bułgaria to nie tylko 'folk'. o wyborze miejsca decyduje lokalizacja - przechadzamy się po piotrkowskiej w porze obiadu i trafiliśmy na ładnie wyglądający lokal. wchodzimy więc i zasiadamy. ładny i nowoczesny wystrój lokalu nie zdradza jakiej kuchni możemy się tu spodziewać. dopiero po otwarciu menu okazuje się, że czeka nas tu uczta bułgarska... prawdziwa uczta :) lokal powoli się zapełnia, a my studiujemy menu, co idzie nam znacznie lepiej przy karafce domowego wina wbardzoprzyjaznej cenie 28zł.
na pierwsze danie zamawiamy paprykę nadziewaną białym serem z przyprawami i zasmażoną w panierce (czuszka bjurek) oraz sałatę szopską (sporą sałatę z serem, ogórkami, pomidorami... mlask, mlask, mlask). sałatabardzodobra, a papryka... wprost poezja!
moim głównym daniem jest sirene po szopski, czyli zapieczony gliniany garnuszek z mieszanką warzyw z lekko ściętym jajkiem i ostrą papryczką.
no i w tym momencie następuje teleportacja... do bułgarii, którą odkryłem dopiero w tym roku. naczynia, w których podano dania już ją przypominają, ale smak... ten smak... te same przyprawy. przez chwilę wracam do plovdiv, okolic sofii, na wybrzeże morza czarnego... tak się właśnie okazuje się, że mało 'folkowy' wygląd może mylić. w nowocześnie urządzonym lokalu trafiliśmy na świetną kuchnię bułgarską i w dość przystępnej cenie jak na centrum łodzi (120zł za dwie osoby, w tym karafka wina). warto tu zajrzeć - zarówno jeżeli kuchnię bułgarską już znacie i chcecie powspominać, jak i wtedy, kiedy chcecie ją po prostu poznać. obsługa miała małą 'wpadkę', stąd odejmuję za to jedną gwiazdkę.