la folie


İçinde "była" olan yorumlar
4
4.0
edge
4
8 yıl önce
stare miasto
do la folie wybraliśmy się wspólnie z kasią. knajpka od jakiegoś czasu krążyła nam po głowie. w końcu jadł tu steven spielberg i tom hanks! :)la folie odwiedziliśmy w sobotę, kiedy we wrocławiu panowały największe upały (+36 stopni). liczyliśmy, że w środku będzie przyjemnie i chłodno… nic bardziej mylnego, la folie nie posiada klimatyzacji. mimo godziny 20, koszula lepiła się do ciała, było duszno i zdecydowanie nieprzyjemnie… na szczęście zupełnie inaczej było już z jedzeniem, ale o tym później. la folie mieści się na placu solnym, w jednej z kamieniczek. wystrój jest bardzo ładny. nie uświadczysz tam bizancjum skrzyżowanego z chanatem krymskiem, który króluje w wielu restauracjach, a naprawdę smaczny, gustowny wystrój. restauracja mimo dobrego pr-u niestety (a może stety) nie pękała w szwach. kiedy się pojawiliśmy, jedynie jeden stolik był zajęty i również jeden kiedy wychodziliśmy.jako czekadełko otrzymujemy 4 rodzaje pieczywa na podłużnym naczyniu wypełnionym jakimś zbożem. trochę dziwny pomysł. pieczywo było gorące i całkiem niezłe. niestety nie podają do niego masła, a oliwę z odrobiną octu balsamicznego. karta dań jest dosyć krótka i składa się z pozycji stałych oraz menu sezonowego. w tej chwili w menu sezonowym dominują kurki (nie wiedziałem, że już sezon). na przystawkę zamówiliśmy:tatar wołowy (krzysiek), parfait z kurczaka z kurkami (menu sezonowe) na spółę oraz bulion dashi (kasia).tatar wołowy, lubczyk, kapary, pieczarki, musztarda, relish z pomidorów, oliwa balsamiczna (35 zł). danie podane było na bazaltowej płytce i wyglądało wspaniale. dodatki były ułożone na mięsie, obok musztarda i relish pomidorowy. mięso idealne, siekane, delikatne. właśnie takie jak powinno być. jakże inne aniżeli to co dostaniemy w większości restauracji. dodatki bardzo fajnie balansowały smak, może było nieco za dużo musztardy, która tłumiła smak mięsa…ale mogłem dodać mniej. z drugiej jednak strony lubię jak szef kuchni poda danie takie jak według niego jest idealne. pozycja zdecydowanie warta polecenia i powtarzania.bulion dashi (27 zł), składał się z glonów wakame, krewetek, wołowiny i makaronu. i wywaru rzecz jasna. wszystkie poszczególne składniki były dobrze zrobione – wołowina miękka, krewetki soczyste i ani trochę nie przegotowane. całośćbyłaprzyjemna, chociaż trochę to nie mój klimat smakowy (tak jak i zupa miso na przykład – zjem, ale mnie nie zachwyca).parfait z kurczaka (29 zł) było poprawne – na kawałku chleba, z czarną porzeczką, kurkami, rukolą i ogórkiem małosolnym. miało ładnie zbalansowany smak – kwaśne składniki dobrze kontrastowały z ciężkim i tłustawym parfait. problem polegał na tym, że podobne połączenie smaków jadłam kiedyś w monopolu, ale  z foie gras i parfait z kurczaka wypadało tu jednak znacznie słabiej (dość naturalnie, w końcu foie gras to jednak kilka półek wyżej niż poczciwy kurczak). zjadłam kawałek, było dobre, ale resztę bez żalu (wspaniałomyślnie) oddałam krzysiowi, któremu całość bardzo przypadła do gustu. parfait niezwykle delikatne, lekko słonawe, idealnie smakowało wraz z rukolą, kurkami i sosem, ale ja w monopolu nie jadłem :)danie główne: pierś z kaczki, czerwona kapusta, bezy jeżynowe, ziemniaki, rozmaryn (krzysiek) i pierś z kurczaka kukurydzianego, polenta, melon, kalmary, sos gorgonzola (kasia).jako danie główne zamówiłam kurczaka kukurydzianego z kalmarami i sosem z gorgonzoli i kawałeczkami melona (39 zł). ładnie podany, znowu na bazaltowej płytce, spory kawałek piersi, razem z kością. kurczak fantastycznie miękki, bardzo soczysty. pięknie się komponował z kalmarem, który musiał być tylko na kilkanaście sekund wrzucony na patelnię, dzięki czemu był delikatny i ani trochę nie gumowy. nie byłam pewna tego melona (melon to jeden z kilku owoców których nie lubię), ale rzeczywiście pasował do całości, trochę przełamywał intensywny sos z gorgonzoli.pierś z kaczki z czerwoną kapustą, bezami jeżynowymi, fioletowymi ziemniaczkami (56 zł) podanabyładla odmiany już nie na bazaltowej płytce, a na talerzu:) kaczkabyłafajnie wysmażona, można było krócej, alebyłaróżowa w środku, czyli ok. w smaku delikatna, poprawna, ale bez ochów i achów. bardzo ciekawa za tobyłakapusta. spodziewałem się klasycznej na ciepło, miękkiej, a dostałem chrupiącą, soczystą, lekko kwaskowatą. bardzo dobra. ciekawostkąbyłabeza. za słodkim nie przepadam, bezą wręcz gardzę, a co dopiero w daniu głównym. błąd! beza pasowała bardzo dobrze. łagodziła kwasowość kapusty i genialnie się komponowała z kaczką. ziemniaki, ładne fioletowe, poprawne. całe danie smaczne. z chęcią zamówiłbym jeszcze raz. deser: sernik jogurtowy (19 zł) (kasia) jak nigdy (magia urodzin!) udało mi się jeszcze zmieścić deser. lista deserówbyłainna niż w internecie, więc trochę się rozczarowałam, bo już się szykowałam na danie z marakują (marakuje kocham i biorę w ciemno wszystko co ma ją w składzie). ostatecznie wybrałam propozycję z menu sezonowego – sernik z kompresowanym w ginie ogórkiem. pani kelnerka ostrzegła, że w serniku nie ma sera i już się przelękłam, ze to jakiś nowomodny tofurnik czy sernik jaglany, ale na szczęście był to sernik na bazie jogurtu ;) (sernik nabiał musi mieć i basta). i deser ten to było danie dnia. widać, że ktoś nad tym daniem pomyślał, a nie tylko wrzucił na talerz składniki, które zawsze do siebie pasują i deser z głowy. najpierw spróbowałam samego ogórka – był gorzkawy i zupełnie mi nie smakował. ale, ale. ogórek jedzony razem z sernikiem był fantastyczny. goryczka znikała, a całośćbyłalekka i aromatyczna. sernik był leciutki (nieco piankowa konsystencja), na spodzie w pokruszonych ciastek, na wierzchu z chrupiącą posypką. bardzo, bardzo smaczny. podsumowując, la folie zdecydowanie polecamy. może nie codziennie, ale od czasu do czasy. dobre jedzenie, ładny wystrój, ceny jak na centrum wrocławia do przeżycia. jedyny i największy mankament to brak klimatyzacji, co w upalne dni jest nie do wytrzymania.zapraszam na edgeoftaste.com - recenzje, przepisy, testy
0
oturum aç
hesap oluştur