z bajkowego snu wyrywa kwota na rachunku. zielona weranda serwuje nam wystrój wyjątkowo fantazyjny i zmieniający się sezonowo. ale czas świąt czy nadchodzącej wiosny nie jest delikatnie akcentowany - z sufitu zwisają tysiące papierowych dekoracji otulających gości, wprowadzających nieco magiczny nastrój. mnie bardzo to odpowiada i czuję się tam wyjątkowo dobrze. niestety, ceny sprawiają, że na lunch w centrum wybieram częściej inne miejsca, choć trzeba przyznać, że jedzenie tam serwowane smakuje mi bardzo. jestem wielką fanką sałatek i to je najczęściej zamawiam w zielonej. sałatki to słuszna porcja - jednak prawdą jest to, co napisał jeden z wcześniejszych recenzentów - jest to głównie sałata. mnie to osobiście nie przeszkadza aż tak bardzo, bo sałata z pysznym serwowanym tam sosem to doskonały posiłek dla mojego podniebienia, jednak biorąc pod uwagę cenę (nie wiem czy dobrze pamiętam, że kosztuje ok. 30-35 zł) chciałoby się więcej wkładki :). próbowałam tam też dwóch zup - obie smaczne, ale niepowalające na kolana.
w przeciwieństwie do wielu głosów, jakie tutaj czytałam, nie mam zastrzeżeń do obsługi. podczas każdej z moich kilku wizyt spotkałam się z bardzo uprzejmym przyjęciem - kelnerzy i kelnerki były serdeczne i profesjonalne. może miałam szczęście.
podsumowując - jedno z najbardziej urokliwych miejsc na starówce - można się tam poczuć jak alicja w krainie czarów. na ziemię jednak sprowadzi nas kwota na rachunku i niestety może to być twarde lądowanie.
dobre miejsce na wyjątkowe okazje, bo niestety na jadanie tam przekąsek kilka razy w tygodniu mnie nie stać.