casablanca day & night


İçinde "było" olan yorumlar
4
3.9
pan
4
2 yıl önce
stary mokotów
casablanca day&night mieści się na relatywnie nowym osiedlu, które deweloper wyrwał z działek przy polu mokotowskim. ponieważ, wbrew temu co mogłoby wynikać po spojrzeniu na mapę, właściwie wszędzie stąd daleko, naturalnym jest, że na terenie osiedla wyrasta gastronomia - nastawiona głównie na mieszkańców. ale biorąc pod uwagę, że casablanca brała udział w restaurant week, a my trafiliśmy tam z voucherem otrzymanym na urodzinach zomato, można łatwo domyślić się, że właściciele tej restauracji i baru chcieliby, aby była ona czymś więcej niż tylko osiedlowym lokalem. i słusznie.

do casablanki trafiliśmy w majówkowe popołudnie, co miało i zalety, i wady. z zalet -byłodość luźno i spokojnie - oprócz nas zajęty był tylko jeden stolik, a później - zamiennie - drugi, nie licząc pani, która wróciła do restauracji w poszukiwaniu zaginionych okularów oraz kuriera uber eats, który przybył w poszukiwaniu nieistniejącego zamówienia. a tak - mieliśmy lokal praktycznie dla siebie. z minusów - majówka skróciła menu, w szczególności przystawkowe oraz listę dań głównych. w ogóle samo menu też uległo pewnym modyfikacjom i różniło się od tego, które przed wizytą oglądaliśmy na zomato. trochę więc się stropiliśmy zmniejszoną (acz nie do zera) liczbą pozycji wegańskich - per se była to właściwie tylko jedna pozycja, przystawkowy hummus z dodatkami, a i ta właściwie nie do końca była tym, czego się spodziewaliśmy, gdyż do baba ganoush... dodają tu jogurtu. pierwszy raz zetknąłem się z taką wariacją na temat pasty z pieczonego bakłażana, ale szczęśliwie hummus, oliwki i pitę udało się zamówić bez niej. fakt, że przy lekkiej konsternacji ze strony obsługującej nas kelnerki, której trzebabyłotrochę podpowiedzieć (oczekiwałbym, że będzie raczej odwrotnie).

poza tym zdecydowaliśmy się na pizze - także "adaptowane" spoza karty i bez sera. ja postawiłem na kreatywność kuchni i powiedziałem, żeby mnie po prostu zaskoczono. w rezultacie dostałem placek z sosem pomidorowym, pomidorkami koktajlowymi, czosnkiem, pieczarkami i szparagami. w smaku całkiem ok, aczkolwiek odrobina więcej soli by nie zaszkodziła (w solniczce na stole też niestety były już tylko smutne resztki). ciastobyłopoprawne, cienkie, ale niestety trochę gumowate. ogólnie na plus, ale trochę więcej wyrazu by nie zaszkodziło. do tego jeszcze całkiem niezła sałatka z grzankami (i bez standardowo przewidzianego w niej jajka). 

na duży plus należy zaliczyć obecność i sensowną selekcję piw rzemieślniczych - z browarów trzech kumpli i alebrowar. piw jest do wyboru raptem kilka, ale ze wszystkich głównych stylowych kategorii - od lekkiego pilsa (dla "masowego" piwosza) przez pszeniczne, ipa, aż po wytrawnego stouta, na którego się zdecydowałem.

ogólniebyłoto pozytywne doświadczenie kulinarne, co więcej - wyszliśmy obydwoje solidnie najedzeni, choć do kwoty przewidzianej na voucherze moglibyśmy pewnie swobodnie jeszcze coś "domówić", ale nie bardzo byłoby gdzie zmieścić. jednak wydaje mi się, że to, co proponuje casablanca, to w tym momencie trochę zbyt mało, aby stać się miejscem o znaczeniu ponadlokalnym. trochę szkoda, ale może już wkrótce się to zmieni?
0
gmerk
4
2 yıl önce
stary mokotów
bardzo ładne miejsce w samym sercu przy polach mokotowskich.

obsługa ok, wystrój elegancki.
a że przyszedłem sobie zjeść a nie czerpać inspiracji stylistycznych to krótko o naszych zamówieniach.

wzięliśmy okonia morskiego ze szparagami i pure z groszku. danie smaczne, dobre, nie ma się do czego przyczepić a i maksymalnej ilości punktów tez nie. nie wiem czemu. "to czemu recenzujesz w ogóle jeśli w ogóle nie potrafisz sprecyzować?" - spuentować mógłby ktoś. może dlatego, ze niebyłozupy, może dlatego, ze jak dla mnie wybór w menu nie pode mnie. trudnobyłowybrać coś konkretnego.

wrócę, sprawdzę.
0
kulinarne
5
6 yıl önce
stary mokotów
casablancę poleciła mi przyjaciółka, która spędziła tam kiedyś miłe przedpołudnie przy służbowym laptopie. zaczęła od śniadania, potem przyszedł czas na lunch. w przytulnym lokalu na mokotowie wykonała zaplanowaną pracę i przy tym dobrze się najadła. 



po takiej rekomendacji trudnobyłotego nie sprawdzić. umówiłam się tam w porze śniadaniowej z przyszłą panną młodą. długo błądziłam zanim tam trafiłam. miejsce można łatwo pominąć, jest słabo oznakowane. nawet taksówkarz nie był w stanie mi pomóc, a okoliczni przechodnie w ogóle nie wiedzieli o czym mówię (serio!). telefon niemal rozładowany, ale udało mi się potwierdzić, że tak - casablanca istnieje, tak - na osiedlu biały kamień na warszawskim mokotowie.

dla błądzących - casablancę znajdziecie na samym końcu ulicy biały kamień, po lewej stronie. wejście od ulicy, bądź na tyłach budynku (tego dnia frontowe wejściebyłozamknięte (???).
lokal spory, przestronny, a przy tym przytulny i klimatyczny. świetnie sprawdzi się zarówno na małe tete-a-tete, ale też imprezkę urodzinową. menu mają zacne i na pewno zajrzę tu na randkę z mężem któregoś wieczoru, bo każdy z nas znajdzie coś dla siebie, a menu zachęca do głębszej eksploracji oferowanych smaków.

co do menu śniadaniowego byłyśmy zgodne. obie wybrałyśmy cibir. a to przez to, że kochamy hummus, a w menu śniadaniowym tylko cibir to w zestawie zawierał. oprócz tegobyłojajko sadzone, jogurt ziołowy, prażony bakłażan, suszone pomidory i grzanka.byłopysznie, co tu dużo mówić!

śniadania podają tu w ciagu tygodnia między 10:00-12:00 i w niedzielę 10:00-13:00 (a w kwietniu w niedziele oferują angielski bufet śniadaniowy). co z sobotami? nie wiem, nie spytałam, ale na stronie nie ma o nich wzmianki.

na ich stronie www można wyczytać, że na parterze restauracji znajduje się sklep casablanca wine & deli, gdzie sprzedawane są domowe przekąski, chleb na 100% naturalnym zakwasie, wypiekany na miejscu, a także specjalnie dobrane wina. dla zmotoryzowanych gości czekają specjalne miejsca parkingowe.
0
oknan
4
6 yıl önce
stary mokotów
miejsce odwiedzone dzięki uprzejmości zomato - dzięki zaproszeniu otrzymanemu jeszcze na urodzinach zomato. na duży plus sprawa parkowania - nie wyobrażam sobie dojazdu i zostawienia tam auta bez pomocy restauracji - wydzielone , zablokowane miejsca dla gości , od razu 0,5 pkt więcej. skorzystaliśmy z ogródka , który okazał się podwórkiem okalającego lokal kompleksu biurowo mieszkalnego. w związku z powyższym ciężko coś powiedzieć o wystroju wnętrza, ale przechodząc dwukrotnie , rzuciło nam się w oczy uniwersalność tego miejsca - zarówno na luźny lunch , jak i uroczystą kolacją. kolejnym wielkim plusem - obsługa, chciałbym żeby takbyłowszędzie.  jeśli chodzi o jedzenie -  tatar - podanie bajeczne , przepiękny talerz, smakowo dosyć płytko - bez szału , reszta do przyjęcia , choć obydwoje stwierdziliśmy , że lokal chyba jeszcze jest na etapie szukania smaku. ogólnie ciekawe miejsce , z rewelacyjną obsługą i jedzeniem wymagającym dopracowania. choć sernik chałwowy był boski - inny , ciekawy ...
0
warszawskismakosz
4
7 yıl önce
stary mokotów
wspólnie z mieszkającymi akurat na białym kamieniu znajomymi trafiamy do casablanci spontanicznie, na wspólną i niezobowiązującą kolację. miła obsługa wita nas w progu, zajmujemy jeden ze stolików w pobliżu baru z uwagi na padający deszcz. lokal jest przestronny, rezerwacja nie była więc konieczna. kątem oka obserwuję gruntowne sprzątanie kuchni, mając wątpliwości, czy godz. 18:00 w środku tygodnia to odpowiedni czas na takie działania. niemniej, jakie to ma znaczenie, jeśli - sądząc po innych opiniach - będą karmić dobrze? sam lubię przebywać w czystości. słuchając przyjemnej barowej muzyki przeglądam więc pojemną kartę win, oczekiwaniu na spóźniających się trochę znajomych.

nie jestem fanem prosecco extra dry, ale innego tu na kieliszki nie ma. w zasadniczej części karty win kusi mnie niefiltrowane frizzante, ale to z kolei jest dostępne jedynie w wersji 0,7 l. bąbelki trafiają do mnie nalane już na barze, cena 14 zł raczej nie dziwi, choć to ledwie 125 ml. gorzej, że prosecco nie jest tak zimne, jak być powinno. później zabieramy się za inne wina i ich temperatura jest już taka, jak być powinna. grunet vetliner i portugalski napitek z okolic rzeki douro są dobre, choć ceny win dość wysokie - adekwatne do lokalizacji.

z karty próbujemy tatara, sałatki z kiszonych rzodkiewek, koziego sera i awokado, burgera z burakami i krewetek, tych funkcjonujących jako przystawki. towarzysząca nam młodzież postawiła na pizzę margaritę i mus czekoladowy, które zniknęły ze stołu w oka mgnieniu. z polecenia zamierzałem zjeść co prawda policzki wołowe, ale karta ostatnio się zmieniła i ta pozycja jest akurat niedostępna. jadlem tatara i burgera, więc mogę rozwodzić się zwłaszcza o nich. tatarek - klasa światowa, choć zrobiony inaczej. jest sardela, są pestki granatu. trochę kaparów, ale słoności nie za wiele. dla mnie przyjemna forma, za to. porcja raczej niewielka. dobrebyłoteż serwowane do mięsa pieczywo. smakował mi burger, zwłaszcza jego buraczana część, świetne były frytki z polenty. bułka jednak dość sucha, jakby po prostu przyniesiona z piekarni i przekrojona, zupełnie niepodpieczona. spora porcja.

obsługa była miła i bardzo sympatyczna, w porze wieczorowej restauracja zapełnia się znacznie bardziej. to, co mnie zszokowało to jedynie sposób, w jaki na barze, bezpośrednio na blacie, serwowane jest wino na kieliszki. rozumiem, że restauracja chce zarabiać na tych, którzy nie zamawiają butelki, a jedynie 125 czy 150 ml w kieliszku. nie pojmuję jednak, jak można odmierzać czerwone wino miarką do alkoholi i nalewać 2-3 miarki czerwonego wina do kilku kieliszków po kolei, w dodatku na oczach gości. to polisa, żeby przypadkiem nie nalać komuś za dużo?
0
ona
5
7 yıl önce
stary mokotów
w poniedziałkowy wieczór wybraliśmy się na spacer do casablanca. lokal znajduje się na nowym osiedlu, na mokotowie. wnętrze jest przyjemne i dosyć eleganckie, jednak pomimo tego jednak nie czuć przymusu "białej koszuli". już podczas rezerwacji wiedzieliśmy, że trafiliśmy na sympatyczną obsługę, późniejbyłojuż tylko lepiej. obsługiwał nas nowy, ale bardzo sympatyczny pracownik, niewymuszony uśmiech i luz nawet w drogich restauracjach to coś, co bardzo nam się podoba. 

na początek wybraliśmy czerwone wino i herbatę owocową. jako przystawkę ja jadłam falafela z cieciorki i kolendry, z żurawiną i fanatycznym sosem tzatziki, którego jestem prawdziwą fanką! mąż natomiast miał koftę z jagnięciny z salsą pomidorową i sumakiem :)

czas na dania główne! jakie były? ja jadłam polik wołowy na puree z młodej marchwi, kolendry i kuminu, z czarną soczewicą . daniebyłogenialne, mięso niesamowicie delikatne, marchewka pieczona, jakby na słodko. puree wyśmienite. prawdziwy strzał w 10!

danie męża to quesadilla po libańsku z pieczonymi warzywami, kremowym hummusem, pikantnym sosem tahini, zatarem i salsą mango-ananas. mężowi bardzo podpasywały kombinacje smaków i nietypowy sos z, którego nie miał okazji jeść wcześniej.

na deser oboje jedliśmy ptysia z musem chałwowym i sorbetem rabarbarowym. sorbet był nietypowy w smaku, gorzki, mocno orzeźwiający. krem chałwowy był aksamitny, pyszny w smaku.
0
magdalena
4
7 yıl önce
stary mokotów
pierwszy raz odwiedziłam casablance dzięki zomato. miałam okazje spróbować wielu dań z karty i kilka bardzo mi posmakowało.

zacznę od wystroju, który zdecydowanie jest na plus. restauracja została urządzona ze smakiem co rzadko ma miejsce w biurowcach.

nie byłam jakoś bardzo zadowolona z obsługi. jeśli chodzi o podawanie dań czy sprawność obsługi to wszystkobyłodobrze ale zabrakło uśmiechu i jakiegoś zaangażowania.

ogólnie jedzenie w casablance jest smaczne ale są dania, które są bardzo dobre i takie, którym czegoś brakuje. problemem jest to, że w zależności od kucharza czy dnia różnie są doprawione.

zdecydowanie polecam policzki i stek, nie polecam natomiast ceviche. w casablance zjecie również bardzo smaczną pizzę czy smażone krokieciki, które do dań dietetycznych nie należą ale poprawiaja humor :)

do wyższej oceny brakuje casablance niewiele. największymi minusami jest obsługa, która mogłaby być sympatyczniejsza, chociaż zazwyczaj jesteśmy tu w godzinach wieczornych a w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i pod koniec pracy pewnie obsługa ma mniej siły na uśmiechy a drugim minusem jest różne doprawienie potraw raz idealnie posolone innym razem kompletnie bez soli.
0
jacek
5
7 yıl önce
stary mokotów
casablanca jest lekko ukrytą restauracją, zagłębioną w nowoczesnym osiedlu biurowym na starym mokotowie, ale myślę że warta zachodu. do dwu poziomowego wnętrza wita nas imponujący bar oraz reprezentacyjna ściana win rozpinająca się od podłogi do sufitu. dekor bardzo elegancki ale zarazem nie przytłaczający jeżeli nie przyszło się w białej koszuli lub małej czarnej na szpilkach. ogólnie bardzo miły klimat.

jedzenie na wstępie mówiębyłona wysokim poziomie. karta dość zróżnicowana - na każdej stronie można znaleść coś interesującego. przystawki tragicznie małe, ale za to bogate w smaku i mistrzowsko doprawione. hiszpańskie krokiety istnie rozpływały się w ustach a nawet zwykły falafel miał coś nowego do zaoferowanie. jedyna szkoda że porcje tak oszczędne.

calzone którego zamówiłem na danie główne sprawiał imponujące pierwsze wrażenie, ledwo mieszcząc się na talerzu. przysmak ten zawsze mi się kojarzył z dużą ilością ciasta, taki wyrośnięty pieróg pizzowy, ale w tym wypadku skórka okazało się cieniutka i chrupiąca, jakby nadmuchana od wewnątrz. ser ciągnął się z każdym dźgnięcie widelca a szynka była soczysta. wbrew temu iż preferuje calzone z pepperoni to kompozycja casablanki mi bardzo smakowała. miałem jeszcze szanse sprośność firmowej pizzy casablanca od znajomej która była w podobnie mistrzowski sposób wypieczona i równie sycąca.

ogólnie pobyt tego wieczoru był bardzo udany. trzeba wspomnieć iż casablanca to nie najtańsze restauracja - ceny dań oscylują agresywnie po spektrum cenowym a imponująca karta win zawiera propozycje sięgające sum miesięcznego wynagrodzenia. jednak uważam iż jakość potraw i staranność w ich przygotowaniu i prezentacji sama się broni.

0
kacper
5
7 yıl önce
stary mokotów
bardzo, bardzo polecam casablancę, która może się wydawać po prostu zwykłą, osiedlową knajpą z przeciętnym jedzeniem.  tak jednak nie jest. restauracja bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. począwszy od wnętrze, które bardzo, bardzo mi się podoba, jest nowocześnie, klimatycznie i elegancko zarazem. menu luźno nawiązuje do kuchni marokańskiej. ceny naprawdę przystępne jak na tak wysoką jakość podawanych dań. ja wybrałem na przystawkę kalmary - z fantastycznym sosem aioli z sepią. hitem wieczorubyłojednak danie główne - gicz jagnięca. wyglądała niesamowicie na talerzu, podana na orzo z suszonymi pomidorami i zielonym groszkiem. bardzo smaczne mięso, bardzo delikatne i miękkie. i niedrogie, w porównaniu z cenami giczy w innych restauracjach. 
kolacja była przyjemniejsza dzięki bardzo miłej obsłudze. chętnie wrócę do casablanki w przyszłości.
0
monczi
3
7 yıl önce
stary mokotów
w casablance byłam już kolejny raz, tym razem na zaproszenie zomato. wcześniejsze przeżycia kulinarne w tym miejscu były o wiele lepsze, przede wszystkim miałam okazję próbować ich słynnego hummusu, który rzeczywiście jest przepyszny i gorąco go polecam. niemniej jednak tym razem nie kryję rozczarowania, bo wszystkie dania, które zostały zaprezentowane na foodie meetupie były mniej niż przeciętne. przejawiało się zarówno w samym doborze, jak i przygotowaniu/jakości propozycji. po przystawkach miałam nadzieję na coś więcej, bo były marne. cevichebyłopo prostu niesmaczne, źle doprawione i płaskie, a serowe kulki z szynką piekielnie słone, sprawiały wrażenie taniego zapychacza. nad daniami głównymi nie będę się rozwodzić, desery też takie sobie. mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję odwiedzić casablancę i wtedy pokaże mi się z lepszej strony, na ten moment nie mogę dać więcej niż 3. wnętrze jednak jest bardzo eleganckie i klimatyczne, za to dodatkowy plus, bo bardzo przyjemnie się tam siedzi. jest mi przykro, że nikt przez całe spotkanie się nami nie zainteresował i że nie miałam okazji poznać ani właściciela ani managera.
0
natalia
4
7 yıl önce
stary mokotów
do restauracji casablanca trafiliśmy na #zomatomeetup na zaproszenie #zomatopl. restauracja położona jest na mokotowie, trochę na uboczu, pomiędzy biurowcami oraz osiedlowymi blokami. wystrój przyjemny.
kolację rozpoczęliśmy od przystawek. podano nam „hiszpańskie krokiety, chilli, dymka, szynka serrano, aioli” oraz „ceviche, mleko tygrysie, chilli, czosnek, granat, czerwona cebula, kolendra”. krokiety i sos aioli były bardzo dobre, lekko chrupiące, ale też tłuste, choć taka jest natura tej smażonej potrawy. największym zastrzeżeniem był brak równowagi w smaku, część krokietów była bardziej słona, niektóre wręcz przesolone.byłoto jeszcze bardziej wyczuwalne w smaku drugiej przystawki, czyli ceviche. pierwsza partia, która wjechała na stół, była w miarę ok, choć sama ryba była zbyt mdła i miała lekko gumowatą konsystencję, ale dało się ją zjeść. po tym jak druga partia została wypluta po spróbowaniu przez dwie osoby, nawet nie mieliśmy ochoty jej próbować. pomimo, iż kelnerka twierdziła, że ryba była świeża a nie rozmrażana, mamy co do tego wątpliwości.
jako główne dania podano nam: „polik wołowy, puree batat, pomidorki confit, kasza gryczana, marchew, jarmuż, demi glace”, „łosoś jurajski, czarna soczewica, fasola edamame, pak choi, sos wasabi” oraz „ragout z ciecierzycy, fenkuł, pomidory, kasza bulgur, jarmuż, granat”. zacznijmy od polików. były bardzo miękkie i rozpadające się, całkiem fajnie komponowały się z dodatkami. alebyłojedno „ale”, które dotyczy wszystkich dań głównych. poliki nie miały wyrazistego smaku, w strukturze były świetnie przygotowane, ale oprócz struktury liczy się smak, a jego zdecydowanie tu zabrakło. podobniebyłow przypadku łososia, który był bardzo dobrze usmażony z chrupiącą skórką, ale znowu brakowało wyrazistości w smaku. świetnym pomysłem był sos wasabi o konsystencji musu, był dobry, ale znów brakowało mu smaku (i koloru) wasabi! jeżeli mielibyśmy coś doradzić kucharzom, to więcej odwagi. nie bójcie się wyrazistych smaków, jeżeli zamawiam łososia z sosem wasabi, chcę poczuć smak wasabi i chociaż odrobinę jego mocy.
przejdźmy do deserów. do wyboru mieliśmy „mus kokosowy, sorbet cytrynowy, beza kardamonowa” oraz „mille feuille z ciasta kataifi, krem słony karmel, jabłko w czerwonym winie”. mus był dobry, ale znowu to samo, brak równowagi w smaku. biała czekolada, którą był oblany mus, całkowicie zdominowała smak kokosa, a w pokruszonej bezie ciężko nambyłowyczuć smak tak lubianego przez nas kardamonu. sorbet natomiast był prawdziwie kwaskowy. najjaśniejszym punktem menubyłomille feuille ze słonym karmelem.byłonaprawdę super!
ciężko jest się nam odnieść do stosunku cen do wielkości porcji, ponieważ kolacja, poza deserem, była podawana w półmiskach i nie wiemy jak wyglądają normalne porcje.
0
midian
4
7 yıl önce
stary mokotów
do casablanki zostałam zaproszona na zomato foodie meetup w bardzo przyjemnym towarzystwie. nie pozostaje to bez znaczenia, gdyż lokal i jedzenie miały sporo niedociągnięć.
sama restauracja robi przyjemne wrażenie - jest przestrzeń, nowoczesny wystrój, aż dziw, że w czwartkowy wieczór byliśmy chyba jedynymi klientami.

ucztę rozpoczęliśmy od dwóch przystawek - ceviche w mleku tygrysim z chilli, granatem, cebulą i awokado oraz hiszpańskich croquetas z szynką serrano i sosem aioli. jestem wielką fanką croquetas i tym razem mnie nie zawiodły - smakowały tak jak powinny mimo, że niektórzy o dziwo dostali je w wersji bardziej słonej. aiolibyłoza to w sam raz czosnkowe. podobnie nierównym daniembyłoniestety ceviche. pierwsza porcja - wrażenie ryby tak delikatnej, że aż bez smaku za to ze sporą ilością limonki. na drugie podejście po zaserwowaniu dodatkowych talerzyków zdecydował się siedzący obok mnie skinnyfoodie i...z niesmakiem wypluł danie. niestety okazało się, że ryba była tak dziwnej konsystencji jakbym jadła żylastego steka do tego bardzo zimna. kelnerka nieco zniesmaczona oskarżeniem stwierdziła, że ryba wcale nie była rozmrażana, ale coś nie daję wiary jej słowom. szkoda, że nie zostałam przy pierwszej porcji bo to doświadczenie bardzo zmieniło moje zdanie o kuchni.

na danie główne zjedliśmy trzy propozycje. polik wołowy był fenomenalnie miękki i rozchodzący się pod widelcem, puree z batatów bardzo smaczne (szkoda, że niebyłogo więcej), ale już dodatek kaszy gryczanej podanej na owym puree wydał mi się dziwny. glazurowana marchewka była przyjemna, a czipsy z jarmużu smaczne.
łosoś jurajski (z wód głębinowych) był sam w sobie nieco niedoprawiony, ale sos bardzo do niego pasował. ów sos miał być co prawda o smaku wasabi (a nie znoszę chrzanu więc gdyby był wyczuwalny nie tknęłabym sosu nawet patykiem), ale ku mojemu zadowoleniu był czymś między zabajone a smakiem szampana lub może nieco niczym sos holenderski - na plus. podana do łososia czarna soczewica była pasującym dodatkiem a pak choi jak zwykle podbił moje podniebienie.   
wersja dla wegetarian - ragout z ciecierzycy z fenkułem, pomidorami, kaszą bulgur i dużym kleksem śmietany w smakubyłoniezłe, ale ciecierzyca była według mnie trochę za bardzo "al dente".

na zakończenie posiłku mogliśmy wybrać mus kokosowy ukryty w kardamonowej bezie z dodatkiem sorbetu cytrynowego lub mille feuille (dużo zabawybyłoprzy wymawianiu nazwy tego dania ;) ) z kremem ze słonego karmelu i jabłkami w czerwonym winie. ja zdecydowałam się na deser numer dwa, który bardzo przypadł mi do gustu mimo, że był bardzo słodki. moja miłość do słonego karmelu pozostała niezachwiana, a jabłka w winie ciekawie tę słodycz przełamały. sam deser przypominał mi nieco w smaku holenderskie stroopwafels i przywołał miłe wspomnienia...deser numer jeden skosztowany dzięki uprzejmości ani z dzieńdobrymokotów był delikatny a sorbet cytrynowy bardzo smaczny.

do tego wszystkiego dobre prosecco i bardzo średnie wino. no i zdenerwowana obsługa reagująca widocznym niezadowoleniem na jakiekolwiek uwagi lub nawet pytania.
oceniając smak dań i wygląd lokalu mogłabym nawet wrócić do casablanki, ale przy cenach powyżej 45 złotych za wcale nie rewelacyjne dania - raczej do tego nie dojdzie.
0
kinga
4
7 yıl önce
stary mokotów
do casablanci zostałam zaproszona na zomato foodie meetup, który miał miejsce wczoraj. już na wejściu spodobał mi się wystrój, a najbardziej ściana cała w winach. zostaliśmy przywitani lampką szampana, a następie podano przystawki: ceviche, którebyłobez smaku i prawdopodobnie z mrożonej ryby (było bardzo twarde) oraz hiszpańskie krokieciki - bomba kaloryczna, ale całkiem dobra. następnie mieliśmy okazję spróbować tutejszego łososia (słaby, bez smaku) oraz policzki wołowe, które były najlepszą pozycją tego wieczoru. mięso mięciutkie i naprawdę pyszne! na deser wybrałam mille feuille, ponieważ uwielbiam słony karmel. deser był bardzo słodki, ale dobry. podsumowując, wieczór był bardzo miły i całkiem smaczny, jednak to, co zwróciło moją uwagę to bardzo nieprzyjemna pani kelnerka, która nie umiała nawet przeprosić podając do stołu - przebierała talerzami nad naszymi głowami i non stop szturchała zabierając naczynia. przeżyłabym to, gdyby nie fakt, że miała minę i zachowywała się i odpowiadała, jakby pracowała tu za karę... załoga to naprawdę ważny element restauracji, gdyż w dużej części to ona tworzy atmosferę.

edit. dziś byliśmy tu po raz kolejny ibyłosuper! jedzenie pyszne i przemiła pani kelnerka :) polecam!
0
skinnyfoodie
3
7 yıl önce
stary mokotów
dzięki zaproszeniu #zomatopl na #zomatomeetup miałem okazje zajrzeć do mokotowskiej restauracji #casablancwaw.

restauracja zaproponowała nam 2 przystawki, 3 dania główne oraz 2 desery do wyboru. na wstępie dostajemy po kieliszku prossecco co jest miłym akcentem, zawsze jest fajnie zacząć od bąbelków :)

zaczynamy od przystawek pierwsza z nich to ceviche z dorsza, z granatem, kolendra, mlekiem tygrysi m  i chilli.  dostaliśmy kilka talerzyków z tą przystawką i każdy był inny, mi niestety zapadłą najbardziej w pamięci porcja, która byłą niejadalna. ryby nie dało się przełknąć niestety, osoby próbujące tę porcję musiały wypluć te kęsy. przystawka nie równa, bez szału, ryba średnio wyczuwalna - bardzo odradzam. druga przystawka to hiszpańskie krokiety z serrano i aioli, fajna rzecz do piwka, ciężka i tłusta , nie każdemu przypadła do gustu - podobno w pewnych okolicznościach cześć pań miała by na nią ochotę :). niestety tu też ten sam problem co wcześniej, krokiety bardzo nierówne, nasze były ok ale druga porcja mocno przesolona, skosztowałem pół krokieta, pamiętam tylko słony posmak. 

zaserwowane dania główne to poliki wołowe, z pure z batatów, z kaszą gryczaną, marchwią i jarmużem (tu praktycznie niewidoczny). łosoś jurajski, soczewica, fasola edamame, pak choi i sos wasabi oraz ragout z cieciorki. same poliki super miękkie ale brakowało to smaku i doprawienia, pure bardzo dobre. co od ryby, która żyję podziemnych wodach, na mnie wrażenia nie zrobiła, brak konkretnego smaku, za to ugotowana w punkt, bardzo ładnie się rozwarstwiała, pak choi jak zawsze pucha, fajna fasolka, na minus sos wasabi, bardzo delikatny - wydaje mi się, ze ostrzejszy sos dodałby kopa tej rybie, bo niby technicznie wszystko ok  ale brakowało smaków. na koniec ragout - taka pozycja nie powinna znaleźć się w menu, jeżeli jest to pozycja, która może zaspokoić vegan/vegetarian to raczej nieudana . tutaj poruszę kwestie cen, w menu poliki są po 49zł, łosoś 55zł, a ragout za 30zł, jak na moj gust ceny sa dosyć wysokie 55zł za łososia... drogawo.

na deser dostajemy mus kokosowy z sorbetem cytrynowym oraz mille feuille z ciasta kataifi z słonym karmelem i jabłkiem w winie. mus z sorbetem bardzo dobry ale mf to nie mój smak, a jabłka w winie bardzo przeciętne.

sama restauracja bardzo fajna i ciepła, chce się tam przebywać, obsługiwały nas dwie panie, tutaj potrzeba trochę więcej szkolenia, zamówione wino przyszło po daniach głównych,byłoparę mikro niedociągnięć, faktbyłonas 12 osób ale lokal nie był pełny wiec spodziewałem się lepszego traktowania. na komentarz do ceviche pani się obruszyła, ale niestety nie wróciła od nas z odpowiedzią co poszło nie tak z tym daniem. ubolewma jeszcze nad tym, że nikt od nas nie wyszedł i nie opowiedział tochęo tych daniach, dlaczego takie wybory itp., zabrakło tu interakcji ze strony restauracji.

nie wiem, czy to trema zjadła chefa ale dania były nierówne, a nie oszukujmy się nie jest to kuchnia molekularna.

cała kolacja bardzo miła, fajni ludzie, zawsze super spotkać z fascynatami dobrego jedzenia, mam nadzieje, ze do zobaczenia.
0
ania
4
7 yıl önce
stary mokotów
do restauracji casablanca udałam sie na lunch z kolega :) karta wygoda imponująco - dość drogo ale duży wybór dań! ja zdecydowałam sie na lunch - pierś kurczaka w czerwonym winie z groszkowym puree i zupę dyniową a kolega wziął danie z karty - polik wołowy. dodatkowo podzieliliśmy sie kalmarami i krewetkami :) bardzo smakowały mi kalmary, jednak z krewetkamibyłolekko cos nie tak - wg mnie były lekko zbyt twarde. zupa dyniowa bardzo dobra, ja bym wolała by była lekko ostrzejsza, kurczak pyszny, ziemniaki kiepskie - smakowały jak stare, groszkowe puree niestety tyle co kot napłakał - liczyłam na wiecej... pyszne kalmary z sepia, i bardzo bardzo dobry polik wołowy :) obluga bardzo miła i uważna - dba o klienta! miejsce bardzo fajne :)
0
oturum aç
hesap oluştur