opiszę swoje wrażenia kolejno, od wejścia, co nie oznacza, że zacznę od najbardziej istotnego.
jak na restaurację z tej półki cenowej, do której przychodzą obcokrajowcy - zaskakujące jest, że pani pracująca w szatni i wskazująca gościom stolik nie mówi po angielsku (kelnerzy mówią).
w lokalu jest zimno.
krzesła są niewygodne.
widok piękny.
wystrój skromny, konsekwentny, raczej ładny.
optymalny rozstaw stolików, zapewniona jest przyzwoita odległość od innych gości lokalu.
bardzo dobra obsługa, chociaż od naszego przyjścia do boathouse do otrzymania przystawki minęła godzina.
dla kogo - na biznesowy obiad doskonałe miejsce, na świętowanie z najbliższymi niezłe, o ile nie ma dzieci. na randkę nie polecam, brak atmosfery.
a teraz jedzenie:
na rozniecenie apetytu podano pyszne pieczywo i dobrej jakości oliwę.
z przystawki zrezygnowałam, zamiast tego wzięłam boathouse bisque - zupę krewetkową. był to lekko pachnący rybą muślinowy krem z 3 krewetkami tygrysimi, smaczny, dobrze doprawiony, jak dla mnie trochę zbyt tłusty (śmietana),aleto kwestia gustu. ogólnie dotąd jest ok.
no i teraz danie główne...
wybrałam roladki z soli nadziewane mięsem kraba z musem z marchewki i sosem szafranowym.
rozbierzmy to danie na części pierwsze:
a) roladki z soli - sola jest niezwykle delikatną rybą i szatańskim pomysłem jest przyrządzanie jej w chrupkiej panierce z głębokiego oleju. mięsa soli nie dość, że było maciupko, to jego delikatny smak został zabity niezbyt wyrafinowanym, choć powszechnie lubianym, smakiem smażonej w głębokim tłuszczu panierki, równie dobrze mogłaby to być panga.
b) sos szafranowy - smaczny, delikatny, bez uwag
c) mięso kraba - porażka dnia; to były, przykro mi to powiedzieć, najzwyklejsze w świecie paluszki surimi, z krabem mające niewiele wspólnego, jakie można kupić w każdym markecie! lubię ich smak,alenie w daniu za 70 zł!
d) puree z marchewki okazało się cieniutkimi paseczkami marchewki, cukinii i jakiegoś jasnego gumowatego warzywa - z tego co wiem, definicja puree jest nieco inna.
e) całość okraszona spiralkami czegoś chrupkiego, znów z głębokiego oleju.
ogólnie szukałam dań lekkich - tego się spodziewam po zupie krewetkowej i soli z puree z marchewki i z tego punktu widzenia całość mnie rozczarowała, bo była zdecydowanie za tłusta.
gdybym przyrządziła sobie sama takie danie w domu, wpadłabym w samozachwyt, po chwalonej śródziemnomorskiej restauracji z takimi cenami oczekuję znacznie więcej.
z deseru zrezygnowałam, zamiast tego wzięłam wybór owoców - dostałam mieszankę papai, melona i truskawek wielkości 1/3 szklanki.