do dos tacos skoczyłyśmy na obiad.
kiedy tylko przekroczyłyśmy próg lokalu uderzył mnie brak powietrza. zupełnie się tego nie spodziewałam, bo na zewnątrz powiewał orzeźwiający wietrzyk. miałam ochotę się cofnąć się i poszukać czegoś innego, ale nie miałyśmy dużo czasu, także pozostało zacisnąć zęby i nie marudzić. finalnie usiadłyśmy przy dużym oknie i po chwili zrobiło się całkiem znośnie.
zamawiamy trunki - przyjaciółka limonade, a ja, po namowie kelnera, aqua de mango. limoniada jest bardzo orzeźwiająca, jednak dla mnie byłaby chyba trochę za kwaśna, za to aqua de mango jest przepyszne, pełne smaku mango, idealnie wpasowujące się w mój poziom słodkości.
na danie główne zamawiamy alambres i enchiladas rojas o verdes, oba dania z rostbefem wołowym. porcje są ogromne. przez chwile zastanawiam się jak ja to zmieszczę, ale szybko przekonuję się, że nie taki diabeł straszny ;) moje danie było dosyć zróżnicowane, na talerzu królowało dużo smaków, które fajnie się łączyły. duża ilość zaserwowanych świeżych warzyw przyjemnie przełamywałam smak i orzeźwiała. pasta z czerwonej fasoli też była miłym urozmaiceniem dania. tylko mięso wydawało mi się jakby trochę zbyt wysuszne..
podsumowując, fajne miejsce na obiad. mam tylko nadzieję, że w upalne dni i przy większej ilości gości będzie można czymś oddychać ;)