udany debiut. jak można wnioskować z doniesień medialnych, lokal basi ritz, pierwszej polskiej master chef powstawał dość długo i był okupiony dużym nakładem pracy właścicielki i szefowej kuchni, ale rezultat oceniam bardzo dobrze. wybrałyśmy się tam z koleżankami trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że z ogródka jest bardzo ładny widok. niestety, trafił się wietrzny dzień i ogródek nie został uruchomiony, do podziwiania zostały zatem fasada pobliskiego hotelu podewils oraz zawartość talerzy, ale zwłaszcza zawartość talerzy wynagradzała brak innych widoków.
na przystawkę wzięliśmy wybór zimnych przystawek - 5 past/musów z warzyw z dodatkami, np. marchewka i czosnek, tuńczyk i kapary. były bardzo smaczne i bagietka w sam raz wystarczyły na 3 osoby. na główne koleżanki wzięły łososia na szpinaku baby, a ja danie, które zapewniło właścicielce miejsce w master chef, kaczkę z przepiórka i musem z selera z dodatkiem trufli (słabo wyczuwalnym, ale też seler jest wyrazisty). moje danie było bardzo smaczne, z kaczki tylko chude mięciutkie mięso, pyszny sos, w którym chyba czułam porto, a koleżanki chwaliły łososia. porcje są w sam raz, więc było jeszcze miejsce na deser, jedna opcja - truskawkowe wariacje, tzn. świeże truskawki macerowane w grand marnier, mascarpone z warstewka musu z truskawek i zdaje się własnego wyrobu lody truskawkowe - czuć było truskawki, a nie kilo cukru, do tego kawałki gorzkiej czekolady, doskonale.
rachunek za 3 osoby z napiwkiem około 300 zł, według mnie jedzenie warte swej ceny. obsługa bardzo miła i staranna, kilka razy byłyśmy pytane o wrażenia, ale nie było w tym żadnego zadęcia, czuliśmy się miło obsłużone. na pewno wrócimy gdy zmieni się karta - teraz ma 8 pozycji, a ma mieć 12, mają być też dania dnia. wróżę powodzenie, bo nie jest to dyskontowanie medialnej popularności (zresztą, trochę czasu od pierwszej edycji upłynęło), ale rzetelna restauracja.