na pewno w dwudziestce najlepszych, gdzieś między trzema, a czterema gwiazdkami. w samym środku roboczego dnia poszukiwałem miejsca, w którym mógłbym spokojnie i na osobności popracować, a przy okazji zjeść. byłem na bronowicach, więc pomyślałem o lwowie, w którym dwa lub trzy razy zdarzyło mi się być na imprezach rodzinnych u znajomych. wiedziałem, że lwów to raczej wyższy standard i że właściciele dbają o rozwój lokalu oraz jego renomę. to już dla mnie pierwszy plus - świadomość, że miejsce żyje i ktoś o to dba.
zaparkowałem samochód blisko restauracji - mają przyzwoity parking, co cieszy zmotoryzowanych. wszedłem do środka i z trudem znalazłem obsługę, minąwszy 2 otwarte pokoje, w których ktoś (właściciel? menadżer? biuro?) pracował za biurkami. obsługa niespecjalnie kwapiła się, aby mnie powitać czy wskazać miejsce, ale może taki mają standard, aby sięnienarzucać. mnie to nieco zdziwiło, bo spodziewałem się większej opieki i zainteresowania. przeszedłem przez elegancką salę, gdzie jakośniewidziałem swojej osoby z rozłożonymi dokumentami. wszedłem do "sali browarnej" - od niedawna lwów warzy swoje świeże piwo i z myślą o piwnych spotkaniach została otwarta oddzielna sala. salka bardzo przyzwoita - wnętrze poprawne, przypominające wiele podobnych lokali, ale z pewnością czuć jeszcze świeżość i "pachnie nowością".nieoznacza to, że czuć lakier, gładzie ani klej do paneli, ale widać, że goście jeszczeniezniszczyli tego, co zostało zmontowane w sali. dość duże i proste stoły, delikatna i uniwersalna muzyka w tle, dużo przestrzeni (byłem w sali jedynym gościem, pozostali byli w altanie obok - na powietrzu) - właśnie tego potrzebowałem!!
gdy usiadłem już do stołu, kelner zjawił się dość szybko. był umiarkowanie miły i otwarty, ale trzymał się w dobrych ramach grzeczności i kontaktu z gościem. jak pisałem - wolę tych bardziej spontanicznych i chętnych do rozmowy, ale nic złego w sposobie bycia "mojego" kelneranieznajduję.
karta dość obszerna. kuchnia głównie polska, staropolska, lekko wschodnia (kresowa), trochę kuchni europejskiej, trochę "nijakiej", popularnej. po zamówieniu wodę do picia dostałem bardzo szybko i mogłem zatopić się w papierach. przeszkadzało nieco bardzo słabe wifi, które miało w sali być, a w rzeczywistości raz było, a raz nie, dość często zrywało się połączenie, a nawet gdy było, toniegrzeszyło szybkością na miarę xxi wieku. to duży minus w mojej sytuacji, gdy chciałem popracować, ale mam świadomość, że dla zdecydowanej większości gości i smakoszy, wifi w restauracji mogłobynieistnieć.
zamówioną wcześniej sałatkę norweską dostałem na stół też dość szybko. sałatka świeża, porcja średnia, ale kucharz wędzonego łososianieżałował. ogólnie sałatka na plus, choć przyznam, że połączenie łososia z grejpfrutem, owocami granatu, sałatami i bardzo zimnym jajkiem, mnienieurzekło. może to przez to jajko, które raczej według mnieniebyło gotowane specjalnie dla mnie, a wyjęte z lodówki? może to przez niewielką ilość pieczywa, którą dostałem? z innych drobnych kwestii zauważę jeszcze, że dip w naczynku został postawiony na rancie talerza, a tegonielubię (uważam, że rant to "rzecz święta" i jeśli ktoś bardzo chce coś stawiać na talerzu, to ma sobie wybrać taki talerz, żeby się całość zmieściła w obrębie talerza, a rant to już dla mnie jak aut na boisku :) :) ). talerz, na którym leżała bankietówka był z innego serwisu niż talerz, na którym jadłem. detale, detale, ale w pięciu gwiazdkach coś takiego byłobyniedo pomyślenia.
zamówiłem jeszcze strudel jabłkowy. był również świeży, raczej dobry, dla mnie za słodki, ale to kwestia gustu - innym pewnie smakowałby bardzo. ładnie podany, z bitą śmietaną, która raczejniebyła własnego wyrobu, ale nawet jeśli "z puszki", to dobrej jakości. do deseru zamówiłem cappuccino - dobrze podane, mleko właściwie spienione, miałem jedynie wrażenie, że kawa trochę przepalona, ale - zaznaczam - mógł być to efekt bardzo słodkiego strudla. poza tymnieprzepadam za lavazzą i uważam, że prywatne, lokalne knajpki powinny mieć bardziej niszowych dostawców kawy i oryginalniejsze ziarno.
gdy tak siedziałem, patrząc na wnętrze sali, zapragnąłem bardzo spróbować jednego z ich świeżych piw. niestety, w pracyniepiję i zwalczyłem pokusę, choćniebyło łatwo. z pewnością jeszcze odwiedzę - sprawdzę wtedy jakieś danie obiadowe i mam nadzieję, że uda się też skosztować "małego jasnego".
ogólnie - polecam lwów, przy czymniema się co napalać na ultra wysoki standard. miejsce gdzieś między trzema, a czterema gwiazdkami. całościowo.