l'enfant terrible


İçinde "był" olan yorumlar
5
4.6
jacek
5
7 yıl önce
stary mokotów
wizyta w l’enfant terrible zawsze należała do przyjemnych. to już mój trzeci raz i muszę przyznać, że na pewno nie ostatni. michał bryś nadal trzyma wysoki poziom.
umówiłem się ze znajomym na lunch celem omówienia pewnego ważnego projektu. karta lunchowa bardzo prosta ale wprost zachęcająca do spróbowania wszystkiego. uznaliśmy wspólnie, że trzeba sprawdzić każde danie, więc zamówiliśmy każdy coś innego. 

na początek zostaliśmy uraczeni przepysznym jak zwykle chlebem razem z dwoma rodzajami masła – w tym jedno z nich wędzone, mój faworyt. potem pojawiły się przystawki – krem z pieczonego ziemniaka z zielonym groszkiem oraz pieczony burak w dwóch odsłonach kolorystycznych z dodatkiem koziego sera, espumy z niego oraz indyjskiego grochu mung dal (podobieństwo do znanej fasolki mung nieprzypadkowe). oba dania bardzo dobre z klasycznym wykonaniem głównego elementu (ziemniak, burak) oraz ciekawie dobranymi dodatkami, które potwierdziły odrobinę tego szaleństwa jakże typowego dla dań w tej restauracji. 

główne dania składały się z kurczaka przygotowanego metodą souxvide oraz am…. z kalafiora. pierwsze danie podane razem z ciecierzycą z dodatkiem cukinii oraz pieczonych warzyw na klasycznym sosie demiglace. drugie danie to różne rodzaje różyczek z kalafiora, z dodatkiem espumy z rodzynek i…kalafiora i wszystko podane na kaszy pęczak z dodatkiem płynnego sosu curry zredukowanego z mulami. dania główne wielkościowo w sam raz i idealnie zbalansowane jeżeli chodzi o smak. 

na deser nie starczyło już czasu i miejsca. mogę jednak potwierdzić, że podczas moich poprzednich wizyt to też zawszebyłmocny punkt l’enfant terrible.
0
aga
5
8 yıl önce
stary mokotów
do l'enfant trafiłam w ramach lunchu niespodziankowego na urodziny, w tygodniu. wiedziałam, że ma rekomendacje michelin i gault millau, wiec spodziewałam się wiele. nie zawiodłam się!
zdecydowaliśmy się na menu lunchowe i menu degustacyjne. kulinarna przygoda rozpoczęła się od amuse-bouche w postaci warzywnego kotlecika podanego na emulsji z wywaru z żeberek oproszonego gorgonzola, podanego z plastrem rzepy - doskonały. później chleb w trzech odsłonach (jedna na 17 letnim zakwasie) z masłem wedzonym i pierwsze przystawki - tatar wolowy i grasica - przepięknie podane, tobyłobraz nie jedzenie. za grasica nie przepadam, ale danie było wyśmienite, smaki się komponowaly. przystawka z menu lunchowego to kasza jaglana z dorszem, tez wyborna. następne przystawki to krem z karmelizowanej cebuli z kozi serem i biala czekolada, sycace danie o wyrazistym smaku i przegrzebki z kalafiorem. przegrzebki pięknie wysmazone, może trochę zbyt słone, jeśli miałabym się do czegoś przyczepić. nie wyczułam w pianie z kalafiora trawy cytrynowej i imbiru, nie znalazłam tez kandyzowanego galangalu, niemniej danie było przepyszne, zaskoczył mnie czips z przegrzebka. wreszcie dania główne - lunchowe - karczek confit z burakiem i wedzonymi kopytkami - najmniej nam smakował. karczek confit to już przesada, mięso było zbyt maślane, kopytka rozpadaly sie, nie miały typowej dla siebie sprężystości, bardzo dobrze dobrana pak choi. z menu degustacyjnego piersza była skrei z hummusem, kalafiorem romanesco i boczniakiem, wg mnie najsłabsza pozycja z menu degustacyjnego. drugie danie główne to perliczka confit, wyśmienita.
deser z menu lunchowego to sorbety - orzechowy, limonkowy i chyba karmelowy - mogłabym jeść codziennie. ja zdecydowałam się na deser w wersji orzechy&orzechy - doskonale zwieńczenie cudownego obiadu pełnego wrażeń estetycznych i kulinarnych. no może poza sporym kawałkiem lupiny z orzecha, którybyłw ciastku. ciesze się, że inspektorom michelina się nie przytrafiła, bo l'enfant wg mnie zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie.
0
foodality
5
8 yıl önce
stary mokotów
mam wyrzuty sumienia, bo do okropnego dzieciaka wpadłem przed podróżą i głową już byłem gdzie indziej. dlatego solemnie przyrzekam, że wrócę bo było warto.
najbardziej utkwił mi w pamięci przepyszny chleb, który powstaje z zakwasu, który od 17 lat podróżuje z szefem kuchni. chleb podany ze słomą która po podpaleniu (!) nadała mu zapach jak z wiejskiego pieca. potem pojawiły się potrawy, których poziom kreatywnościbyłimponujący. bo jak inaczej ocenić delikatną wołowinę z arbuzową salą i lodami z kremowej kukurydzy? spróbujcie też pysznej śliwki w cieście - rozlewa się pysznym tsunami po podniebieniu. a i jeszcze drób: kaczka slow cook (sous vide) to delikatność i znowu ciekawe połączenie z ciemnymi marchewki. wino niestety było zbyt pyszne by zapamiętać więcej. a historie tego wieczoru płynęły wartkim strumieniem... no jednym słowem wizyta bardzo godna polecenia.
0
ewelina
5
8 yıl önce
stary mokotów
czy nigdy nie rozmyślaliście o jedzeniu w sposób zwariowany, a nawet szaleńczy?!? jeśli szukaliście pewnej odskoczni od obowiązujących trendów gastronomicznych, brakowało wam połączeń dwóch różnych produktów w daniu, które razem tworzą doskonałą spójną całość, a przy okazji są czymś zupełnie innym niż to co serwowane jest prawie wszędzie to od razu zakochacie się w miejscu do którego was dziś zabieram. kilkanaście ulic dalej od ścisłego centrum warszawy, dosłownie kilka kroków od ruchliwej ulicy puławskiej, na rogu ulicy sandomierskiej z rejtana mieści się bardzo niepozorna z zewnątrz restauracja o wdzięcznej nazwie l'enfant terrible. to wyjątkowe miejsce mieliśmy okazję odwiedzić dzięki uprzejmości zomato, które zaprosiło nas na kolejną, a zarazem bardzo wyjątkową kolację. już po przekroczeniu progu restauracja wywiera na swoich gościach ogromne wrażenie - dosyć spora, otwarta kuchnia w której kucharze precyzyjnie przygotowują i wydają dania. wnętrze lokalu jest proste, surowa cegła, drewno i oświetlenie tworzą jakże wyjątkowy klimat i atmosferę tego miejsca. sala nie jest zbyt duża, zmieści raptem kilka stolików. obok lustra przy ścianie znajduję się barek z alkoholami, winami i nalewkami prawie z całego świata. obsługa jest sympatyczna i bardzo profesjonalna. podczas trwania całej kolacji interesująco opowiadała nam o serwowanych daniach i winach, a dodatkowo chętnie odpowiadała na każde zadawane przez nas pytanie. twórcą tutejszego, dosyć kontrowersyjnego menu jest michał bryś, szef kuchni, a za razem właściciel l'enfant terrible. naszą ucztę rozpoczęliśmy od degustacji wędzonego w sianie chleba, który zrobionybyłna bazie siedemnastoletniego zakwasu. według mnie to najlepszy chleb jaki dotychczas jadłam w swoim życiu, a dodatek wędzonego masła podkreślił jeszcze bardziej jego wyjątkowy smak. sam szef kuchni powiedział nam, że chleby są jego pasją, a tworzenie zakwasów to złoty konik w całym jego kulinarnym talencie. później na nasz stół wjechały już dania degustacyjne, o ile można je tak nazwać, bo porcje w porównaniu do innych warszawskich restauracji nie były zbyt małe, ani zbyt duże. tego wieczoru kosztowaliśmy menu degustacyjnego, składającego się z pięciu wyjątkowych potraw i wybranego deseru (w cenie 199 zł). pierwszym daniem które mieliśmy okazję próbowaćbyłrostebef (43 zł) w połączeniu z arbuzem, lodami kukurydzianymi i chipsem z polenty. odrobina zabawy i nutka fantazji, która przełamała stereotypy i odmieniła całkowite moje wyobrażenie o surowym mięsie. absolutnie fenomenalną przystawką, która zdecydowanie tego wieczoru podbiła nie tylko moje serce była bryndza (35 zł) w połączeniu z emulsją z zielonych pomidorów z wodą pomidorową, granitą malinową i olejem szczypiorkowym. smaki które według mnie doskonale ze sobą współgrają, a dodatkowo są czymś niezwykłym i wyjątkowym choćby przez tak dobre połączenie kolorystyczne półproduktów użytych do tego dania. dzik i ziemniak (44 zł) to kolejna propozycja naszego piątkowego tastingu. dzik confit podany lodami z pieczonych ziemniaków, dodatkiem maślaków, borowików, czerwonej kapusty i czipsa ziemniaczanegobyłświetnie dopracowany, zarówno pod względem smakowym, jak i estetycznym. zupełnie nic więcej nie jest potrzebne do szczęścia człowieka, prócz tego smakowitego kąska dziczyzny z l'enfant. tak jak już kilkakrotnie powtarzałam na blogu, sztuką jest zaserwować w restauracji dobrą rybę, która będzie idealnie wysmażona na złoto, miała chrupiącą skórkę, a jednocześnie nie będzie sucha. dlatego tu też duże ukłony w stronę szefa kuchni i jego załogi, która serwując troć i miso (76 zł) przeszła wszelkie moje oczekiwania. ryba była perfekcyjna (chyba dawno nie jadłam w restauracji tak doskonale przygotowanej), choćby ze względu na wykorzystywane połączenia tekstur i "zabawy" smakami. dodatek sake, miso i glony wakame tworzyły z nią spójność o lekkim azjatyckim zabarwieniu, a dynia fenomenalnie podkręciła całość. ostatnim wytrawnym daniem tego wieczoru była pierś z kaczki (78 zł) podana na puree z fioletowych marchewek i czarnej porzeczki z pysznym cappelletti z wędzoną mozzarellą. kaczuszka była przygotowana metodą sous vide (długie gotowanie potraw w niskiej temperaturze), a następnie obsmażana na patelni z obydwu stron. wszystkie zaserwowane tego wieczoru dania były piękne i doskonałe, ale desery były istnym "miodem" na moje serce tzw. wisienką na torcie. wybórbyłciężki, obydwie propozycje były bardzo kuszące. specjalny deser: śliwka w czekoladzie (29 zł), wspierająca kampanię na rzecz walki z rakiem piersi, zaś z drugiej klasyk w śród klasyków: szarlotka ( również 29 zł) z lodami z pieczonych jabłek, karmelem i cynamonem. dla mnie bezwzględnie pojedynek wygrała szarlotka. była domowa, czyli taka jak powinna być, a dzięki pianie z białek na wierzchu stała się jeszcze bardziej aksamitna. l'enfant terrible to pozytywny przerost treści nad dotychczasową formą. to niekończąca się bajka, pełna magii i swobodności tworzenia, którą warto przeżyć. michał bryś to malarz, który pełen pasji z głową pełną wyjątkowych pomysłów tworzy na talerzach swoje małe dzieła sztuki. dla mnie to zdecydowanie zasłużone miejsce wyróżnione dwiema kucharskimi czapkami w gault&millau, któremu życzę jeszcze większych sukcesów niż dotychczasowe.
0
monczi
5
8 yıl önce
stary mokotów
w końcu miałam okazję wybrać się do tego słynnego, niegrzecznego dziecka. urwałam się z pracy i pojechałam na lunch z zamiarem zjedzenia minimalnych ilości. niestety, nie dało się. jedzenie było zbyt smaczne. wybraliśmy wszystko, co się dało z kompozycji lunchowej, czyli dwie przystawki, dwa dania główne i jeden deser (na szczęściebyłjeden, bo drugi już by się nie zmieścił). ja zaczęłam od kremu z topinambura ze smażonym masełkiem.byłw porządku, ale jak dla mnie trochę zbyt mdły. wyglądał jednak bardzo estetycznie i pachniał równie pięknie, także nie będę się czepiać. drugą przystawką było tortellini z ziemniaczkami i kremem fraishe. miałam ochotę krzyknąć c'est genial! to było fantastyczne, na tym mogłabym poprzestać i wyjść bardzo zadowolona. ale przed nami były jeszcze 2 dania główne i deserek. oprócz tego było już po 12.00 więc zdecydowaliśmy się na wino, duży wybór dobrych alkoholi, za to wielki plus. risotto bardzo mi smakowało, ale było dość ciężkie. oprócz tego ryżbyłdelikatnie zbyt twardy. tu jednak znowu podanie przeważyło szalę na tak. ja akurat miałam dorsza z curry na ciecierzycy,byłsmaczny, ale mało intensywny. deser jednak wygrał wszystko, połączenie brownie i wiśni skradło moje serce. mogłam zamówić 3 dania składające się 3 razy z tego brownie. idealne i znów prześlicznie podane. jeśli chodzi o wystrój to też przypadł mi do gustu, bobyłbardzo prosty i surowy. to jest to, co mi się podoba. oprócz tego obsługa niesamowicie miła i eleganka. kontaktowa, ale nienachalna. wszystko tak, jak powinno być. niestety talerzyk pod filiżankąbyłwyszczerbiony, czego przy takim fine diningu nie można przebaczyć. polecam to miejsce gorąco, warto się tam wybrać. naprawdę.
0
marcin
4
8 yıl önce
stary mokotów
od czego by tu zacząć... zacznę może od wystroju i atmosfery - tutaj duży plus. nie jest nadęcie, nie jest sztywno i nikt nie mówi szeptem. skromne, ciepłe, ciekawie urządzone wnętrze wręcz zachęca do jedzenia. i tak przechodzę do jedzenia - w większości było naprawdę dobrze. zacznę od przystawek - co raczej nie dziwi zachwycamy się wypiekanym na miejscu chlebem na zakwasie podanym z wędzonym masłem. mega plus. dalej pięknie różowy rostbef podany z lodami kukurydzianymi oraz arbuzem. kolejny duży plus. dzik confit nadziewany dzikiem....tak, nie pomyliłem się podany z lodami z pieczonych ziemniaków również nie zawiódł. ostatnia przystawka i największy plus to pasztet z jelenia z jałowcowym creme brulee. taki pasztet mógłbym jeść o każdej porze dnia. codziennie. czas na dania główne, które niestety troszkę rozczarowały. tak jak schab jagnięcy podany z moskolami oraz prażonym jarmużembyłcałkiem spoko, tak wołowe osso buco zupełnie roczarowało. mięso było momentami zbyt żylaste. za to danie niestety całkowita ocena to "tylko" 4. na przystawki na pewno wrócę. nad daniami głównymi dwa razy pomyślę
0
sebastian
4
8 yıl önce
stary mokotów
do tej restauracji zawitałem przez zaproszenie od zomato . restauracja od samego wejścia robi duże wrażenie . piękny wystrój sali i co ja sobie bardzo cenie otwarta kuchnia, na której kucharze szybko i precyzyjnie wydawali dania . na mnie największe wrażenie zrobił chleb którybyłfenomenalny ( jak sam szef kuchni nam powiedział jest to jego konik w kuchni ) chyba nigdy nie jadłem lepszego chleba . co do dań były podane w super nowoczesny sposób , ładne kompozycje na talerzu , wszystko spójnie się ze sobą łączyło . smakowo wszystkie potrawy były dopracowane , doprawione , większych wpadek nie było . do wszystkich dań dostaliśmy idealnie wyselekcjonowane wina co podnosiło ich smak . najbardziej mi smakowało i mocno polecam kaczkę z porzeczką i puree z fioletowych marchewek, bryndzę z pomidorem oraz dzika z lodami ziemniaczanymi ( i oczywiście trzeba spróbować cudownych wypieków szefa michała brysia) . jeszcze jeden duży plus za miłą i profesjonalną obsługę . podsumowując jest to restauracja która nie bez kozery dostała 2 czapki w " żółtym przewodniku" i jest to ocena w stu procentach zasłużona mam nadzieje że będą się nadal rozwijać i osiągną jeszcze więcej niż do tej pory .
0
vinagotica
4
9 yıl önce
stary mokotów
niepozorna okolica na warszawskim mokotowie, ale w sobotni wieczór restauracja prawie pełna. w menu 5-6 przystawek, 5-6 dań głównych i 3 desery. do tego spory wybór win białych (ok. 20 pozycji), czerwonych (też ok. 20) i szampany i inne alkohole (nawet japońska whisky!). ceny win od 89 do 300 zł.
na początek dostajemy koszyk pieczywa pieczonego przez szefa kuchni. najlepszy jest chleb razowy z chrupiącą skórką. do tego masełko.
zamawiamy przystawki: sernik z jelenia i koziego sera z czerwoną porzeczką oraz żur na zakwasie. porcje niewielkie, za to pełne smaku. żur mocny, kwaśny, gęsty. sernik prezentuje się rzeczywiście jak kawałek dwuwarstowego ciasta, jest delikatny, kremowy z wyraźnym posmakiem koziego sera, który trochę przytłacza smak jelenia. do tego wszystkiego savignon blanc z nowej zelandii (180 zł).
dania główne to molwa (ryba) z dodatkami, kacze serca z pęczakiem i jarmużem oraz perliczka (udka i piersi) z czerwoną kapustą i białymi i czarnymi kopytkami. wszystko pięknie skomponowane i smaczne i tylko żal, że porcje takie skromne.
na deser były wariacje na temat orzechów, lody z palonego masła i wariacje na temat mleka. mi najbardziej smakowało ciastko orzechowe i orzechowe lody. lody z palonego masła, specyficzne i chyba niewarte 33 zł. na koniec postanowiliśmy zamówić jeszcze tatar z jelenia, którybyłnajlepszą przystawką wieczoru: porcja tatara umieszczona w cieście w kształcie korony, galaretka z kwaszonego ogórka, kilka kurek, lody z lubczyka i żółtko jajka w otoczce z palonego bakłażana. kwintesencja smaku i piękna kompozycja.
obsługa zna się na rzeczy, opowiada o każdym daniu. zapytajcie o historię z zakwasem oddawanym do hotelu :-)
restauracja jest zamknięta w niedziele, na wieczory róbcie rezerwacje.
lokal raczej na specjalne okazje, kolacja dla 3 osób + 2 butelki wina to ponad 900 zł. 12,5% kwoty rachunku jest doliczane przy grupach ponad 5 osób.
porcje degustacyjne. ale warto przyjść choć raz.
0
oturum aç
hesap oluştur