bekef to kawałek izraela w warszawie. knajpka z zewnątrz wygląda niepozornie, ot, osiedlowy barek. po wejściu do środka utwierdzamy się w przekonaniu, że trafiliśmy do barku-lunchowni, wszystko proste, jakby sprzęty znajdujące się w środku miały spełniać wyłącznie swoją funkcję, a nikt się nie silił na estetykę i dekoracje. na zasadzie - wejść, zjeść i wyjść.
wszystko się zmienia, gdy podchodzimy do lady i widzimy jednocześnie morze sosów i dodatków, świeżych warzyw i szeroki uśmiech obsługi - niekoniecznie w tej kolejności.
potem jest już tylko lepiej. obsługa wie wszystko - co jest, jak smakuje, jak jest przygotowywane, skąd brane są składniki (a tahini przyjeżdża z izraela!).
jemy po izraelsku. mówiąc to, mam na myśli kulinarny tygiel, jakim charakteryzuje się kuchnia izraela - trochę arabskiej, tureckiej, żydowskiej, śródziemnomorskiej. jeśli zamówimy hummus, siedzący w kącie szef podnosi się, idzie na zaplecze i dopiero mieli świeżutki hummus tylko dla nas.
nikt nie wyjdzie stamtąd głodny. porcje są nie do przejedzenia, co zawsze kończy się zabraniem reszty do domu.
hummus jest wybitny. sezamowy, aksamitny, kremowy, pachnący, jeszcze ciepły od maszyny mielącej.falafeldoprawiony, z chrupiącą otoczką, aromatyczny. pasta z bakłażana i pomidorów jest wspaniała. szakszuka gęsta, pomidorowa, sycąca, aromatyczna. marynowany kalafior bardzo jędrny, interesujący w smaku. wszystkie surówki i sałatki są świeże, nie ma mowy o zwiędłych warzywach.
jedzenie jest takie, jakby weszło się do baru na ulicy w jerozolimie, żadnych oszustw i polskich naleciałości. jest prawdziwie izraelsko.
te dania nie pozwalają o sobie zapomnieć. po pierwszej wizycie w bekefie hummus śnił mi się po nocach przez parę dni, dopóki tam po niego nie wróciłam.
dania, ale i sam hummus można kupić również na wynos, podobnie jak inne izraelskie przysmaki. obsługa urocza i uśmiechnięta.
serdecznie polecam.