można się wybrać. byliśmy z mężem w 16 stołach, na niedzielnym obiedzie, jakieś 3-4 tygodniem temu. spodobał nam się wystrój, szaro-beżowy, spokojny. na początek zamówiliśmy, ja - zupę cebulową na wywarze z suszonych jabłek, podana z grzanką w jajku i suszoną śliwką pieczoną w boczku (14 zł), mąż - sałatkę z kaczką, grejpfrutem, borówką, marynowanym burakiem, wędzonym twarogiem oraz dressingiem z suszonych śliwek (26 zł). sałatka była dobra,alenic więcej. zupa moim zdaniem paskudna, dodatek śliwki nietrafiony, grzanka przypominała mi grzanki robione w studenckich czasach, ogólnie jak na zupę cebulową była to dziwna zupa. dla sprawiedliwości dodam, że mojemu mężowi smakowała, twierdził, że nie spróbuje zupy cebulowej,alezjadł większość porcji. na drugie danie wzięliśmy policzki wołowe (sous-vide) w sosie własnym, podane z pieczoną salsefią, smażonymi ziemniakami i glazurowaną marchewką (34 zł) oraz makaron razowy z boczkiem, serem z pieprzem, czerwoną cebulą, zielonym groszkiem, pestkami dyni oraz pesto pietruszkowym (24 zł). makaron był smaczny, a wołowina pyszna, mięciutka, rozpływająca się w ustach. to danie naprawdę mogę spokojnie polecić. ponieważ porcje były standardowej wielkości, więc na deser zamówiliśmy tylko jedną porcję creme brulee (15 zł). porcja malutka,alebardzo pyszny krem. ogólnie byliśmy zadowoleni z wizyty w tym lokalu, chociaż rachunek nie był niski i trzeba o tym wspomnieć, obsługa kelnerska mocno średnia. panie były miłe, uśmiechnięte,alelokal pretenduje do wyższej półki, więc kelnerki powinny wiedzieć, z której strony podajemy pełne, a zabieramy brudne talerze, bez niebezpiecznego zbliżania rękawów do zupy itp.