kryształowa


İçinde "po" olan yorumlar
3
2.7
partyboy
2
2 yıl önce
śródmieście
przeciętna jakość za nierozsądną cenę. to jeden z niewielu lokali w katowicach, w którym byłem tylko raz.
dobre jedzenie, małe porcje, kiepska obsługa, wysokie ceny i na dodatek automatycznie doliczana prowizja za obsługę.
tatar na przystawkę był mikroskopijny.
stek "z kamienia" smaczny, ale co tu zepsuć jak się go samemu smaży.
cena wyższa niż restauracji papu w warszawie.
kelner pomylił zamówienia, zapomniał o części napoi i zniknął.
nie było go też gdy przyszło do płacenia.
wreszcie poszedłpoterminal i znów przepadł bo na cały lokal mieli tylko jeden terminal płatniczy, do którego "była kolejka".
wystrój lokalu nieco nie w moim stylu, ale to kwestia gustu.
większość stolików z tabliczkami reserved tylkopoto, by klienci mieli wrażenie, że spotyka ich zaszczyt, że mogą usiąść.
generalnie 2 przystawki, 2 dania główne, kilka coli i 2 lampki wina kosztowały wraz z doliczonym serwisem prawie 400 zł.
ceny więcej niż europejskie a to tylko katowice. dziękuję (więcej) nie skorzystam.
0
paperina
3
2 yıl önce
śródmieście
niedosyt. chciałabym na początku uściślić jedną istotną rzecz. wszystkie wizyty miały miejsce za czasów, kiedy kryształowa była restauracją autorstwa p. gessler.

w restauracji miałam okazje być 3 razy.
musze przyznać, że za każdym razem było coraz lepsze jedzenie.
ostatnia wizyta to było mistrzostwo.
zacznijmy jednak od początku...
na początku jako poczęstunek otrzymałyśmy pieczywo i smalec... jak każdy rodowity ślązak wie, smalec je się z chlebem a nie z bagietką. smalec smalcem nie był, konsystencja inna, tzw. szpyrki były niewyczuwalne, kolor tego był sino-szary... było to tak bardzo nie śląskie. było jednak smaczne, więc może sposobem byłaby zmiana nazwy aby sobie nie przynosić wstydu? jeśli ktoś chce tak bardzo mieć dania kuchni śląskiej w swojej karcie a nie jest ślązakiem to chyba wypadałoby się dowiedzieć jak taka prawdziwa śląska kuchnia wygląda i smakuje.

łosoś podany na pappardelle to poezja smaku.... porcja ogromna, sycąca i niesamowicie pyszna.

sałata z pieczonym kozim serem, karmelizowanymi figami i truskawkami oraz miodowo-musztardowym vinaigrette to najpyszniejsza sałatka jaką kiedykolwiek jadłam!

chciałam zamówić tort pavlova jednak kelner uprzedził, że porcja jest dosyć spora i za jego namową zamówiłam parfait z białej czekolady i (chyba) musem wiśniowym... to coś niebywale wyjątkowego.

jest wiele minusów, które odejmują jednak punkty.
przy pierwszej wizycie, gdy zauważyłam brak podajnika na papier w toalecie to myślałam, że to może jakaś awaria lub chwilowa usterka.... jednak podajnik nigdy się nie pojawił. to jest dla mnie nie do przyjęcia jak czegoś takie może brakować w restauracji. kolejny minus to kosze na śmieci, ja wiem, wiem... wiele jestem w stanie zrozumieć... estetyka, ładny wygląd, pasuje do reszty, ale kosz na śmieci (pod umywalkami) w którym pokrywę należy podnieść świeżo umytymi rękamipoto by móc wyrzucić papier jakiego przed chwilą użyłam to wysuszenia ich to jest kolejna "ohydna" sprawa.

problemem dla mnie jest również pustka, ilość gości nigdy nie przekroczyła 6 osób... zawsze przez to czuję się tam jak "zjawisko nadprzyrodzone". to dla obsługi aż tak duże zaskoczenie?
kelnerzy- niesamowicie profesjonalni, uprzejmi jednak przy takiej obsłudze i tak małej ilości na sali to klient zawsze będzie się czuć źle. no ale to wina właścicieli, że jest tak mało ludzi a nie kelnerów wpatrujących się czy czegoś przypadkiem nie potrzebujemy.

ceny? mogłyby być nieco niższe.
0
nadiat
3
2 yıl önce
śródmieście
mocnopowarszawsku. niedzielny obiad z okazji dnia matki. na życzenie drogiej rodzicielki wybieramy kryształową. nie ukrywam, żepozłych doświadczeniach w warszawskich lokalach pani magdy szłam tam z pewną dozą niepewności. już na wejściu da się odczuć atmosferę lekkiego nadęcia i zbytniej powagi (a może nieszczerej, wyreżyserowanej uprzejmości). o stolik dla dwóch osób raczej nietrudno, ale na sali jest zauważalny ruch. menu otrzymujemy natychmiast, ale na ponowne pojawienie się kelnera trzeba trochę poczekać. przejdźmy jednak do clou wizyty. bardzo ciekawe okazało się sezonowe menu szparagowe z którego wybrałam krem ze szparagów z pieczonym łososiem. z głównych propozycji na stole lądują: żurek, kluski śląskie z okrasą i łosoś pieczony na ratatouille warzywnym. każde z dań było naprawdę dobre. może żur był odrobinę mało kwaśny, ale to kwestia smaku i gustu. ceny? zdecydowanie warszawskie. 18 złoty za talerz żurku to sporo. choć podane porcje były spore i wyszłyśmy naprawdę najedzone.
architektura i widoki za oknem nie takie jak w stolicy, jednak poziom zdecydowanie bardziej zadowalający niż w mieście stołecznym. zobaczymy jak długo.
no i oczywiście duży minus za automatycznie doliczany napiwek. nie wiem czy obsługa na niego zasłużyła...
0
marcinpl
5
9 yıl önce
śródmieście
pozytywne zaskoczenie. odwiedziliśmy lokal wraz z narzeczoną pełni obaw, czytając tutejsze opinie. od progu jednak przywitał nas miły pan, który zaprowadził nas do szatni. później przejął nas kelner prowadząc nas do stolika. byliśmy pierwszymi gośćmi około 12:30 w niedzielę. miejsce zaproponowane przez kelnera było bardzo fajne, przy samym oknie. kelner uprzejmy, pomocny. zaproponował wino (słodkie) dla narzeczonej, ja poprosiłem o świeżo wyciskany sok z pomarańczy.podoniesieniu napojów kelner przyniósł także parę bułeczek i 2 miseczki w jednej był twaróg z gęsiny, a w drugiej śląski smalec. ja zamówiłem danie z dziczyzny - roladę z sarny, z kolei narzeczona poprosiła o kaczkępopolsku. dania doniesione szybko i sprawnie. zarówno moje jak i narzeczonej dania były pyszne. wszystko ze sobą współgrało i pasowało. gdy kelner przyszedłpotalerze zaproponował kawę/deser. co prawda desery wybraliśmy szybciej, bo są w karcie, ale zwróciłem uwagę, iż w karcie nie ma kaw, na co otrzymałem wymienione wszystkie rodzaje kawy, które polecają (nawet parzoną :)) poprosiłem o latte. deser był smaczny i jak to deser słodki. rachunek jak na taką restaurację i dania adekwatny.poodejściu od stolika pan, który witał nas w drzwiach zaprowadził nas znów do szatni gdzie pomógł się ubrać w kurtkę mojej narzeczonej oraz mi w marynarkę. dodam jeszcze, że wystrój jest piękny, uwagę przykuwa żywa choinka pod sam sufit (około 4 m) oraz ciepło bijące z każdego stolika. na pewno polecam tę restaurację.
0
angelika
5
9 yıl önce
śródmieście
pyszna śląska kuchnia. odwiedziliśmy "kryształową" skuszeni zarówno tradycją, jak również świetnymi cenami lunch'owymi.

mimo, że nie zostawiliśmy w restauracji pokaźnego rachunku - 28 zł za osobę za dwa dania plus kompot - to byliśmy obsłużeni na wysokim poziomie. uśmiechnięta kelnerka najpierw zaprowadziła nas do szatni, następnie wskazała przytulny stolik, podyskutowała z nami o kuchni i gwarze śląskiej, zarazpopodaniu obiadu zapytała czy wszystko smakuje itp. a smakowało i to bardzo!

jedliśmy krem z kukurydzy z pikantnym omletem, pieczoną karkówkę w sosie pieprzowym z kluskami śląskimi i modrą kapustą. prawie tradycyjny śląski obiad, który mogę polecić z czystym sumieniem. mam wrażenie, że pani ożga jest na właściwym miejscu.

samo wnętrze piękne, biorąc pod uwagę ogólne wrażenie z pewnością tam wrócimy!
0
kalinka24
2
9 yıl önce
śródmieście
zniesmaczona. wybrałam się z chłopakiem na niedzielny obiad. mieliśmy ochotę na coś typowo śląskiego. padło na rosół i roladę z kluskami i kapustą. na wejściu kelner nas przywitał, wskazał stolik, podał kartę i to by było na tyle z pozytywów. na podejście kelnerki, aby złożyć zamówienie czekaliśmy 15 min. kolejne 15 czekaliśmy na napoje (tonik i herbatę) czas oczekiwania na danie pierwsze 25 min. rosół bez rewelacji. płaski w smaku, słabo doprawiony. rolada... hmm i tu się zaczyna. mięso było twarde, niedoprawione praktycznie w ogóle, cebula w środku chrupiąca... mięso żylaste z błonami. nie sądziłam, że aż tak można zepsuć tak szlachetne mięso. wydawało by się, że skoro restaurację cechuje przede wszystkim śląska kuchnia, to dania naprawdę będą warte swej ceny. niestety nie szło to w parze.. jeszcze nigdy nie jadłam tak niedobrej rolady. na deser się nie skusiliśmy,poprostu baliśmy się spróbować jeszcze czegokolwiek innego.
0
mafioso
4
9 yıl önce
śródmieście
jedzenie bardzo przyzwoite, obsługa trochę kuleje.... witam
z miłą chęcią podzielę się z czytelnikami recenzją kryształowej. ;) otóż, wrażenie zrobiła ona na mnie dość dobre, mimo kilku niedociągnięć, a które mają miejsce niestety w wielu restauracjach... ale od początku.

wraz ze znajomą wybrałem się do restauracji na popołudniowy obiad. wiadomo, miejsce ma nadal sławę, czy też nostalgię, dlatego postanowiłem mojego gościa zaprosić właśnie tutaj. wchodząc, i mając doświadczenie, stanąłem przy wejściu licząc, iż obsługa zainteresuje się naszymi osobami. niestety to musi być szybkie "łapanie klienta", bo pierwsze wrażenie bardzo ważne. nie można sobie pozwolić, żeby klient musiał wypowiedzieć dość głośno "dzień dobry", aby być zauważonym (a w pierwszej części restauracji nie było nikogo z gości). ale cóż, postanowiłem, że sam się zapytam kelnera czy można prosić o stolik dla dwóch osób. kelner bardzo uprzejmie nas zaprowadził i pozwolił wybrać nam sobie miejsca na sali (to dość miłe, bo czasami kelner wręcz narzuca aby siedzieć tu, a nie gdzieś indziej, bo to jego rewir i wiadomo jak jest w restauracjach...).
usiedliśmy, zapalono świeczkę, podano menu i przyniesiono poczekajki. zdecydowaliśmy się na chłodnik truskawkowy z nutą imbiru i powiem wam, że zrobił on na nas bardzo pozytywne wrażenie, byłpoprostu świetny. na drugie danie wybraliśmy roladę śląską z modrą kapustą i kluskami oraz schabposztygarsku z sosem musztardowym. ta część naszego obiadu także zasługuje na pochwałę. mocne 4,5 śmiało mogę dać. mięsa miękkie, kluski w sam raz, sos do rolady, jak i musztardowy bardzo dobre. następnie zamówiliśmy desery - gruszkę czarno-białą z lodem miętowym. także brak zastrzeżeń.

jednakże troszkę szkoda, że nie wyczuliśmy jakiegoś zainteresowania kelnera naszymi osobami. przyjmując innych gości, kelner podszedł, zaproponował specjały restauracji, coś odradził, coś polecił. tego właśnie brakowało nam, mimo iż jestem miły i nie robię wrażenia nowobogackiego chłoptasia, co z wyższością traktuje każdego...

reasumując, jesteśmy bardzo zadowolenie z jedzenia, wystroju lokalu. obsługa dostaje od nas 4, bo ma potencjał. mała uwaga, młodych ludzi nie można mierzyć jedną miarą, gdyż chyba jest logicznym, iż ktoś wybierający się do kryształowej nie liczy się z tym, że zje tam dwa obiady za 50 zł...

na pewno jeszcze się tam wybierzemy. ;) polecamy serdecznie kryształową.
0
tosiatoska
2
10 yıl önce
śródmieście
jednak nie!. wybraliśmy się dzisiaj do kryształowej. wystrój wnętrza nawet przyjemny, w tle płynie delikatnie muzyka w stylu retro- również przyjemnie :). niestety gęsi stojące w progu dalej "witają " gości, a w witrynach dalej straszy pseudo śląszczyzna. muszę przyznać, że miałam nadzieję, że skoro ślązaczka firmuje kryształową swoim nazwiskiem to będziepośląsku. niestety, nic bardziej mylnego. pani mario - czy pani tego nie widzi? czy dusza pani nie krwawi??
no cóż. to tylko "zewnętrzności".

wchodzimy, sala pusta. kelner zajmuje się koszyczkami na pieczywo, barman prowadzi rozmowę z.. .chyba to był kierownik sali. a my czekamy... słyszeliśmy, że tutaj gość może sobie poczekać, ale myśleliśmy, że się zmieniło, ale nie. zostaliśmy zauważeni dopieropouwadze, że dalej jest tak samo.

zasiedliśmy. na stoliku serweta z plamami, w świeczniku wypalona świeczka podgrzewacz (zerkam na stolik obok, również wypalony ), pod stolikami kurz. dokonaliśmy zamówienia. wystawiłam świecznik na brzeg stolika - bliżej kelnera. otrzymaliśmy zamówienie. kawa bardzo dobra i w normalnej cenie - latte 10,- i kryjące się pod nazwą american cafe klasyczne espresso z dzbankiem mleka 9,-. copa melba dobra i może być za tę cenę. natomiast czarno – biała gruszka w towarzystwie miętowych lodów zadziwia. nie, nie smakiem. gruszka jest mała, ugotowana jak dla mnie w kompocie z goździkami (jak w domu ugotuję kompot to gruszka smakuje tak samo), ledwo maźnięta płynną czekoladą. do tego równie malutka gałka miętowych lodów. lody trzeba przyznać dobre. jak na wielkość tego deseru to cena 18,- jest stanowczo przesadzona. 9 -10,- to maksymalna kwota ile powinien ten deser kosztować.
ponadto, kelner wg mnie nie był "niewidzialny". wyraźne "proszę bardzo" przy układaniu sztućców uważam za przesadzone zachowanie.

a świecznik do końca naszej wizyty pozostał w niezmienionym stanie.

cóż... są lokale do których się wraca z przyjemnością i takie jak dzisiejsza kryształowa, gdzie jedna wizyta to i tak zbyt wiele.
0
natbm
2
10 yıl önce
śródmieście
rozczarowanie. niedziela, parę minutposzesnastej.
obłożenie ok. 30%.
brak kelnera przy drzwiach; do szatni zostałyśmy skierowane niedbałym ruchem ręki ["w lewo do góryposchodach"];podłuższej chwili pojawił się pan szatniarz, odebrał odzienia, rozwiesił, skierowałposchodach w dół.
kelner zaprowadził do sali, pozwolił wybrać jeden z dwóch stolików, zostawił karty, poszedł. długo nie wracał. wróciła pani, przyjęła zamówienie [rosół, gołąbki, herbata - bo brak kompotu]. dostałyśmy herbatę [dzbanuszek per osoba, herbata sypana, brak cukru, za to z ciasteczkiem z napisem "kryształowa"],podłuższej chwili przyniesiono "czekadełko": smalec i... pokrojona bagietka. rosół pojawił siępook. 20 minutach od złożenia zamówienia. był mocno średni, płaski, bez aromatu. makaron "domowy" okazał się być jakby kupnym makaronem z tytki: króciutkie, cieniutkie nitki. podziubana jak dla szczerbatego marchewka w ilości kryzysowej; pietruszka również symboliczna. gołąbki przyszłypoponad 40 minutach od złożenia zamówienia i topointerwencji u kelnerki [w międzyczasie gości ubyło, sala była praktycznie pusta]. "to ja poproszę kucharza, żeby już wydał dania." gołąbki poprawne, na talerzu dwa. smak farszu skutecznie zabity pieprzem - za dużo! soli nic. sos pomidorowy jakby rozwodniony, taki ot byle jaki, właściwie bez smaku. na deser straciłyśmy ochotę.
obsługa pozostawia wiele do życzenia. kelnerzy niby uprzejmi, ale jednak nie, niby nie obrażeni, a jednak jakby tak. przy prawie pustej sali nikt się właściwie nami nie interesował. do szału doprowadził mnie pan kelner, który nonszalancko przemieszczając się wielkimi krokamiposali niemożliwie szurał nogami, tłukł się wszystkim czym tylko mógł i cały czas coś żuł. kolejny wrzucał sztućce do szuflady z przesadnym zacięciem. któryś z nich również śpiewał w przejściu między salami. na środku sali przez cały czas wysychała spora kałuża, widziałam ją w lustrze. nikt się nią nie zainteresował, choć każdy obok niej przechodziłpoparę razy.
wystrój w porządku. zlikwidowano większość zadęcia, jest przyjemnie. klimatyzator brudny jak święta ziemia. w łazience umywalki też jakby nie pierwszej czystości, choć baterie świetne, zapach przyjemny; dalej się nie zapuszczałam. jest mało naturalnie, atmosfera nijaka, mało śląsko, a na to się nastawiałam. na plus: kelnerzy na bieżąco zmieniają obrusypokażdym gościu. wódeczka [cytrynówka?] od firmy na koniec przy okazji rachunku.
reklama kolejnej nowej kryształowej zachęciła mnie do odwiedzin. nie wrócę tam jednak: jest słabiej niż przeciętnie, zbyt drogo w stosunku do jakości, nonszalancja i cały "anturaż" obsługi skutecznie odpycha. spodziewałam się wyższej jakości wszystkiego, przy takim szumie. nie polecam, niestety.
0
hanna
2
10 yıl önce
śródmieście
mieszane uczucia. oczywiście, jak każdy mieszkaniec śląska, znam legendę kryształowej i kusiła mnie ona w równym stopniu, co przyciągało nazwisko celebrytki, pomimo, iż nigdy nie byłam jej fanką, no ale media robią swoje. z racji jednak, że chociaż lubię i cenię dobrą kuchnię, to jednak bardzo nie lubię przepłacać i zaporowe ceny ustalone przez m.g. odrzucały mnie. no, ale wiedziałam, że kiedyś zajrzeć tam muszę.

no i nadarzyła się okazja, bowiem w ofercie pojawiły się zestawy lunchowe: w tygodniu, od południa do bodaj 15.00 czy 16.00 można zjeść dwudaniowy obiad z kompotem poniżej 30 zł - cena, jak na dobrą restaurację w centrum aglomeracji, ok. spotkawszy się zatem na nieformalnie z dawno nie widzianym kolegą zaproponowałam "kryształową" kusząc tymi właśnie zestawami i ostatecznie postawiłam na swoim, chociaż kolega wydawał się sceptyczny.

pierwsze wrażenie mieszane, jak wrażenie podsumowujące całość wizyty: niby swojsko, niby elegancko, niby ze smakiem, ale jak na tyle w teorii ciepłych akcentów zbyt sterylnie, zbyt dużo dobra wszelakiego, śląskie czepce w gablotach nijak mają się do mebli stylizowanych na ludwika któregoś tam, zaś gipsowe gęsi w towarzystwie kryształów i kwiatów dopełniają całości zmieszania. nie wiem, niby lubię takie wnętrza, ale mam wrażenie, że tutaj chyba nie do końca tak miało być, chociaż widać, że inwestycja musiała pochłonąć krocie (czy te serwety to prawdziwa koronka?). ostatecznie nazwisko g. zobowiązuje.

pustawo. lekko znudzony kelner, z nieco sztucznym uśmiechem wskazuje nam stolik, ale nie sili się na szczególną uprzejmość, domyśla się zapewne, że wpadliśmy na lunch, więc fortuny na nas nie zbiją, a z tym lunchem to lekkie rozczarowanie. bo akurat tego dnia w menu jest kurczak i gołąbki jako danie główne, z zupą kalafiorową. cóż, szału nie ma, ale przejrzawszy tygodniową kartę lunchową zauważyłam, że dania są raczej proste, niewyszukane i wybór głównie z tych, które można przygotowaćpokosztach. na ogół wybór miedzy opcją mięsną i wegetariańską, z całego tygodnia zaciekawiły mnie bodaj 2 pozycje, lecz cóż, akurat tego dnia była kalafiorowa i kurczak. trudno, przeżyję.
za to dobrze, że w cenie napój, bo 8 zł za małą colę (0,2) czy 9 za zwykłe piwo tyskie to już za dużo. przewertowałam zresztą kartę, także menu regularne i przypuszczam, że nie wrócę. właśnie przez wzgląd na ceny, jako że ceny dań głównych oscylują raczej w okolicach 50 zł, a nie, jak podano, 20-40. stek prawie stówka, zupy średnio 15 zł. no drogo, no, nawet, jeśli ktoś planuje wydać więcej na posiłek, to trzeba 100 zł na osobę liczyć, a i tak się raczej nie przejemy.

przejdźmy do lunchu, gdyż to tygodniowa karta ratuje sytuację.
wzięliśmy dwa różne zestawy i nic nas w nich nie zachwyciło na tyle, by powrócić, ot co. ani kompozycja smakowa w zestawie z mięsem (kurczak miał być w winie z pieczarkami, uważam, że był lekko kwaśny, chociaż koledze smakował), ani gołąbki (zapraszam na lekcje, potrafię zrobić lepsze, naprawdę), smaczna zupa, chociaż jadałam lepsze i niezły kompot (bez owoców pływających w szklance), lecz porcje... no dla mnie w sam raz,poposiłku czułam się najedzona, ale zmieściłabym jeszcze deser, a kolega... cóż, 15 minutpoopuszczeniu restauracji zainwestował w kebaba na dworcu, więc niech ten gest mówi sam za siebie. zaznaczam fakt, iż nie dostaliśmy czekadełka, o którym wspominają inni recenzenci, widocznie do tych "tanich" zestawów nie podają.

kelnerzy niespecjalnie interesowali się naszym stolikiem, chociaż powinni. bo a nuż wrócę następnego dnia na spotkanie firmowe i zamówimy wszyscyposteku?

ale nie wrócę, chyba, że zostanę do "kryształowej" zaproszona, jednak nalegać specjalnie nie będę. ciekawość już zaspokoiłam.
0
rafgrzeg
2
10 yıl önce
śródmieście
pomieszane to wszystko. do restauracji kryształowa przywiało mnie spotkanie biznesowe oraz sława pani gessler. na wstępie dodam, że jestem wielkim fanem pani gessler oraz jej propozycji w programie kr.
lokalpowejściu nie zachwyca... kryształy jak to w kryształowej, powinny być, ale mogłyby być jakieś... lepszej jakości i mniej plastikowe... ogromne hale (nie sale) raczej nie sprzyjają intymnej atmosferze... no ale dobra, wystrój to nie wszystko... dodam tylko, że każdy kelner strój z innej parafii... ale to też szczegół...
na spotkaniu były już wybrane dania, więc de facto nie podejmowałem decyzji, jednak opiszępokolei wszystkie dania...
na początek przyszły 3 maleńkie pieczareczki z nadzieniem szpinakowym, polane sosem serowym. bardzo ciekawa propozycja, szpinak świeży, dobrze doprawiony, danie piękne podane... no mówię, będzie dobrze...
w kolejce czekał bulion z kołdunami z mięsem jagnięcym...
bulion to wielkie słowa,smakował jak smalec roztopiony w wodzie, nawet nikt tego nie posolił, ciężko było to zjeść... kołduny za to bardzo dobre, maleńkie, świeże, ładnie ulepione, z bardzo dobrym farszem...
za chwilę danie główne - do tej pory... tak sobie...
na stole pojawił się stek z łososia na pappardelle w sosie serowym z zapiekanymi pomidorkami... łosoś - pierwsza klasa, odpowiednio wysmażony, miękki, ale nierozpadający się, dobrze doprawiony... pappardelle to... twarda klucha w sosie, makaron chyba gotowany dużo wcześniej, dlatego był zlepiony i zwyczajnie nieapetyczny, no cóż... a pomidorki to sztuk dwa koktajlowych położonych na chwilę na grillu... nie wiem, jak to danie można było zmarnować... znakomity łosoś popsuty byle jakim makaronem... co więcej sos - zero smaku...
po trzech daniach ciężko cokolwiek powiedzieć - wszystko to, co pani magda mówi w kr, można odłożyć między bajki... niestety... w tym lokalu kucharz nie ma smaku i pojęcia o gotowaniu...
na szczęście deser trochę złe wrażenie uratował... torcik z płatków biszkoptowych z kajmakiem i czekoladą był perfekcyjny... nie za słodki, taki w sam raz... nie znam cen, więc tego aspektu nie poruszam... gdyby mi za to wszystko przyszło zapłacić około 40-50 zł, to byłoby to uczciwe... ale wszyscy wiemy, że tak nie jest.
podsumowując - restauracja chce jechać na sławie tego miejsca oraz na sławie pani magdy. wnętrze to przeżycia... jedzenie w połowie dobre... ale podstawowe błędy kulinarne trochę dyskwalifikują kucharza...
wszystko jakieś poplątane...
0
guciowa
3
10 yıl önce
śródmieście
w pięknej misce się nie najesz. przepięknie odnowione miejsce z zachowaniem charakteru, choć zawsze były tam podobno cukiernie. ale jest słodko i elegancko i na tym chyba koniec. jako zwolennik śląskiej kuchni postanowiłem sprawdzić jak nazwisko wpłynie na to co dostanę na talerzu. no i chyba wpłynęło, bo żurek słaby i chęć miałem jak w akcji społecznej "bo zupa była za słona"... ale ochłonąłem równie szybko jak wspomniany żurek, bo i dużo go nie było. przyszedł czas na roladę z kluskami i kapustą, no i dostałem zraz, zraz warszawski raczej. a że głodny byłem zjadłem.potak szybko zakończonej przygodzie z kuchnią "śląską" pod patronatem pani magdy, miałem nieco czasu, by rozkoszować się widokami, popatrzyć na "pańsiowaty" przekrój klienteli i zapytać o kawę. kawa z palarni którą znam, i właściwie nigdy nie marudziłem na jej pracę, ale bardzo uprzejmy kelner i mówię to bez sarkazmu, stwierdził że lepiej jednak by kawę wybrać gdzieś indziej. wnioskuję, że nikt nie wysilił się, by przeszkolić barmanów w parzeniu kawy. myślę, że warto by każdy odwiedził to miejsce raz, by docenić prace konserwatorskie, dwa by docenić umiejętności śląskich kucharek i gospodyń, które naprawdę potrafiły i nadal potrafią gotować.
0
elenka15
3
10 yıl önce
śródmieście
"zniesmaczona". jestem bardzo rozczarowana wizytą w restauracji kryształowa, był to sobotni wieczór frekwencja zerowa, byliśmy sami w całym lokalu co wydało mi się dziwne, ale liczyłam za to na wyjątkową obsługę gdyż zapowiadało się przyjemnie gdy przy wejściu stał pan kelner (niestety stał a nie jak we włoszech zapraszał do lokalu). kelner z nieciekawą minią podał nam karty, ja poprosiłam o wymianę gdyż rozpadła mi się w rękach, obrożny pan kelner wymienił, ale nowa nie była lepsza.po3 minutach pobytu w restauracji zmusił nas do opuszczenia lokalu potworny zapach. jestem bardzo zawiedziona :(.
0
lola1308
2
10 yıl önce
śródmieście
masakra. zawsze z podziwem przyglądałam się jakie rewolucje czyni pani magda, dla tego bardzo chciałam odwiedzić jej restauracje. obsługa nijaka, długie oczekiwanie na kelnera, danie śląskie kluski surowe, bez sosu,poprostu porażka, rolada jadalna, ale swoją cenę miała. na przeprosiny miał pojawić się szef kuchni a dostaliśmy deser mus owocowy z pokruszoną bezą. rachunek z kosmosu woda, która stała nie wiadomo jak długo na stoliku 8 zł serwis tzn. chleb z fetą nie zamawiany 10 zł. tak beznadziejnej kuchni nigdy nie jadłam, drogo, nie dobre, nie polecam "jestem w szoku jak taka osoba może prowadzić taki program nakazywać zmian gdy sama ma fatalną drogą kuchnię".
0
aero88
3
10 yıl önce
śródmieście
dania niezłe, ceny z kosmosu. kryształową odwiedziłam w poniedziałek, w porze obiadu. rezerwacja okazała się niepotrzebna, ponieważ byliśmy jedynymi klientami. sala trochę przeładowana ozdobami, poduchami, lustrami, ale mi akurat wystrój nie przeszkadzał. kelner pojawił się szybko, zapytał nawet czy temperatura na sali nam odpowiada, zostawił menu i zniknął. zdecydowaliśmy się głównie na potrawy z sezonowego menu z kurkami oraz rosół.pozłożeniu zamówienia kelner przyniósł koszyk pieczywa i twarożek z rzodkiewkami- bez rewelacji. potem nadeszły zupy: rosół z kołdunami i kurkowa. rosół mdły i zupełnie bez wyrazu, dobrze, że kołduny smaczne i przyprawione. zupa kurkowa bardzo smaczna- z lanymi kluseczkami i osobno podaną śmietanką. drugie dania: placki ziemniaczane z sosem kurkowym i pierogi z kurkami w sosie koperkowym. placki przeciętne, dosyć mocno czuć było olej, natomiast pierogi bardzo smaczne, dobrze doprawione, ale porcja to tylko 5 pierogów.podrugim daniu zapytaliśmy kelnera jakie desery poleca, wymieniłpokolei te które były w menu. zdecydowaliśmy się na tort pavlovej i wuzetkę. porcja tortu dosyć duża za 18 zł, szkoda tylko że przybrana tylko jedną truskawką- póki jest sezon można by dodać więcej owoców. wuzetka za 9 zł nie była dobrym wyborem- dominował w niej smak kawowy. w większości cukierni można kupić lepsze. podsumowując- niezłe jedzenie (chociaż bez rewelacji) za zbyt duże ceny i ogromny minus za doliczanie 10% do rachunku. chyba tam nie wrócę.
0
oturum aç
hesap oluştur