thai garden


İçinde "ze" olan yorumlar
4
4.1
foz
4
2 yıl önce
żoliborz
bardzo przyjemne miejsce. przyszłamzeswoim kolegą pod wieczór, usiedliśmy na tarasie, który za dnia nie wygląda zbyt obiecująco jednak wieczorem, przy zapalonych przyjemnych światłach zamienia się w niezwykle urokliwe miejsce. jedzenie było bardzo dobre, wszystko w punkt, idealnie...
0
bartek
2
2 yıl önce
żoliborz
są błędy, które można wybaczyć, ale są też takie, których nie można.

do thai garden szedłem pełen nadziei, bo lubię tajską kuchnię i akurat tak się złożyło, że trafiłem tam z żoną bardzo głodny. może po kolei. dostaliśmy menu, a później czekaliśmy jakieś 10 minut, żeby ktoś łaskawie przyjął zamówienie (mimo, że tłumów nie było...). zamówiliśmy po lemoniadzie, zupę z kurczakiem i na danie główne wzięliśmy po smażonym makaronie. na lemoniadę czekaliśmy dłuższą chwilę, ale jeszcze znośnie, ja dostałem inną niż zamawiałem. na szczęście kelner sam się zorientował, więc niebawem dostałem drugą. pierwszy błąd, ale absolutnie wybaczalny, bo został szybko naprawiony, a w dodatku przez błąd miałem 2 lemoniady, swoją drogą pyszne. po (uwaga) oczekiwaniu ponad pół godziny żona dostała zupę... tu kolejny błąd, bo zamiast zamówionej zupy z kurczakiem dostaliśmy z krewetkami, których żona nie może jeść... stwierdziłem trudno, ja zjem zupę, zaraz wejdą dania główne, nie będę się awanturował. grubo się pomyliłem bo dania przyszły po kolejnych 40 minutach, więc ja jeszcze oszukałem głód zupą, ale żona, żeby cokolwiek zjeść czekała w sumie mocno ponad godzinę!!! zresztą ja już też powoli zapominałem o zupie i siedziałem głodny... na koniec kumulacja - w smażonym makaronie żona znalazła sporą skorupkę od jajka... to przelało czarę goryczy, bo o ile pierwsze 2 błędy można było wybaczyć, to już takiego nie. do tego jeszcze masakryczny czas oczekiwania, można umrzeć z głodu... na skorupce zakończyła się nasza przygoda z thai garden. nie wrócimy na pewno.
0
piotr
1
2 yıl önce
żoliborz
restaurację thai garden polecam każdemu kto pragnie na kilka godzin uciec od pośpiesznego życia stolicy. dla obsługi czas płynie wolniej niz na zewnątrz. na podanie menu musiałem czekać zaledwie pół godziny, natomiast przystawki(spring rolls i krązki z kalmara) pojawiły się na moim stole w (czterdziestopięciominutowym) mgnieniu oka od złożenia zamówienia. jedzenie podane zostało tak szybko, że kalmar nie zdążył się zorientować iż opuścił morze i pływał na moim talerzu w kałuzy tłuszczu. 
obsługa dokonuje wszelkich starań by oczekiwanie wydało się jak najktótsze, dlatego jedzenie przynoszone jest w ratach. już czterdzieści minut po zakończeniu przystawki dwie osoby przy moim stole otrzymały dania główne. pozostałe dwie musiały jeszcze poczekać, ale możliwość obserwowania części potraw na stole bardzo umiliła im tę chwilę.
teraz powinienem pewnie napisać, że jedzenie warte było oczekiwania, lecz niestety nawet całkiem przyzwoity pad thai nie był w stanie wynagrodzić mi godzin spędzonych przy lepiącym się od brudu stoliku.
do odwiedzenia restauracji thai garden zachęciły mnie pozytywne recenzje napotkane w sieci. rzeczywistość znacząco odbiegała jednak od obrazu prezentowanego w internecie. znudzona obsługa nie wykazywała najmniejszego zainteresowania gośćmi, a słowa takie jak "proszę" czy "przepraszam" nie występowały w jej słowniku.
była to moja ostatnia wizyta w tym lokalu.
0
iron
5
2 yıl önce
żoliborz
ta restauracja jest jednym z najwiekszych moich kulinarnych podrozy po warszawie. wystroj moze szalu nie robi- bardzo prosty ale przyjemny. no i glowny punkt naszej wizyty- obsluga, ktora podbila nasze serca-tak zabawnazeze smiechu na koniec bolaly nas brzuchy. a kwintesencja tego byl jeszcze pan ktory na do widzenia podajac mi kurtke nalozyl mi moja czape na glowe:)
no i to co wjechalo na nasz stolik przeszlo nasze oczekiwania. pycha lemoniada, zolte curry i wolowina na goracym polmisku! mega dobre! ale to o czym do tej pory nie mozemy zapomniec to smazone lody kokosowe z bita smietana z zielonej herbaty! niebo w gebie! na pewno wracamy i mamy nadziejezeponownie bedzie naw trzeba wywozic taczka :)
0
adampek
4
2 yıl önce
żoliborz
uwielbiam tajską kuchnię! wszystkie dania bez wyjątku! do tej pory moim ulubiencem było thaisty i naam thai. o thai garden dowiedziałem się dzięki zomato. lokal znajduje się nad delikatesami i o ile dobrze pamiętam, kiedyś był tam jakiś koszmarny bar. po wejściu do restauracji przytłacza gościa od razu typowy dla tajlandii kicz. wielki tygrys na ścianie, miliony dziwnych posągów i ten śpiew słowików :d
obsługa jest bardzo miła i wyjątkowo pomocna. kelner nas obsługujący znał chyba całą kartę na pamięć. 
zjedliśmy spring rolls - całkiem fajne, a następnie zielone curry, które nie było strasznie ostre ale jednocześnie bardzo wyraziste. porcje są w sam raz - człowiek nie wychodzi głodny, a jednocześnie nie czuje się ciężki
byłoby pewnie 4.5, gdyby nie fakt, że w restauracji nie było akurat piwa, które chcieliśmy zamówic.
polecam!
0
madeline
4
2 yıl önce
żoliborz
dawny kojot nie do poznania, zmiana zdecydowanie na plus! byliśmy na obiadku i przyznam, że tak dobrego curry dawno nie jedliśmy! ja skosztowałam gra ree (nie było ostre, ale delikatne, kokosowe z ananasem), a małżonek czerwone curry keang phed - w jego opinii przepyszne. próbowaliśmy także dania z woka - pad med mamuang - także bardzo smaczne, dobrze doprawiony sosik.

dostrzegam jednak pewne minusy - porcja dla małżonka okazała się trochę za mała, dojadał tym daniem z woka. w menu moje curry gra ree jest opisane jako "z pomidorkami cherry", a w daniu znalazłam 1 (słownie: jeden) pomidorek (chciałam się już poskarżyć obsłudze, ale małżonek czasami nie ma nastroju na moje narzekanie, więc dałam już spokój). poza tym, napoje (choć dobre), to tylko w jakiś dziwnych wysokich cenach - zwykła woda za 7 złoty, herbaty zaczynają się od 10 - no przykrość. 
i jeszcze ta szatnia - pomysł bez sensu, bo jak wychodziliśmy, to sterczeliśmy przy tej szatani jak głupki, tak 2 metry od naszych kurtek, bo akurat kelnerzy byli zajęci podawaniem dań, przyjmowaniem pieniędzy itp. a nie lepiej te wieszaczki udostępnić gościom tak po prostu...
0
beata
4
6 yıl önce
żoliborz
kuchnia tajska w porządku, kucharz widać, że zna zwyczaje/przepisy i ma wyczucie smaku. wszystko było dobrze doprawione. jeśli ktoś lubi tajską kuchnię to polecam się wybrać to thai garden.
0
chjena
3
6 yıl önce
żoliborz
thai garden odwiedziliśmy grupą zomatowiczów, bo nie ma jak spotkać się w doborowym towarzystwie i wzajemnie móc wyjadać sobie z talerzy. lokal położony w fantastycznej okolicy, do której mam ogromny sentyment - w samym sercu starego żoliborza, zajmuje może niezbyt urokliwy pawilon, ale w środku broni się całkowicie. jest zaskakująco, bo trochę klubowo, a jednocześnie orientalnie (cudne kiczowate rysunki tygrysów na ścianach), a nad wszystkim króluje ogromny taras z widokiem na warszawę.

i w tym półformalnym wnętrzu z każdą chwilą robiło się coraz bardziej oficjalnie. pani kelnerka w białej koszuli, bez cienia uśmiechu, podeszła do naszej grupy z dość dużym opóźnieniem, jak już wszyscy zaczynali się tą sytuacją niepokoić, powściągliwie potraktowała cały nasz rozgardiasz właściwy składającej zamówienie grupie znajomych. na napoje czekaliśmy stosunkowo długo, ale akurat w tym przypadku było absolutnie warto - koktajl z ananasa i mleka kokosowego jest boski, królestwo oddam jeśli ktoś będzie mi taki serwował codziennie do śniadania. koniecznie spróbujcie, podkręcicie sobie apetyt na dalsze tajskie smaki...

...kłopot w tym, że o te w thai garden może być trudno. thai rollsy z kaczką naprawdę nieszczególne i takie mało soczyste, niczym nie "naoliwione" wewnątrz. kubki smakowe stały się tym bardziej wyczulone, bo czas oczekiwania na przystawki wyniósł około 50 minut - no coś tu nie gra. kolejne pół godziny później wjechały dania główne, czyli w moim przypadku klasyczny pad thai w wersji wege. był smaczny, ale w żadnej mierze nie wybijający się na tle co lepszych tajskich barów z jedzeniem serwowanym w 10 minut i za mniej niż 20 zł, jakich coraz więcej w warszawie. do bólu poprawny, bez szczypty szaleństwa charakterystycznej dla kuchni tajskiej. próbowane potrawy od współbiesiadników także takie o: phanaeng curry z wołowiną skandalicznie wręcz jednowymiarowe jak na bogactwo smaków, które powinno się łączyć na talerzu, bo wyłącznie tępo ostre, i to nawet nie ostrością wypalającą kubki smakowe. nuda, żadnej limonki, posmaku rybnego, dziabnęłam dwa kęsy i straciłam ochotę na dalsze próbowanie. tofu z nerkowcami również dość płaskie w smaku, choć same kosteczki sojowe akurat puchate - nie jestem fanką tej formy podania, ale elzynor chwalił, to już się nie czepiam.

w ramach zakończenia wieczoru czekaliśmy - ile? zgadnijcie! dużo za długo na podanie rachunku. przykre tym bardziej, że grupy mają doliczony serwis 10%, stąd odnieśliśmy wrażenie, że skoro obsługa i tak ma już zapewniony napiwek, to nawet nie będzie udawać że się stara.

reasumując: lokal z logistycznym potencjałem, przeciętnym jedzeniem i kiepską obsługą. świetnych tajczyków i ulicznych, i tych bardziej fancy jest w warszawie za dużo, bym wracała do thai garden.
0
xenna-extra
3
6 yıl önce
żoliborz
thai garden mimo mojej sympatii do tajskich smaków zupełnie mnie nie porwało. miejsce w sumie ma potencjał - dużo przestrzeni w środku, spory taras, jednak styl wnętrza zupełnie mi nie podszedł. czasem przerysowany wystrój w tego typu knajpach się sprawdza, ale tutaj poszli o krok za daleko. całości dopełnia kiepska disko muzyka.
przyszliśmy tu wszyscy pełni entuzjazmu, a kolejne elementy wizyty stopniowo rozczarowywały. obsługująca nas pani kelnerka sprawiała wrażenie raczej niezainteresowanej, rzadko podchodziła do naszego stolika, na jej twarzy nie pojawiał się nawet cień uśmiechu. po lokalu przemykali natomiast niewiadomego pochodzenia panowie, ni to ochroniarze, ni klienci, co tworzyło dziwną atmosferę.

dania w karcie prezentowały się apetycznie, ale na same przystawki przyszło nam czekać około 45 minut... dodam, że w lokalu zajęty był wtedy tylko jeden stolik oprócz naszego. zamówione napoje przyszły chyba po 30 minutach, więc też nie za ciekawy timing. próbowałam wina śliwkowego i pinot grigio - niestety oba napoje były zbyt mało schłodzone. bardzo smaczny okazał się natomiast koktajl kokosowo-ananasowy, którego spróbowałam od współbiesiadniczki chjeny 🙂
zamówione przeze mnie phanaeng curry z mlekiem kokosowym, orzechami i liśćmi limonki podane było na płaskim talerzu, prezentowało się ładnie. wybrałam wersję z wołowiną, która była dość miękka, jednak aromaty curry rozczarowały - nie były aż tak pikantne i wielopoziomowe jak obiecywał opis. z lekkim zawodem zauważyłam też, że praktycznie wszystkie nasze dania miały ten sam zestaw warzyw, o identycznym kształcie, jakby z mrożonki.

dobrze, że przyszliśmy w doborowym towarzystwie i cieszyła nas sama rozmowa, bo jednak dużo elementów wizyty pozostawiło niedosyt. automatycznie doliczony serwis 10% przy tak niewidocznej kelnerce wywołał mocno mieszane uczucia... w warszawie jest tak duży wybór tajskich restauracji, że raczej na pewno ponownie nie skieruję tu kroków.
0
cvana
3
6 yıl önce
żoliborz
rozczarowanie. i to jeszcze niejako z mojej przyczyny, bo to ja zaproponowałam thai garden na wyjście grupce kilku zomatowiczów. świetna lokalizacja, wielki taras, wegańskie opcje w menu, nawet nazwa sympatyczna - co może pójść źle? niestety, może.
jedzenie, uczciwie przyznam, w porządku: w rolkach, które jedliśmy na przystawkę, była jakaś ciekawa nuta. ale już danie główne, czyli tofu z warzywami, nie dostarczyło mi jakichś specjalnych uniesień smakowych. do tego dziwna, bardzo sztucznie smakująca lemoniada.
reszta to już same słabe strony. restauracja ma zadziwiająco kiczowaty wystrój, taki mix lat 90. i estetyki disco. niby są jakieś małe elementy eleganckiego nowoczesnego wystroju, ale jeśli obok pyszni się na ścianie olbrzymi obraz z tygrysem, to przestaje się je dostrzegać. przestraszona kelnerka wzbudza raczej współczucie niż sympatię. dziwne postacie kręcące się przy barze (nie klienci) kojarzą się z ochroną w małomiasteczkowym klubie. oczekiwanie na przystawki: 45 minut, mimo że lokal świecił pustkami. oczekiwanie na obsługę po jedzeniu chyba jeszcze dłuższe, przez co utknęliśmy w thai garden do późna. z głośników ryczał jakieś biedny popik tudzież disco gorszego sortu. podsumowując: przeniosłam się w czasie do lat 90. na szczęście w doborowym towarzystwie.
0
elzynor
3
6 yıl önce
żoliborz
miłe kiepskiego początki - to chyba najlepsze podsumowanie wizyty tutaj. położone bardzo dogodnie tuż przy pl. wilsona thai garden kusi tarasem z widokiem na żoliborz. do lokalu wchodzi się przez klatkę schodową ozdobioną raz mniej, raz bardziej udanymi azjatyckimi akcentami. wnętrze samej restauracji sprawia podobne wrażenie i zyskałoby sporo, gdyby je lepiej doświetlić. otwarcie podczas naszego wypadku zomatowej ekipy mieli dość udane - koktajl ananasowy na bazie mleka kokosowego, mimo mojej dużej nieufności, okazał się pyszny i bardzo orzeźwiający. niestety, potem było tylko gorzej... jakieś 50 minut czekania na przystawki to gruba przesada, zwłaszcza,zelokal był prawie pusty. nie wiem, jak sobie radzą w okresie większego tłoku. rollsyześladowymi ilościami kaczki były zupełnie zwykłe i mogłyby posłużyć za zapychacz w azjatyckiej lunchowni, więc nie podtrzymały dobrego efektu wywołanego koktajlem. niestety, moje główne danie - tofu z woka z orzechami nerkowca - poszło w podobnym kierunku. smakowo płaskie, bez zaskakujących kompozycji przypraw czy charakterystycznych nut, znudziło mi się  dosłownie po dwóch kęsach. uszczknąłem nieco pad thaia od chjeny i wydał mi się nieco ciekawszy, ale odległy od najlepszych, jakie do tej pory jadłem. muzyka idąca w stronę słabego klubowego łubu-dubu nie złagodziła moich obyczajów, więc nic ponad 3 nie mogę wystawić.
0
bašnia
4
7 yıl önce
żoliborz
w miejscu znanym mi jeszczezestudenckich czasów od jakiegoś czasu funkcjonuje tajska restauracja. paczką zomatowiczów postanowiliśmy sprawdzić czy jest tam smacznie. wystrój trochę dziwny. niby sporo dodatków i klimatycznych elementów (np. kącik z niskim stolikiem i kanapami), ale też kupa kiczu, który jednak na szczęście jest strawialny. w sumie nawet wolę takie kiczowate dodatki niż puste ściany i brak pomysłu, który tu zdecydowanie jakiś był. klubowa muzyka w restauracjach, nie wiem dlaczego, ale zbyt często idzie w parzezezłą obsługą i tu również obsługa nie była najlepsza. nie było tajskiej gościnności, była znikająca kelnerka nie nawiązująca żadnego kontaktu. koło baru kręciło się kilku rosłych typów, zdecydowanie nie będących klientami. nie sprawiało to dobrego wrażenia. nie byłam zbyt głodna, więc zamówiłam tylko 2 przystawki i wino śliwkowe. dobrze trafiłam bo obie moje przystawki były bardzo dobre: spring rollsy z krewetkami, chrupiące o wyrazistym smaku, pierożki z krewetkami łagodne, trochę może brakowało mi jakichś przypraw w farszu, ale za to po zamoczeniu w dedykowanym sosie (myślę o tym jaśniejszym, bo dostaje się dwa) dostawały kopa i ich smak się świetnie wydobywał. gdyby poprawić atmosferę panującą w lokalu, mogłabym podwyższyć ocenę, bo smakowo moje jedzenie wypadło naprawdę dobrze.
0
pan
4
7 yıl önce
żoliborz
na eksplorację tajskich smaków na żoliborzu wybraliśmy się większą grupą osób o najróżniejszych gustach i preferencjach dietetycznych - od zdeklarowanych mięsożerców, po równie zdeklarowanych wegan. menu widoczne na zomato wskazywało na obecność potraw tradycyjnych i wegetariańskich, po weryfikacji telefonicznej okazało się, że większość z nich można też "zweganizować", a na miejscu - że dwie lub trzy pozycje w karcie są wegańskie "by default". poszliśmy więc z założeniem "dla każdego coś miłego". i ogólnie z pozytywnym nastawieniem. nasze doświadczenia i wrażenia były dość różnorodne, począwszy od oceny wystroju ("przaśny" vs "wow" - moje odczucia gdzieś pośrodku, jest tu dość nowocześnie, z azjatyckimi smaczkami, choć miejscami faktycznie trochę kiczowato), przez kuchnię, ale wszyscy byliśmy chyba najbardziej zgodni w tym, że najsłabszym punktem thai garden jest niestety obsługa. ale o tym zaraz.

restauracja mieści się w "merkurym" niedaleko pl. wilsona, czyli w miejscu zajmowanym niegdyś przez pub coyote. duża sala na piętrze (choć niepozorne wejście tego nie zapowiada) otwiera się na równie okazały taras. miejsca jest więc dużo. choć akurat w czwartkowy wieczór, kiedy odwiedziliśmy thai garden, gości nie było zbyt wielu. wystrój, jak wspomniałem, łączy elementy nowoczesnej restauracji z typowo azjatyckimi motywami, co absolutnie zrozumiałe. efekt jest moim zdaniem raczej niezły, choć bywałem już w azjatyckich lokalach urządzonych bardziej gustownie.

ponieważ z cvaną byliśmy pierwszymi z grupy gości, kelnerka od razu zaopatrzyła nas w karty i zaproponowała napoje, po czym... nie pojawiła się przy naszym stoliku przez długi czas, także kiedy zebrała się już cała szóstka biesiadników. początkowo radziliśmy więc sobie z dwiema sztukami menu, dopiero "przywołanie wzrokiem" poskutkowało i finalnie kart mieliśmy aż zbyt wiele. w nich bogaty wybór dań - od przystawek i dań głównych, przez desery, osobna "wkładka" z propozycjami sushi, jeszcze jedna - koktajlowa. w ofercie cała różnorodność kuchni (głównie) tajskiej - curry, pad thaie, makarony, ryżowe desery - jest co poczytać i z czego wybierać.

zdecydowałem się na smażony makaron ryżowy z warzywami i tofu - przyjemny, delikatny w smaku i w zasadzie interesujący od początku do końca, głównie za sprawą dobrze przyrządzonego tofu właśnie. natomiast na przystawkę spring rollsyześwieżymi warzywami. rolki, jak to rolki, w takim wydaniu wymagają obfitego maczania w sosie, w przeciwnym razie nie byłby niczym szczególnym. ale jako przystawka - ok. w ciągu dość długiej (nie tylko z powodu fajnego towarzystwa, ale o tym niżej) wizyty w restauracji wysączyłem też dwa tajskie piwa - chang i singha - i szczerze, w ślepym teście pewnie bym ich nie odróżnił, tak jak nie odróżniłbym ich od dowolnego "międzynarodowego lagera", czyli napoju reklamowanego jako piwo, ale od prawdziwego piwa dość odległego. czyli wody z nutą słodu i bez wyczuwalnego chmielu, sprzedawanej u nas jako żywiec/tyskie/lech/cokolwiek. mimo braku zauważalnego smaku, tajskie piwo wykazało natomiast właściwości uspokajające - pod koniec spotkania byłem dość senny, a po powrocie do domu zasnąłem jak niemowlę. generalnie jednak tutejszą kuchnię oceniam pozytywnie. spróbowałem też odrobinę ostrego dania od cvanej i było faktycznie pikantne i wyraziste, dla mnie ok. natomiast z rozmów z innymi uczestnikami kolacji wynikało, że zdania na temat zamówionych przez nich potraw są bardzo mocno podzielone.

obsługa natomiast... wspominałem już o "zaginionej" kelnerce. kiedy ostatecznie udało nam się wybrać dania, czekaliśmy na nie w nieskończoność, obserwując tylko, jak swoje talerze dostają inni, nieliczni goście. ponieważ w dniu o małym obłożeniu lokalu czekaliśmy na pierwsze przystawki 45 minut (!), aż strach pomyśleć, ile czasu muszą spędzić głodni goście w momencie, kiedy w restauracji jest komplet. gdyby nie wyborne towarzystwo i mnóstwo tematów do rozmów, chyba szlag by mnie trafił. dodam jeszcze, choć nieśmiało, że w męskiej toalecie nastąpiła awaria, której personel nie zidentyfikował samodzielnie, narażając gości na niespodziewane dodatkowe doznania. na minus - niestety - także muzyka, która z relatywnie cichych i sprzyjających konsumpcji klimatów elektroniczno-wschodnich wyeskalowała do dudniących na cały regulator remiksów popowych przebojów. gdyby klimat w restauracji sprzyjał ewolucji w stronę "klubową", byłoby to zrozumiałe, ale pod koniec wieczoru byliśmy w lokalu prawdopodobnie sami (jeśli nie liczyć kilku osób, które trudno było nam zidentyfikować jako obsługę, gości, czy może udziałowców restauracji).

podsumowując - mam bardzo mieszane uczucia. wieczór zapowiadał się super, lokal ma potencjał, ale różne czynniki, choć na pozór drobne, jednak zepsuły moje wrażenie. nie przepadam też za obowiązującym także tutaj zwyczajem automatycznego doliczania 10% do serwisu przy większej grupie gości, bo po pierwsze nie widzę uzasadnienia w postaci "karania" ludzi za to, że udali się do restauracji w liczniejszym gronie (i przy okazji dali lokalowi zarobić więcej), a po drugie - napiwek jest rodzajem oceny obsługi właśnie. a w tym wypadku bardzo długi czas oczekiwania na potrawy i nasze zgodne odczucie braku opiekizestrony kelnerki, byłyby adekwatnym uzasadnieniem, aby w tym przypadku napiwku nie zostawić. choć z definicji praktycznie zawsze to robię. szczerze mówiąc, nie jestem przekonany, czy spontanicznie wrócę do thai garden, choć restauracja znajduje się bardzo blisko mojego domu.
0
taste
4
7 yıl önce
żoliborz
thai garden na żoliborzu odwiedziliśmy w niedzielne popołudnie. na niecałą godzinę przed odwiedzeniem restauracji udał nam się jeszcze zarezerwować miejsce - całe szczęście, bo na miejscu okazało się, że restauracja jest praktycznie pełna. kilkoro gości niestety musiało się obejść smakiem z powodu braku wcześniejszej rezerwacji. na rozgrzewkę (dosłownie!) zamówiliśmy pikantną zupę tom yum i spring rollsy z warzywami. bulion smaczny, aromatyczny, chociaż jako brakował nam trochę większej ilości dodatków oprócz kilku kawałków grzybów i kurczaka. spring rollsy w chrupiącym cieście z farszem przypominającym wege sajgonki. przystawki smaczne, jednak niczym nas nie zaskoczyły. dania główne, to klasycznie w naszym wypadku pad thai z kurczakiem i pikantne curry - tym razem czerwone z dodatkiem wołowiny na bazie bulionu, nie mleka kolosowego. oba te dania były smaczne, jednak zabrakło nam efektu "wow", znanego z innych tajskich restauracji. pad thai z pewnością posmakowałby osobom, które lubią mniej wyraziste smaki. o ile raczej nie używam ostrej pasty paprykowej podawanej często do pad thaia, tak tutaj wyjątkowo by się przydała, aby podkręcić nieco lekko mdły smak. dla równowagi - duży plus za orzechy zmielone bardzo drobno, prawie na proszek.
podsumowując, dania były smaczne, jednak niczym nas nie zaskoczyły. tajska kuchnia kojarzy się z głębią smaków i dodatków, w przypadku tych dań trochę mi tej karuzeli smaków zabrakło, szczególnie w przypadku pad thai. mimo wszystko polecam restaurację szczególniezewzględu na wspaniały wystrój jako ciekawe miejsce spotkań z poprawną kuchnią. z pewnością niepowtarzalnych smakowo dań będziemy szukać dalej :)
0
joanna
5
7 yıl önce
żoliborz
długo polowałam na to miejsce i jakoś nie udawało się przyjść, dlatego tym bardziej żałuję, że trafilam tu dopiero teraz. rewelacja. odkryłam,zetajska kuchnia jest zdecydowanie dla mnie. duży, przestronny i fajnie urządzony lokal, bardzo podoba mi się usytuowanie baru w środkowej części. jedzenie kapitalne - rollsy z mango i łososiem pyszne, szkoda, że były tylko na przystawkę, jednak pad thai z krewetkami spisał się rewelacyjnie. krewetki przepyszne i naprawde duże, reszta składników też na plus. mój chłopak również zadowolony był z czerwonego curry z kurczakiem, super, że podawane jest w pakiecie z ryżem. warto rezerwować stolik, bo restauracja cieszy się dużym powodzeniem w weekend.
0
oturum aç
hesap oluştur