w boathouse byliśmy tak naprawdę jakiś czas temu, ale pojawienie się nowego członka rodziny akurat wkrótce po wizycie w restauracji spowodowało, że dopiero teraz wpisuję recenzję. mam nadzieję, że przez ten czas lokal się nie zmienił na gorsze i zasługuje na pochwałę tak bardzo, jak zasługiwał w grudniu :).
skorzystaliśmy z oferty weekendowego brunchu. porównując go z brunchową ofertą innych warszawskich restauracji nie jest może, moim zdaniem, na pierwszym miejscu, ale sądzę, że gdy tylko bobas trochę podrośnie, to z chęcią do boathouse na taki obiad wrócimy.
wnętrze wydało nam się bardzo przytulne - akurat za oknem ślicznie padał śnieg, a w lokalu było ciepło i przyjemnie. a gdy za oknem zaczęło się ściemniać, obsługa przyciemniła światło, dzięki czemu zrobiło się niezwykle urokliwie i romantycznie. miłe też, że pani kelnerka, zwróciwszy uwagę na mój sporych już wówczas rozmiarów brzuszek, zaproponowała stolik, który jej zdaniem był najwygodniejszy.
bufet przystawek nie był może bardzo imponujący, ale każde z nas znalazło na nim kilka smacznych pozycji (z uwagi na zbliżające się wówczas boże narodzenie sporo było dań "tematycznych", ale nie brakowało też np. owoców morza czy smacznych sałatek). bardzo natomiast ciekawie prezentował się naprawdę duży wybór dań głównych. i mimo, że stały w bemarach, nie ujęło im to wiele z walorów smakowych, jak to niekiedy bywa w różnych bufetach. chyba najsłabszy natomiast był wybór deserów, aczkolwiek byliśmy już mocno najedzeni po przystawkach i głównych daniach, więc nam to nie przeszkadzało.
weekendowy brunch trafnie określany jest przez restaurację jako rodzinny. w cieplejsze dni z pewnością świetnie sprawdza się spory ogród z placem zabaw dla dzieci, a i wśród oferowanych dań z łatwością znaleźć można coś, co maluchy lubią/mogą zjeść (chociaż, jak obserwowałam, największą popularnością wśród najmłodszych i tak cieszyła się fontanna czekoladowa).
cóż, jedynie na koniec pobytu podskoczyła mi nieco adrenalina - jako że byliśmy akurat moim (małym) samochodem, a w międzyczasie spadł śnieg, istniało ryzyko, że autko zostanie na parkingu boathouse do odwilży... po kilku mozolnych próbach udało się jakoś wjechać ostrym zboczem pod górę na ulicę i z pobytu w boathouse pozostały bardzo miłe wspomnienia :).