nigdy więcej. zamysłem była spółdzielnia obok,alejak to w soboty miejsca nie znaleźliśmy tam, a głód był, wybraliśmy się do drukarni - kiedyś było przyzwoicie, teraz idą na ilość a o jakości kiepsko, za mało kelnerów, potrawy długo czekają na blacie do wydania o czym nasze dania się również przekonały,alemoże od początku. ja zamówiłam hamburgera drukarnia, bo od dłuższego czasu chodził za mną taki smak na pysznego burgera, zapłaciłam za niego 29,-zł bo był z wołowiny typu angus. burger wyglądał następująco: zimna i mała bułka, kleks majonezu, cebula, pomidor, wołowina,spalony boczek , ser, który został nałożony przed wydaniem i przykryty zimną bułką więc nie był w ogóle ciepły, nie mówią o jakimkolwiek roztopieniu, i kolejna kropka keczupu. to jak wielkie rozczarowanie spotkało mnie po spróbowaniu wołowiny trudno opisać, mięso absolutnie nie doprawione, niczym nawet soli w nim nie było. w hamburgerze najważniejsze jest mięso, które na prawdę można tak doprawić, że jest to istna przyjemność. dodatkowo prosiłam o mocno wysmażony, a dostałam tak jak kucharzowi się chciało, wyszło średnio wysmażone. nie było to wszystko przypadkowe i jednorazowe, bo mój chłopak również zamówił takiego samego burgera i był identycznie beznadziejny. ponieważ byliśmy w trójkę, towarzysząca nam osobą zamówiła poliki wołowe na purre z marchewki z brukselka. i kolejna wielka klapa, danie oczywiście zbyt ciepłe nie było, mięso tłuste, co w polikach wołowych mnie osobiście zdziwiło, ponieważ jadając właśnie poliki w innych miejscach czy robiąc je sama nigdy nie spotkałam się z tym, aby był tam tłuszcz. nie wiem, tego nie komentuje ponieważ nie wiem, czy to nie były poliki czy gorszej jakości czy po prostu miałam na tyle szczęścia wcześniej, że trafiałam na wyjątkowo chude mięso. potrawa niezbyt duża, i jak dla mnie fatalnie doprawiona, była to bardzo specyficzna przyprawa, dla mnie nie smaczna, ( i moim towarzyszom również nie smakowało) jeśli zdecydujecie się właśnie je zamówić proponuję dopytać się kelnerów o to w jakiej przyprawie są robione, bo jest ona na tyle intensywna i specyficzna, że z pewnością nie każdemu będzie pasować. na purre marchewkowe też nie bardzo macie co liczyć, bo jest to po prostu trochę większy niż w moim burgerze kleks z majonezu. i półtorej sztuki ( !!! ) brukselki. podany jest również chleb. może i dobrze, bo licząc, że do mięska dodane jest purre marchewkowe i brukselka - licząc na coś do mięsa: ah purre i warzywa...wow.....nie do końca, chlebem chociaż się można trochę dokarmić. drukarnia niestety się popsuła. osobiście nie polecam, następnym razem spokojnie i z wielką przyjemnością poczekam na stolik w spółdzielni :) a z zabawniejszych rzeczy, zamówiliśmy jeszcze bagietkę z czosnkiem na przystawkę, kelner najpierw podał dania główne, pytając co z przystawkami, powiedział, że zaraz przyniesie. z przystawek zrezygnowaliśmy bo nie zdążylibyśmy już ich zjeść,alechociaż się pośmialiśmy.
patrząc na innych gości to tak wchodzili i wychodzili, nie chętnie zostając, aby coś zjeść i chyba lepiej zrobili niż my.