wybór burgera we wrocławiu to wcale nie jest taka prosta sprawa. burgerownii, owszem, jest mniej niż w stolicy, jednak większość z nich cieszy się bardzo dobrą opinią. nie była to łatwa decyzja, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na burger ltd, ze względu na rozsądne ceny i ciekawe kompozycje burgerów.
po dotarciu, wita nas mały, ciasny lokalik, jednak znów szybko znajdujemy miejsce. rzut oka na menu i decyduje się na najbardziej wypasioną opcję - burger wieża. moja wspólniczka w grzechu obżarstwa wybiera burgera blame canada - z masłem orzechowym i bananem. pan za kasą pyta o stopień wysmażenia mięsa, co jest miłym zaskoczeniem, gdyż w warszawie ludzie już jakiś czas temu przestali się interesować preferencjami klienta.
gdy na moim stole ląduje wspomniana wieża, pierwsze co poczułem to podziw i przerażenie. jak ja zdołam to zjeść? jednak po chwili główkowania postanowiłem podzielić burgera na dwie części, co było świetnym pomysłem, gdyż bez problemu poradziłem sobie z zadaniem.
a sam burger, ech, rewelacyjny. nie wiem kto wymyślił panierowany bekon ale trzeba go ozłocić. marynowane jalapeno doskonałe, idealnie zbalansowane, przyjemnie piekące w gardło. mięso zasługuje na oddzielny rozdział, bo tak kruchego, mięsistego i świetnie przyprawionego kawałka wołowiny nie jadłem od dłuższego czasu. do tej pory z łezką w oku wspominam ten smak, a stany depresyjne zaczynają mnie nawiedzać podczas jedzenia schabowego na stołówce w pracy.
nie wiem czy wszystkie burgery we wrocławiu są na poziomie ltd ale nawet jeśli nie, to dla warto się skusić na wizytę w tym mieście chociażby tylko dla tego skromnego, niepozornego lokalu. oj warto.