miejsce ze wszech miar magiczne. mógłbym napisać ze trzy strony reklamy tego miejsca, ale najlepszą reklamą są następujące fakty:
- lokal bez dojazdu samochodem - idzie się do niego lub jedzie rowerem cn. 1,5 km leśnymi, piaszczystymi drogami
- nie leży nawet przy znakowanych szlakach pieszych
- zero reklamy. strona internetowa jest, ale uboga; profil fb jest, ale nie aktualizowany
- zero drogowskazów, czy to z okolicznych osiedli (aleksandrów, miłosna), czy nawet drewnianej strzałki przy szlaku. nic. nie wiesz, nie trafisz (o czym za chwilę dalej)
- a mimo to - są tam często tłumy, i to od lat!
ja tam trafiłem przypadkiem - pewnego roku dowiedziałem się, że noworoczna impreza na orientację ma się odbyć w okolicy, baza - barek na dakowie. wklepałem kordy i zmierzam 1 stycznie, na srogim kacu do miejsca, skąd mam wyruszyć na podbój punktów kontrolnych. idę i idę, las coraz gęstszy. w końcu stanąłem na środku gęstego lasu i myślę - nic, tylko źle wpisałem współrzędne... pamiętałem jeszcze ze strony informację, jakoby barek znajdował się na skrzyżowaniu ul. fabrycznej z ul. daków... jak się okazało, nazwanie tych dwóch piaszczystych dróg ulicami było zdecydowanie zbyt hurraoptymistyczne. w końcu jakaś kobieta idąca z kijami nw, którą nieśmiało zapytałem o barek (spodziewałem się, ze popatrzy na mnie jak na wariata - barek w samym środku lasu...) wskazała drogę - wąska ścieżka przez srogie chaszcze ;-)
o samym miejscu - jak to już zostało napisane - klimat schroniskowy: proste dania, drewniany wystrój, miejsce na ognisko i gitara na ścianie. tanio nie jest, ale cóż, specyfika miejsca. smaczne i świeże jedzenie, dobre grzane wino - choć trochę małe, ale nie czepiajmy się. zdaje się, że można skorzystać z darmowego wrzątku, ale pewności nie mam. miejsce przyjazne rowerzystom, koniarzom, psiarzom, dzieciarzom, kobietom w ciąży, emerytom i rencistom i chyba każdemu, kto się tu zjawi. trochę minusem są arbitralne godziny otwarcia - jeśli właściciele uznają, że pogoda jest "brzydka", zamykają nawet kilka godzin wcześnie i wtedy całuj klamkę, przemoknięty i przemarznięty człowieku... ale faktem jest, że gdyby takiego miejsca całkiem nie było - a drugiego takiego na nizinach nie znam - to zupełnie nie byłoby na co liczyć.
polecam zatem każdemu.