pojechaliśmy do dos tacos z przyjaciółmi spontanicznie. mamy ulubione texmex restauracje (w warszawie la sirena i gringo bar), wiec poprzeczką była ustawiona dość wysoko.
ocenie najpierw obsługę, nasza kelnerka zdawała się być zagubiona, nie była pomocna ani uprzejma. bardzo długo czekaliśmy na dania i nadchodzi chaotycznie. siedzieliśmy w sali na dole, może to była przyczyną.
resturacja była pełna gości, trafiliśmy tam w piątek wieczorem. było krzesełko dla dzieci, ale - odpadalo w nim siedzenie... syn jest juz duży i się wylapywal, ale z mniejszym dzieckiem mogłoby się skończyć nieciekawie.
zamówiliśmy taco z krewetkami i pozole na przystawkę. pozole jadlam pierwszy raz, zupełnie nie mam porównania, byłam jedyna, której zupa smakowała. był to klarowny rosol, o kwasnawym smaku, w którym pływał kawałki jakby skwarek. podana ze świeża szatkowana kapusta i limonka, które wrzuca się do zupy. taco było smaczne. dla syna zamówiliśmy quesadille i zestaw w paskami kurczaka. kurczak spoko, frytki ok, ale quesadille suche i puste. tortilla taka sobie.
na danie główne wzięliśmy fajitas z polędwica, szarpana wołowina i tacos z długo gotowana wołowina. wszystkie dania były suche, ubogie w dodatki zarówno w tortilli jak i obok, mało sals, mało śmietany. szarpana wołowina smakowała odgrzewanym miesem.
nie mieliśmy jużpotym ochoty na deser. na plus bardzo dobre margherity - klasyczna i truskawkowa, lemoniada z limonki i napój z mango.
ale to wszystko za mało, doświadczenie takie sobie. nie polecam.