prawdziwie dobra restauracja. restaurację zobaczyłem przypadkiem, w czasie spaceru po starym mieście. mieści się przy rynku. pierwsze wrażenie: jakie piękne wnętrza! meble i cały wystrój przemyślane. pierwsze pomieszczenie przechodnie. usiedliśmy salę dalej, pod świetlikiem. obsługa w sam raz. nienachalna, lecz mile pomocna.
karta ciekawa "merytorycznie" i wysmakowana graficznie.
zaczęliśmy od deserów. :) niestety, oba wybrane nie posmakowały nam. pierwszy zbyt słodki i jednocześnie boleśnie kwaśny (owoce leśne zapiekane pod kruszonką z ciasta z sosem waniliowym) i kompletnie przedumana tarta pod bezą... podsumowaliśmy krótko: nie ! nie ! nie ! dopiliśmy herbatkę i podziękowaliśmy. zęby pobudzone niemile...
ale, jak napisałem wyżej, miła obsługa, bardzo ładny wystrój oraz pozytywne relacje przyjaciół spowodowały, że po tygodniu wróciliśmy do 16 stołów na obiad. i wyszliśmy bardzo zadowoleni ! jedliśmy filet z kaczki w sosie pomarańczowym, ciasto phyllo nadziewane szpinakiem i kozim serem, makaron z kurczakiem i szpinakowy. wszystko smakowało nam nadzwyczajnie. potrawy były świeżutkie i bardzo interesująco podane. mile zaskoczyły nas ceny i jakość wina. szczególnie w porównaniu z innymi lokalami w pobliżu. w restauracji odnieśliśmy wrażenie pewnego braku intymności. goście siedzą zbyt blisko siebie. pewnie nie dotyczy to sali dla palących. na pewno nie dotyczy to poziomu niżej. ale my akurat nie palimy i nie lubimy palaczy w miejscach publicznych :(. niestety, nie przepadamy też za ucztowaniem w piwnicach :(. czyli pozostają sale "przechodnia" i "pod świetlikiem". na szczęście restauracja ma letni ogródek :))). cały lokal nowy i lśniący czystością. będziemy wracać, aż do wyczerpania smaków z karty. dobra, mocno pozytywnie wyróżniająca się w lublinie restauracja. możliwe, nawet bardzo, że będzie naszą ulubioną.
aha, obiadu nie zwieńczyliśmy deserem. słyszałem z zaprzyjaźnionych ust, że pieczone jabłko pyszne :).