restauracja basia ritz


İçinde "za" olan yorumlar
4
4.1
anna
2
5 yıl önce
śródmieście
baaardzo rozczarowujące miejsce.... od początku do końca...
zaciągnęłam tam przyjaciół gdańszczan, bo inni znajomi z trójmiasta chodzą tam i chwalą... chcieli zrobić mi przyjemność... na pohybel...
mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa...
wystrój sali jak z podrzędnej stołówki, w barach mlecznych i zakładowych stołówkach jest sympatyczniej, a łazienka wygląda jak prosektorium (w życiu tak paskudnej nie widziałam!!! można kręcić w niej horrory!!!), obsługa zaś poniżej krytyki - nie pamiętam, kiedy ostatni raz zdejmowałam sama płaszcz w restauracji z taaakimi cenami (ceny są warszawskie!!!), obsługa nie raczyła pomóc, nie raczyła również spytać się o wrażenia, a nawet nie raczyła być na sali, abyśmy mogli poprosić o rachunek, a atmosfera była jak w rodzinnym grobowcu... gości brak,zato stado ludzi przebywa na kuchni, a mimo to długo się czeka na zamówione dania...
dobrze że nie zdecydowaliśmy się na menu degustacyjne, bo ja (tam właśnie, jak sądzę) zatrułam się kaczką a córka kremem z brukwi... nie wiem, co by się stało, gdybyśmy zjadły tam coś więcej... byliśmy tam w środę, a ja w piątek wieczorem ledwo dowlokłam się do pociągu - a z długiego targu na stację gdańsk główny daleko nie miałyśmy...
ale do rzeczy - rachunek na prawie 500 zł za:- 3 zupy (kremy z batatów i brukwi),
- mdłą kaczkę z jeszcze bardziej mdłymi boczniakami i risotto z pestek słonecznika (trzeba się było natrudzić, żeby wymyślić tak mdłe i tłuste połączenie bez żadnego kontrapunktu... jeszcze bardziej namęczyłam się, konsumując to...),
- bardzo słonego labraksa,
- 3 desery,
- 2 cole i 4 herbaty i wodę...a przepraszam czekadełko było gratis, szkoda tylko, żezafatalną obsługę kelnerską (odsuwałam panu kelnerowi talerzyk po czekadełku, bo mnie o to poprosił, stawiając główne danie, fatygowałam się przez pół sali, prosząc o rachunek, bo pani zniknęła a pan nie reagował) zapłaciłam absurdalną kwotę 40 zł, a i tak przyjaciółki zostawiły drugie tyle napiwku... chyba powinny zostawić mi - bo ja wykonałamzakelnerów połowę czynności!!! a ile przykrości i problemu sprawiliśmy obsłudze, mówiąc że 2 osoby z 6 są na diecie wegańskiej i bezglutenowej (z przyczyn zdrowotnych - uczulone prawie na wszystko)!!! co prawda chleb bezglutenowy podano, ale do niego już nic się nie znalazło (reszta dostała po odrobinie smacznego twarożku)... nawet oliwy nie podano...
były to niestety najgorzej wydane przeze mnie pieniądze w całym moim gastronomicznym życiu... choć byłam w wyśmienitym towarzystwie!!!
o wliczaniu usługi gastronomicznej do rachunku nie wspomniano ani na stronie, ani w menu - nie lubię takich mało profesjonalnych niespodzianek!!! strona internetowa nie informuje również o aktualnym menu... jest ono zmienne i ok, ale zaiste nie ma w czym wybierać...desery były smaczne i tu zapala się światełko w tunelu - które zaraz zgaśnie, gdy spojrzy się na ceny słodkości - jabłko z marcepanemza36 zł i krem palony z cykoriiza29 zł (bardzo smaczny, ale nijak nie smakujący cykorią...)
dwie gwiazdki dajęzadesery izawidokzaoknem - był piękny a ja uwielbiam trójmiasto!!!
jako matka dziecka z problemami gastrycznymi przez pół doby i własnymi przez całą - dałabym minus pięć, ale się nie da...serdecznie odradzam, a szkoda, bo kibicowałam pani basi z zapartym tchem...
pani basiu - złamała mi pani serce tą kolacją...
0
wojciech
5
9 yıl önce
śródmieście
kiedy usłyszałem hasło: idziemy do basi ritz na kolację pomyślałem, ale czemu akurat tam? mgliście pamiętam masterchefa, szczególnie że basia ritz była uczestnikiem pierwszej edycji tego programu (2012 rok). drugi komunikat związany z tym wyjściem brzmiał: jest kosmicznie drogo, ale warto.

sporadycznie się zdarza, żebym przed pójściem do restauracji sprawdzał czego można w niej oczekiwać. postanowiłem jednak sprawdzić zarówno kim jest basia ritz, jak też czego się można spodziewać po restauracji. najpierw strona firmowa restauracji. tutaj krótka informacja na temat basi ritz z której można się dowiedzieć, że jest szefową kuchni, dyktatorką smaku i ambasadorką najwyższej jakości w swojej autorskiej restauracji basia ritz. jest również autorka bloga kulinarna mekka, dwóch bestsellerowych książek (master chef. przepisy basi ritz oraz dom pełen smaku), a także gospodynią programu telewizyjnego kuchnia z sercem. dalej czytamy, że posiada umiejętność komponowania smaków i niezwykły warsztat kulinarny, a osobista ambicja i bezkompromisowe dążenie do perfekcji decydują o niepowtarzalnym charakterze jej kuchni. hmmm... wysoko postawiona poprzeczka. następnie sprawdziłem kartę dań. bardzo krótka, składająca się z czterech starterów, dwóch zup, pięciu dań głównych oraz trzech deserów. karta jest zmieniana dosyć często, ponieważ basia ritz przygotowuje potrawy wyłącznie ze świeżych produktów.

na koniec zostawiłem sobie sprawdzenie opinii o lokalu oraz informacji krążących w necie. w większości opinii pojawia się zarzut, że pomimo tego że jest smacznie jest również bardzo drogo. są także opinie, że dania to przerost formy nad treścią, że basia ritz zachowuje się w swoim lokalu jak gwiazda, że bardzo długi czas oczekiwania na przygotowanie posiłku, itd...

lokal znajduje się w ścisłym centrum gdańska, niedaleko starego miasta. jest urządzony bardzo prosto i nowocześnie, a przy tym bardzo przytulnie. przygaszone światła, delikatna muzyka w tle, wielkie okna z widokiem na panoramę starego miasta. zaskoczeniem jest to, że na całej długości jednej ze ścian oddzielających kuchnię od sali dla gości jest wielkie okno. można zobaczyć basię ritz i jej ekipę przygotowującą posiłki. w jednym z wywiadów przeczytałem, że basia ritz przez to okno lubi spoglądać na swoich gości żeby widzieć, jak reagują na jej pomysł na dania.

po wejściu do lokalu zaskoczenie: wita nas druga uczestniczka pierwszej edycji masterchefa - agnieszka. pomimo tego, że widzimy się pierwszy raz wita się ze mną jak z dobrym znajomym. od razu też pyta czy możemy sobie mówić po imieniu, ponieważ w restauracji dba się o stworzenie rodzinnej atmosfery. kolejne zaskoczenie: nie dostaję karty. natomiast agnieszka pyta na co mam ochotę. po doprecyzowaniu moich oczekiwań znikazadrzwiami kuchni żeby zapytać basię o to, czy jest w stanie sprostać moim oczekiwaniom. zadanie było stosunkowo proste: lubię niekonwencjonalne i kontrastowe połączenia smakowe (np.: słodki-słony). po dłuższej chwili agnieszka wraca uśmiechnięta mówiąc, że ma dla mnie danie. na moją prośbę jednak nie mówi, co to jest. ostatecznie, jak stwierdziła basia ritz w jednym ze swoich wywiadów, sztuką jest otworzyć się na nowe smaki, poznawać, uczyć się.

w lokalu było zajętych kilka stolików, więc agnieszka mogła pozwolić sobie na dotrzymywanie nam towarzystwa. nie ma w niej nic z gwiazdy telewizyjnej, pomimo tego że w masterchefie zaszła wysoko. uśmiechnięta, pełna energii, dbająca o dobre samopoczucie gości.

po dłuższej chwili powitała nas basia ritz. po przeczytaniu opinii w internecie spodziewałem się wyniosłej gwiazdy telewizyjnej. nic bardziej mylnego. powitała nas po prostu przesympatyczna basia. witając się od razu zaproponowała przystawkę spoza karty: przegrzebki. po chwili rozmowy znikazadrzwiami kuchni, żeby przygotować danie. zerkając w okno oddzielające kuchnię od sali od razu widać kontrast w zachowaniu szefowej kuchni. na sali bardzo uśmiechnięta i serdeczna, w kuchni mocno skupiona na tym co robi. zachowuje się jak prawdziwa gospodyni domu: dotrzymuje towarzystwa gościom, surowym okiem doglądając jednocześnie tego, co się miesza w garnkach. w przerwach między gotowaniem opowiada o ciężkiej pracy w masterchefie i później w restauracji, o swoich marzeniach związanych z prowadzeniem restauracji i o swojej fascynacji jedzeniem. opowiada o swoich kulinarnych podróżach, o głodzie poznawania nowych smaków w różnych rejonach świata, a także o swoim dążeniu do perfekcyjności w komponowaniu dań.

w trakcie rozmowy na stole pojawiają się przegrzebki. sporej wielkości małż podany z kostką marchewki w piance grzybowej. doskonałe w smaku i delikatne mięso wzmocnione subtelnym aromatem grzybów.

danie główne, które pojawiło się po dłuższym czasie, to perliczka podana na grzybowym risotto z pestek słonecznika z dodatkiem boczniaka królewskiego, grzybami pioppini i topinamburem oraz sosem z gorzkiej czekolady.

niewiele dań, które miałem okazję spróbować w restauracjach, mnie zaskoczyło. ostatni raz moje zdumienie wzbudził eric desbordes, szef kuchni paryskiej restauracji le 114 faubourg, uhonorowany w 2013 r. gwiazdką przewodnika michelin. basia ritz jest kolejną szefową kuchni, która mnie zaskoczyła. podane danie główne z każdym kęsem dostarczało mi nowych, a przy tym fantastycznych doznań kulinarnych. delikatne mięso perliczki z idealnie zarumienioną skórką i cudownie soczystym mięsem. poprószone jedynie kala namak czyli czarną solą pochodzenia wulkanicznego. risotto to pestki słonecznika podane z niewielką ilością sosu z aromatem grzybowym oraz mocno słonym boczniakiem i delikatnymi w smaku całymi grzybami pioppini. dodatkowo podano ugotowane aldente cząstki topinambura czyli słonecznika bulwiastego. całość została udekorowana sosem z gorzkiej czekolady. łączenie poszczególnych składników dania między sobą powodowało, że każdy kęs smakował inaczej, dostarczając niesamowitych doznań smakowych. na wstępie wspomniałem, że lubię niekonwencjonalne i kontrastowe połączenia smakowe oraz chcę, by basia mnie swoim daniem zaskoczyła. podane danie idealnie spełniło to oczekiwanie.

restauracja ritz ma wysokie ceny dań. uważam jednak, że dania są jej warte. można pójść na koncert płacączabilet kilkadziesiąt złotych, można również pójść na koncert utalentowanej gwiazdy płacąc kilkaset złotych. można kupić obraz na jednej z ulic turystycznych miast namalowany przez domorosłego malarzazakilkaset złotych, ale można również kupić obraz uznanego malarzazazdecydowanie większe sumy. można w końcu zjeść przewidywalny i nudny posiłek w jednej z tysięcy lepszych lub gorszych restauracjizaparę złotych, ale można również bawić się smakami i delektować fantastycznie smakującymi daniami u basi ritz. po wizycie w restauracji ritz nie mam najmniejszych nawet wątpliwości, że basia ma talent oraz pasję gotowania. zgadzam się z opinią, że basia posiada umiejętność komponowania smaków, który decyduje o niepowtarzalnym charakterze jej kuchni.

koszt posiłku dla dwóch osób (przystawka, danie główne, deser, kawa + herbata): 250 zł.
0
koosmos
5
9 yıl önce
śródmieście
pod adresem szafarnia 6 w gdańsku
słowo „restauracja” odzyskało właściwe znaczenie. tutaj
wszystko jest na swoim miejscu. na wstępie przywitał nas niezwykle
uprzejmy i kompetentny,  jak się później okazało, kelner. sala
restauracyjna robi bardzo dobre wrażenie. nie jest anizamała, ani
za duża. stoliki nie są ustawione zbyt blisko siebie. dbałość o
zastawę stołową i sztućce zwiastuje, że spotka nas coś
wyjątkowego. dużym plusem jest spokojny i stonowany wystrój
wnętrza, w którym nie znajdziemy ogromnej ilości zbędnych
bibelotów odwracających uwagę od najważniejszego – od jedzenia.
nie będę opisywał co zamówiliśmy
na obiad czy na kolację, wspomnę tylko, że byliśmy tam z żoną i
córką w zeszłym tygodniu, w środę od 15:00, z małą przerwą,
do 21:00 z „hakiem”.

w trakcie biesiadowania chodziły nam
po głowie różne pomysły, na to jak okazać to co myślimy o
kuchni basi ritz. wygrał pomysł, że po zjedzeniu, na bacząc na
innych, ostentacyjnie wyliżemy talerze. ledwo co powstrzymaliśmy
się od tego, resztkami przyzwoitości.
ceny, no cóż, jeśli wybieramy się
do restauracji należy liczyć się z kosztami, w mojej ocenie lepiej
zapłacić nieco więcej w zamian otrzymując wysoką jakość niż
odwrotnie. stosunek jakości do ceny, w tym przypadku, oceniam bardzo
wysoko.
i pomyśleć, że przyszedłem tutaj z
rodziną przypadkiem....
teraz z żoną szukamy okazji, żeby
przyjechać do basi ritz i zjeść, cokolwiek, a przy okazji
odwiedzić gdańsk.
0
aleksandracosta
4
9 yıl önce
śródmieście
wszystko przemyślane i dopięte na ostatni guzik. tylko myślę kiedy znowu tam wrócimy. to miejsce jest boskie... nie można nic zarzucić ani wytknąć im słabego punktu w jedzeniu, idealny stek wołowy w bardzo ciekawym akompaniamencie dodatków... stek z tuńczyka... kurcze, chyba najlepszy na starówce. :) bije na głowę typowe "rybne" zakątki gdańska... :) zupa ideał, ale deser lodowy jest u basi ritz więcej niż godny uwagi - ich własnego wyrobu lody, idealne, niezasłodkie, w sam raz i w tak przemyślany sposób podane... w 3 małych szklanych kubeczkach: w jednym lody, w drugim aromatyzowany serek mascarpone, w trzecim owoce w niezwykłego smaku sosie. z jednego deseru robią się tym sposobem 3 desery i to jest niezwykłe... ilość smaków i wariantów połączeń, które jedząc ten deser da się osiągnąć, obłęd! będziemy wracać! co do wnętrza to dobrze, że nie jest "naciapkane" stolikami... siedzisz i jest prywatność, bo między stołami jest słuszna odległość, więc bez krępacji można pogadać. :) w samym wystroju czegoś jeszcze brakuje - jakiegoś mocnego akcentu, może tym mocnym akcentem miało być to poroże nad barem? z tym, że to poroże to masakra... w tak lekkim miejscu z nowoczesnym sufitem, przełamujące styl poroże nad barem... niby fajnie, ale jednak to energia śmierci, a w takiej knajpie to wszystko musi tryskać życiem. bombowy pomysł to przeszklenie, przez które widać krzątające się na kuchni osoby, to zawsze podnosi zaufanie do jedzenia, które z tej kuchni wychodzi. no i to co mi się nie podoba to zewnętrzne stoliki w tej knajpie. wystylizowane na ogródek piwny...? nie, to po prostu jest ogródek piwny z dużymi parasolami piwnej marki odcina się to bardzo od całego ogólnego wystroju miejsca. widok z tego ogródka jest przedni na motławę, ale ja tam siedzieć bym nigdy nie chciała. mając dla kontrastu do wyboru tak fajne wnętrze tej knajpy... ten ogródek jest zdecydowanie do przerobienia na coś z klasą, szczególnie, że do samego końca nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, że on do tej knajpy przynależy, tak się od niej odcina.
0
zanzibarr
4
9 yıl önce
śródmieście
zasłużone laury. szczerze - nie znamzabardzo master chefa, kto tam był i co robił. rzuciło mi się w oczy, że wygraną zdobyła p. basia ritz. i oto spacerując nad brzegiem motławy widzę logo. wejść trzeba, ciekawość korci. lokal urządzony w stylu minimalistycznym, z bardzo wygodnymi krzesłami. rażą tylko rzeźby na poziomie artystycznym paulo coelho.

menu jest zmienne, jak w wielu tego typu restauracjach, gwarantuje to świeżość i staranność każdego wydanego dania. taki chwyt zazwyczaj gwarantuje ukontentowanie podniebienia. zwłaszcza, że szefowa kuchni wie, co z czym podać. tradycja łączy się z nowoczesnością, konceptualizm przełamuje intuicyjne filozofowanie na temat jedzenia.

żałuję, że dane było mi spróbować jedynie przystawek, godzina sprawiła, że większość dań nie była już dostępna. jednakże wszystko, co wówczas powędrowało na mój język spotkało się z najwyższą aprobatą - chłodnik z buraków i porzeczek z pianą z mleka dodał nowej jakości jednemu z najbardziej klasycznych dań wschodniej polski latem. serwowany klasycznie z cebulą śledź zyskał charakteru dzięki nucie wasabi, a przystawka z rozmaitych past i puree warzywnych konsumowana wedle ściśle ustalonej kolejności rozbudziła wyobraźnię i stonowała zmysły.

bardzo duży pluszawyjątkowo przemyślany set w damskiej toalecie - jest tam wszystko "na wszelki wypadek kobiecy".

przy najbliższej okazji wybiorę się tam na pewno, licząc na bardziej doszkoloną obsługę i holistyczny wymiar wnętrza. kuchni raczej nic stać się nie może. jeśli starczy zapału, będzie tylko lepiej.
0
szyyka
5
9 yıl önce
śródmieście
po prostu genialne jedzenie. w restauracji zdążyłam zagościć już dwukrotnie (podczas aż tygodniowego pobytu w trójmieście). bardzo często bywam w różnych lokalach i lubię poznawać nowe miejsca i smaki, nigdy natomiast nie mam czasu żeby potem się tym podzielić stąd nawet nie miałam konta na gastronautach. to miejsce natomiast zrobiło na mnie takie wrażenie, że uważam, że grzechem byłoby zatrzymać tą wiedzę tylko dla siebie. restauracja jest po prostu genialna - można by powiedzieć unikatowa w skali kraju.

wystrój na żywo robi bardzo dobrą robotę, jest minimalistyczny i stanowi świetne, nienarzucające się tło dla serwowanych dań. a co do dań to jest to po prostu mistrzostwo świata.zapierwszym razem jadłam labraksa przyrządzonego w taki sposób, że nawet osoba niecierpiąca ryb (ja osobiście średniozanimi przepadam) zjadłaby go ze smakiem. moja druga połowa zamówiła stek z krewetką i był to najlepszy stek jakiego mieliśmy okazję kiedykolwiek próbować - zarówno samo mięso jak i sposób jego przygotowania na najwyższym poziomie. na deser wariacje na temat truskawek - tego po prostu trzeba spróbować.

na drugi ogień poszedł łosoś - również przepyszny, druga połowa znowu stek - tak samo genialny jakzapierwszym razem. na deser mus czekoladowy - poezja.

obsługa bardzo uprzejma i zainteresowana klientem, pani agnieszka daje z siebie wszystko i sprawia, że cała wizyta jest naprawdę czystą przyjemnością.zapierwszym razem pani basia podeszła do naszego stolika co było bardzo miłe i dzięki temu dowiedzieliśmy się, że dania są tak genialne między innymi dzięki bardzo starannemu doborowi składników, które ściągane są na specjalne zamówienia restauracji z różnych zakątków zarówno krajowych jak i zagranicznych i to naprawdę robi różnicę.

co do cen powiem krótko - ceny może do najniższych nie należą (przy dwóch osobach ok 180 zł), ale poziom jakości jaki dostajemy w zamian jest niewspółmiernie wysoki, w niejednej "modnej" restauracji zostawimy znacznie więcej nie dostając w zamian nawet w połowie tak dobrego jedzenia i obsługi, która dba dosłownie o każdy szczegół. polecam i zazdroszczę mieszkańcom trójmiasta takiej restauracji.
0
kasiacl
4
9 yıl önce
śródmieście
udany debiut. jak można wnioskować z doniesień medialnych, lokal basi ritz, pierwszej polskiej master chef powstawał dość długo i był okupiony dużym nakładem pracy właścicielki i szefowej kuchni, ale rezultat oceniam bardzo dobrze. wybrałyśmy się tam z koleżankami trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że z ogródka jest bardzo ładny widok. niestety, trafił się wietrzny dzień i ogródek nie został uruchomiony, do podziwiania zostały zatem fasada pobliskiego hotelu podewils oraz zawartość talerzy, ale zwłaszcza zawartość talerzy wynagradzała brak innych widoków.

na przystawkę wzięliśmy wybór zimnych przystawek - 5 past/musów z warzyw z dodatkami, np. marchewka i czosnek, tuńczyk i kapary. były bardzo smaczne i bagietka w sam raz wystarczyły na 3 osoby. na główne koleżanki wzięły łososia na szpinaku baby, a ja danie, które zapewniło właścicielce miejsce w master chef, kaczkę z przepiórka i musem z selera z dodatkiem trufli (słabo wyczuwalnym, ale też seler jest wyrazisty). moje danie było bardzo smaczne, z kaczki tylko chude mięciutkie mięso, pyszny sos, w którym chyba czułam porto, a koleżanki chwaliły łososia. porcje są w sam raz, więc było jeszcze miejsce na deser, jedna opcja - truskawkowe wariacje, tzn. świeże truskawki macerowane w grand marnier, mascarpone z warstewka musu z truskawek i zdaje się własnego wyrobu lody truskawkowe - czuć było truskawki, a nie kilo cukru, do tego kawałki gorzkiej czekolady, doskonale.

rachunekza3 osoby z napiwkiem około 300 zł, według mnie jedzenie warte swej ceny. obsługa bardzo miła i staranna, kilka razy byłyśmy pytane o wrażenia, ale nie było w tym żadnego zadęcia, czuliśmy się miło obsłużone. na pewno wrócimy gdy zmieni się karta - teraz ma 8 pozycji, a ma mieć 12, mają być też dania dnia. wróżę powodzenie, bo nie jest to dyskontowanie medialnej popularności (zresztą, trochę czasu od pierwszej edycji upłynęło), ale rzetelna restauracja.
0
oturum aç
hesap oluştur