bardzo, bardzo smaczne jedzenie. tyle powiem na początek :) miejsce ładnie urządzone, śmieszne plakaty na ścianach. na wejściu zdziwiłam sie bo na dużym ekranie na centralnej ścianie w lokalu wyświetlane było bez dźwięku animowane 101 dalmatyńczyków :) ale właściwie jesli ma to uciszyć niezadowolone dzieci przy sąsiednich stolikach to czemu nie :). zamówiliśmy dwie przystawki: tatar wołowy oraz grzanki z wątróbka i jabłkami. pierwsza rzecz jaką zauważyłam to rozmiar potraw. ilość przystawek była ogromna! do tego stopnia ze wiedziałam ze jak zjem całość to nie ma najmniejszej szansy żebym zmieściła jeszcze danie główne, wiec ze smutkiem zostawiłam na talerzu połowę porcji. zacznę od tatara. wydawałobysięze bedzie smakował wszędzie tak samo, otóż nie. ten tatar, i do tej pory nie wiem jaki był powód, był najlepszym tatarem jaki zdarzyło misiępróbować. re-we-la-cja. co nie znaczy oczywiście że druga przystawka była zła. wręcz przeciwnie. wątróbka była delikatna, wymieszana z duszonymi jabłkami z cebulką, podana na lekko chrupiącej grzance, zdajesięze z chałki lub brioszki. całość dopełniały kropki ze śmietany i cudnego sosu wiśniowego, z moimi ulubionymi kiełkami buraków. palce lizać. po jakimś czasie przyszła kolej na dania główne. wybraliśmy: surf 'n' turf red curry soba oraz danie polecane przez szefa kuchni czyli rybkę (niestety po dwóch tygodniach od kolacji nazwa mi umknęła chociaż mam ja na końcu języka :)) podaną z czarna soczewicą, puree z groszku, duszonym fenkułem oraz granatem. o ile ryba była przepyszna, o tyle danie z makaronem było poprawne, ale zdecydowanie za słone. gdyby nie piwo trudno byłoby zjeść całość. na deser zamówiłam sernik z białą czekolada, który zjedliśmy juz w domu. :) smaczny, ale wydaje mi się, ze do szarej eminencji będę wybierałasięraczej na wytrawne dania, które są naprawdę pyszne. jestem zdecydowanie na tak!