klubokawiarnia sheesha


İçinde "na" olan yorumlar
4
4.1
magdalena
4
5 yıl önce
ursynów
stara zasada "najlepiej siedzieć w polu widzenia obsługi" jak najbardziej się tutaj sprawdza. jedzenie naprawdę dobre, wino raczej przeciętne. często biorę sałatkę "cezara". nie było rozczarowań jedzeniem. za to pani z szatni jakby za karę, mrozi wzrokiem,naszczęście znajduje właściwe kurtki.
0
tomek
2
6 yıl önce
ursynów
wystój orientalny i tonatyle zalet. wady:
- niski stosunek jakości/ceny,
- obsługa niemiła,
- alkohol tutaj dramat niby firmowe alkohole a jednak coś z nimi nie tak, dwa drinki i wizyta w łazience obowiązkowa
0
kamila
5
6 yıl önce
ursynów
dobra opcja bezalkoholowych drinów, ostatnio ją wykorzystałam, bo wpakowali mnie w kierowanie i odwożenie później załogi po domach. 
dla wielbicieli owoców polecam mohito vergin smakowe, baaardzo fajnie smakuje. 
lokalna5+, jak widać każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
0
ewelina
5
7 yıl önce
ursynów
bardzo miłe miejsce. dobra sheesha i duży wybór smaków. restauracja łączy w sobie różne klimaty więc każdy znajdzie coś dla siebie. dużym plusem jest to, że zostałam wpuszczona z moim pieskiem, co jest rzadkością w lokalachnaursynowie. codzienie inne menu. zazwyczaj wpadam tunalunch, ale zdarzyło mi się tu parę razy być w weekend. zaskoczyły mnie wspaniałe drinki, które polecił mi barman oraz niezobowiązująca atmosfera w tym klubie. moje drugie ulubione miejsce zaraz po sheeshanaśródmieściu 😊
0
gabriela
5
7 yıl önce
ursynów
polecam do organizacji spotkań i wydarzeń okolicznościowych. profesjonalizmnanajwyższym poziomie. mimo, że nie miałam wówczas ani czasu ani głowy do organizacji i w 100% zaufałam szefowi kuchni  - wybór okazał  się doskonały! dobór kilku  daniowego menu jak i wina okazał się sukcesemnakażdym polu.
0
aleksandra
5
8 yıl önce
ursynów
bardzo przyjemne miejsce, jaknarazie miałam okazję być tylko raz, alenapewno będą kolejne :) świetna atmosfera, dobra sheesha i smaczne jedzenie :)
0
elzynor
3
8 yıl önce
ursynów
dobre złego początki... do sheeshy wybrałem się z chejną, która miała akurat kupon do wykorzystania w lokalu. pomysł wpierw mnie urzekł - w postkomunistycznym pawilonie tak miło urządzony lokal! w dodatku okazało się, że w dzień naszej wizyty obowiązywała promocja - dwa drinki w cenie jednego, z której rzecz jasna skorzystaliśmy.

obsługa sprawnie się nami zajęła, ale tutaj pierwszy zgrzyt - chcieliśmy poprosić o sałatkę bez pomidorów, ale kelner przyznał, że się nie da, bo ta leży już wcześniej przygotowana w lodówce... strzał w stopę, niepotrzebny całkiem, bo po pierwsze w sałatce pomidora były całe 4 ćwiartkinakrzyż, a po drugie, czy jak się robi sałatkę z zieleniny i pomidora, to naprawdę trzeba ją szykowaćnazaś?

w sheeshy menu jest bardzo zmienne i codziennie mamy kilka opcji do wybory. my zdecydowaliśmy sięnawspomnianą wyżej sałatkę z halloumi (22 złote), crostini z łososiem, tagliatelle z kurczakiem i grillowany ser koryciński z żurawiną (wszystko po 15 złotych). do tego zafundowaliśmy sobie martini i mai-tai. i by pochwalić cośnapoczątku, drink naprawdę był świetny i idealnie kwaskowy! niestety, dalej było tylko gorzej i gorzej...

po pierwsze, chociaż podziałnaprzystawkę i dania główne zdawał się oczywisty, wszystko wjechałonaraz. skutek wiadomy, połowa posiłku nieźle wystygła, nim do niej dotarliśmy. najmniej uwag mam chyba do crostini z łososiem - byłoby całkiem niezłe, chociaż za mocno przyprawione (zabity smak ryby), ale co ich podkusiło, by to posypać je jakimś marketowym serem żółtym? grillowany ser z żurawiną również był zjadliwy, mimo przesłodzenia konfitury z tej ostatniej, ale obok korycińskiego to on nie leżał. może sposób przyrządzenia całkiem usunął jego smakowe walory. dla odmiany, halloumi z sałatki z której nie dało się usunąć pomidorów było smaczne, lecz jego otoczenie już totalnie nie. nudna mieszanka liści dosłownie utopiona w dyskontowym balsamico i parę pomidorków, które zamiast ser uzupełnić, zachęciły raczej do jego wygrzebania i zostawienia reszty. mało zaszczytne czwarte miejsce rankingu przypada tagliatelle z kurczakiem. smakowało dosłownie niczym, jak studencka mieszanka resztek z lodówki z całego tygodnia. dodano chyba tylko oliwę,naktórej tego kurczaka usmażono z pomidorami (przewaga skórek) i ścinkami z cukinii, które zostały pewnie po trzech wcześniejszych dniach. tak oto mści się brak kompostownika...

krótko mówiąc, odniosłem wrażenie, że klubokawiarnia sheesha po wyrobieniu opinii postanowiła odcinać kupony. mam nadzieję, że jednak nie wpadnie w trend robienia wszystkiego coraz drożej i gorzej, bo to skarb mieć porządny lokal "na dzielni" i nie musieć się fatygować do centrum, by smacznie zjeść i posiedzieć w miłej atmosferze.
0
chjena
3
8 yıl önce
ursynów
ech, z natury jestem miłym człowiekiem i nieszczególną przyjemność sprawia mi hejtowanie. miałam to szczęście, że przez ostatnie miesiące udawało mi się trafiać do miejsc, którym należały się jak nie peany, to chociaż ciepłe słowa. niestety, klubokawiarnia sheesha jest dużym rozczarowaniem, mimo, a może właśnie dzięki dobremu pierwszemu wrażeniu, które zrobiła. "by czuć upadek, z wysoka spaść trzeba", jak śpiewał kazik staszewski.

wizyta numer jeden odbyła się w ramach foodie meet upu. chyba w tym przypadku sprawdziła się zasada, że impreza przygotowana dla ludzi poniekąd z branży jest zawsze bardziej dopracowana. był odpowiedni dobór win, niezły krem ze szparagów i cykorii, absolutnie świetna i mięciutka grillowana ośmiornica (okraszona opowieścią o jej szczegółowym przygotowaniu), niepozorny, ale przepyszny sernik z białą czekoladą pieczony w kąpieli wodnej (królestwo za taki sernik!) i jedyny słaby punkt programu, czyli w mojej ocenie za suche lasange z porem i karczochami. poza tym wszystko grało: byliśmy odpowiednio zaopiekowani przez kelnerów, sommeliera i właściciela, były konkursy przy stole, anakoniec upominek. do tego naprawdę duża i mądrze zagospodarowana przestrzeń: jest część typowo restauracyjna, część relaksacyjna do palenia sheeshy i część drinkowa - zapachy się nie mieszają, ale wszystkie pomieszczenia są otwarte i widoczne. naprawdę dobrze pomyślana oprawa.

druga wizyta sprowadziła mnienaziemię... żałowałam, że nie trafiliśmy z elzynoremnaośmiornicę (codziennie jest około 6-7 dań, nie ma stałej karty menu), za tonaotarcie łez pojawiła się promocja drugi drink gratis, o której poinformowała uśmiechnięta kelnerka. od tej pory było już tylko gorzej.
crostini z łososiem okazały się zbyt spieczone, by nazwać je dobrymi, a łosoś podany był w formie dziwnej pasty. ser koryciński zapiekany z żurawiną - cóż, wielokrotnie jadłam koryciński, to jeden z niewielu serów, które lubię, ale albo podgrzewany całkowicie traci swój niepowtarzalny aromat, albo coś tutaj nie grało w podstawach. tagliatelle z kurczakiem, szczątkową ilością pomidorów i maleńkimi kawałkami cukinii było zupełnie bez wyrazu, jakby zapomniano o istnieniu jakichkolwiek przypraw. sałatka z halloumi broniła się serem, ale poza tym była miksem sałat (nigdy nie zrozumiem po co pchać do sałatki głównie radicchio, które nie dość że drogie, to powinno pełnić głównie funkcję ozdobną!) z chlustem sosu balsamicznego i ćwiartkami pomidorów. zapytałam przy zamówieniu, czy pomidory można wyjąć, usłyszałam nadmiernie szczerą odpowiedź, że sałatka jest w lodówce już przygotowana i nie bardzo. po pierwsze, nie rozumiem idei kilku codziennych dań, co sugeruje świeże posiłki robione bardzonabieżąco, skoro połowa potraw czeka już zrobiona od dawna. po drugie, pomidory były w takiej liczbie, że spokojnie można było je wyjąćnakuchni, ale jakoś nie dogadaliśmy się z panem kelnerem co do takiej możliwości.
bo niestety, sympatyczna kelnerka była tylkonapoczątku, potem spotykały nas takie kwiatki jak przynoszenie wszystkich czterech talerzynaraznastół (2 x przystawki i 2 x dania główne), a już hitem było zaserwowanie drugiego drinka gratis jednocześnie, w związku z tymnastole były trzy (ja zrezygnowałam z drinka, inaczej byłyby zapewne cztery).

może ja się czepiam, w końcu to klubokawiarnia, która ma zgoła inne przeznaczenie niż serwowanie wykwintnych potraw. z drugiej strony po poznaniu kuchni od strony ośmiornicy i sprowadzaniu przepisów z różnych stron świata, oczekiwałam nieco więcej dbałości o część restauracyjną.

ciekawostka: pod tym adresem spróbujemy sheeshy wypełnionej mlekiem i alkoholami z różnych stron świata. jest to z pewnością interesująca oferta, ale też droga przyjemność: najtańsza sheesha tu,naursynowie, kosztuje prawie dwa razy więcej niż może i podlejsza, ale sheesha w ścisłym centrum warszawy.
ceny jedzenia za to już bardziej atrakcyjne, przystawki i makaron 15 zł, zupa 7 zł, dania główne 20-30 zł.

ech, no i sami sobie za wysoko podnieśli poprzeczkę... i po co to było, może bym teraz tak nie narzekała.
0
katarzyna
4
8 yıl önce
ursynów
bardzo sympatyczne miejscenaursynowie. menu codziennie inne co jest bardzo fajnym rozwiązaniem- większa pewność, że produkty są świeże :)
zupa brokułowa bardzo dobra ale zdecydowanie zbyt pieprzna. schabowy super a do niego wyśmienita kapusta z grzybami! mniam :)
bardzo miła i profesjonalna obsługa.
polecam!
0
paweł
4
8 yıl önce
ursynów
miałem przyjemność odwiedzić to miejsce wraz ze znajomymi. klimat i atmosfera w lokalu były naprawdę zdumiewające. z zewnątrz ciężko było przypuszczać, że zastaniemy taka otwartą przestrzeń, lecz jednocześnie dobrze urządzona.zamówiliśmy sheeshe terminator, piwa i tortille. obsługa była miła, uczynna, aż chciało się zamawiać więcej.minusy jakie niestety wpłynęłynaocenę to wąskie menu (możliwe, że po prostu mieliśmy pecha i była to chwilowa niedyspozycja baru).
0
marta
4
8 yıl önce
ursynów
odwiedziny w klubokawiarni sheesha sponsorowało zomato, od którego otrzymałam voucher. pierwsze, co mnie pozytywnie zaskoczyło to wystrój. nie jest może wybitnie oryginalny, ale nie ma co narzekać. przestronna sala, z dużą ilością stolików, puf - do wyboru, do koloru. trochę zdziwiło nas, że dostałyśmy karty i dopiero przy zamawianiu okazało się, że menu jedzeniowe jest już nieaktualne i z karty wybrać można tylko picie, natomiast dostępne potrawy znajdują sięnatablicy nad barem. pomijając ten fakt - obsługę oceniamnaplus.

zamówiłyśmy po porcji hummusu (za punkt honoru postawiłam sobie sprawdzić hummus w każdej knajpie, w której jestem i go podają) oraz dla mnie - fire wings, a dla koleżanki sałatkę ze smażonym parmezanem.

hummus był ok, miał kremową konsystencję, nie za ostry, ale też nie mdły. podany był z cząstkami pomarańczy, nie wiem czy tylko dla ozdoby, ale miałam wrażenie, że sam hummus również miał wyczuwalny cytrusowy posmak. nie był to najlepszy hummus jaki jadłam, ale zdecydowanie trzyma poziom.

moje skrzydełka były natomiast świetne. mięso mięciutkie i soczyste, otoczone lepiącą miodowo-ostrą glazurą. takie wingsy to ja lubię! :)

myślałyśmy, że hummus i wingsy to porcje przystawkowe, ale zdecydowanie były to więcej niż przystawki. po zjedzeniu hummusu, udało mi się zmieścić jeszcze tylko kilka skrzydełek, większość trafiła do pudełkanawynos, tak samo z resztą jak sałatka koleżanki.

ok. godziny 19:00, pomimo, że była niedziela, sheesha zapełniła się ludźmi. nie spodziewałam się tego, i pozazdrościłam mieszkańcom ursynowa, że mają u siebie takie miejsce.nawoli, gdzie mieszkam, z tak ciekawym lokalem się nie spotkałam...
0
przemysław
5
8 yıl önce
ursynów
miałem przyjemność gościć w lokalunafoodie meetup i jestem pod ogromnym wrażeniem. co prawda lokacja nie do końca porywa, ponieważ jest tu kawałek, biorąc za wyznacznik centrum, ale cała reszta zasługujenawielkie uznanie. fajne jest to, że lokal (który swoją drogą jest ogromny) podzielony jestnastrefy zależne od tego, po co do niego przyszliśmy - możemy palić shishe w oddzielnym zakątku, jeść w innym i czilowaćnahuśtawkach jeszcze gdzie indziej. przestrzeni co niemiara. 
świetnym urozmaiceniem foodie meetupu była obecność osoby, która specjalizowała się z zainteresowania winami. nie dość, że można było skosztować naprawdę nietypowych i wysokiej klasy win, to w dodatku ich rozlanie poprzedzone było ich historią. tak jak do tej pory nie piłem win, tak teraz jestemnanie nieco bardziej nastawiony. bardzo dobrze zorganizowana i wcielona w życia sprawa.
jedzenie również było niczego sobie, zaczynając od kremu z pora, po pieczone ośmiorniczki, lasagne (bezmięsną, ale cóż),nawybitnym serniku z białek czekolady kończąc. menager restauracji wnikliwie opisał każdą z potraw. można było skosztować dość nietuzinkowej kuchni w najlepszym wydaniu.nasam koniec każdy z uczestników otrzymał upominek w postaci butelki wina i zaproszenianaimprezę urodzinową lokalu. nie to, żebym dał się przekupić, ale to miejsce naprawdę zasługujenauwagę. w tej okolicy ze świecą w ręku szukać tak dobrej restauracji.
0
kamil
4
8 yıl önce
ursynów
przyznam szczerze że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym lokalem.
do sheeshy wybraliśmy się we wtorkowy wieczórnafoodie zlot organizowany przez zomato. w sumie po tym jak sprawdziłem sheeshe w internecie stwierdziłem że raczej nic ciekawego tam nie zjemy, a jak już to coś wypijemy, zapalimy tytułową sheeshe. cytując klasyka "nic bardziej mylnego",namiejscu nie czekałananas ani sheesha ani fancy drinki, za to ciekawe menu i wina dobrane indywidualnie do każdej potrawy.
jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony poziomem jedzenia które nam podano, tym bardziej że jest to klubokawiarnia(jakoś nie kojarzy mi się to ze smacznym jedzeniem). krem że szparagów- pierwsza klasa, zjadłbym jeszcze raz. ośmiornica delikatna, rozpływająca się w ustach, jak dla mnie była mniam.
lasagna z karczochami i porami była lekka i smaczna. może nie do końca porwała mnie ta wariacja ale pomysł w zasadzie ciekawy do tego pomiędzy płatami lasagne bardzo dużo karczochów a ja z karczochami się bardzo lubię więc i lasagna zjedzona do końca, talerz "wylizany" po raz trzeci.
na koniec sernik, bardzo serowy, wilgotny, miękki, te trzy cechy mówią wszystko :-d . sernika niestety tylko spróbowałem gdyż aeika w mgnieniu oka zjadła swoją porcję i wyżebrała moją, taki był pyszny ten sernik :-d.

co do reszty to podoba mi się brak stałego menu, a wnioskuję po tym co zjadłem że śmiało można tam uderzać bez względu co danego dnia znajduje sięnaogromnej tablicy nad barem.
co do samego lokalu to bardzo dużo przestrzeni w środku, także o miejsce można być spokojnym.

niestety mam tam nieco nie po drodze ale napewno wybiorę się tam jeszcze raz żeby spontanicznie przetestować co serwują.
radzę się nie sugerować nazwą, można zjeść i to dobrze.
0
aeika
5
8 yıl önce
ursynów
w klubokawiarni miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu użytkowników zomato. miejsce wizualnie trafiło w 100% w moje gusta, czułam się tam świetnie. jeśli chodzi o jedzenie - było równie świetnie :)

na początek otrzymaliśmy zupę krem ze szparagów i cykorii. zupa była wyśmienita, idealnie doprawiona, delikatnie pikantna, wszystkie smaki zostały idealnie zbalansowane. zazwyczaj zupy krem nie są moimi ulubieńcami, ale w tym przypadku stwierdzam, że krem w takim wydaniu mogłabym jeść często.

po zupienastół podano ośmiorniczkę pieczoną ze szpinakiem i pomidorami. było to danie, które smakowało mi najbardziej - ośmiornica rozpływała się w ustach, była bardzo delikatna. dodatki świetnie z nią współgrały, ale żałuję, że dostałam tak mało pomidorów. widziałam, że niektórzynatalerzach mieli ich więcej, zdecydowanie mi ich brakowało. mimo to danie zasługujenabrawa.

kolejną potrawą była lasagne zwana także "słonym torcikiem". takie trochę nietypowe, lżejsze podejście do tego dania. zamiast mięsa, w środku były karczochy i pory, anawierzchu rukola i parmezan. całość smaczna, miękka, bardzo delikatna. porcja była ogromna, więc niestety nie zjadłam wszystkiego, ale chętnie wybiorę się do sheeshy drugi raz, jeśli tylko taka wersja lasagne pojawi się w karcie.

na koniec mistrz wieczoru - deser. obłędny, przepyszny, idealny, miękki i wilgotny sernik pieczony w kąpieli wodnej, a do tego lekko kwaśny sos malinowy. nie mogłam się powstrzymać i zwinęłam pół porcji od swojego faceta. sernik jest po prostu genialny i dla niego także chętnie wrócę do sheeshy. lepszego nigdy wcześniej nie jadłam.

polecam ten lokal ze względunasuper przestrzeń, smaczne jedzenie, miłą obsługę oraz to, że można tam przyjść zarówno w większym gronienaspotkanie przy % jak inaromantyczną kolację we dwoje.
0
foodality
4
8 yıl önce
ursynów
jako rodowity ursynowianin, z radością myślę o każdym miejscu, które moją macierzystą dzielnicę przenosi z betonowej pustyninamapę stołecznych kulinariów. zazwyczaj kuchenne perełki można znaleźć w nowych domach przy głównych ulicach. kiedy otrzymałem zaproszenie do klubokawiarni 'sheesha' musiałem odejść od utartych szlaków i wrócić do wspomnień z lat szkolnych kiedy codziennie mijałem wielką głowicę jońskiej kolumny, która wskazywała drogę do restauracji greckiej. restauracja grecka odeszła w niebyt lanajej miejscu pojawiła się właśnie klubokawiarnia. miejsce ciekawe bo właściciele wnętrza postanowili pożyczyć od innych swoich kreacji: między innymi żurawiny czy organzy.
ale do rzeczy czyli do jedzenia: sądząc po nazwie spodziewałem się czegoś z obszaru państw arabskich. myślałem że otrzymamy wykwintną wersję kebaba albo falafel z niespodzianką. myślałem że utoniemy w morzu alkoholu bo sądząc po karcie dań to wydawało się być clou programu. otóżnaszczęście się myliłem alkohol co prawda pojawił się podczas wieczoru, ale pod postacią miłych dla wszystkich zmysłów win z nowej zelandii, australii i niemiec. jak przystałonawieczór foodisiów nauczyłem się, że wino różowe to nie lekki i banalny, słodki trunek ale ze należy wyjść ze strefy komfortu i poszukać czegoś w krainie winnej latorośli.
wino było przednie, ale moim zdaniem wieczór wygrał krem ze szparagów i cykorii a lekki wędzony smak naprawdę zapisał mi się w pamięci.
pieczona ośmiornica według przepisu greckich babć spod olimpu była daniem ciekawym, poprawnym ale chyba moje podniebienie nie było przygotowanenaten rodzaj przekąski. ciekawym za to wydało mi się że ośmiornica musi być gotowana z wyprostowanymi ramionami gdyż po obróbce termicznej odmawia współpracy i nie chce już zmieniać kształtu.
potem pojawiła się lasagna w formie kopczyka, czy też torciku. tutaj nieco się rozczarowałem, kawałki nie przykryte farszem stwardniały i nie były przyjemne w konsumpcji. karczochy i por to fajna para, ale w tym daniu nie uratowały całości.
inadeser pyszny sernik; kremowy, jajecznynasosie z malin. ponoć ten smak można uzyskać tylko w kąpieli wodnej ale ja w garnki szefowi kuchni nie patrzyłem więc tylko mogę domyślać się i zazdrościć kunsztu w rękach.
miejsce nie tuzinkowe. ale tu i ówdzie jest jeszcze miejscenarozwój.
na pewno bez obaw można znaleźć się tunarandce albo w rodzinnym gronienaobiedzie.
zastanawiam się jak wygląda imprezowo drinkowa strona klubokawiarni i czy huśtawki zamontowane pod sufitem przeszły już chrzest bojowy.
wszystkiego najlepszego w pierwsze urodziny dla sheeshy! mam nadzieję że będzie okazja celebrować wiele następnych.

0
oturum aç
hesap oluştur