ole tapas bar


İçinde "się" olan yorumlar
4
3.9
pdebski
4
2 yıl önce
śródmieście południowe
jedliśmy wyśmienite steki z polskiej polędwicy wołowej - mięso w najlepszym gatunku, jednak o ile można zrozumieć cenę polędwicy (30 zł / 100 g.) to ceny wszystkich dodatków wprost powalające. na obiad dla dwu osób należy niestety liczyć 300 zł z górką. obługa zorientowana i znasięna tym, co podaje, choć stek "wysmażony" tylko minimalnie sie różnił od "średniego", a to jest przecież jeden z najważniejdzych punktów w ocenie stekowni.
0
ania
4
7 yıl önce
śródmieście południowe
genialna obsługa, panowie zdecydowanie wiedzą co robią i przede wszystkim - co mówią. lokal przytulny, można poczućsięswojo, jest miło. świetne oliwki z czosnkiem i pomidory na przystawkę jednak bardzo słabe pieczywo.....wiem, że to nie dom chleba, ale serio duże rozczarowanie. sałata z grillowaną polędwicą smaczna chociaż chipsy z jarmużu nie odsączone z tłuszczu, mięsko różowe i dobre. steka tylko próbowałam, był w porządku.
0
ania
5
8 yıl önce
śródmieście południowe
uwielbiam hiszpańską kuchnię! w ole zjesz same hiszpańskie pyszności. sery, smażone papryczki pimientos de padron, szynkę joselito, doskonałe steki czy owoce morza. i one według mnie totalnie wymiatają. można zamówić ogromny plater pełen cudownych owoców morza - małże, krewetki, przegrzebki, ostrygi, kalmary - to wszystko na jednym talerzu!
w ofercie są także oczywiście hiszpańskie wina.
restauracja znajdujesięniedaleko placu trzech krzyży - bardzo dobra lokalizacja.
uwielbiam to miejsce także za klimat jaki w nim panuje. polecam w 100%
0
piotr
5
8 yıl önce
śródmieście południowe
lokal bardzo przyjmenie urządzony, steki rewelacyjne, obsługa dobrze orientuje sie w menu i ze szczegółami opowiada o każdym rodzaju mięsa. uprzedzam tylko, że ceny są bardzo wysokie i raczej jest to miejsce na specjalną okazję, przynajmniej jeśli chodzi o moją kieszeń.
0
hrodebert
4
8 yıl önce
śródmieście południowe
ole od samego początku sprawia wrażenie wyrafinowanej restauracji, w której wszyscy klienci z ciężkimi portfelami znajdą ulgę i będą mogli podzielićsięswoim ciężarem - i tym razem pozory nie mylą.

gdy zaczynamy zbliżaćsiędo restauracji białe obrusy, elegancka zastawa dają znać, że to nie jakaś tam knajpka ze stekami, ale szacowna restauracja, dla mnie jako osoby stroniącej od takich miejsc, budzi to napięcie - finansowe oraz emocjonalne.

zasiadamy za stolikiem i rozdanie menu pozbawia mnie złudzeń. wiem, że talerz będzie ogromny, porcje mikro, ale rachunek nadrobi wielkością. na szczęście kelner jest tak miły, niefrasobliwy i uprzejmy, że można poczućsięswobodnie. zapytać się, upewnić i poprosić o poradę.

padło na steka polskiego limousine medium rare, szpinak z czosnkiem oraz pozwoliłem sobie ukoronować deser kremem brulle.
oczywiście wielki talerz, bardzo dobrze przygotowany stek (taki o jakiego prosilem), kruche mięso o jedwabistej strukturze, soczyste z chrupiącą otoczką - uwielbiam! miło było też zjeść tak dobrze przygotowany szpinak - aromatyczny i aldente bez nadmiernej ilości soli, co jest nagminną zasadą w innych miejscach. na koniec deser - palce lizać i tu duża pochwała za porcję. w sam raz by oslodzić swój wieczór i bez obaw możnasięnawet podzielić :)

największe zastrzeżenie to cena. nieadekwatna. w warszawie jest kilka dobrych miejsc ze znacznie lepszymi cenami, z serwisem i jakością dań nie ustępującą ole. lepiej rozważyć czy faktycznie mamy zbędnych kilka stówek, skoro można sporo zaoszczędzić i równie dobrzesiębawić.

ocenę w całości zawdzięcza to miejsce bardzo dobrej kuchni i bardzo dobrej obsłudze, która mam nadzieję zarabia adekwatnie do cen w menu. jeśli będę kiedyś miał możliwość będę weryfikował.
0
jmbdev
4
9 yıl önce
śródmieście południowe
tym razem męski wypad! :) to było kino akcji w hiszpańskim stylu! po treningu to wiadomo, najlepsze steki, czyli jeszcze równym krokiem, we czterech ruszyliśmy na bracką. kelnerka bardzo, ale to bardzo "sympatyczna" ;) , zadowoleni z tego faktu usiedliśmy przy stole. każdy zgodnie zamówił cave, nie mylić z sypaną, ale te hiszpańskie bąbelki były naprawdę zacne!
dostaliśmy karty menu, ale kolega wyskoczył z zapytaniem... ma pani takie konkretne steki?
i zamówiliśmy wołowinę kobe. dokładnie dwa antrykoty, jedna polędwica i jeden rostbef.
ale sytuacja, mój ważył prawie pół kilo, osobiście takiego steka jeszcze nie widziałem. ale co tam wygląd... mięso rewelacja, średnio wysmażony, normalnie luxus! cena była nie mała, ale jaksięwiezie krowę z daleka to musi kosztować. ;) zbieramy na kolejną wizytę bo naprawdę warto. polecamy!
0
kate
3
9 yıl önce
śródmieście południowe
owacji na tej corridzie nie będzie...
to było nasze drugie podejście do ole! pierwsze skończyłosiętym, że wyszliśmy obrażeni, po tym, jak zrobiliśmy rezerwację na kolację i okazało się, że mamy miejsce przy wysokim stoliku, bez możliwości zamiany go na niski, wygodniejszy.
teraz wypadło to zdecydowanie lepiej, bo lokal powiększyłsięo sporą salę i letni ogródek, więc stolików było do wyboru, do koloru. usiedliśmy na antresoli, gdzie - dzięki niebieskim ramom okiennym ze zdjęciami południowych miasteczek i glinianym doniczkom z aksamitkami – jest całkiem sympatycznie.

zamówiliśmy carpaccio z polędwicy wagyu, szynkę wagyu, comber jagnięcy i crema catalana. najlepsza z tego całego zestawu okazałasięszynka – bo naprawdę oryginalna i tak bardzo inna od wieprzowej. polędwica wagyu w carpaccio w zasadzie nie różniłasięod zwykłej smakiem, ale miała inną strukturę i konsystencję – zdecydowanie bardziej delikatną, wręcz jedwabistą... natomiast jagnięcina wymagała, żeby jeszcze solidnie nad nią popracować, czyli mocniej przygrillować z wierzchu – tak, aby tłuszczyk zaskwierczał – i doprawić towarzyszący jej szpinak, który zyskiwał konkretny smak dopiero po tym, jak gosięwymieszało z roztopionym owczym serem. crema catalana – delikatna, z lekko cytrynowym posmakiem – żadnych zastrzeżeń w nas nie wzbudziła. no, i plus za czekadełka, bo były aż dwa: opiekana bagietka z salsą pomidorową i tortilla ziemniaczana, całkiem w porządku.
do tego wszystkiego – wino czerwone, zarekomendowane fachowo przez kelnera, w cenie 40 złotych za kieliszek. szkoda tylko, że przy takiej cenie, podawane było prosto z lodówki... i trochę też żal, że brak w ofercie wina domowego, które zawsze knajpie dodaje nieco domowej atmosfery...

panowie kelnerzy – choć trzeba przyznać, że z dużym profesjonalizmem uwijająsięwokół gości – pozostawili w nas pewien niesmak, bo wydali namsięzbyt poufali, a czasem wręcz protekcjonalni. o ile możnasiętego spodziewać w prowincjonalnej knajpie, o tyle w takim lokalu jest to kompletnie nie na miejscu.

w ogólnym rozrachunku dobrze oceniam ole - za pomysł na hiszpański lokal w samym sercu miasta, za wagyu i wysokiej jakości składniki. ale pozostaję z gorzkim przeświadczeniem, że w realizację tego pomysłu można by włożyć zdecydowanie więcej serca, staranności i solidności, zwłaszcza przy takich cenach...
0
marta
4
10 yıl önce
śródmieście południowe
ole! tapas steak restauant specjalizujesięgłównie w stekach i rybach. jednak będąc gościem w tej restauracji chciałam spróbować czegoś zupełnie innego, dania, które ciężko jest dostać w innym restauracyjnym przybytku. wybór padł na ossobuco. jest to potrawa zazwyczaj z giczy cielęcej. w ole! tapas sr, jest to również gicz, ale dla odmiany z jelenia.

danie bardzo ciekawe, zupełnie nieznane moim kubkom smakowym. wydajesiętrochę mdłe, jednak całościowe wyrafinowanie ossobuco bardziej mnie pociągało niż zniechęcało. na pewno nie jest to danie dla każdego. ja lubię testować i nie bojęsięnieznanych zapachów i smaków. całość kulinarnego przeżycia dopełniło wino, w którego wyborze pomógł sommelier.

obsługa i wystrój restauracji na najwyższym poziomie. polecam miejsce na kolację biznesową, jak również na randkę z bliską osobą.
0
mastah
2
10 yıl önce
śródmieście południowe
do ole! trafiliśmy z towarzystwem przyciągnięci "steakiem" w nazwie. taki comiesięczny rytuał poszukiwania "najlepszej stekowni w mieście" i próby obalenia prymatu pewnych (dwóch) lokali.

zawiedliśmysięsrodze. akurat z budżetem staliśmy słabo, więc wyeliminowaliśmy wagyu (drogie, 80 zł za 100 g), stanęło na "zwykłej" polędwicy wołowej "ze świeżą foie gras". sam nie wiem, czy foie jest "świeża" (bo wątroba), czy świeży (bo po francusku - rodzaj męski :)), niemniej jednak - zamówiliśmy.

było tak sobie. polędwica krajowa, sama w sobie smaczna. w moim kawałku - wyraźnie wyczuwane żyłki (z której części polędwicy cięta? jak oprawiona?). dość małe kawałki - największy, jaki dostaliśmy, miał niewiele ponad 200 g.

zdecydowany problem ze stopniem wysmażenia. na 4 steki - dwa zaliczyły wpadki: jeden średnio wysmażony - okazałsiębyć "cielęcinką", czyli usmażony był za dobrze, drugi - zamówiony jako średnio-surowy, był w najlepszym wypadku średni. i to z jednej strony. nie wiem, czy to przypadłość kucharzy w hiszpańskich restauracjach (znam jeszcze co najmniej jedną z podobnym problemem), czy po prostu polacy nie umieją jeszcze smażyć...?

foie gras - ciekawy dodatek.

drodzy kucharze z ole! - polecam potrenować przyrządzanie i smażenie steków.

druga rzecz - kosmiczne ceny wina. najtańsza rioja - 140 zł. przepraszam najmocniej, ale przepyszna rioja (95 pkt u parkera) jest do kupienia w detalu za kwotę rzędu 65 zł. to, co piliśmy w ole!, kosztowało jak widać dwa razy tyle i było po prostu słabe. przesada.

na plus w sekcji "jedzenie" - smaczna przystawka - sery owcze z karmelizowaną papryką i marmoladą z pigwy (bodajże)

a zatem... jeśli ktoś szuka stekowni w warszawie... niech szuka gdzie indziej. ole! to nie jest "to". drogo, przeciętnie - naprawdę w naszym cudnym mieście można lepiej.

aha. obsługa - pozostawia trochę do życzenia. na winach - raczej nasza miła kelnerkasięnie znała. do tego czas oczekiwania na dania był jednak dość długi.
0
vinagotica
4
10 yıl önce
śródmieście południowe
wybrałamsiędo tej knajpy nie na steki, ale na hiszpańskie tapasy. szef kuchni jest z kadyksu i specjalizujesięw rybach. przed wejściem stałą tabliczka polecająca świeże ryby w danym dniu. zapytaliśmy o doradę, ale okazało się, że kosztuje 155 zł!
zdecydowaliśmysięna tapasy. smakiem zachwyca pierś kaczki na gruszce i rukoli. ośmiornica po galicyjsku rozpływasięw ustach. tatar z tuńczyka z awokado smaczny, ale wolałabym trochę więcej ostrości. zupa rybna - smaczna, ale mała porcja. i na koniec trio foie gras - pyszności! wzięliśmy dokładkę. możecie to zjeść zamiast deseru, bo jest podawane na słodko.
do posiłku, kelner polecił hiszpańskie czerwone montalvo (110 zł butelka w knajpie, 55 na wynos) - było bardzo adekwatne.
podsumowując: jedzenie smaczne, choć ceny wysokie, obsługa znasięna tym, co robi. warto zajrzeć choć raz.
uwaga - 10% serwisu automatycznie doliczany do rachunku.
0
oxen
3
11 yıl önce
śródmieście południowe
od razu do rzeczy: fenomenalne przekąski, foie gras najlepsze, jakie w życiu jadłem, wzorowy płonący ser kozi, doskonała szynka joselito (choć nieproporcjonalnie droga, kg by kosztował ok. 1000 zł), do tego doskonałe, choć też drogie wino.
restauracja szczycisięstekami, no i tu była klęska. stek galicyjski w połowie składałsięz tłuszczu i żył. smak absolutnie doskonały, ale jak na cenę (180 zł/sztuka) to ilość rzeczy niejadalnych stanowczo (!) zbyt duża - być może z powodu kiepskiej jakości mięsa nie podano nam go wcześniej do obejrzenia, jak zwyklesięrobi w tej restauracji. zalecam zwrócić na to uwagę przyszłym gościom.
trudno o jednoznaczną ocenę. ceny są tak majestatyczne, że poza kolacją biznesową, polecam tylko tapas i przystawki - też zresztą nietanie.
maleńka powierzchnia restauracji lokuje ją raczej w kategorii najdroższe w warszawie bistro, niż restauracja.
0
mmaj
3
11 yıl önce
śródmieście południowe
nieduży lokal z niewielką antresolą. dużo zdjęć, a raczej plakatów o tematyce corrida/flamenco, wisząca szynka, półeczka z winami – no prawie jak w hiszpanii, ale to trochę tak jakby urządzić polski lokal za granicą wieszając plakaty „śląska”, „mazowsza”, wyeksponować kabanosy, ziemniaki i różne wódki.

wybieramy wina i decydujemysięna 'tapeo' czyli zajadanie przekąsek (z hiszp. tapa) i zapijanie ich różnymi napojami. kelner udziela nam fachowych informacji, wybieramy wino i czekamy... wpadka nr 1 – wino przez nas wybrane jest rok młodsze niż w karcie napisano – albo zmieniamy kartę, albo podajemy wino z danego rocznika (butelka nie kosztuje przecież 30 zł, a około 100 zł).

na początek dostajemy szynkę bellota i szynkę serrano, chorizo i jeszcze jakąś wędlinę, 3 różne sery dojrzewające i ser kozi na ciepło z konfiturą pigwową. pan kelner fachowo objaśnia nam co jest na talerzach, ale mam wrażenie, że pomylił szynki i potem zręcznie z tego wybrnął. sery... tak szybko i chaotycznie opowiedział o nich, że gdyby nie kilka lat w hiszpanii spędzone, to sam nie wiedziałbym który jest który. no i jest miło... zaraz dostajemy talerzyk z pastami – rybną, z bakłażana i jakąś jeszcze (nie pomnę). a do tego 'tapasy' z anchoa i boquerones (musiałemsięmocno powstrzymywać, żeby nie spytać jaka jest między nimi różnica... dla tych co nie wiedzą, to jedno i drugie to sardela czyli engraulis encrasicolous, a podano nam po prostu nazwę hiszpańską i francuską). o angulas, które były na pomidorkach – ani słowa... z przystawek ciepłych – tortilla con jamon (omlet z szynką), omlet ładny, wyrośnięty, lekko przyrumieniony. ostatnia z przystawek to pulpo a la gallega (ośmiornica po galisyjsku) i niespodzianka – pan kelner fachowym tonem zapewnia nas, że w taki właśnie sposób podawane jest tradycyjnie to danie – na talerzu, plasterki ziemniaka, i na nich plasterki ośmiornicy w oliwie i obsypane przyprawami, całość na ciepło. no dobra, opanowałem się, ale ilekroć jadałem to danie w hiszpanii (w galicji też, ale nie tylko) – nie ma w nim ziemniaków! no i podawane jest na drewnianej deseczce, a nie na talerzu... opcja z ziemniakami nazywasiępo prostu nieco inaczej. wiem, żesięczepiam, ale jak profesjonalizm to 100%, żadnych zamienników. komu było mało – zamówił jeszcze fabadę (bardzo podobna do fasolki po bretońsku potrawa z asturii), ładnie podana i smaczna. na deser bardzo słodka gruszka na ciepło.

jedzenie dobre, bo hiszpańskie :) obsługa – jeżeli już chce błysnąć wiedzą, to niechsięliczy z tym, że wśród gości może siedzieć ktoś kto wie dużo o hiszpańskim jedzeniu – powinnisięwięc doszkolić troszkę i jak już tłumaczą, to powinni robić to tak, żeby wszyscy przy stole zrozumieli. jeżeli wino nie zgadzasięz rocznikiem w karcie to albo mówi się, że nie ma tego rocznika, jest inny droższy/tańszy i proponujesięgo w innej cenie, albo mówi się, że w ogóle nie ma tego wina i proponuje inne, ale milczenie i liczenie na brak spostrzegawczości klienta jest delikatnie mówiąc – nie w porządku. i tylko za te "ściemy" winno-rybno-owocomorskie z ciężkim sercem obsłudze odejmuję 2 gwiazdki...

generalnie – miejsce dla kogoś kto chce poznać trochę kuchnię hiszpańską – niezłe, obsługa miła i fachowa, choć z brakami merytorycznymi. cena jak z centrum madrytu (ok 30e/os. za "menu przystawkowe" i napoje...) tu duży minus lokalu.
0
zlos
5
11 yıl önce
śródmieście południowe
1. jedzenie
wczoraj urządziliśmy sobie ucztę ze znajomymi. w szczegółach:

- steak wagyu zapadł w mojej pamięci i pomimo 80 zeta za 100 gram oceniam go na 200 zeta za 100 gram. miękki, wspaniale soczysty, doskonale przygotowany. inni kucharze powinni szkolićsięu nich. najlepszy stek w warszawie, bez dwóch zdań.
- sałatka z ośmiornicy na ciepło: smakuje jak w tawernie przy hiszpańskim porcie rybackim; kto nie jadł, niech żałuje,
- lejącysięser owczy: zjadłem 2 porcje. nie mogłemsiępowstrzymać. znajomi spałaszowali zamiast deseru.
- policzki wołowe: najdelikatniejsze mięso, smaczne, soczyste, super podane.
- wina: super wybór, doskonałe białe wino (muszę kupić do domu kilka flaszek) do serów i owoców morza.

2. obsługa
miła, szybka, sympatyczna, zgadująca myśli klienta. tak trzymać.

3. wystrój
ciasno.

4. jakość do ceny
w droższych restauracjach dostajesięgorsze jedzenie. tyle w temacie. jak stać cię tylko na macdonalda, nie idź tam.

polecam z całego serca!
0
smakoczeq
4
11 yıl önce
śródmieście południowe
do napisania tej recenzji skłonił mnie wszechobecny szeptany marketing dotyczący ole. począwszy od recencji macieja nowaka w gazecie wyborzej, poprzez dziesiątki opinii internautów, a na niekończącychsiękomplementach od znajomych skończywszy. wszystkie te zdania ociekały zachwytem na innowacyjnością miejsca. aby być bardziej wiarygodny, wzorem renomowanych krytyków, mekkę hiszpańskiej kuchni w warszawie odwiedziłem kilkukrotnie.

i. jedzenie:
w ole na uwagę zasługuję przede wszystkim wołowina. to ona jest na pierwszym miejscu. fantastyczne steki ze starzonej wołowiny hiszpańskiej, czy też jedyne prawdziwe kobe w warszawie sprawiają, że miłośnicy mięsa będą wniebowzięci. zwolennicy ryb znajdą tam steki z polędwicy, lub podbrzusza tuńczyka błękitnopłetwego. jak zapewniał kelner - ole jako jedyna restauracji w polsce przygotowuje z nich steki! po ich skosztowaniu nie sposób nie było przyznać mu racji. już od początku czuć zapach i smach świeżego mięsa. łyżką dziegciu było zbytnie wysmażenie steka podczas jednej z wizyt (średnio wysmażony zamiast półkrwistego). nie zawiodłemsięteż na hiszpańskich przekąskach w selekcji których chętnie pomogła obsługa, która wykazałasiędużą kreatywnością dopasowując je do życzeń klientów. szczególnie polecam tatara ze wspomnianego tuńczyka błękitnopłetwego, szynkę dojrzewającą oraz ośmiornicę.

ii. obsługa

niezbyt często zdarzasiębyć tak perfekcyjnie obsłużonym jak w ole. znajoma twarz obsługującego nas kelnera oraz jego życzliwość sprawiły, że spędziliśmy tam bardzo miły wieczór. kelner znający fantastycznie tematykę kulinarną (nie tylko kuchnię hiszpańską) oraz win (wreszcie ktoś kto mówi konkretnie, a nie banałami wyczytanymi na kontretykiecie) wykazałsięrównież nienagannymi manierami, których raczej nie oczekujesięw tej klasie restauracji. przyjemnie też było patrzeć jak w dyskretny sposób kierował pracą pozostałych pracowników przygotowujących zamówienia. jego okraszone humorem opowieści osłodził nam nieco niemal czterocyfrowy rachunek.

iii. wystrój

to z pewnością największy mankament ole. o ile zrozumiały jest brak miejsca, tak przeciąg od otwierającychsięciągle drzwi, dziwne obrazki na ścianie antresoli, czy też łazienka powinny być dopracowane. na plus skrzynki wina na ścianach i rdzawe regały. duży plus należysiętakże za otwartość kuchni i jej czystość - co z pewnością jest ciężkie do utrzymania przy tak ogromnym ruchu.

iv. jakość / ceny

w przeciwieństwie do poprzedników uważam, że ceny w ole są bardzo uczciwe. koszt zakupu dobrej wołowiny są w całej europie takie same, dlaczego więc steki w polsce miały by być tańsze? 30 zł za 100 gram polędwicy wołowej z rasy limousine z foie gras, albo 42 zł za polędwicę z tuńczyka błękitnopłetwego to naprawdę rozsądny europejski standard. ole od nich nie odbiega.

łączna ocena na poziomie 16 punktów na 20 (obniżona głównie ze względu na wystrój). bardzo dobre jedzenie i świetna obsługa są dobrym dopełnieniem unoszącejsiępowietrzu hiszpańskiej atmosfery. z niecierpliwością czekam na ogródek, który masiępojawić już na wiosnę.
0
peter_c
3
11 yıl önce
śródmieście południowe
przez pierwsze 15 minut zastanawiałem się, czy nie wyjść. po wymianie zdań z kelnerem na temat tego, co lokal ma w ofercie zgodnie z informacjami na stronie internetowej, a co w rzeczywistości, napięcie narastało, gdy kelner nie wracał przez 10 minut, wyjaśniając sprawę w kuchni, a ja miałem czas zastanawiać się, co jeszcze misięnie podoba...

jednakże wszystko potem poszło już jak należy - dogadaliśmysięz kelnerem, obsługa dałasięnamówić na zorganizowanie zestawu degustacyjnego, którego już nie ma w karcie i w końcu zabraliśmysięza jedzenie.

na początek - sery manchego (3 stopnie dojrzałości, najmłodszy z dodatkiem krowiego mleka), do tego powidła z papryki i karmelizowana gruszka, wędliny (serrano, też coś tłustego i przepysznego z czarnej świni), kiełbasy (fuet, chorizo), boquerones, anchovies, oliwki, papryczki, pieczywko... do tego oliwa z les garrigues... już wiedziałem, że polegnę w połowie kolacji i nie dotrwam do deseru...

na drugie wyśmienita ośmiornica po galicyjsku, krewetki piri piri i zupa rybna z muszelkami. na koniec na gorąco - znowu wieprzowina z czarnej świni i starzona wołowina... wszystko oczywiście podlewane przeze mnie sporymi ilościami wina, które było doprawdy przednie (navarra - super, ale też inne mniej znane mi regiony, oczywiście głównie na rodzimych szczepach garnacha i tempranillo).

w sumie - dwie i pół godziny spędzone na jedzeniu przeplatanym winem, pełny brzuch i duży uśmiech na twarzy. polecam lokal zwłaszcza wszystkim miłośnikom mięsa, bo wybór jest naprawdę duży, ale nie brakuje też owoców morza. wszystkie dania raczej proste i konkretne, tu liczysiętylko treść.
0
oturum aç
hesap oluştur