moja nowa gastro-miłość!
w planach już od dawna i w końcu się powiodło. lokal przypomina bar szybkiej obsługi, ale dla mnie to sentymentalna podróż do tel awiw'u. wszystkie miejsca zajęte, a goście poza jedną parą to obcokrajowcy.
przy kasie właściciel doglądający wszystkiego ("sałatka dla tej pani!) i objaśniający nazwy z menu. za jego plecami uwijało się całkiem sporo personelu jak na tak niewielki lokal.
zamawiam hummus tasbih - czyli z bakłażanem i falafelami, do tego w zestawie pita i sałatki do wyboru. wybór szeroki - proszę o jakieś pikle/kiszonki - dostaję ogórki kiszone, marynowane bakłażany, papryczki i cebulę - pojemnik nie jest duży. serwis szybki.
porcja dania okazała się bardzo duża - talerz hummusu, 5 falafeli i środek wypełniony smażonym bakłażanem. minus za zimną, niezarumienioną pitę.
danie skropione oliwą, posypane sumakiem. hummus gładki, kremowy, dość neutralny w smaku, z lekko wyczuwalnym posmakiem jajka. falafele bardzo przyzwoite - wilgotne wewnątrz, a przypieczone zewnątrz. nie widać po nich by ciasto 'rosło' podczas smażenia, jak zdarza się czasem gdy masa zostaje wypełniona mąką i spulchniaczami. na innych stołach widziałam przy daniach małe pojemniczki z sosami/salsami, my ich nie dostaliśmy, nie wiem czy są opcją dodatkową, czy zapomniano o nich.
smakowało mi bardzo, niestety pochłonęłam całą porcję, co czynić odradzam największemu nawet wrogowi. wielkość porcji w połączeniu ze smażeniem poskutkowała znaczącym obciążeniem trawienia aż do dnia następnego.
zdecydowanie zmieniałabym proporcje w daniu - na korzyść sałatek.
podsumowując: nie każdego to miejsce zauroczy. ja wrócę z pewnością, przy najbliższej okazji na hummus z grzybami, lub hamszukę.