l'arc


İçinde "jest" olan yorumlar
4
4.1
uraw
3
2 yıl önce
stary mokotów
samemu wystrojowi, jak i jedzeniu nie mam nic do zarzucenia.
byliśmy tutaj na weekendowym menu i mieliśmy okazję wypróbować m.in pysznej zupy cebulowej, na winie, pachnącą rozmarynem i pełną pysznej, karmelizowanej, drobniutko posiekanej cebulki. na drugie spróbowaliśmy boeuf bourguignon, którego nie powstydziłaby się julia child, ani żadna z paryskich restauracji, w których mieliśmy okazję wypróbować to danie po raz pierwszy.
jednak całość wyjścia zepsuła obsługa/kuchnia, która serwowała dania tak powolnie, że idąc tam głodni.. wyszliśmy znowu głodni... 3 daniowy obiad zajął nam ponad 3 godziny. wychodząc z restauracji mieliśmy ochotę wejść jak najszybciej do pizzy hut vis a vis. na szczęście powstrzymaliśmy się i znaleźliśmy bistro kilka uliczek dalej, gdzie mogliśmy wreszcie coś zjeść.. nie przypuszczałam, że siedzenie w restauracji pełnej zapachów, patrząc jak jedzą inni, może być taką katuszą :(
polecam l'arc, bo jedzeniejestświetne, ale nie idź tu jeśli jesteś już głodny. czas oczekiwania sprawi, że możesz nie wyjść z tej restauracji przy zdrowych zmysłach :)
0
andrzej
4
2 yıl önce
stary mokotów
na prawdę dosyć fajne owoce morza. polecam wziąć talerzyk ostryg oraz tatar z małży św jakuba a na finał homara. jeśli homarjestduży to sugeruje nie brać dodatków tylko "samego". my trochę przesadzilsmy z ilością dodatków. wszystko smaczne aha i na zupę - krem z homara, świetny i delikatny. ośmiorniczk dla mnie trochę za twarda ale ja mam na tym punkcie małego 'hopla'.
na minus dla l'arc trochę przymale stoliki i w zasadzie wystrój w ogóle powinien być trochę bardziej exclusive skoro spokojnie da się tam zostawić 1k pln+ na 2 osoby. mala sala "przy kasie" w ogole nie zapewnia prywatnosci. obsługa miła i fajna. napewno wrócę ale są rzeczy do poprawki; )
0
lillyan
4
2 yıl önce
stary mokotów
miejsce fajne, dość ładne, tylko trochę atmosfera kuleje ;/ natomiast plus oczywiście za ukierunkowanie się, w dodatku w dość drogi produkt jakim są homary. homary, homary.. na różne sposoby. smaczne. ryby też bardzo fajne. byłam tam dwa razy w dużym odstępie czasowym, za każdym razem dość pusto, tj jeden, dwa stoliki poza naszym. myślę żejestto spowodowanie właśnie targetem jaki sobie wybrali. szkoda że rozmieszczenie sali niejesttrochę inaczej rozplanowane, wtedy te pustki by tak nie odstraszały. no i można popatrzeć na żywe homary w akwariach (: generalnie miejsce godne polecenia.
aha, problematyczne pod względem parkingu - zwykle bardzo ciężko znaleźć tam miejsce do postoju.
0
mirosław
3
5 yıl önce
stary mokotów
nie polecam degustacji muli!
były bardzo świeże i miały odpowiedni smak. zaskoczył nas jednak i, przyznam, że rozczarował, sposób ich przyrządzenia i podania. mule w pięciu smakach (w winie, w serze pleśniowym, curry, sosie bazyliowym i musie z kiszonej kapusty) tak naprawdę przyrządzone zostały w identyczny sposób, a jedynie po wierzchu polane tymi sosami. w efekcie sosy można było znaleźć na muszlach i to tylko tych na wierzchu garnczków. do wnętrz, do małży sosy niestety zazwyczaj nie docierały, z kolei na dnie każdego garnka zawsze znajdowaliśmy ten sam bulion. w efekcie np. sos z sera pleśniowego ledwie spróbowałem.
napisałem w tej sprawie do restauracji i dostałem odpowiedź, że „sposób podania muli faktyczniejesttaki, że sosjestdodawany na koniec, a baza gotowana na winie z przyprawami. związanejestto z logistyką podania i umożliwia przygotowanie kilku/nastu porcji naraz”.
a więc co? fast-food z owocami morza?
dodam jeszcze, że nie było potrzeby przyrządzania kilkunastu porcji naraz, bo kolejne garnuszki były przynoszone przez kelnerów w sporych odstępach czasowych.
0
bogus
4
6 yıl önce
stary mokotów
fajne miejsce do spróbowania ostryg, krewetek i tego co gdzieś pływa. menu degustacyjne mi smakowało choć kucharz lubi chili ale można poprosić o lagodniejszą wersję :-) deser w postaci sernika super. dlaczego nie 5 punktów: stoliki bardzo ciasno ustawione przez co komfortjestmniejszy, obsługa niejestszybka a ceny bardzo wysokie. ogólnie wyszedłem zadowolony
0
ola
5
6 yıl önce
stary mokotów
kilka tygodni temu miałam okazję skosztować menu degustacyjnego l’arca. było to jedno z tych doświadczeń, których w pewien sposób się żałuję - bo pierwszy raz i związany z nim zachwyt już za mną.
jako pierwszego miałam okazje spróbować czekadełka- klasyka: świeża bagietka z masłem o aromacie owoców morza była nieskomplikowaną zapowiedzią wszystkich przysmaków.
następnie, na stole pojawiła się przystawka - talerz z sześcioma rodzajami ostryg z rożnych zakątków europy (od 10 do 21 zł za sztukę). świeże, pyszne, a co najciekawsze, bardzo różniące się w smaku. jako osoba, która pierwsze zetknięcie z ostrygami (niestety dość traumatyczne) zaliczyła na targu rybnym w amsterdamie z dużym zadowoleniem stwierdziłam, że ostrygi mogą być pyszne - tu l’arc złagodził moje nieprzyjemne wspomnienia i zastapił je naprawdę ciekawym i przyjemnym doświadczeniem.
kolejnym daniem był krem z homara - absolutny hit. była to najlepsza (i bardziej przyziemnie - najdroższa - 49 zł za nieduży talerz) zupa w moim życiu. nie mam pojęcia do tej pory, jak kucharzowi udało się tak zmiksować smak masła i owoców morza, że w całości można było wyczuć rownież smak werter’s original. naprawdę, gorąco polecam tę pozycję w menu.jestabsolutnie doskonałą i niesamowicie oryginalna.
po zachwytach czas na najmniej udaną pozycję w czasie całego wieczoru - były to małże św. jakuba z musem topinamburu. dankę było smaczne, jednak w porównaniu do reszty pozycji wypadło po prostu blado.
następnie pojawił się kolejny mój faworyt - kociołek z mułami w sosie winnym z chili i czosnkiem. pikantna potrawa idealna na chłodne wieczory przy tym tak pyszna, ze pozostaje mi jedynie żałować, że l’arc i ja nie jesteśmy siebie bliżej.
ostatnie danie wytrawne to gorący talerz z kalmarami, krewetkami, mulami i ośmiornicą - tu z kolei żałowałam, że jestem już mocno najedzona i nie mogę z takim entuzjazmem (i siłami) cieszyć się tym daniem. owoce morza cudownie mięsiste, sos pikantny i wyrazisty -jestto kolejna pozycja, która robi furorę doskonałym potraktowaniem tych szlachetnych składników.
kolację zamknął sernik z białą czekoladą. kolejna pozycja, którą warto skosztować - bardzo ciężki, czekoladowy sernik, który skłonił towarzyszy kolacji do rozważań, czyjesttam więcej sera, czy czekolady? przepyszny deser, który zapamiętam na długo.
jakie mam refleksje po całej kolacji? pojawiają się dwie - pierwsza to radość, żejestw warszawie restauracja, która potrafi pozyskać świeże owoce morza i we wspaniały sposób przyrządzić tak szlachetne mięso. po drugie zaś - mocno współczuję osobom, które nie lubią owoców morza. po wizycie w l’arcu tym bardziej widzę, ile tracą.
0
xenna-extra
5
6 yıl önce
stary mokotów
o l'arcu słyszałam od dłuższego czasu jako o miejscu, w którym zjemy najświeższe i najlepiej przyrządzone owoce morza. jakoś ciężko było mi się tu wybrać, aż w końcu ku wielkiemu zaskoczeniu, dzięki natalia gromulska dotarłam tu w ramach wskrzeszenia foodie meetupu, mimo zamknięcia się polskiej filii zomato. jak miło było znowu spotkać się w gronie jedzeniowych freaków i nad inspirującym jedzeniem porozmawiać o tym co najbardziej lubimy!
jeszcze raz wielkie dzięki 🙂

lokal wyglądający z zewnątrz na nieco onieśmielająco elegancki, po wejściu zyskuje na przytulności. może i są białe obrusy, ale niejestto przytłaczające, klimatjestraczej kameralny i przytulny. siadamy przy wielkim akwarium z morskimi stworami i przez kilka godzin możemy obserwować ich fascynujące relacje i walki. na szczęście żadnego z nich tego dnia nie jemy, nie są też wyławiane dla innych gości (uff, bo zdążyliśmy poczuć do nich sympatię).
wieczór zaczyna się dość długim oczekiwaniem na pierwszą przystawkę, ale kiedy już dociera robi na nas spore wrażenie. mamy możliwość spróbowania kilku rodzajów ostryg z różnych zakątków świata. niektóre smakują oceanem, inne jak delikatna biała ryba, innyjestpoziom słodyczy czy natężenia smaku. dla mnie to trochę jak wizyta w muzeum, eksperyment, wyostrza i trenuje zmysł smaku.

kolejne danie - zupa z homara to podobnie interesujące doświadczenie. to umami w pigułce, bogate w masło/śmietanę, słodycz, posmak grzybów i werther's original w jednym. tak dziwny smak, że chce się go próbować i próbować, odkrywać coraz to bardziej zaskakujące aromaty.

następne dania idą bardziej w klasykę. pojawiają się przegrzebki smażone na maśle, z musem z topinamburu i emulsją pomarańczową. małże rozpływają się w ustach, są aksamitne, tak samo jak mus i emulsja, wszystko łączy się w idealną całość. to już smak, który podpasuje raczej każdemu.
tak samo jak mule w sosie z wina, chilli, natką pietruszki, czosnkiem i cebulą. lekko pikantne, z esencjonalnym sosem, który bezpardonowo postanawiam wypić z garnuszka. w bardzo podobnych smakach podane są na skwierczącym talerzu krewetki, kalmary, mule i ośmiornica. wszystkie mają idealną konsystencję, ośmiornicajestgenialna.

na koniec pojawia się deser, który także zaskakuje pozytywnie. sernik z białą czekoladą ma niewątpliwie duży udział tego drugiego,jestraczej zbity, wilgotny i taki esencjonalny. mi taka wersja bardzo zasmakowała.

kolacja potwierdziła opinię, że l' arc zna się na owocach morza i potrafi je perfekcyjnie przyrządzić. kiedy przypomnę sobie, że nie aż tak dawno temu nie przepadałam za morskimi żyjątkami w wersji kulinarnej to aż sama w to nie wierzę. tu chyba każdy mógłby odczarować takie przekonania. zabrakło mi nieco większej narracji na temat tego co jemy, choć pan kelner był niewątpliwie profesjonalny i miły. bardzo chętnie tu wrócę!
0
be(z)sos
5
6 yıl önce
stary mokotów
miałem okazję i przyjemność skorzystania z kolacji degustacyjnej w restauracji znajdującej się na ulicy puławskiej 16. wraz ze mną w "wieczerzy" uczestniczyło pięć pań, więc od początku miałem problem, by skupić się wyłącznie na daniach i wnętrzu :)
wnętrze okazało się być eleganckie i przytulne, a przygaszone światła stwarzały intymny klimat. w czwartkowy wieczór nie było tłumów, ale nie oznacza to, że lokal świecił pustkami. do tej pory nie było mi dane przebywać w miejscu, gdzie przez szybę akwarium mogłem obserwować swój ewentualny przyszły obiad. na pochwałę zasługuje pan kelner, który z życzliwością opowiadał o podawanych daniach.
biesiadę rozpoczęliśmy od mixu ostryg. do tej pory miałem okazję tylko raz skosztować tego owocu morza. fajną zabawą było możliwość spróbowania aż 6 ich rodzajów: fine de claire, irlandzkie, normandzkie, mar. oleron, belon i regal. najsmaczniejsze okazały się dwie pierwsze z listy. na wyróżnienie zasługuje też mar. oleron. nie jestem wielkim fanem ostryg, więc "starter" pozostawię bez oceny.
kolejnym punktem kulinarnej uczty była aksamitna zupa z homara (49 zł). idealnie trafiła w mój gust - była intensywna i maślana. mimo iż homar zszedł w tej zupie na drugi plan, to nuty karmelu i zrównoważona słodycz pozwalały się cieszyć każdą jej łyżką. świetna pozycja, którą mógłbym jeść na okrągło.
następnie kelner podaje nam małże św. jakuba smażone na maśle, podane z musem z topinamburu i emulsją pomarańczową (49 zł). przegrzebki okazały się miękkie, ale nie zaszkodziłby im trochę dłuższy pobyt na patelni. mus z topinamburu był przepyszny, a pomarańczowa emulsja świetnie się z owymi małżami komponowała. cała, niewielka, porcja szybko zniknęła z talerza!
stacja trzecia: mule z winem, chili, natką pietruszki, czosnkiem i cebulą (49 zł). kolejna świetna pozycja. sos był tylko lekko pikantny, dzięki czemu nie zabił smaku reszty składników. mule były mięsiste, a sos bardzo aromatyczny. gdybym tylko miał łyżkę, to z chęcią skosztowałbym nawet samego sosu.
kolejny "sztos", czyli skwierczący talerz z krewetkami, kalmarami, mulami i ośmiornicą (99 zł). najjaśniejszą gwiazdą okazuje się ośmiornica, która była świetnie przyrządzona. tuż za nią plasują się krewetki i mule. rozczarowują mnie kalmary, które były nijakie, ale zamoczone w świetnym sosie, również znikają z talerza.
idealnym zakończeniem tej morskiej biesiadyjestpozycja na słodko, czyli sernik z białą czekoladą podany z owocami i kroplą owocowego żelu (22 zł). i to właśnie ten sernik wskakuje, obok sketcha i the alchemist gastropub, na podium mojego prywatnego rankingu warszawskich serników (wybacz mamusiu). zarówno spód z ciemnej czekolady, jak i kremowa masa zasługują na medal.
już dawno tak zadowolony nie wychodziłem z restauracji. dziękuję również za zaproszenie i możliwość degustacji tych wszystkich pyszności.
0
midian
4
6 yıl önce
stary mokotów
do l'arc trafiłam dzięki natalia gromulska, przypominając sobie niezwykle przyjemną formułę jakąjestfoodie meetup. na stole czekało na nas wiele atrakcji...

ostrygi albo się kocha albo nienawidzi. ja jestem jednak zaprzeczeniem tego powiedzenia, gdyż ostrygi delikatne są mi jak najbardziej „w smak”, natomiast te intensywne czy np. sos ostrygowy to pozycje dla mnie zbyt mdłe i o zbyt dominującym zapachu. nie zdziwiło mnie więc wcale, że ze wszystkich 6 rodzajów tych przysmaków, jakie miałam okazję skosztować, najbardziej do gustu przypadły mi te tańsze, a więc i mniej inwazyjne w smaku – irlandzkie oraz holenderskie fine de claire. wśród droższych duże wrażenie zrobiła na mnie niesamowicie kremowa konsystencja ostrygi mar. oleron. najdroższa w karcie -  regal faktycznie kryła w sobie bardzo intensywny smak oceanu, wiązało się to jednak również z dużą słonością tego produktu. podany jako dodatek sos na bazie octu był mi tu zupełnie zbędny, wystarczyły cząstki cytryny.

przechodzimy do dań na ciepło i na stole ląduje aksamitny krem z homara. zupa ma bardzo dużo umami, a jej smakjestintensywny i głęboki. przeważają w niej jednak słodkie nuty maślano-karmelowe, które homara zostawiają gdzieś w tyle zamiast czynić go głównym bohaterem dania. z przykrością muszę więc stwierdzić, że ta pozycja nie spełnia moich oczekiwań, a jej zbyt słodki smak nie pozwala mi nawet zjeść jej do końca.

następnie na stole pojawiają się moje ukochane małże św. jakuba smażone na maśle, podane z musem z topinamburu i emulsją pomarańczową. przegrzebki są poprawnie usmażone, choć ja wolę je nieco bardziej zrumienione, ale to już kwestia osobistych preferencji. mus z topinamburu apetycznie je otula,jestprzyjemnie gładki, a emulsja pomarańczowa daje nam lekko cytrusowe wykończenie, z którym owoce morza tak bardzo się lubią.

czas więc na mule w klasycznym sosie z winem, chili, natką pietruszki, czosnkiem i cebulą, podane w estetycznym garnuszku. nie mogłabym oczekiwać od muli niczego więcej niż to, co odnalazłam w tym garnku. są aromatyczne, pięknie pachną i smakują. gdy już je zjecie przyda wam się podana jako czekadełko bagietka, którą przyjemnie można zanurzać w pozostałym w naczyniu sosie.

po mulach ten sam sos odnajdujemy w daniu skwierczący talerz z krewetkami, kalmarami, mulami i ośmiornicą. tu jednak dodano do dania więcej pikanterii ijestto bardzo dobry ruch. na językujestgorąco, ale nie maskuje to smaku żadnych z owoców morza. wszystkie są przyrządzone w punkt, a szczególnie wrażenie na całym towarzystwie robi ośmiornica.

ukoronowaniem naszego posiłkujestsernik z białą czekoladą podany z owocami i kroplą owocowego żelu. ten deserjestpo prostu wyśmienity! bardzo wyraźnie czuć białą czekoladę, masajestpuszysta i bardzo lekka. spód z ciemnej czekolady to genialny pomysł idealnie balansujący słodycz.

l’arc varsovie to bardzo dobra propozycja na randkę lub na przeżycie kulinarnego rejsu po nieznanych wielu osobom wodach pełnych owoców morza. ceny mogą nieco przytłaczać, ale możemy mieć tu pełne przekonanie, że owoce morza zostaną należycie dopieszczone, a potem należycie dopieszczą nasze podniebienia.

szczegóły recenzji na:
naostrzujezyka.blogspot.com
0
elzynor
5
6 yıl önce
stary mokotów
w l'arc dzięki natalia gromulska wskrzeszona została idea foodie meet-up'ów i dziękuję jej za to serdecznie, bo już się bałem, że po wyprowadzce zomato z polski już nigdy nie będzie okazji, by spotkać się w towarzystwie ludzi, którzy kochają jedzenie. na szczęście - myliłem się! a l'arc okazało się doskonałym miejscem na takie wydarzenie. 

wnętrze restauracji niejestwielkie i l'arc polecam raczej dla par niż większych grup. miałem wyrzuty sumienia, że nasza roześmiana i rozgadana szóstka wypełnia sobą cały lokal, co siłą rzeczy mogło nie być komfortowe dla innych gości. ale to tylko świadczyło, że atmosfera, obsługa i jedzenie w l'arc wprawiły nas w znakomity nastrój :)  obsługujący nas kelnerzy byli bardzo profesjonalni, wiedzieli wszystko o serwowanych potrawach, ale jednocześnie było w nich wiele luzu 

l'arc stoi owocami morza i takiego ich przeglądu nie miałem od dłuższego czasu! najpierw na stół wjechał talerz ostryg (6 różnych, z holandii, francji i irlandii) -  to dla mnie było odkrycie, bo rzeczywiście wyraźnie różniły się smakiem moimi faworytami zostały marennes-oléron i ostra regal.

jako drugi podano krem z homara, pozycja podobno utrzymująca się w menu od lat. może zabrzmi to dziwnie, ale smakował, jakby był zrobiony z cukierków werther's original. maślano-karmelowa nuta wybijała się ponad wszystko (stety bądź niestety przyćmiewając homara). ja zostałem fanem, ale sądzę, że nie każdemu podejdzie. 

trzecie danie, przegrzebek na kremie z topinambura, podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej. delikatny małż dobrze pasował do aksamitnego purée, kompozycja była udana dzięki balansowi smaków. no i daję plus za wykorzystanie dość niedocenionego warzywa!

punktem kulminacyjnym okazały się klasycznie przyrządzone mule w białym winie, które powinny zadowolić każdego mulożercę. tutaj najwyraźniej po prostu wiedzą, jak je robić i skąd je sprowadzić, by nie było zawodu lub, co gorsza, zatrucia. pozostaje żałować 

kolejne pozycje, homary (spróbowałem wszystkich trzech) oraz sernik jak dla mnie już tak nie błyszczały, ale wynikało to raczej z moich osobistych preferencji, a nie braku kunsztu szefa kuchni. fanem homarowego mięsa nigdy nie byłem, a demonstracja wierzgającego ogonem obiadu, który chwilę potem wylądował na talerzach, przypomniała mi, czemu niemal zupełnie przerzuciłem się na wegetarianizm... dopiero sernik o smaku i konsystencji wyraźnie powyżej średniej oraz ostatni łyk znakomitego białego wina, jakie hojnie polewano nam przez cały wieczór, jakoś mnie udobruchały ;)

na sam koniec dodam może, że jestem ogromnym fanem konsekwentnie granej w lokalu francuskiej muzyki, nowszej i starszej. jeżeli mieszanka edith piaf, zaz, brassensa i kilku innych, których już sobie nie przypomnę, to wszystko, czego wam do szczęścia potrzeba - na pewno się nie zawiedziecie. z l'arc wyszedłem - dosłownie - ze śpiewem na ustach. co nie, chjena? ;)
0
amelia
4
6 yıl önce
stary mokotów
po pierwsze chciałabym bardzo podziękować restauracji za zaproszenie i natalia gromulska za zorganizowanie przemiłego spotkania☺️❤️. wszystko było bardzo profesjonalnie przygotowane. na początku przyszedł do nas szef kuchni, żeby osobiście się przedstawić. przygotowane dla nas menu składało się z wybranych pozycji (gwiazd☺️) stałej karty. ucztę zaczęliśmy od talerza różnego rodzaju ostryg. każda z nich została nam szczegółowo opisana przez naszego kelnera, który świetnie się nami opiekował przez cały wieczór i opowiadał o każdym daniu. nie maiałam pojęcia, że ostrygi tak różnią się od siebie zarówno konsystencją, jak i smakiem! kolejnym daniem był krem z homarów. aksamitna, niezwykle maślana zupa, a w niej kawałki pysznego, miękkiego homarowego mięsa. ponoć ta pozycjajestw karcie od samego powstania restauracji, nie daje się wybić i, szczerze mówiąc, wcale się nie dziwię 😉. potem przyszła kolej na kolejną przystawkę- małż św. jakuba na purée z topinamburu i pomarańczy. przegrzebek- mistrzostwo! niezwykle delikatny, miękki jak masło, idealnie komponował się z purée. całość miała bardzo delikatny smak, ale dzięki temu główny bohater nie został przytłoczony żadnymi zbędnymi dodatkami. był to mój absolutny faworyt wieczoru. później na nasz stół trafiły świetnej jakości mule przyrządzone na sposób klasyczny: w białym winie, z czosnkiem, pietruszką, chili- w prostocie siła! serio, jak dla mnie, drugi najmocniejszy punkt programu. następnie przyszedł czas na danie główne- homara. mieliśmy do wyboru trzy opcje więc postanowiliśmy wziąć różne i wszystkich spróbować. 1.najbardziej klasyczny- z sosem koktajlowym,
2.z sosem musztardowym i grubo krojonymi frytkami
3.najbardziej ”odpicowany” z foie gras, truflami, parmezanem...😄 powiem, jednak, że danie główne mnie nie porwało. w części był przygotowany naprawdę bez zarzutów, mięso było mięciutkie, a w części- po prostu gumowate i twardawe. cały wieczór zwieńczył puszny, kremowy sernik z białej czekolady, nad którym wszyscy się rozpłynęli i mimo, że byliśmy już naprawdę najedzeni, w błyskawicznym tępie zniknął z talerzy. cały wieczór przebiegł w świetnej atmosferze, jestem przeszczęśliwa, że poznałam ludzi tak samo zakochanych po uszy w jedzeniu jak ja 😉. pomimo tego, że dania były przynoszone w dość sporych odstępach czasowych, przy stole cały czas panowała super atmosfera. bawiłam się wspaniale i wyszłam baaardzo najedzona... dzięki! ☺️❤️
0
szymon
3
6 yıl önce
stary mokotów
za jedzenie daję 5 ale niestety atmosfera w tej restauracjijestsłaba i drętwa. obsługa powolna i jakaś smutna - ale obeznana w karcie. rozregulowana klimatyzacja i chyboczący się stolik to duży minus.
0
chjena
4
7 yıl önce
stary mokotów
do l'arca trafiłam z okazji ich czwartkowej - świetnej skądinąd - promocji "jesz ile chcesz muli za 39 zł". "ile chcesz" w rzeczywistości oznacza 5 porcji, ale uwierzcie, żejestto wystarczająca ilość, by mieć dość owoców morza co najmniej do końca tygodnia. ja nie dotrwałam do porcji numer pięć, kolega dla porządku wcisnął, ale ledwo. takie wyjście do klienta bardziej przeciętnego warto docenić, bo l'arc kreuje się na miejsce bardzo ekskluzywne. powiem szczerze, że mnie ta kreacja trochę razi - z jednej strony białe bluzki kelnerów, akwaria z żywymi krabami i dość wysokie ceny, z drugiej wystrój wyraźnie wymaga już odświeżenia,jestraczej sztywno, drętwo, a szafki pod akwariami wyglądają naprawdę nieestetycznie. nie powiem, żebym jakoś szczególnie dobrze czuła się w tym miejscu, gdyby nie mule i miłe towarzystwo, pewnie zwiałabym stamtąd znacznie szybciej.

mule dobre, choć przyznam, że nie zawsze byłam w stanie wyczuć składniki sosu, w którym były podane. czasem pani kelnerka zapominała nas poinformować, który smak właśnie nam podaje i zupełnie nie byłam w stanie zgadnąć, co przyszło tym razem. miałam okazję spróbować wersji klasycznej, kokosowej, włoskiej, cebulowej - różniły się od siebie naprawdę minimalnie. szkoda, że kilka kawałków biagietki dostaliśmy tylko do pierwszej porcji muli. na marginesie - 22 zł za butelkę wody to naprawdę zdzierstwo.

nie mam przekonania do l'arca i niejestto kwestia tego, że droższe restauracje to nie mój klimat. gdy naprawdę wspaniale się czuję w danym miejscu i zachwyca mnie jedzenie jestem w stanie naprawdę sporo zapłacić, ale tu - może to kwestia korzystania z promocji - czułam się trochę gościem drugiej kategorii i odniosłam wrażenie, że to restauracja raczej z nadmuchanym ego niż z realnie dobrą kuchnią. nie powiem jednak, że na mule nie powrócę, bo jak już wspomniałam, to chyba najlepsza oferta z owocami morza w warszawie, za co dorzucam 0,5 punktu do oceny.
0
łukasz
5
7 yıl önce
stary mokotów
polecam, naprawdę dobre jedzenie. ...wzieliśmy ślimiaki (to akurat nie zachwycało),  ostrygi,garnuszek rybny - całkiem dobre i na koniec homara - rewelacja chociaż w porównainiu kiedy w hotelu victoria gdzie zjeść można było homara z tartą bułeczką i cebulką to niejestaż tak rewelacyjnie ale naprawde dobrze. obsługa super. trochę te ślimaki zespuły ogól ale gorąco polecam
0
marita
4
7 yıl önce
stary mokotów
bardzo dobre jedzenie, przepiękny wystrój, dobrze dobrana muzyka, miejsce klimatyczne. minusemjestcena za tak małą porcję dania. obsługa kelnerska poprawna.
0
oturum aç
hesap oluştur