prawdopodobnie najlepsza piwiarnia w mieście. wystrój lokalu bardzo mi się spodobał. w pierwszej sali w gablotach obracają się lśniące, stare aparaty fotograficzne. wszystko wygląda tak jakbyśmy znaleźli się na jakichś targach w latach 60-tych lub 70-tych, albo w jakimś luksusowym salonie ze sprzętem fotograficznym. do tego w całym lokalu jest dużo zdjęć czarno-białych poruszających kwestie społeczne. jedno z nazwisk jest mi znane z wystaw a chodzi mianowicie o tadeusza rolke fotografa, który między innymi uwiecznił zmiany zachodzące w polsce po 1989 roku. nie wiem, czy wszystkie zdjęcia są jego autorstwa, ale na pewno wszystkie są bardzo ciekawe. kolejny plus dla lokalu to loże. nazwałem tak małe salki, które może sobie zarezerwować grupa przyjaciół, czy też znajomych aby przebywać tylko w swoim gronie. z tego co pamiętam to były dwie takie loże. w jednej z nich spotkała się grupa starszych panów, którzy próbowali nowych gatunków piw. zaraz mi się to skojarzyło z lalką.
jeśli żadne piwo z beczki nie będzie nam odpowiadało to na ścianie jest spora gablota z aktualną ofertą piw butelkowych. my zdecydowaliśmy się na piwa beczkowe. pierwsze z nich to było shamles red willow za 17 zł następnie próbowaliśmy ogni szczęścia za 12 zł oraz czerwonego kapelusza za 10 zł. wszystkie piwa wyjątkowe i smaczne, ale bardziej dla osób poszukujących nowych doznań smakowych. oczywiście ci którzy mają ochotę na klasyczne jasne też znajdą coś dla siebie. bardzo dużym plusem jest kuchnia. głodni stąd nie wyjdziemy. próbowaliśmy kanapki fotografa za 16 zł. to była porządna, konkretna kanapka bez udziwnień i wynalazków, co akurat bardzo nam wtedy pasowało. świeża dłuższa bułka, a w środku świeżo usmażony klasyczny kotlet z warzywami. świeżo usmażony kotlet bardzo łatwo poznać choćby po panierce. jeśli przed chwilą został zdjęty z patelni to panierka jest chrupiąca natomiast jeśli kotlet był odgrzewany w mikrofali to panierka jest wilgotna i odstaje od mięsa. u fotografa kotlet w kanapce był świeży, a do tego był oprószony jedynie solą bez chemicznych przypraw, więc czułem smak mięsa. do tego były frytki. spokojnie można było się najeść. obsługa chętnie doradza i przyjaźnie się wita ze stałymi bywalcami. do lokalu przychodzą zarówno studenci jak i też pary, turyści, czy też piwosze w różnym wieku. miło było zobaczyć jak dwie filigranowe dziewczyny piją niemieckiego koźlaka. każdy kto szuka w lublinie miejsca z ciekawymi piwami powinien tu przyjść.
kiedy wyszliśmy z lokalu mijała nas grupa rozradowanych mężczyzn, którzy ze śmiechem zapytali nas, czy ta ulica jest fajna. jasne że tak! bo jest na niej fotograf. to była nasza odpowiedź.
mam nadzieję, że piwiarnia u fotografa już niedługo stanie się pierwszym multitapem w lublinie. lokal ma spory potencjał do rozwoju.