do nazwy restauracji pod baranem dodałbym dwie literki: ck. to ck przyznaję tak ze względu na wystrój, obsługę, jak i za jedzenie. to pierwsza restauracja w krakowie (a byłem w ok. 20), która spełnia moje oczekiwania, i w której rzeczywiście poczułem prawdziwy klimat galicji.
pod powyższy adres powiódł nas krakowski bywalec (choć rodem z podkarpacia). zamówiliśmy grupowo trzy rodzaje śledzia na przystawkę, a ponadto każdy zamówił danie główne - według własnych upodobań.
nie będę opowiadał o daniach głównych. wszyscy byli nich zadowoleni, ale do historii one nie przeszły. natomiast te śledziki - chapeau bas! słowa uznania należą się śledzikom we wszystkich trzech odsłonach. nawet żeśmy się trochę pospierali o to, który z nich najlepszy. na szczęście to ja pisze tę opinię, a nie oni, więc macie państwo okazję dowiedzieć się, który z nich był najlepszy naprawdę.... otóż najlepszy był śledzik po krakowsku .
przyczepię się jednak do jego nazwy. żadne tam po krakowsku! to był śledzik galicyjski - dokładnie taki, jaki serwowano w galicyjskich restauracjach od czasów niepamiętnych, a w każdym razie od najdawniejszych czasów, jakie pamiętam. tą charakterystyczną dla niego nutą jest nuta piernikowa, korzenna. to jest smak mego dzieciństwa, którego już nie spotykam nigdzie. a tu masz - jest! w krakowie! (z akcentem na "a"). na tego śledzika będę wracał. przy każdym powrocie będzie śledzik na przystawkę, śledzik na pierwsze danie i śledzik na danie główne.