po roku od ostatniej wizyty w restauracji cztery pory roku, którą wspominam w samych superlatywach, dziś wielkie rozczarowanie. najpierw zmiana miejsca, w którym usytuowany jest bar zabrała całą wykwintność restauracji. rok temu odwiedziłam ją czterokrotnie, zabierając ze sobą gości, również zagranicznych i nie miałam ani jednego negatywnego spostrzeżenia. w tym roku zmiana polega nie tylko na przestawieniu funkcji poszczególnych sal. na stronie www restauracji menu jest od dawna nieaktualne! zamówiona przeze mnie zupa dyniowa była smaczna, ale całkowicie niepotrzebnie udziwniona jakimś niby to chrupkim porem, który chrupki nie był. ocet balsamiczny, którym namazano jakieś figury na wierzchu zupy również wydaje mi się zbędny. niby miał dodać aromatu trufli, ale dynia świetnie broni się sama. jedynie pestki dyni uważam za dopuszczalne. w menu nie ma ani jednej sałaty! kelnerka mówi,żekucharz może zrobić, co jest dla mnie nieco dziwne, bo nie umiem dociec, ile ta usługa może kosztować. zniknęło menu żydowskie, co w restauracji znajdującej się bądź co bądź na kazimierzu jest jak najbardziej na miejscu. na koniec dramatyczna szarlotka z lodami. była zimna! ale za to udekorowana przekrojoną na pół truskawką i kilkoma borówkami amerykańskimi oraz sosem malinowym i cukrem pudrem. kucharz zbyt wiele uwagi przykłada do wyglądu potrawy, podczas gdy prosty smak broni się sam, nie musimy być zaskakiwani elementami dekoracyjnymi na talerzu, nie na tym polega wielka kuchnia. reasumując: zmiany nie wyszły czterem porom roku na zdrowie. a nad jutrzejszą kolacją przyjdzie mi się zastanowić.