weszliśmy tu zachęceni potykaczem obwieszczającym iż można tu zjeść torcik bezowy, torcik z białej czekolady z truskawkami i inne słodkości.
wchodzimy. lokal zapełniony może w 30%, kiedy odkryłem 'inny wymiar' i to, że jest jeszcze sala muzyczna na dole - lokal był zapełniony może w 12-15%. mimo to, próbowano nas posadzić w witrynie przy małym stoliku na twardych krzesełkach. poprosiliśmy o bardziej miękkie siedziska, wskazano nam stolik na podeście - jeszcze mniejszy... wokoło były wolne bardzo ładne kanapy, no ale nie - mały stolik dla nas został przeznaczony.
zamawiamy reklamowany torcik, do tego zamawiam latte smakowe - cynamonowe. mnie latte kojarzy się ze szklanką w której widać kunszt baristy - rozdział warstwy kawowej i mlecznej. dostałem jednak dużą filiżankę. przy cenie 12zł spodziewałbym się większej dbałości o formę. cynamon dało się wyczuć, ale dopiero w drugim łyku. torcik - w porządku. na ocenie jednak zaważyło zbyt mocne 'zarządzenie światem'. spieszę już z wyjaśnieniami. posadzono nas przy stoliku niskim z siedzeniami nieco poniżej jego blatu. kto mnie zna - wie, że ani niski, ani szczupły nie jestem. siedzenie przy stoliku mogło się odbywać na dwa sposoby - albo w kucki, albo "na lwa morskiego" (widzieliście kiedyś wygrzewającego się na słońcu lwa morskiego? no to właśnie w takiej pozycji siedziałem kiedy chciałem kręgosłup i nogi wyprostować.). no dobra - w kucki nic nie wejdzie do żołądka - nawet płyn, w drugiej pozycji - niewygodnie trochę jeść z brzegu talerzyka, ani pić z brzegu podnoszonej powyżej linii ust filiżanki. było rozwiązanie - gimnastyka. wyprost i rozkoszowanie się wnętrzem oraz konwersacją i przysiad do konsumpcji, wyprost by podelektować się smakiem i znowu przysiad... i tak w kółko.
no dobra, czepiam się - przecież nie posadzą 2 osób przy stoliku z kanapami i 6-8 miejscami. mylicie się... jak już mieliśmy podaną kawę, weszła sobie para. pochodzili sobie i zajęlimiejscewłaśnie takowe. może wykorzystali chwilową nieuwagę obsługi oraz absencję pana ochroniarza, który właśnie pobiegł do sali na dół z wielkim uśmiechem trzymając talerzem z dymiącym puree, kotletem i surówką... (wrócił za jakieś 10 min z talerzem pustym).
wnętrze ciekawe, ciacho dobre, ale zarządzać trzeba umieć. w tym przypadku -1,5pkt za zarządzenie moim światem sposób sprawiający iż czas tu spędzony był krótki (dla lokalu to strata w sumie) i spędzony w sposób niewygodny, choć wolnych miejsc było sporo - przy wyjściu zerknąłem na listę rezerwacji na pulpicie pana ochroniarza - tłoku na niej nie było.