustach. co nie, chjena? ;)
0
amelia
4
6 yıl önce
stary mokotów
po pierwsze chciałabym bardzo podziękować restauracjizazaproszenie i natalia gromulskazazorganizowanie przemiłego spotkania☺️❤️. wszystko było bardzo profesjonalnie przygotowane. na początku przyszedł do nas szef kuchni, żeby osobiście się przedstawić. przygotowane dla nas menu składało się z wybranych pozycji (gwiazd☺️) stałej karty. ucztę zaczęliśmy od talerza różnego rodzaju ostryg. każda z nich została nam szczegółowo opisana przez naszego kelnera, który świetnie się nami opiekował przez cały wieczór i opowiadał o każdym daniu. nie maiałam pojęcia, że ostrygi tak różnią się od siebie zarówno konsystencją, jak i smakiem! kolejnym daniem był krem z homarów. aksamitna, niezwykle maślana zupa, a w niej kawałki pysznego, miękkiego homarowego mięsa. ponoć ta pozycja jest w karcie od samego powstania restauracji, nie daje się wybić i, szczerze mówiąc, wcale się nie dziwię 😉. potem przyszła kolej na kolejną przystawkę- małż św. jakuba na purée z topinamburu i pomarańczy. przegrzebek- mistrzostwo! niezwykle delikatny, miękki jak masło, idealnie komponował się z purée. całość miała bardzo delikatny smak, ale dzięki temu główny bohater nie został przytłoczony żadnymi zbędnymi dodatkami. był to mój absolutny faworyt wieczoru. później na nasz stół trafiły świetnej jakości mule przyrządzone na sposób klasyczny: w białym winie, z czosnkiem, pietruszką, chili- w prostocie siła! serio, jak dla mnie, drugi najmocniejszy punkt programu. następnie przyszedł czas na danie główne- homara. mieliśmy do wyboru trzy opcje więc postanowiliśmy wziąć różne i wszystkich spróbować. 1.najbardziej klasyczny- z sosem koktajlowym,
2.z sosem musztardowym i grubo krojonymi frytkami
3.najbardziej ”odpicowany” z foie gras, truflami, parmezanem...😄 powiem, jednak, że danie główne mnie nie porwało. w części był przygotowany naprawdę bez zarzutów, mięso było mięciutkie, a w części- po prostu gumowate i twardawe. cały wieczór zwieńczył puszny, kremowy sernik z białej czekolady, nad którym wszyscy się rozpłynęli i mimo, że byliśmy już naprawdę najedzeni, w błyskawicznym tępie zniknął z talerzy. cały wieczór przebiegł w świetnej atmosferze, jestem przeszczęśliwa, że poznałam ludzi tak samo zakochanych po uszy w jedzeniu jak ja 😉. pomimo tego, że dania były przynoszone w dość sporych odstępach czasowych, przy stole cały czas panowała super atmosfera. bawiłam się wspaniale i wyszłam baaardzo najedzona... dzięki! ☺️❤️
0
ola
5
7 yıl önce
stary mokotów
wiosenny restaurant week przywiódł nas w progi l'arc. skuszeni cenazajaką możemy spróbować świeżych owoców morza zasiedliśmy w dwuosobowym stoliku w odrobinę ciasnym i dusznym pomieszczeniu. na przystawkę dostaliśmy zupę rybna oraz świeże ostrygi, oba dania bardzo nam smakowały. na drugie wjechał talerz skwierczących rozmaitości w ostrym sosie. mi najbardziej do gustu przypadła mi ośmiornica natomiast mąż zajdałby się tylko mulami i krewetkami. deser crem brulee poprawny, bez fajerwerków.
0
agnieszka
4
7 yıl önce
stary mokotów
l'arc odwiedziliśmy z mężem w ramach restaurant week.  lokal niewielkizato bardzo klimatyczny. niestety same dania bardzo rozczarowujące. ostrygi świeże i smaczne.  zdecydowanie nie polecam próbowania ich z sosem, który otrzymaliśmy, ponieważ skutecznie zabijał cały ich smak. zupa rybna okazała się być jedynie poprawna. niby wszystko w porządku, ale w smaku przypominała zupy mrożone, które można kupić w lidlu podczas dni francuskich. jako dania główne podano mule w winie i skwierczący talerz z krewetką, kalmarem i ośmiornicą. same mule na pewno były świeże,zato zostały przyrządzone w taki sposób, że miałam wrażenie że jem ugotowany czosnek w skorupkach. danie dodatkowo przyprawiono zbyt dużą ilością chili,  wino w ogóle nie było wyczuwalne. podobnie przyrządzona została druga potrawa.co prawda sos był inny, ale równie skutecznie zabijał smak owoców morza. najlepszym daniem z całego zestawienia okazał się creme brulee. smaczny, z wyczuwalnym smakiem wanilii i cudowną skarmelizowaną skorupką na wierzchu.
najgorsze wrażenie wywarła na mnie obsługa restauracji. po wejściu do restauracji nit się nami nie zainteresował. dosyć długo czekaliśmy na "nasz stolik", pomimo, że w lokalu sporo miejsc było wolne. wszystko robione było w pośpiechu i miałam wrażenie, że znajduje się w jadłodajni, a nie w ekskluzywnej restauracji. nie zwracano uwagi, na to w jakiej kolejności pojawili się goście, a tym samym kto dłużej czeka na potrawy. w efekcie para która przyszła jako pierwsza otrzymywała dania jako ostatnia. kelnerów trzeba było "łapać w locie" jak się już pojawili. poproszona o pomoc w doborze wina, kelnerka, bez zastanowienia czy zapytania mnie o preferencje od razu zaproponowała najdroższe wino z karty.
podsumowując w  l'arc bardzo mnie rozczarowałzarówno pod kątek jedzenia jak i atmosfery w nim panującej. na korzyść przemawia jedynie świeżość i jakość produktów w niej serwowanych.
0
rafał
4
7 yıl önce
stary mokotów
odwiedzone w ramach restaurant week. lokal bardzo klimatyczny, z ciemną skrzypiącą podłogą, stylowymi kinkietami i sporym homarium. menu, które mieliśmy okazję spróbować obfitowało w owoce morza. zdania co do poszczególnych dań były mocno podzielone, każdy znalazł coś dla siebie. jeśli chodzi o mnie, mogę śmiało polecić zupę rybną - świetnie doprawiona z lekkim kolendrowym "kopem" i bez , moim zdaniem, bezsensownego zaprawiania esencją pomidorową. danie główne to bajeczny skwierczący talerz z krewetką, kalmarem i ośmiorniczką. szczerze powiem, że póki co nie jadłem tak jakościowych i tak dobrze zrobionych kalmarów i ośmiorniczek. na deser creme brulee - jakbym dał radę to zjadłbym dwie jak nie trzy porcje :) holenderskie ostrygi nie przypadły mi do gustu, ale lokal ma szeroki wybór ostryg, więc myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. mule poprawne , choć brakowało mi w nich winno-maślanego sosiku, który dodałby daniu wyrazistego smaku. w sumie byłem gotów dać ocenę 4,5 , ale obcinam 0,5 pktzastan czystości łazienki - w lokalu tego poziomu, jednak oczekuję czystości bliskiej perfekcji.
0
chjena
4
7 yıl önce
stary mokotów
do l'arca trafiłam z okazji ich czwartkowej - świetnej skądinąd - promocji "jesz ile chcesz muliza39 zł". "ile chcesz" w rzeczywistości oznacza 5 porcji, ale uwierzcie, że jest to wystarczająca ilość, by mieć dość owoców morza co najmniej do końca tygodnia. ja nie dotrwałam do porcji numer pięć, kolega dla porządku wcisnął, ale ledwo. takie wyjście do klienta bardziej przeciętnego warto docenić, bo l'arc kreuje się na miejsce bardzo ekskluzywne. powiem szczerze, że mnie ta kreacja trochę razi - z jednej strony białe bluzki kelnerów, akwaria z żywymi krabami i dość wysokie ceny, z drugiej wystrój wyraźnie wymaga już odświeżenia, jest raczej sztywno, drętwo, a szafki pod akwariami wyglądają naprawdę nieestetycznie. nie powiem, żebym jakoś szczególnie dobrze czuła się w tym miejscu, gdyby nie mule i miłe towarzystwo, pewnie zwiałabym stamtąd znacznie szybciej.

mule dobre, choć przyznam, że nie zawsze byłam w stanie wyczuć składniki sosu, w którym były podane. czasem pani kelnerka zapominała nas poinformować, który smak właśnie nam podaje i zupełnie nie byłam w stanie zgadnąć, co przyszło tym razem. miałam okazję spróbować wersji klasycznej, kokosowej, włoskiej, cebulowej - różniły się od siebie naprawdę minimalnie. szkoda, że kilka kawałków biagietki dostaliśmy tylko do pierwszej porcji muli. na marginesie - 22 złzabutelkę wody to naprawdę zdzierstwo.

nie mam przekonania do l'arca i nie jest to kwestia tego, że droższe restauracje to nie mój klimat. gdy naprawdę wspaniale się czuję w danym miejscu i zachwyca mnie jedzenie jestem w stanie naprawdę sporo zapłacić, ale tu - może to kwestia korzystania z promocji - czułam się trochę gościem drugiej kategorii i odniosłam wrażenie, że to restauracja raczej z nadmuchanym ego niż z realnie dobrą kuchnią. nie powiem jednak, że na mule nie powrócę, bo jak już wspomniałam, to chyba najlepsza oferta z owocami morza w warszawie,zaco dorzucam 0,5 punktu do oceny.
0
marchewka
4
7 yıl önce
stary mokotów
postanowiłyśmy wybrać się z koleżankami na babski wieczór. wybrałyśmy l'arca ze względu na czwartkową promocję na mule.zaniecałe 40 zł dostaje się garnuszki z pięcioma rodzajami muli. restauracja bardzo elegancka, atmosfera zdecydowanie zachęcająca, a obsługa miła i uczynna. mule były bardzo ładnie podane, w małych garnuszkach. duży pluszamiseczkę z wodą i plasterkiem cytryny do obmywania dłoni. brakowało mi talerzyka na którym można by oprzeć widelec lub odłożyć bułkę, okruchy spadały bezpośrednio na obrus. pierwsze mule które dostałyśmy były bardzo smaczne, klasyczne w białym winie z czosnkiem i natka pietruszki. kolejne z suszonymi pomidorami były rewelacyjne. niestety im dalej tym gorzej. mule w mleczku kokosowym były ok, ale nie zachwycały. kiedy pojawiła sie czwarta pozycja trochę sie zdziwiliśmy gdyż wydawało się, ze drugi raz uraczono nas mleczkiem kokosowym. zwrócilibyśmy uwagę kelnerowi, który szybko wyjaśnił sytuacje i potwierdził naszą opinie. mule szybko zostały wymienione na te w sosie musztardowym. ale. mogę dać sobie rękę odciąć ze były to dokładnie te same mule które zostały na chwile wrzucone do garnka i doprawione kilkoma łyżkami musztardy. z całości nadal było czuć zapach i smak kokosa. bardzo niemile wrażenie. ostatnie mule były ok, chociaż jak dla mnie połączenie owoców morza z wędzonymi serami to nie najlepsza kombinacja. pachniały?.... hmmm, conajmniej dziwnie. uczta trwała dobre 3 godziny wiec uprzedzam ze na tą przyjemność trzeba sobie wygospodarować sporo czasu. ostatnia kwestia to pieczywo, jakieś 8 kromeczek bagietki dla 3 kobiet do 5 rodzajów muli, które są dość słone, to zdecydowaniezamało. generalnie ok, chociaż wydaje mi się, że dania nie objęte promocją byłyby znacznie lepsze. nie pozostaje nic jak sprawdzić to przy następnej okazji.
0
marita
4
7 yıl önce
stary mokotów
bardzo dobre jedzenie, przepiękny wystrój, dobrze dobrana muzyka, miejsce klimatyczne. minusem jest cenazatak małą porcję dania. obsługa kelnerska poprawna.
0
krkwaw
5
7 yıl önce
stary mokotów
lunch biznesowy. cicho. można usłyszeć gościa z drugiej strony stołu. a to dziś w warszawie rzadkość. kuchnia francuska jakość super - ceny nazwijmy realne. duża porcja muli poniżej 40 złotych. szacunek. turbot pyszny. z akwarium spogladaja homary. ogólnie dla mnie top. przeszkadza tylko szumiaca puławskazaoknem.
0
kacper
5
7 yıl önce
stary mokotów
jedzenie jest po prostu świetne. świeże, aromatyczne, bardzo smaczne, odpowiednie porcje, ładnie podane. pierwszy raz jadłem ostrygi. trochę się obawiałem, jednak smakowały genialnie. jeśli na owoce morza w warszawie, to właśnie tutaj ;) sam lokal, elegancki, kameralny, może nawet trochęzaciasny, akwaria z homarami i krabami, świeczki. jest naprawdę klimatycznie. bardzo wysoki poziom niestety psuje trochę obsługa... w miejscu tego typu, tej rangi, kelnerzy powinni być trochę bardziej profesjonalni, powściągliwi.
0
oturum aç
hesap oluştur