nieduża restauracja na końcu świata. dojazd o-krop-ny jeśli się nie ma samochodu. i to jedyny poważny minus tego lokalu.
la iberica prowadzona jest przez hiszpanów co bardzo dobrze wróży. jeszcze lepiej wróżyła recenzja pana nowaka w wyborczej.
zachęceni, spróbowaliśmy.
wystrój biedny. mało się dzieje, ale czysto i schludnie. rozumiem, że restauracja dopiero się rozwija i trzeba dać jej trochę czasu by dopieszczono hiszpański klimat???
zamówiliśmy tapas. przemiły kelner obsłużył nas po królewsku. na stół wjechały specjały: tortilla z ziemniaczkami dorsz w papryczce, bakłażan zapiekany z serem, wątróbka z kurczaka (sądząc po smaku) i chorizo w winie. wcześniej oliwki. jest ok. wszystko smaczne i ciekawie podane. zamówiliśmy paelle z kurczakiem i owocami morza. po drodze pochłonęliśmy sałatkę z pomidorów, sera koziego i cytrusów (średnio wypada na tle innych dań, a te cytrusy to trzy mikropaseczki pomarańczy...).
zostaliśmy uprzedzeni, że na paellę trzeba dłużej poczekać. było warto. podano nam arcydzieło. piękne, złote, słoneczne, owoce morza duże i świetnie sprawione. rewelacja. warto było czekać. porcja dla 3 głodnych osób. zdecydowanie nie do zjedzenia samemu. jest możliwość zapakowania reszty do domu.
zakończyliśmy mocnym, aromatycznym espresso, które przywróciło nas do życia i wyrwało z błogiej, sennej sytości.
zgodnie z zaleceniami nowaka zamówiliśmy ichniejszy sernik. coś przecudnego. kremowy, rozpływał się w ustach. lekki posmak toffi i śmietanki.
rachunek wyszedł ok 150 zł / 3 osoby (z napojami), ale biorąc pod uwagę ilość zjedzonych dań, to cena przystępna.
z pewnością wrócimy, żeby spróbować innych pozycji z menu.