l'arc


uraw
3
2 yıl önce
stary mokotów
samemu wystrojowi, jak i jedzeniu nie mam nic do zarzucenia.
byliśmy tutaj na weekendowym menu i mieliśmy okazję wypróbować m.in pysznej zupy cebulowej, na winie, pachnącą rozmarynem i pełną pysznej, karmelizowanej, drobniutko posiekanej cebulki. na drugie spróbowaliśmy boeuf bourguignon, którego nie powstydziłaby się julia child, ani żadna z paryskich restauracji, w których mieliśmy okazję wypróbować to danie po raz pierwszy.
jednak całość wyjścia zepsuła obsługa/kuchnia, która serwowała dania tak powolnie, że idąc tam głodni.. wyszliśmy znowu głodni... 3 daniowy obiad zajął nam ponad 3 godziny. wychodząc z restauracji mieliśmy ochotę wejść jak najszybciej do pizzy hut vis a vis. na szczęście powstrzymaliśmy się i znaleźliśmy bistro kilka uliczek dalej, gdzie mogliśmy wreszcie coś zjeść.. nie przypuszczałam, że siedzenie w restauracji pełnej zapachów, patrząc jak jedzą inni, może być taką katuszą :(
polecam l'arc, bo jedzenie jest świetne, ale nie idź tu jeśli jesteś już głodny. czas oczekiwania sprawi, że możesz nie wyjść z tej restauracji przy zdrowych zmysłach :)
0
andrzej
4
2 yıl önce
stary mokotów
na prawdę dosyć fajne owoce morza. polecam wziąć talerzyk ostryg oraz tatar z małży św jakuba a na finał homara. jeśli homar jest duży to sugeruje nie brać dodatków tylko "samego". my trochę przesadzilsmy z ilością dodatków. wszystko smaczne aha i na zupę - krem z homara, świetny i delikatny. ośmiorniczk dla mnie trochę za twarda ale ja mam na tym punkcie małego 'hopla'.
na minus dla l'arc trochę przymale stoliki i w zasadzie wystrój w ogóle powinien być trochę bardziej exclusive skoro spokojnie da się tam zostawić 1k pln+ na 2 osoby. mala sala "przy kasie" w ogole nie zapewnia prywatnosci. obsługa miła i fajna. napewno wrócę ale są rzeczy do poprawki; )
0
bustyna
4
2 yıl önce
stary mokotów
great food, lovely staff, very pleasant decor. had oysters here and had no complaints even though i am a bit of an oyster snob. recommend for a romantic dinner/ lunch, but do not come here with children, not enough room for them.
0
lillyan
4
2 yıl önce
stary mokotów
miejsce fajne, dość ładne, tylko trochę atmosfera kuleje ;/ natomiast plus oczywiście za ukierunkowanie się, w dodatku w dość drogi produkt jakim są homary. homary, homary.. na różne sposoby. smaczne. ryby też bardzo fajne. byłam tam dwa razy w dużym odstępie czasowym, za każdym razem dość pusto, tj jeden, dwa stoliki poza naszym. myślę że jest to spowodowanie właśnie targetem jaki sobie wybrali. szkoda że rozmieszczenie sali nie jest trochę inaczej rozplanowane, wtedy te pustki by tak nie odstraszały. no i można popatrzeć na żywe homary w akwariach (: generalnie miejsce godne polecenia.
aha, problematyczne pod względem parkingu - zwykle bardzo ciężko znaleźć tam miejsce do postoju.
0
maksymillion
4
2 yıl önce
stary mokotów
znakomite miejsce na owoce morza. mule były doskonałe - mięsiste i pełne smaku. ośmiornica nie była gumowata, tylko bardzo delikatna a skórka przyjemnie chrupiąca. do tego całkiem ciekawy wybór win, niestety dosyć drogich. polecam jako miejsce na lepszą okazję.
0
magdalena
5
2 yıl önce
stary mokotów
jak homar to tylko w l'arc. wlasnie tutaj zjadłam najlepszego homara w warszawie. rozpływał sie w ustach. świetnie przyprawiony - po prostu 'niebo w gębie'.
polecam rowniez zupy - nie spodziewałam sie, że krem z homara może być tak dobry. cebulowa i krem z batata to klasyki. do tego przemiła obsługa. wszystko to składa sie na fenomenalną atmosferę tego miejsca.

0
mike
4
2 yıl önce
stary mokotów
very fresh (and large) selection of oysters. the lobster was very good but the pasta that came with it was a bit bitter and did not connect well with the main. the fish is also top quality (not an easy thing in warsaw). 
they have an "all you can eat seafood" on saturdays for 119 zl, which seems like a very good deal, given the quality i have experienced in this restaurant. i am looking forward to try it.
0
mirosław
3
5 yıl önce
stary mokotów
nie polecam degustacji muli!
były bardzo świeże i miały odpowiedni smak. zaskoczył nas jednak i, przyznam, że rozczarował, sposób ich przyrządzenia i podania. mule w pięciu smakach (w winie, w serze pleśniowym, curry, sosie bazyliowym i musie z kiszonej kapusty) tak naprawdę przyrządzone zostały w identyczny sposób, a jedynie po wierzchu polane tymi sosami. w efekcie sosy można było znaleźć na muszlach i to tylko tych na wierzchu garnczków. do wnętrz, do małży sosy niestety zazwyczaj nie docierały, z kolei na dnie każdego garnka zawsze znajdowaliśmy ten sam bulion. w efekcie np. sos z sera pleśniowego ledwie spróbowałem.
napisałem w tej sprawie do restauracji i dostałem odpowiedź, że „sposób podania muli faktycznie jest taki, że sos jest dodawany na koniec, a baza gotowana na winie z przyprawami. związane jest to z logistyką podania i umożliwia przygotowanie kilku/nastu porcji naraz”.
a więc co? fast-food z owocami morza?
dodam jeszcze, że nie było potrzeby przyrządzania kilkunastu porcji naraz, bo kolejne garnuszki były przynoszone przez kelnerów w sporych odstępach czasowych.
0
kaamilo
4
6 yıl önce
stary mokotów
odwiedziliśmy restauracje l'arc przy okazji trwania restaurant week. zdawaliśmy sobie sprawę, że gościom przy tego typu festiwalach nie poświęca się tyle uwagi co przy normalnych serwisach poza nim, co dało się odczuć przy wejściu, kiedy kelnerzy rozmawiali a kilka osób czekało w tym czasie w kolejce, żeby dostać stolik. festiwalowe welcome drinki oraz zupę rybną dostaliśmy szybko, dzięki czemu początek poszedł w niepamięć. w niepamięć niestety nie może pójść zupa, w której było pięć razy więcej warzyw aniżeli ryb, co sprawiło, że smakowała jak smaczna, ale mimo wszystko jarzynowa, co w całej wizycie najbardziej nas rozczarowało, biorąc pod uwagę, że średnia cena zupy w menu to 40zł. kociołek l'arc przypadł nam do gustu, zwłaszcza jeśli chodzi o żółty sos, który nadawał wyrazisty smak owocom morza oraz świeża bagietka. najjaśniejszą gwiazdą całego wieczoru był zdecydowanie crème brûlée, który rozpływał się ustach i myślę, że to jeden z lepszych deserów jakie miałem okazję spróbować. przy okazji, chciałem pochwalić czerwonowłosego kelnera, który chętnie i z uśmiechem na twarzy nas obsługiwał i nie dał nam odczuć, że jesteśmy goścmi drugiej kategorii :)
0
kamka
4
6 yıl önce
stary mokotów
mam problem z oceną tego miejsca.
wybraliśmy się tu w ramach restaurant week'a, głównie dlatego, że nigdy nie mieliśmy okazji jeść ostryg, a inne owoce morza bardzo lubimy. więc gdy zobaczyłam, że w menu festiwalowym na przystawkę podają ostrygi, od razu zarezerwowałam nam stolik. oprócz tego na danie główne w menu figurował kociołek owoców morza, a na deser creme brulee.
pierwsze schody zaczęły się przy przystawce, na którą czekaliśmy ponad pół godziny od momentu rozpoczęcia naszej rezerwacji. okazało się, że ostrygi to nie moje smaki, ale wyglądały smakowicie i pięknie pachniały morzem, więc ich nie oceniam. na drugie danie niestety czekaliśmy następne 45 minut! byliśmy już naprawdę mocno zniecierpliwieni, zwłaszcza że osoby przy innych stołach dostawały już swoje dania sporo wcześniej. owoce morza na szczęście okazały się bardzo smaczne, sos który się z nich wytopił podczas gotowania - coś rewelacyjnego. szkoda tylko, że pożałowano nam bagietki i ciężko było dokończyć sos, bo pieczywo skończył się gdzieś w połowie dania. na szczęście od razu po daniu głównym podano nam deser (było już dawno po 22, więc chociaż tyle). creme brulee smaczny. niestety obsługa była nami kompletnie niezainteresowana przez cały ten czas. 

więc ciężko ocenić, bo niektóre smaki fantastyczne, ale przy tym czas oczekiwania straszliwie długi i kelner, który ani razu do nas nie zaglądnął. niestety odnieśliśmy wrażenie, że klient w ramach restaurant week'a to ten drugiej kategorii i nie wiem, czy się jeszcze tam wybierzemy.
0
bogus
4
6 yıl önce
stary mokotów
fajne miejsce do spróbowania ostryg, krewetek i tego co gdzieś pływa. menu degustacyjne mi smakowało choć kucharz lubi chili ale można poprosić o lagodniejszą wersję :-) deser w postaci sernika super. dlaczego nie 5 punktów: stoliki bardzo ciasno ustawione przez co komfort jest mniejszy, obsługa nie jest szybka a ceny bardzo wysokie. ogólnie wyszedłem zadowolony
0
grzegorz
4
6 yıl önce
stary mokotów
miejsce to odwiedziłem przy okazji fine dinig week w dniu 10 lutego 2018.
restauracja elegancka i klimatyczna, niestety atmosferę zepsuło zbyt bliskie ustawienie stolików obok siebie. jak na romantyczną kolację we dwoje to fakt że na wyciągnięcie ręki po obydwu stronach ma się inne pary nie daje poczucia żadnej intymności. w zasadzie nie było możliwości rozmowy chyba że chcieliśmy żeby osoby po bokach uczestniczyły w konwersacji.
jedzenie bardzo dobre, w kuchni bardzo dobrze wiedzą jak obchodzić się z owocami morza a największe zaskoczenie to deser, wyglądający na zupełnie zwyczajny kawałek sernika jak u mamy a smakowo bomba, rewelacja.
obsługa też bez szału, panowie uprzejmi ale poza podawaniem kolejnych dań nic więcej. na początku pytanie o napoje. w trakcie kolacji narzeczonej skończyło się wino - brak zainteresowania ze strony kelnera czy miałaby ochotę na kolejną lampkę. deser podany dosłownie dwie minuty po daniu głównym, chyba jeszcze kończyłem przeżuwać krewetkę a już wjechał sernik. zero pytania czy mamy ochotę na jakąś kawę/herbatę do deseru (a mieliśmy jak najbardziej ochotę na herbatę ale jak już postawił te desery od razu po daniu głównym to daliśmy spokój).
generalnie wrażenie pozytywne bo jedzenie bardzo smaczne i klimat fajny ale obsługa do poprawki (chyba mniej się starali dla tych z fine dining week) i gdybym miał tam wrócić to na pewno do innego stolika (fajne miejsce przy oknie lub przy wielkim akwarium).
0
ola
5
6 yıl önce
stary mokotów
kilka tygodni temu miałam okazję skosztować menu degustacyjnego l’arca. było to jedno z tych doświadczeń, których w pewien sposób się żałuję - bo pierwszy raz i związany z nim zachwyt już za mną.
jako pierwszego miałam okazje spróbować czekadełka- klasyka: świeża bagietka z masłem o aromacie owoców morza była nieskomplikowaną zapowiedzią wszystkich przysmaków.
następnie, na stole pojawiła się przystawka - talerz z sześcioma rodzajami ostryg z rożnych zakątków europy (od 10 do 21 zł za sztukę). świeże, pyszne, a co najciekawsze, bardzo różniące się w smaku. jako osoba, która pierwsze zetknięcie z ostrygami (niestety dość traumatyczne) zaliczyła na targu rybnym w amsterdamie z dużym zadowoleniem stwierdziłam, że ostrygi mogą być pyszne - tu l’arc złagodził moje nieprzyjemne wspomnienia i zastapił je naprawdę ciekawym i przyjemnym doświadczeniem.
kolejnym daniem był krem z homara - absolutny hit. była to najlepsza (i bardziej przyziemnie - najdroższa - 49 zł za nieduży talerz) zupa w moim życiu. nie mam pojęcia do tej pory, jak kucharzowi udało się tak zmiksować smak masła i owoców morza, że w całości można było wyczuć rownież smak werter’s original. naprawdę, gorąco polecam tę pozycję w menu. jest absolutnie doskonałą i niesamowicie oryginalna.
po zachwytach czas na najmniej udaną pozycję w czasie całego wieczoru - były to małże św. jakuba z musem topinamburu. dankę było smaczne, jednak w porównaniu do reszty pozycji wypadło po prostu blado.
następnie pojawił się kolejny mój faworyt - kociołek z mułami w sosie winnym z chili i czosnkiem. pikantna potrawa idealna na chłodne wieczory przy tym tak pyszna, ze pozostaje mi jedynie żałować, że l’arc i ja nie jesteśmy siebie bliżej.
ostatnie danie wytrawne to gorący talerz z kalmarami, krewetkami, mulami i ośmiornicą - tu z kolei żałowałam, że jestem już mocno najedzona i nie mogę z takim entuzjazmem (i siłami) cieszyć się tym daniem. owoce morza cudownie mięsiste, sos pikantny i wyrazisty - jest to kolejna pozycja, która robi furorę doskonałym potraktowaniem tych szlachetnych składników.
kolację zamknął sernik z białą czekoladą. kolejna pozycja, którą warto skosztować - bardzo ciężki, czekoladowy sernik, który skłonił towarzyszy kolacji do rozważań, czy jest tam więcej sera, czy czekolady? przepyszny deser, który zapamiętam na długo.
jakie mam refleksje po całej kolacji? pojawiają się dwie - pierwsza to radość, że jest w warszawie restauracja, która potrafi pozyskać świeże owoce morza i we wspaniały sposób przyrządzić tak szlachetne mięso. po drugie zaś - mocno współczuję osobom, które nie lubią owoców morza. po wizycie w l’arcu tym bardziej widzę, ile tracą.
0
xenna-extra
5
6 yıl önce
stary mokotów
o l'arcu słyszałam od dłuższego czasu jako o miejscu, w którym zjemy najświeższe i najlepiej przyrządzone owoce morza. jakoś ciężko było mi się tu wybrać, aż w końcu ku wielkiemu zaskoczeniu, dzięki natalia gromulska dotarłam tu w ramach wskrzeszenia foodie meetupu, mimo zamknięcia się polskiej filii zomato. jak miło było znowu spotkać się w gronie jedzeniowych freaków i nad inspirującym jedzeniem porozmawiać o tym co najbardziej lubimy!
jeszcze raz wielkie dzięki 🙂

lokal wyglądający z zewnątrz na nieco onieśmielająco elegancki, po wejściu zyskuje na przytulności. może i są białe obrusy, ale nie jest to przytłaczające, klimat jest raczej kameralny i przytulny. siadamy przy wielkim akwarium z morskimi stworami i przez kilka godzin możemy obserwować ich fascynujące relacje i walki. na szczęście żadnego z nich tego dnia nie jemy, nie są też wyławiane dla innych gości (uff, bo zdążyliśmy poczuć do nich sympatię).
wieczór zaczyna się dość długim oczekiwaniem na pierwszą przystawkę, ale kiedy już dociera robi na nas spore wrażenie. mamy możliwość spróbowania kilku rodzajów ostryg z różnych zakątków świata. niektóre smakują oceanem, inne jak delikatna biała ryba, inny jest poziom słodyczy czy natężenia smaku. dla mnie to trochę jak wizyta w muzeum, eksperyment, wyostrza i trenuje zmysł smaku.

kolejne danie - zupa z homara to podobnie interesujące doświadczenie. to umami w pigułce, bogate w masło/śmietanę, słodycz, posmak grzybów i werther's original w jednym. tak dziwny smak, że chce się go próbować i próbować, odkrywać coraz to bardziej zaskakujące aromaty.

następne dania idą bardziej w klasykę. pojawiają się przegrzebki smażone na maśle, z musem z topinamburu i emulsją pomarańczową. małże rozpływają się w ustach, są aksamitne, tak samo jak mus i emulsja, wszystko łączy się w idealną całość. to już smak, który podpasuje raczej każdemu.
tak samo jak mule w sosie z wina, chilli, natką pietruszki, czosnkiem i cebulą. lekko pikantne, z esencjonalnym sosem, który bezpardonowo postanawiam wypić z garnuszka. w bardzo podobnych smakach podane są na skwierczącym talerzu krewetki, kalmary, mule i ośmiornica. wszystkie mają idealną konsystencję, ośmiornica jest genialna.

na koniec pojawia się deser, który także zaskakuje pozytywnie. sernik z białą czekoladą ma niewątpliwie duży udział tego drugiego, jest raczej zbity, wilgotny i taki esencjonalny. mi taka wersja bardzo zasmakowała.

kolacja potwierdziła opinię, że l' arc zna się na owocach morza i potrafi je perfekcyjnie przyrządzić. kiedy przypomnę sobie, że nie aż tak dawno temu nie przepadałam za morskimi żyjątkami w wersji kulinarnej to aż sama w to nie wierzę. tu chyba każdy mógłby odczarować takie przekonania. zabrakło mi nieco większej narracji na temat tego co jemy, choć pan kelner był niewątpliwie profesjonalny i miły. bardzo chętnie tu wrócę!
0
be(z)sos
5
6 yıl önce
stary mokotów
miałem okazję i przyjemność skorzystania z kolacji degustacyjnej w restauracji znajdującej się na ulicy puławskiej 16. wraz ze mną w "wieczerzy" uczestniczyło pięć pań, więc od początku miałem problem, by skupić się wyłącznie na daniach i wnętrzu :)
wnętrze okazało się być eleganckie i przytulne, a przygaszone światła stwarzały intymny klimat. w czwartkowy wieczór nie było tłumów, ale nie oznacza to, że lokal świecił pustkami. do tej pory nie było mi dane przebywać w miejscu, gdzie przez szybę akwarium mogłem obserwować swój ewentualny przyszły obiad. na pochwałę zasługuje pan kelner, który z życzliwością opowiadał o podawanych daniach.
biesiadę rozpoczęliśmy od mixu ostryg. do tej pory miałem okazję tylko raz skosztować tego owocu morza. fajną zabawą było możliwość spróbowania aż 6 ich rodzajów: fine de claire, irlandzkie, normandzkie, mar. oleron, belon i regal. najsmaczniejsze okazały się dwie pierwsze z listy. na wyróżnienie zasługuje też mar. oleron. nie jestem wielkim fanem ostryg, więc "starter" pozostawię bez oceny.
kolejnym punktem kulinarnej uczty była aksamitna zupa z homara (49 zł). idealnie trafiła w mój gust - była intensywna i maślana. mimo iż homar zszedł w tej zupie na drugi plan, to nuty karmelu i zrównoważona słodycz pozwalały się cieszyć każdą jej łyżką. świetna pozycja, którą mógłbym jeść na okrągło.
następnie kelner podaje nam małże św. jakuba smażone na maśle, podane z musem z topinamburu i emulsją pomarańczową (49 zł). przegrzebki okazały się miękkie, ale nie zaszkodziłby im trochę dłuższy pobyt na patelni. mus z topinamburu był przepyszny, a pomarańczowa emulsja świetnie się z owymi małżami komponowała. cała, niewielka, porcja szybko zniknęła z talerza!
stacja trzecia: mule z winem, chili, natką pietruszki, czosnkiem i cebulą (49 zł). kolejna świetna pozycja. sos był tylko lekko pikantny, dzięki czemu nie zabił smaku reszty składników. mule były mięsiste, a sos bardzo aromatyczny. gdybym tylko miał łyżkę, to z chęcią skosztowałbym nawet samego sosu.
kolejny "sztos", czyli skwierczący talerz z krewetkami, kalmarami, mulami i ośmiornicą (99 zł). najjaśniejszą gwiazdą okazuje się ośmiornica, która była świetnie przyrządzona. tuż za nią plasują się krewetki i mule. rozczarowują mnie kalmary, które były nijakie, ale zamoczone w świetnym sosie, również znikają z talerza.
idealnym zakończeniem tej morskiej biesiady jest pozycja na słodko, czyli sernik z białą czekoladą podany z owocami i kroplą owocowego żelu (22 zł). i to właśnie ten sernik wskakuje, obok sketcha i the alchemist gastropub, na podium mojego prywatnego rankingu warszawskich serników (wybacz mamusiu). zarówno spód z ciemnej czekolady, jak i kremowa masa zasługują na medal.
już dawno tak zadowolony nie wychodziłem z restauracji. dziękuję również za zaproszenie i możliwość degustacji tych wszystkich pyszności.
0
oturum aç
hesap oluştur