ostatnio, gdy zrobiło się ciepło postanowiliśmy pójść z chłopakiem na piotrkowską do fajnej knajpki. minęliśmy kilka i bułgarska przyciągnęła naszą uwagę. zajrzeliśmy w menu wywieszone na zewnątrz i zaciekawiło nas. zostaliśmy usadzeni przez kelnera w niezbyt fortunnym miejscu, na przeciwko baru. zamówiliśmy sobie przystawkę- małe gołąbki bułgarskie w liściach winogron, a na dania główne dwa kociołki. jeden z bułgarską kiełbaską a drugi z wieprzowiną. do tego chłopak wybrał herbatę a ja wino "domowe" półsłodkie. po pierwsze- zwykle przystawkę zamawiamy na pół lub zamawiamy dwie i się nimi wymieniamy, żeby się zbytnio nie przejeść, ale spróbować. i tu pierwsza wtopa- usłyszeliśmy chamski komentarz barmana "ty zoba na pół se wzięli". pan barman lekki tłuścioszek najwyraźniej nie rozumie filozofii dzielenia się posiłkiem. kolejna wtopa- wino "domowe" co prawda z karty najtańsze, ale na miły bóg- smakowało jak najgorszej jakości tanie wino i w dodatku półwytrawne, mimo,iż zamawiałam półsłodkie. kolejna wtopa- w kociołkach, w których miały być warzywa, obecna była jedynie cebula, cebula, cebula ahh no i papryka. bułgarska kiełbaska okazała się być pociętymi plasterkami salami i generalnie kociołek mojego chłopaka smakował jak wierzch pizzy. mój za to pełen był mięsa wieprzowego, zapewne zacnej gastronomicznej "wieprzowiny dwójki", pełnej żyłek i tłuszczu. w całym naczynku znalazłam jeden kawałek miękkiego mięsa, resztę ostentacyjnie wypluwałam w serwetkę bo oprócz żyłek, mięso było nie do zjedzenia i pogryzienia (a wątpię, żeby zęby bułgarów były ostrzejsze od zębów polaków) wieprzowina była tragiczna, niedogotowana tudzież niedoduszona i to tak na poważnie, miałam wrażenie, że ledwie została wrzucona surowa na chwilę do jakichś pozostałości z innych naczynek...i ten ser, którego występowały naprawdę śladowe ilości. byłam nieraz w bułgarii i stwierdzam, że jedzenie z tej restauracji chyba nawet nigdy nie leżało obok oryginalnej bułgarskiej kuchni. do tego kelnerzy, którzy nawet nie zapytali czy wszystko w porządku, czy smakuje, chociaż widzieli zza baru jak wypluwam jedzenie i kelnerka, zabierająca naczynia również zobaczyła, że mój kociołek został prawie nietknięty. nie polecam i sama nigdy więcej tam nie zajrzę.