mandu zarekomendowano mi jako najlepsze pierogi świata. nie omieszkałam więc odwiedzić podczas sylwestrowej wycieczki do trójmiasta.
w niedzielne popołudnie wszystkie stoliki okazały się zajęte, ba! co więcej wewnątrz kłębiło się drugie tyle osób w oczekiwaniu na stolik. obsługa sali wyłapywała nowo-przybyłych i informowała o czasie oczekiwania i możliwości wpisania na listę oczekujących.
około 30 minut...ale cóż, wpisujemy się i będąc siódmymi w kolejce udajemy się na spacer spokojną westerplatte.
wracamy w punkt, dostajemy stolik nieopodal wejścia.
w karcie pierogów moc, od tradycyjnych gotowanych z niekoniecznie tradycyjnymi farszami, przez drożdżowe, po smażone. do tego kilka zup, sałatek, desery, napoje i alkohole.
miałam wielką ochotę na pieczone pierogi z łososiem - i takie też znalazłam w karcie - sztuk 5, z sosem koperkowym.
do tego zamawiamy wersję smażoną -mandu- z wieprzowina i kimchi - sztuk 12, z sosem ponzu. czas oczekiwania ...nawet 45 minut, tego nie przewidzieliśmy. za namową kelnerki prosimy również o krem ziemniaczany.
lokal nie jest mały, ale przez kłębiący się tłum oczekujących i sporą liczbę obsługi (na sali same kobiety) - jest bardzo gwarno, ciasno i nieprzyjemnie. 45 min spędzone w jakby w barze szybkiej obsługi - można się zmęczyć nic nie robiąc.
zupa to niewielka, chłodnawa porcja w kokilce. towarzyszowi smakowała, ja się nie zachwyciłam.
pierwszy głód zaspokojony, czekamy dalej.
w między czasie obserwuję, jak obsługa podsuwa niektórym stolikom gry i zabawy planszowe dla zabicia czasu - fajny pomysł. jest też całkiem rozsądnie wyglądający kącik dla dzieci - z sofami, zabawkami, matami na podłodze.
podczas wycieczki do łazienki - mijam stanowisko lepiące - panie siedzą na stołeczkach i na stolnicach urzeczywistniają zamówienia.
oba nasze dania zostają podane jednoczasowo - ładnie, skromnie, estetycznie podane, bez udziwnień.
drożdżowe - wielkie, pięknie zarumienione. smażone urocze niewielkie.
oba rodzaje bardzo dobre - drożdżowe uczciwe - ciasto bardzo fajne, cienkie, nawet na brzegu - sporo nadzienia. niestety nieco niedosmaczonego - łosoś, serek i koperek prosiły się choćby o pieprz, a już z pewnością o cytrynę. bardzo fajnie komponowały się ze słodko-słonym sosem ponzu.
spodziewałam się łososia w kawałku, tu składniki nadzienia połączone były w masę.
smażone również smaczne - lepiej doprawione, choć poza wieprzowiną niewiele wyczuwałam w farszu - tofu?kimchi? w dobrej kompozycji z podawanym sosem.
obsługa w międzyczasie podeszła i zapytała czy smakuje, czy ok - ogólnie mimo tłumu, panie były uprzejme, uśmiechnięte i sympatyczne.
podsumowując: jedzenie smaczne i ciekawe, chętnie spróbowałabym innych kombinacji, ale sama wizyta i pobyt w tak obleganym miejscu skutecznie zniechęciła mnie do kolejnych odwiedzin. mimo zadowolenie kubków smakowych, z ulgą wyszliśmy bardzo zmęczeni.