barek na dakowie


İçinde "tu" olan yorumlar
5
4.7
charles
4
7 yıl önce
wesoła
jesteśmytustałymi bywalcami - wspaniałe miejsce, żeby uciec od zgiełku wielkiego miasta i choć na chwilę odprężyć się przy piwie i delektować się świeżym domowym jedzeniem z wyśmienitych produktów. 
wielkim plusem jest atmosfera miejsca, chociaż czasami gdy jest tłoczno i mnóstwo osób przyjeżdża autami to wszystko to zanika, ale co poradzić taki wiek, że niektórym ciężko przejść ten kilometr, dwa i psują cały urok.  menu krótkie, ale wszystko świeże i homemade, więc nie ma na co narzekać. jedynie czas oczekiwania czasem przez tłumy czekających potrafi zepsuć humor.


*zapomnieliśmy dodać jednej istotnej rzeczy - nie można płacić kartą...
0
oscar
5
7 yıl önce
wesoła
wspaniałe miejsce! cotudużo pisać, trzeba zobaczyć. jestem gościem barku na dakowie od ok 3 lat, minusem jest to, iż mimo braku reklamy ludzi przybywa. oczywiście dla właścicieli pewnie to duży plus, ale efekt jest taki, że po jedno piwo i kiełbasę czekacie w dosyć sporej kolejce a w zimniejsze dni nie macie gdzie usiąść (ogrzewanie jest tylko w zabudowanej części). polecam wybrać się latem i przy okazji pospacerować po wawerskich lasach, jest też szansa znalezienia miejsca siedzącego. :)
0
ula
5
7 yıl önce
wesoła
must see! drewniana chata w środku lasu, towarzystwo na rowerach lub konno, z psami, z dziećmi.. grzane wino, pyszne domowe ciastka, gruzińskie pierogi i dania z grilla. ale jedzenie jesttunajmniej ważne. liczy się niesamowity klimat! niby warszawa, a czujesz się jak na wakacjach 😊
0
aleksandra
5
7 yıl önce
wesoła
miejsce w którym znajduje się barek jest moim zdaniem świetne. trafiliśmy tutaj przypadkowo spacerując. jesttusmacznie i miło. polecam. :)
0
max
5
7 yıl önce
wesoła
miejsce ze wszech miar magiczne. mógłbym napisać ze trzy strony reklamy tego miejsca, ale najlepszą reklamą są następujące fakty:
- lokal bez dojazdu samochodem - idzie się do niego lub jedzie rowerem cn. 1,5 km leśnymi, piaszczystymi drogami
- nie leży nawet przy znakowanych szlakach pieszych
- zero reklamy. strona internetowa jest, ale uboga; profil fb jest, ale nie aktualizowany
- zero drogowskazów, czy to z okolicznych osiedli (aleksandrów, miłosna), czy nawet drewnianej strzałki przy szlaku. nic. nie wiesz, nie trafisz (o czym za chwilę dalej)
- a mimo to - są tam często tłumy, i to od lat!

ja tam trafiłem przypadkiem - pewnego roku dowiedziałem się, że noworoczna impreza na orientację ma się odbyć w okolicy, baza - barek na dakowie. wklepałem kordy i zmierzam 1 stycznie, na srogim kacu do miejsca, skąd mam wyruszyć na podbój punktów kontrolnych. idę i idę, las coraz gęstszy. w końcu stanąłem na środku gęstego lasu i myślę - nic, tylko źle wpisałem współrzędne... pamiętałem jeszcze ze strony informację, jakoby barek znajdował się na skrzyżowaniu ul. fabrycznej z ul. daków... jak się okazało, nazwanie tych dwóch piaszczystych dróg ulicami było zdecydowanie zbyt hurraoptymistyczne. w końcu jakaś kobieta idąca z kijami nw, którą nieśmiało zapytałem o barek (spodziewałem się, ze popatrzy na mnie jak na wariata - barek w samym środku lasu...) wskazała drogę - wąska ścieżka przez srogie chaszcze ;-)

o samym miejscu - jak to już zostało napisane - klimat schroniskowy: proste dania, drewniany wystrój, miejsce na ognisko i gitara na ścianie. tanio nie jest, ale cóż, specyfika miejsca. smaczne i świeże jedzenie, dobre grzane wino - choć trochę małe, ale nie czepiajmy się. zdaje się, że można skorzystać z darmowego wrzątku, ale pewności nie mam. miejsce przyjazne rowerzystom, koniarzom, psiarzom, dzieciarzom, kobietom w ciąży, emerytom i rencistom i chyba każdemu, kto siętuzjawi. trochę minusem są arbitralne godziny otwarcia - jeśli właściciele uznają, że pogoda jest "brzydka", zamykają nawet kilka godzin wcześnie i wtedy całuj klamkę, przemoknięty i przemarznięty człowieku... ale faktem jest, że gdyby takiego miejsca całkiem nie było - a drugiego takiego na nizinach nie znam - to zupełnie nie byłoby na co liczyć.

polecam zatem każdemu.
0
le5zek
4
9 yıl önce
wesoła
odwiedziłem barek na dakowie chyba kilkanaście razy. tak się bowiem składa, że miejsce leży na skrzyżowaniu kilku pieszych szlaków przechodzących przez mazowieckie lasy krajobrazowe. jako piechur i kolarz przybywałem na daków z pięciu różnych stron, nierzadko jako pierwszy gość zaraz po otwarciu.
lokal mieści się w drewnianym baraczku z werandą, dysponuje dwoma ogródkami – zarówno wewnętrznym (wejście tylko przez bar) jak i zewnętrznym. od frontu w zasadzie trzeci ogródek w którym stoi kilka ławek i palenisko na którym można sobie upiec uprzednio zakupioną kiełbasę. bar prowadzi międzynarodowe małżeństwo, do którego należy przyległe zabudowanie gospodarskie.  położone w środku lasu, do najbliższych zabudowań jest stąd pół kilometra, do najbliższego asfaltu półtora. pani prowadząca lokal ma na imię swietłana i jest rosjanką osiadłą od kilkunastu lat w polsce. stąd w ofercie również dania kuchni rosyjskiej i gruzińskiej. 
właściciele mają zapewne także inne zajęcia, bowiem prowadzą działalność kulinarną wyłącznie w weekendy – od piątku do niedzieli. w pozostałe dni ilość turystów zapewne nie rekompensuje kosztu otwarcia lokalu. za to w weekendy kłębią siętutłumy. dużo rowerzystów – lokal ma stojaki. dużo nordyckich chodziarzy i chodziarek ale i spacerowiczów z małymi dziećmi. w zimie narciarze na biegówkach. 
w praktyce daków pełni rolę schroniska. oczywiście nie górskiego, bo leży przecież na mazowieckich równinach, stąd pozwoliłem sobie utworzyć neologizm „schronisko dolskie”.  każdy turysta mijający lokal jest już na tyle znużony, że chce wysączyć choćby piwko. obsługa wie o tym, jest dostępnych kilka rodzajów z nalewaka i kilkanaście butelkowych z lodówki. prężnie rozwija się też oferta cydrów, niedawno był tylko jeden rodzaj, wczoraj zastałem już pięć … wielu gości decyduje się również coś przekąsić, albo nawet zjeść lunch.  
menu nie jest bardzo wykwintne - w stylu schroniskowym. obliczone w dużej części na typowo polskie gusta (ruskie, kiełbasa, barszcz czerwony, chleb ze smalcem, frytki) ale szczególnej uwadze polecam dania ze wschodu. można dostać rosyjskie pielmieni, gruzińskie pierogi chinkali (jadłem te duże mięsno-rosołowe buchty już po raz kolejny, jako dodatek świetny pikantny sos z mirabelkami), niestety nie zawsze dostępna jest soljanka. do barszczu można zamówić małe zawijane paszteciki z mięsem.  warta spróbowania jest marynowana papryka faszerowana kapustą kiszoną w wersji łagodnej i pikantnej. 
w zimie ratuje grzane piwo i wino (z autopsji wiem, że po przejściu kilku kilometrów po mrozie jest działa wręcz jak transfuzja). atrakcją jest samodzielne zaparzanie kawy lub herbaty z wolno stojącego samowaru, co warto podkreślić opalanego drewnem. 
pojawienie się tutaj samochodem albo (broń boże)  quadem, aczkolwiek możliwe jest uważane za faux pas. zatem nie przyjeżdżajcietuwypasionymi furami z drugiego końca miasta (bo pewnie i tak się powiesicie na korzeniach leśnych dróg prowadzących tu). przyjdźcie - z aleksandrowa, z wesołej, z zagórza a nawet (najdalszy spacer) z międzylesia.
0
oturum aç
hesap oluştur