klubokawiarnia sheesha


İçinde "za" olan yorumlar
3
3.5
magdalena
4
5 yıl önce
ursynów
stara zasada "najlepiej siedzieć w polu widzenia obsługi" jak najbardziej się tutaj sprawdza. jedzenie naprawdę dobre, wino raczej przeciętne. często biorę sałatkę "cezara". nie było rozczarowań jedzeniem.zato pani z szatni jakbyzakarę, mrozi wzrokiem, na szczęście znajduje właściwe kurtki.
0
elzynor
3
8 yıl önce
ursynów
dobre złego początki... do sheeshy wybrałem się z chejną, która miała akurat kupon do wykorzystania w lokalu. pomysł wpierw mnie urzekł - w postkomunistycznym pawilonie tak miło urządzony lokal! w dodatku okazało się, że w dzień naszej wizyty obowiązywała promocja - dwa drinki w cenie jednego, z której rzecz jasna skorzystaliśmy.

obsługa sprawnie się nami zajęła, ale tutaj pierwszy zgrzyt - chcieliśmy poprosić o sałatkę bez pomidorów, ale kelner przyznał, że się nie da, bo ta leży już wcześniej przygotowana w lodówce... strzał w stopę, niepotrzebny całkiem, bo po pierwsze w sałatce pomidora były całe 4 ćwiartki na krzyż, a po drugie, czy jak się robi sałatkę z zieleniny i pomidora, to naprawdę trzeba ją szykować na zaś?

w sheeshy menu jest bardzo zmienne i codziennie mamy kilka opcji do wybory. my zdecydowaliśmy się na wspomnianą wyżej sałatkę z halloumi (22 złote), crostini z łososiem, tagliatelle z kurczakiem i grillowany ser koryciński z żurawiną (wszystko po 15 złotych). do tego zafundowaliśmy sobie martini i mai-tai. i by pochwalić coś na początku, drink naprawdę był świetny i idealnie kwaskowy! niestety, dalej było tylko gorzej i gorzej...

po pierwsze, chociaż podział na przystawkę i dania główne zdawał się oczywisty, wszystko wjechało na raz. skutek wiadomy, połowa posiłku nieźle wystygła, nim do niej dotarliśmy. najmniej uwag mam chyba do crostini z łososiem - byłoby całkiem niezłe, chociażzamocno przyprawione (zabity smak ryby), ale co ich podkusiło, by to posypać je jakimś marketowym serem żółtym? grillowany ser z żurawiną również był zjadliwy, mimo przesłodzenia konfitury z tej ostatniej, ale obok korycińskiego to on nie leżał. może sposób przyrządzenia całkiem usunął jego smakowe walory. dla odmiany, halloumi z sałatki z której nie dało się usunąć pomidorów było smaczne, lecz jego otoczenie już totalnie nie. nudna mieszanka liści dosłownie utopiona w dyskontowym balsamico i parę pomidorków, które zamiast ser uzupełnić, zachęciły raczej do jego wygrzebania i zostawienia reszty. mało zaszczytne czwarte miejsce rankingu przypada tagliatelle z kurczakiem. smakowało dosłownie niczym, jak studencka mieszanka resztek z lodówki z całego tygodnia. dodano chyba tylko oliwę, na której tego kurczaka usmażono z pomidorami (przewaga skórek) i ścinkami z cukinii, które zostały pewnie po trzech wcześniejszych dniach. tak oto mści się brak kompostownika...

krótko mówiąc, odniosłem wrażenie, że klubokawiarnia sheesha po wyrobieniu opinii postanowiła odcinać kupony. mam nadzieję, że jednak nie wpadnie w trend robienia wszystkiego coraz drożej i gorzej, bo to skarb mieć porządny lokal "na dzielni" i nie musieć się fatygować do centrum, by smacznie zjeść i posiedzieć w miłej atmosferze.
0
chjena
3
8 yıl önce
ursynów
ech, z natury jestem miłym człowiekiem i nieszczególną przyjemność sprawia mi hejtowanie. miałam to szczęście, że przez ostatnie miesiące udawało mi się trafiać do miejsc, którym należały się jak nie peany, to chociaż ciepłe słowa. niestety, klubokawiarnia sheesha jest dużym rozczarowaniem, mimo, a może właśnie dzięki dobremu pierwszemu wrażeniu, które zrobiła. "by czuć upadek, z wysoka spaść trzeba", jak śpiewał kazik staszewski.

wizyta numer jeden odbyła się w ramach foodie meet upu. chyba w tym przypadku sprawdziła się zasada, że impreza przygotowana dla ludzi poniekąd z branży jest zawsze bardziej dopracowana. był odpowiedni dobór win, niezły krem ze szparagów i cykorii, absolutnie świetna i mięciutka grillowana ośmiornica (okraszona opowieścią o jej szczegółowym przygotowaniu), niepozorny, ale przepyszny sernik z białą czekoladą pieczony w kąpieli wodnej (królestwozataki sernik!) i jedyny słaby punkt programu, czyli w mojej oceniezasuche lasange z porem i karczochami. poza tym wszystko grało: byliśmy odpowiednio zaopiekowani przez kelnerów, sommeliera i właściciela, były konkursy przy stole, a na koniec upominek. do tego naprawdę duża i mądrze zagospodarowana przestrzeń: jest część typowo restauracyjna, część relaksacyjna do palenia sheeshy i część drinkowa - zapachy się nie mieszają, ale wszystkie pomieszczenia są otwarte i widoczne. naprawdę dobrze pomyślana oprawa.

druga wizyta sprowadziła mnie na ziemię... żałowałam, że nie trafiliśmy z elzynorem na ośmiornicę (codziennie jest około 6-7 dań, nie ma stałej karty menu),zato na otarcie łez pojawiła się promocja drugi drink gratis, o której poinformowała uśmiechnięta kelnerka. od tej pory było już tylko gorzej.
crostini z łososiem okazały się zbyt spieczone, by nazwać je dobrymi, a łosoś podany był w formie dziwnej pasty. ser koryciński zapiekany z żurawiną - cóż, wielokrotnie jadłam koryciński, to jeden z niewielu serów, które lubię, ale albo podgrzewany całkowicie traci swój niepowtarzalny aromat, albo coś tutaj nie grało w podstawach. tagliatelle z kurczakiem, szczątkową ilością pomidorów i maleńkimi kawałkami cukinii było zupełnie bez wyrazu, jakby zapomniano o istnieniu jakichkolwiek przypraw. sałatka z halloumi broniła się serem, ale poza tym była miksem sałat (nigdy nie zrozumiem po co pchać do sałatki głównie radicchio, które nie dość że drogie, to powinno pełnić głównie funkcję ozdobną!) z chlustem sosu balsamicznego i ćwiartkami pomidorów. zapytałam przy zamówieniu, czy pomidory można wyjąć, usłyszałam nadmiernie szczerą odpowiedź, że sałatka jest w lodówce już przygotowana i nie bardzo. po pierwsze, nie rozumiem idei kilku codziennych dań, co sugeruje świeże posiłki robione bardzo na bieżąco, skoro połowa potraw czeka już zrobiona od dawna. po drugie, pomidory były w takiej liczbie, że spokojnie można było je wyjąć na kuchni, ale jakoś nie dogadaliśmy się z panem kelnerem co do takiej możliwości.
bo niestety, sympatyczna kelnerka była tylko na początku, potem spotykały nas takie kwiatki jak przynoszenie wszystkich czterech talerzy na raz na stół (2 x przystawki i 2 x dania główne), a już hitem było zaserwowanie drugiego drinka gratis jednocześnie, w związku z tym na stole były trzy (ja zrezygnowałam z drinka, inaczej byłyby zapewne cztery).

może ja się czepiam, w końcu to klubokawiarnia, która ma zgoła inne przeznaczenie niż serwowanie wykwintnych potraw. z drugiej strony po poznaniu kuchni od strony ośmiornicy i sprowadzaniu przepisów z różnych stron świata, oczekiwałam nieco więcej dbałości o część restauracyjną.

ciekawostka: pod tym adresem spróbujemy sheeshy wypełnionej mlekiem i alkoholami z różnych stron świata. jest to z pewnością interesująca oferta, ale też droga przyjemność: najtańsza sheesha tu, na ursynowie, kosztuje prawie dwa razy więcej niż może i podlejsza, ale sheesha w ścisłym centrum warszawy.
ceny jedzeniazato już bardziej atrakcyjne, przystawki i makaron 15 zł, zupa 7 zł, dania główne 20-30 zł.

ech, no i sami sobiezawysoko podnieśli poprzeczkę... i po co to było, może bym teraz tak nie narzekała.
0
marta
4
8 yıl önce
ursynów
odwiedziny w klubokawiarni sheesha sponsorowało zomato, od którego otrzymałam voucher. pierwsze, co mnie pozytywnie zaskoczyło to wystrój. nie jest może wybitnie oryginalny, ale nie ma co narzekać. przestronna sala, z dużą ilością stolików, puf - do wyboru, do koloru. trochę zdziwiło nas, że dostałyśmy karty i dopiero przy zamawianiu okazało się, że menu jedzeniowe jest już nieaktualne i z karty wybrać można tylko picie, natomiast dostępne potrawy znajdują się na tablicy nad barem. pomijając ten fakt - obsługę oceniam na plus.

zamówiłyśmy po porcji hummusu (za punkt honoru postawiłam sobie sprawdzić hummus w każdej knajpie, w której jestem i go podają) oraz dla mnie - fire wings, a dla koleżanki sałatkę ze smażonym parmezanem.

hummus był ok, miał kremową konsystencję, niezaostry, ale też nie mdły. podany był z cząstkami pomarańczy, nie wiem czy tylko dla ozdoby, ale miałam wrażenie, że sam hummus również miał wyczuwalny cytrusowy posmak. nie był to najlepszy hummus jaki jadłam, ale zdecydowanie trzyma poziom.

moje skrzydełka były natomiast świetne. mięso mięciutkie i soczyste, otoczone lepiącą miodowo-ostrą glazurą. takie wingsy to ja lubię! :)

myślałyśmy, że hummus i wingsy to porcje przystawkowe, ale zdecydowanie były to więcej niż przystawki. po zjedzeniu hummusu, udało mi się zmieścić jeszcze tylko kilka skrzydełek, większość trafiła do pudełka na wynos, tak samo z resztą jak sałatka koleżanki.

ok. godziny 19:00, pomimo, że była niedziela, sheesha zapełniła się ludźmi. nie spodziewałam się tego, i pozazdrościłam mieszkańcom ursynowa, że mają u siebie takie miejsce. na woli, gdzie mieszkam, z tak ciekawym lokalem się nie spotkałam...
0
przemysław
5
8 yıl önce
ursynów
miałem przyjemność gościć w lokalu na foodie meetup i jestem pod ogromnym wrażeniem. co prawda lokacja nie do końca porywa, ponieważ jest tu kawałek, biorączawyznacznik centrum, ale cała reszta zasługuje na wielkie uznanie. fajne jest to, że lokal (który swoją drogą jest ogromny) podzielony jest na strefy zależne od tego, po co do niego przyszliśmy - możemy palić shishe w oddzielnym zakątku, jeść w innym i czilować na huśtawkach jeszcze gdzie indziej. przestrzeni co niemiara. 
świetnym urozmaiceniem foodie meetupu była obecność osoby, która specjalizowała się z zainteresowania winami. nie dość, że można było skosztować naprawdę nietypowych i wysokiej klasy win, to w dodatku ich rozlanie poprzedzone było ich historią. tak jak do tej pory nie piłem win, tak teraz jestem na nie nieco bardziej nastawiony. bardzo dobrze zorganizowana i wcielona w życia sprawa.
jedzenie również było niczego sobie, zaczynając od kremu z pora, po pieczone ośmiorniczki, lasagne (bezmięsną, ale cóż), na wybitnym serniku z białek czekolady kończąc. menager restauracji wnikliwie opisał każdą z potraw. można było skosztować dość nietuzinkowej kuchni w najlepszym wydaniu. na sam koniec każdy z uczestników otrzymał upominek w postaci butelki wina i zaproszenia na imprezę urodzinową lokalu. nie to, żebym dał się przekupić, ale to miejsce naprawdę zasługuje na uwagę. w tej okolicy ze świecą w ręku szukać tak dobrej restauracji.
0
kamil
4
8 yıl önce
ursynów
przyznam szczerze że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym lokalem.
do sheeshy wybraliśmy się we wtorkowy wieczór na foodie zlot organizowany przez zomato. w sumie po tym jak sprawdziłem sheeshe w internecie stwierdziłem że raczej nic ciekawego tam nie zjemy, a jak już to coś wypijemy, zapalimy tytułową sheeshe. cytując klasyka "nic bardziej mylnego", na miejscu nie czekała na nas ani sheesha ani fancy drinki,zato ciekawe menu i wina dobrane indywidualnie do każdej potrawy.
jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony poziomem jedzenia które nam podano, tym bardziej że jest to klubokawiarnia(jakoś nie kojarzy mi się to ze smacznym jedzeniem). krem że szparagów- pierwsza klasa, zjadłbym jeszcze raz. ośmiornica delikatna, rozpływająca się w ustach, jak dla mnie była mniam.
lasagna z karczochami i porami była lekka i smaczna. może nie do końca porwała mnie ta wariacja ale pomysł w zasadzie ciekawy do tego pomiędzy płatami lasagne bardzo dużo karczochów a ja z karczochami się bardzo lubię więc i lasagna zjedzona do końca, talerz "wylizany" po raz trzeci.
na koniec sernik, bardzo serowy, wilgotny, miękki, te trzy cechy mówią wszystko :-d . sernika niestety tylko spróbowałem gdyż aeika w mgnieniu oka zjadła swoją porcję i wyżebrała moją, taki był pyszny ten sernik :-d.

co do reszty to podoba mi się brak stałego menu, a wnioskuję po tym co zjadłem że śmiało można tam uderzać bez względu co danego dnia znajduje się na ogromnej tablicy nad barem.
co do samego lokalu to bardzo dużo przestrzeni w środku, także o miejsce można być spokojnym.

niestety mam tam nieco nie po drodze ale napewno wybiorę się tam jeszcze raz żeby spontanicznie przetestować co serwują.
radzę się nie sugerować nazwą, można zjeść i to dobrze.
0
foodality
4
8 yıl önce
ursynów
jako rodowity ursynowianin, z radością myślę o każdym miejscu, które moją macierzystą dzielnicę przenosi z betonowej pustyni na mapę stołecznych kulinariów. zazwyczaj kuchenne perełki można znaleźć w nowych domach przy głównych ulicach. kiedy otrzymałem zaproszenie do klubokawiarni 'sheesha' musiałem odejść od utartych szlaków i wrócić do wspomnień z lat szkolnych kiedy codziennie mijałem wielką głowicę jońskiej kolumny, która wskazywała drogę do restauracji greckiej. restauracja grecka odeszła w niebyt la na jej miejscu pojawiła się właśnie klubokawiarnia. miejsce ciekawe bo właściciele wnętrza postanowili pożyczyć od innych swoich kreacji: między innymi żurawiny czy organzy.
ale do rzeczy czyli do jedzenia: sądząc po nazwie spodziewałem się czegoś z obszaru państw arabskich. myślałem że otrzymamy wykwintną wersję kebaba albo falafel z niespodzianką. myślałem że utoniemy w morzu alkoholu bo sądząc po karcie dań to wydawało się być clou programu. otóż na szczęście się myliłem alkohol co prawda pojawił się podczas wieczoru, ale pod postacią miłych dla wszystkich zmysłów win z nowej zelandii, australii i niemiec. jak przystało na wieczór foodisiów nauczyłem się, że wino różowe to nie lekki i banalny, słodki trunek ale ze należy wyjść ze strefy komfortu i poszukać czegoś w krainie winnej latorośli.
wino było przednie, ale moim zdaniem wieczór wygrał krem ze szparagów i cykorii a lekki wędzony smak naprawdę zapisał mi się w pamięci.
pieczona ośmiornica według przepisu greckich babć spod olimpu była daniem ciekawym, poprawnym ale chyba moje podniebienie nie było przygotowane na ten rodzaj przekąski. ciekawymzato wydało mi się że ośmiornica musi być gotowana z wyprostowanymi ramionami gdyż po obróbce termicznej odmawia współpracy i nie chce już zmieniać kształtu.
potem pojawiła się lasagna w formie kopczyka, czy też torciku. tutaj nieco się rozczarowałem, kawałki nie przykryte farszem stwardniały i nie były przyjemne w konsumpcji. karczochy i por to fajna para, ale w tym daniu nie uratowały całości.
i na deser pyszny sernik; kremowy, jajeczny na sosie z malin. ponoć ten smak można uzyskać tylko w kąpieli wodnej ale ja w garnki szefowi kuchni nie patrzyłem więc tylko mogę domyślać się i zazdrościć kunsztu w rękach.
miejsce nie tuzinkowe. ale tu i ówdzie jest jeszcze miejsce na rozwój.
na pewno bez obaw można znaleźć się tu na randce albo w rodzinnym gronie na obiedzie.
zastanawiam się jak wygląda imprezowo drinkowa strona klubokawiarni i czy huśtawki zamontowane pod sufitem przeszły już chrzest bojowy.
wszystkiego najlepszego w pierwsze urodziny dla sheeshy! mam nadzieję że będzie okazja celebrować wiele następnych.

0
kasia
4
8 yıl önce
ursynów
miejsce które bardzo mnie zaskoczyło. po otrzymaniu zaproszenia na zomato meetup, rzuciłam szybko okiem na opinie i profil klubokawiarni i byłam przekonana że jej działalność opiera się głownie na drinkach i przekąskach. otóż nie :)! tajnikami kuchni dzielił się z nami współwłaściciel a tajnikami (genialnego) wina zaprzyjaźniony z miejscem sommelier. wystrój jest naprawdę super, bardzo dużo mądrze zagospodarowanej przestrzeni w której każdy znajdzie dla siebie kącik - wygodne pufy, huśtawki, duże stoły koło biblioteczki a w planach jeszcze sala "biesiadowa". luźna atmosfera, goście nie przeszkadzają sobie nawzajem. a teraz do sedna sprawy - do kuchni, która naprawdę idzie w dobrym kierunku! podoba mi się połączenie restauracji, kawiarni i klubu - sheesha jest świetnym przykładem ze jest to wykonalne :). na początek pikantna zupa ze szparagów i cykorii, która była smaczna ale brakowało jej chociażby gałązki rozmarynu czy listka bazylii do przybrania. na przystawkę ośmiornica pieczona z pomidorami - chapeau bas - dobrze doprawiona a przede wszystkim miękka i delikatna. lasagne z cukinią mnie nie porwała,zato sernik z sosem malinowym był bardzo dobry. podoba mi się idea zmiennego, sezonowego menu oraz dostępności dużej ilości win. bardzo dziękuję sommelierowi który dziś nam towarzyszył, przybliżył historię win z nowej zelandii czy niemiec i dobrał fantastyczne wina do naszej kolacji. sheesha to miejsce z ogromnym potencjałem, bardzo wam polecam!
0
adam
5
9 yıl önce
ursynów
dziękujęzaurodziny. mega impreza mimo iż piątek 13:)
specjalne dziękuję da kelnerki magdy!!! 
 2 finlandie w cenie 1 ... no jak tak można :)))) 
wystrój super. jedyny minus to palenie...ale ubranie po wyjściu nie śmierdzi papierosami to pozytywne zaskoczenie.
0
ewa
1
9 yıl önce
ursynów
zgadzam się z przedmówczynią. miałam okazję odwiedzić ten lokal. uważam że jeśli jest to lokal z sheeshą to palenie powinno być tylko sheeshy a nie jeszcze papierosy. masakra. szatnia płatna- żenada, skoro ceny nie są małe to chyba właścicieli stać żeby odpuścić i nie pobierać pieniędzyzaszatnię a tym bardziej nie zmuszać do pozostawiania kurtki w szatni wyciągnąć 2 zł. toalety straszne no ale jak mają być czyste skoro sprzątają kelnerzy. następna sprawa- prowadzicie takie lokale a zezwalacie na to żeby kelnerzy to robili. jak wygląda jak kelner najpierw obsługuje a później idzie do toalety sprzątać. ja byłam z koleżanką akurat świadkiem jak jedna z dziewczyn zwymiotowała i kelner to sprzątał. ceny z kosmosu. drinki strasznie drogie, jedzenie również do tego jeszcze małe porcje i spalone mięso dostaliśmy. w karcie menu wszystko smażone. a managerka tragedia- sam jej wyraz twarzy odpycha., chamska. zauważyliśmy że chyba bardziej dj ją interesuje niż goście i personel. również z przymusu muszę dać 1. miejsca nie polecam.
p.s. nie jestem tą samą osobą co poprzedniczka.mamy takie samo imię.
0
ewa
1
9 yıl önce
ursynów
drogo, ciemno, chamska obsługa, zero klimatu, nie ma wydzielonej sali do palenia. palić można przy barze, efekt jest taki, że dym roznosi się po całym pomieszczeniu i dla osób nie palących jest to nie do zniesienia.zadrinka -  40 ml czystej wódki i odrobiną soku pomarańczowego zapłaciłam 21 zł i to w promocji!! śmiech na sali. to ile kosztuje poza promocją? piwo 0,5za12 zł, mętne i śmierdzące. w toalecie brudno, śmierdzi, szatnia droga,  facet przy drzwiach prymitywny i przeklina.  byłam tam z przyjaciółmi, wpadliśmy na drinka, ale po 15 minutach wyszliśmy czym prędzej. nikt nie był zadowolony. nie polecam. najchętniej dałabym 0 punktów, ale muszę dać 1 punkt, gdyż w przeciwnym razie ta recenzja nie opublikuje sie, a zalezy mi na tym, aby ostrzec przed odwiedzinami tej "klubokawiarni".
ewa
0
oturum aç
hesap oluştur