kryształowa


İçinde "jest" olan yorumlar
3
3.2
warszawskismakosz
3
2 yıl önce
śródmieście
kryształowe głównie żyrandole. wydawało mi się, że na śląsku nie ma bardziej eleganckiego lokalu do celebrowania ze znajomymi eleganckiej kolacji. gesslerowa, eleganckie żyrandole, otoczka miejsca, w którym chce się bywać. z włoską czy azjatycką kuchnią łatwo spotkać się gdziekolwiek, ale z polską w wydaniu na poziomie niejestjuż tak łatwo. i tak było w tym przypadku - choć zapowiadało się nieźle, wizyta była przeciętna.

od właścicieli takiego miejsca oczekiwałbym, że przy prawie 10 osobowej grupie będą starali się bardziej niż przy dwójce studentów, którzy wpadli na piwo, bo przechodzili chodnikiem. nam z rzadka udawało się zainteresować obsługę swoją osobą. kelner pojawiał się co kilkadziesiąt minut, ale częściej znikał, z reguły wtedy, kiedy był potrzebny. większą atencją obsługi cieszyli się przypadkowi bywalcy naszej sali, w którym odbywała się spontaniczna sesja zdjęciowa, robiona przez studentów.

z całej, kilkunastostronicowej karty win, na kieliszki dostępne są ledwie 2-3. zaczynam więc od rieslinga, który niejesttak zimny, jak powinien być w upalny majowy dzień. na przystawkę zamawiam szparagi zawijane w boczku, zapiekane pod beszamelem. niestety, niewiele ma to wspólnego z wiosną. pęczek szparagów nie prezentuje się zbyt okazale (konsystencja nie gwarantuje nawet tego, czy były one naprawdę świeże), boczkujestza dużo ijeston tłusty. znacznie lepiej wyglądałby ten szparagowy pęk zawinięty w jamon serano czy prosciutto crudo. tutaj smakuje wędzonką, która zgrzyta pod zębami. na domiar złego beszameljestciężki, mulący, zawiesisty o smaku zasmażki.

danie główne, na które się decyduję to gęsie udko ze smażonymi kopytkami, żurawinowym musem i czerwonymi buraczkami. wygląda ładnie, kolorowa kompozycja, ale smakowo nie daje się zapamiętać. mięso odchodzi od kości, ale całościowo brakuje temu błysku. żurawinowy sos i buraczki jakby żywcem wyjęte ze słoika. kopytka smażone w głębokim tłuszczu. jeśli lokal aspiruje do wyższej klienteli, a chianti kosztuje 24 zł/kieliszek, mogłoby być nalewane z butelki w obecności gości. nie tego, zupełnie nie tego się tutaj spodziewałem, bo ceny w menu kryształowej nie należą do niskich.
0
may
1
2 yıl önce
śródmieście
zdecydowanie złe doświadczenie. nie polecam.
wystrój i ceny każą się spodziewać co najmniej przyzwoitego jedzenia. tymczasem, przy mało profesjonalnej obsłudze, dostajemy najpierw czerstwy chleb ze smalcem, potem zimny i cienki (chyba z kostki) rosół na oblanych talerzach. drugie dania (dla 5 osób, w prawie pustym lokalu) przynoszone są w dużych odstępach czasu, do tego jedno z zamówieńjestpomylone. schabjesttwardy, surówekjestniedużo, do tego pływają w oleju lub paskudnym sztucznym sosie, a placki ziemniaczane w sosie pieczarkowym to zupełna tragedia.
0
paperina
3
2 yıl önce
śródmieście
niedosyt. chciałabym na początku uściślić jedną istotną rzecz. wszystkie wizyty miały miejsce za czasów, kiedy kryształowa była restauracją autorstwa p. gessler.

w restauracji miałam okazje być 3 razy.
musze przyznać, że za każdym razem było coraz lepsze jedzenie.
ostatnia wizyta to było mistrzostwo.
zacznijmy jednak od początku...
na początku jako poczęstunek otrzymałyśmy pieczywo i smalec... jak każdy rodowity ślązak wie, smalec je się z chlebem a nie z bagietką. smalec smalcem nie był, konsystencja inna, tzw. szpyrki były niewyczuwalne, kolor tego był sino-szary... było to tak bardzo nie śląskie. było jednak smaczne, więc może sposobem byłaby zmiana nazwy aby sobie nie przynosić wstydu? jeśli ktoś chce tak bardzo mieć dania kuchni śląskiej w swojej karcie a niejestślązakiem to chyba wypadałoby się dowiedzieć jak taka prawdziwa śląska kuchnia wygląda i smakuje.

łosoś podany na pappardelle to poezja smaku.... porcja ogromna, sycąca i niesamowicie pyszna.

sałata z pieczonym kozim serem, karmelizowanymi figami i truskawkami oraz miodowo-musztardowym vinaigrette to najpyszniejsza sałatka jaką kiedykolwiek jadłam!

chciałam zamówić tort pavlova jednak kelner uprzedził, że porcjajestdosyć spora i za jego namową zamówiłam parfait z białej czekolady i (chyba) musem wiśniowym... to coś niebywale wyjątkowego.

jest wiele minusów, które odejmują jednak punkty.
przy pierwszej wizycie, gdy zauważyłam brak podajnika na papier w toalecie to myślałam, że to może jakaś awaria lub chwilowa usterka.... jednak podajnik nigdy się nie pojawił. tojestdla mnie nie do przyjęcia jak czegoś takie może brakować w restauracji. kolejny minus to kosze na śmieci, ja wiem, wiem... wiele jestem w stanie zrozumieć... estetyka, ładny wygląd, pasuje do reszty, ale kosz na śmieci (pod umywalkami) w którym pokrywę należy podnieść świeżo umytymi rękami po to by móc wyrzucić papier jakiego przed chwilą użyłam to wysuszenia ich tojestkolejna "ohydna" sprawa.

problemem dla mniejestrównież pustka, ilość gości nigdy nie przekroczyła 6 osób... zawsze przez to czuję się tam jak "zjawisko nadprzyrodzone". to dla obsługi aż tak duże zaskoczenie?
kelnerzy- niesamowicie profesjonalni, uprzejmi jednak przy takiej obsłudze i tak małej ilości na sali to klient zawsze będzie się czuć źle. no ale to wina właścicieli, żejesttak mało ludzi a nie kelnerów wpatrujących się czy czegoś przypadkiem nie potrzebujemy.

ceny? mogłyby być nieco niższe.
0
nadiat
3
2 yıl önce
śródmieście
mocno po warszawsku. niedzielny obiad z okazji dnia matki. na życzenie drogiej rodzicielki wybieramy kryształową. nie ukrywam, że po złych doświadczeniach w warszawskich lokalach pani magdy szłam tam z pewną dozą niepewności. już na wejściu da się odczuć atmosferę lekkiego nadęcia i zbytniej powagi (a może nieszczerej, wyreżyserowanej uprzejmości). o stolik dla dwóch osób raczej nietrudno, ale na salijestzauważalny ruch. menu otrzymujemy natychmiast, ale na ponowne pojawienie się kelnera trzeba trochę poczekać. przejdźmy jednak do clou wizyty. bardzo ciekawe okazało się sezonowe menu szparagowe z którego wybrałam krem ze szparagów z pieczonym łososiem. z głównych propozycji na stole lądują: żurek, kluski śląskie z okrasą i łosoś pieczony na ratatouille warzywnym. każde z dań było naprawdę dobre. może żur był odrobinę mało kwaśny, ale to kwestia smaku i gustu. ceny? zdecydowanie warszawskie. 18 złoty za talerz żurku to sporo. choć podane porcje były spore i wyszłyśmy naprawdę najedzone.
architektura i widoki za oknem nie takie jak w stolicy, jednak poziom zdecydowanie bardziej zadowalający niż w mieście stołecznym. zobaczymy jak długo.
no i oczywiście duży minus za automatycznie doliczany napiwek. nie wiem czy obsługa na niego zasłużyła...
0
marcinpl
5
9 yıl önce
śródmieście
pozytywne zaskoczenie. odwiedziliśmy lokal wraz z narzeczoną pełni obaw, czytając tutejsze opinie. od progu jednak przywitał nas miły pan, który zaprowadził nas do szatni. później przejął nas kelner prowadząc nas do stolika. byliśmy pierwszymi gośćmi około 12:30 w niedzielę. miejsce zaproponowane przez kelnera było bardzo fajne, przy samym oknie. kelner uprzejmy, pomocny. zaproponował wino (słodkie) dla narzeczonej, ja poprosiłem o świeżo wyciskany sok z pomarańczy. po doniesieniu napojów kelner przyniósł także parę bułeczek i 2 miseczki w jednej był twaróg z gęsiny, a w drugiej śląski smalec. ja zamówiłem danie z dziczyzny - roladę z sarny, z kolei narzeczona poprosiła o kaczkę po polsku. dania doniesione szybko i sprawnie. zarówno moje jak i narzeczonej dania były pyszne. wszystko ze sobą współgrało i pasowało. gdy kelner przyszedł po talerze zaproponował kawę/deser. co prawda desery wybraliśmy szybciej, bo są w karcie, ale zwróciłem uwagę, iż w karcie nie ma kaw, na co otrzymałem wymienione wszystkie rodzaje kawy, które polecają (nawet parzoną :)) poprosiłem o latte. deser był smaczny i jak to deser słodki. rachunek jak na taką restaurację i dania adekwatny. po odejściu od stolika pan, który witał nas w drzwiach zaprowadził nas znów do szatni gdzie pomógł się ubrać w kurtkę mojej narzeczonej oraz mi w marynarkę. dodam jeszcze, że wystrójjestpiękny, uwagę przykuwa żywa choinka pod sam sufit (około 4 m) oraz ciepło bijące z każdego stolika. na pewno polecam tę restaurację.
0
angelika
5
9 yıl önce
śródmieście
pyszna śląska kuchnia. odwiedziliśmy "kryształową" skuszeni zarówno tradycją, jak również świetnymi cenami lunch'owymi.

mimo, że nie zostawiliśmy w restauracji pokaźnego rachunku - 28 zł za osobę za dwa dania plus kompot - to byliśmy obsłużeni na wysokim poziomie. uśmiechnięta kelnerka najpierw zaprowadziła nas do szatni, następnie wskazała przytulny stolik, podyskutowała z nami o kuchni i gwarze śląskiej, zaraz po podaniu obiadu zapytała czy wszystko smakuje itp. a smakowało i to bardzo!

jedliśmy krem z kukurydzy z pikantnym omletem, pieczoną karkówkę w sosie pieprzowym z kluskami śląskimi i modrą kapustą. prawie tradycyjny śląski obiad, który mogę polecić z czystym sumieniem. mam wrażenie, że pani ożgajestna właściwym miejscu.

samo wnętrze piękne, biorąc pod uwagę ogólne wrażenie z pewnością tam wrócimy!
0
agnesorka
4
9 yıl önce
śródmieście
pyszny łobiod!. na pierwszą wizytę do restauracji wybrałam się z rodziną na niedzielny obiad. na wstępie pozytywne i negatywne zaskoczenie- obsługa od progu zachowała się bardzo profesjonalnie, miło i tak zostało aż do samego wyjścia. natomiast negatywne były panujące w restauracji pustki, szczególnie że była to pora obiadowa w wolny dzień. każdy z nas zamówił danie główne i deser, dodatkowo mieliśmy 3 przystawki- żur, galert i hekele. przystawki były podane wspaniale i smakowały wyśmienicie. dania główne, wszystkie z kuchni polskiej, były bardzo, bardzo dobre, każdy z nas zamówił inne danie i każde było na najwyższym poziomie. jestem szczególnie zadowolona, przede wszystkim dlatego, że dobra kuchnia polska serwowana w restauracjach,jestdużą rzadkością. chwalę wszystko- od smaku dań i doboru przypraw, jakość produktów, prezencję, zapach.
niestetyjesti ziarno goryczy- nie wiem, czy wynika to z "przepychu" panującego we wnętrzach, czy pr jaki restauracja zafundowała sobie na samym początku działalności, ale przypuszczam, że pustki w środku o każdej porze dnia wynikają z przekonania, że wyjście do tej restauracji wiąże się z dużym wydatkiem. obalam ten mit, uważam, że solidny dwudaniowy obiad z deserem za około 50 zł od osoby to niewiele, biorąc pod uwagę, że taka uczta zapada w pamięć na długo. co do deseru- ten ewentualnie odradzam, był smaczny, ale w porównaniu do innych restauracji przeciętny. mimo to, polecam z pełnym przekonaniem!
0
mafioso
4
9 yıl önce
śródmieście
jedzenie bardzo przyzwoite, obsługa trochę kuleje.... witam
z miłą chęcią podzielę się z czytelnikami recenzją kryształowej. ;) otóż, wrażenie zrobiła ona na mnie dość dobre, mimo kilku niedociągnięć, a które mają miejsce niestety w wielu restauracjach... ale od początku.

wraz ze znajomą wybrałem się do restauracji na popołudniowy obiad. wiadomo, miejsce ma nadal sławę, czy też nostalgię, dlatego postanowiłem mojego gościa zaprosić właśnie tutaj. wchodząc, i mając doświadczenie, stanąłem przy wejściu licząc, iż obsługa zainteresuje się naszymi osobami. niestety to musi być szybkie "łapanie klienta", bo pierwsze wrażenie bardzo ważne. nie można sobie pozwolić, żeby klient musiał wypowiedzieć dość głośno "dzień dobry", aby być zauważonym (a w pierwszej części restauracji nie było nikogo z gości). ale cóż, postanowiłem, że sam się zapytam kelnera czy można prosić o stolik dla dwóch osób. kelner bardzo uprzejmie nas zaprowadził i pozwolił wybrać nam sobie miejsca na sali (to dość miłe, bo czasami kelner wręcz narzuca aby siedzieć tu, a nie gdzieś indziej, bo to jego rewir i wiadomo jakjestw restauracjach...).
usiedliśmy, zapalono świeczkę, podano menu i przyniesiono poczekajki. zdecydowaliśmy się na chłodnik truskawkowy z nutą imbiru i powiem wam, że zrobił on na nas bardzo pozytywne wrażenie, był po prostu świetny. na drugie danie wybraliśmy roladę śląską z modrą kapustą i kluskami oraz schab po sztygarsku z sosem musztardowym. ta część naszego obiadu także zasługuje na pochwałę. mocne 4,5 śmiało mogę dać. mięsa miękkie, kluski w sam raz, sos do rolady, jak i musztardowy bardzo dobre. następnie zamówiliśmy desery - gruszkę czarno-białą z lodem miętowym. także brak zastrzeżeń.

jednakże troszkę szkoda, że nie wyczuliśmy jakiegoś zainteresowania kelnera naszymi osobami. przyjmując innych gości, kelner podszedł, zaproponował specjały restauracji, coś odradził, coś polecił. tego właśnie brakowało nam, mimo iż jestem miły i nie robię wrażenia nowobogackiego chłoptasia, co z wyższością traktuje każdego...

reasumując, jesteśmy bardzo zadowolenie z jedzenia, wystroju lokalu. obsługa dostaje od nas 4, bo ma potencjał. mała uwaga, młodych ludzi nie można mierzyć jedną miarą, gdyż chybajestlogicznym, iż ktoś wybierający się do kryształowej nie liczy się z tym, że zje tam dwa obiady za 50 zł...

na pewno jeszcze się tam wybierzemy. ;) polecamy serdecznie kryształową.
0
lontre
3
10 yıl önce
śródmieście
całkiem nieźle. czwarta wizyta w tym lokalu. pierwszy raz przy okazji nowego właściciela.
wystrój bez zmian, ale mnie akurat nie przeszkadza, może oprócz gęsi przed wejściem do których brak większego nawiązania w menu. obsługa spełnia standardy i nigdy nie miałem zastrzeżeń. najpierw przystawka w wersji miksu degustacyjnego dla większej grupy:
hekle -ok, galert- dla mnie wyborny, trzecia przystawka to były bliny z kawiorem +dodatkowe składniki (piszę recenzję 2 dni później dlatego umknęło)- lepsze jadałem w moskwie, ale oczywiście nie można porównywać.

kolejny wybór to chrzanica z menu wielkanocnego, pierwszy raz w ustach i zasmakowało, jutro próbuję własnej wersji ze świeżo kopanym chrzanem.

na kolejne danie wybrałem sałatę z grillowanym kozim serem, truskawkami, figami i sosem-świetne połączenie, mimo że sądziłem, że będzie ciut za słodkie.

generalnie naprawdę polecam, ludzi ciągle mało, choć w wielu innych lokalach z gorszym menujestwięcej, może to kwestia cen... -życzę tylu klientów co w niedalekiej burgerowni,też całkiem niezłej w swoim repertuarze. myślę że powinno być nie mniej, 20 zł na "slow" fast food lub 30 zł na lunch? to już kwestia indywidualnego wyboru.
0
tosiatoska
2
10 yıl önce
śródmieście
jednak nie!. wybraliśmy się dzisiaj do kryształowej. wystrój wnętrza nawet przyjemny, w tle płynie delikatnie muzyka w stylu retro- również przyjemnie :). niestety gęsi stojące w progu dalej "witają " gości, a w witrynach dalej straszy pseudo śląszczyzna. muszę przyznać, że miałam nadzieję, że skoro ślązaczka firmuje kryształową swoim nazwiskiem to będzie po śląsku. niestety, nic bardziej mylnego. pani mario - czy pani tego nie widzi? czy dusza pani nie krwawi??
no cóż. to tylko "zewnętrzności".

wchodzimy, sala pusta. kelner zajmuje się koszyczkami na pieczywo, barman prowadzi rozmowę z.. .chyba to był kierownik sali. a my czekamy... słyszeliśmy, że tutaj gość może sobie poczekać, ale myśleliśmy, że się zmieniło, ale nie. zostaliśmy zauważeni dopiero po uwadze, że dalejjesttak samo.

zasiedliśmy. na stoliku serweta z plamami, w świeczniku wypalona świeczka podgrzewacz (zerkam na stolik obok, również wypalony ), pod stolikami kurz. dokonaliśmy zamówienia. wystawiłam świecznik na brzeg stolika - bliżej kelnera. otrzymaliśmy zamówienie. kawa bardzo dobra i w normalnej cenie - latte 10,- i kryjące się pod nazwą american cafe klasyczne espresso z dzbankiem mleka 9,-. copa melba dobra i może być za tę cenę. natomiast czarno – biała gruszka w towarzystwie miętowych lodów zadziwia. nie, nie smakiem. gruszkajestmała, ugotowana jak dla mnie w kompocie z goździkami (jak w domu ugotuję kompot to gruszka smakuje tak samo), ledwo maźnięta płynną czekoladą. do tego równie malutka gałka miętowych lodów. lody trzeba przyznać dobre. jak na wielkość tego deseru to cena 18,-jeststanowczo przesadzona. 9 -10,- to maksymalna kwota ile powinien ten deser kosztować.
ponadto, kelner wg mnie nie był "niewidzialny". wyraźne "proszę bardzo" przy układaniu sztućców uważam za przesadzone zachowanie.

a świecznik do końca naszej wizyty pozostał w niezmienionym stanie.

cóż... są lokale do których się wraca z przyjemnością i takie jak dzisiejsza kryształowa, gdzie jedna wizyta to i tak zbyt wiele.
0
natbm
2
10 yıl önce
śródmieście
rozczarowanie. niedziela, parę minut po szesnastej.
obłożenie ok. 30%.
brak kelnera przy drzwiach; do szatni zostałyśmy skierowane niedbałym ruchem ręki ["w lewo do góry po schodach"]; po dłuższej chwili pojawił się pan szatniarz, odebrał odzienia, rozwiesił, skierował po schodach w dół.
kelner zaprowadził do sali, pozwolił wybrać jeden z dwóch stolików, zostawił karty, poszedł. długo nie wracał. wróciła pani, przyjęła zamówienie [rosół, gołąbki, herbata - bo brak kompotu]. dostałyśmy herbatę [dzbanuszek per osoba, herbata sypana, brak cukru, za to z ciasteczkiem z napisem "kryształowa"], po dłuższej chwili przyniesiono "czekadełko": smalec i... pokrojona bagietka. rosół pojawił się po ok. 20 minutach od złożenia zamówienia. był mocno średni, płaski, bez aromatu. makaron "domowy" okazał się być jakby kupnym makaronem z tytki: króciutkie, cieniutkie nitki. podziubana jak dla szczerbatego marchewka w ilości kryzysowej; pietruszka również symboliczna. gołąbki przyszły po ponad 40 minutach od złożenia zamówienia i to po interwencji u kelnerki [w międzyczasie gości ubyło, sala była praktycznie pusta]. "to ja poproszę kucharza, żeby już wydał dania." gołąbki poprawne, na talerzu dwa. smak farszu skutecznie zabity pieprzem - za dużo! soli nic. sos pomidorowy jakby rozwodniony, taki ot byle jaki, właściwie bez smaku. na deser straciłyśmy ochotę.
obsługa pozostawia wiele do życzenia. kelnerzy niby uprzejmi, ale jednak nie, niby nie obrażeni, a jednak jakby tak. przy prawie pustej sali nikt się właściwie nami nie interesował. do szału doprowadził mnie pan kelner, który nonszalancko przemieszczając się wielkimi krokami po sali niemożliwie szurał nogami, tłukł się wszystkim czym tylko mógł i cały czas coś żuł. kolejny wrzucał sztućce do szuflady z przesadnym zacięciem. któryś z nich również śpiewał w przejściu między salami. na środku sali przez cały czas wysychała spora kałuża, widziałam ją w lustrze. nikt się nią nie zainteresował, choć każdy obok niej przechodził po parę razy.
wystrój w porządku. zlikwidowano większość zadęcia,jestprzyjemnie. klimatyzator brudny jak święta ziemia. w łazience umywalki też jakby nie pierwszej czystości, choć baterie świetne, zapach przyjemny; dalej się nie zapuszczałam.jestmało naturalnie, atmosfera nijaka, mało śląsko, a na to się nastawiałam. na plus: kelnerzy na bieżąco zmieniają obrusy po każdym gościu. wódeczka [cytrynówka?] od firmy na koniec przy okazji rachunku.
reklama kolejnej nowej kryształowej zachęciła mnie do odwiedzin. nie wrócę tam jednak:jestsłabiej niż przeciętnie, zbyt drogo w stosunku do jakości, nonszalancja i cały "anturaż" obsługi skutecznie odpycha. spodziewałam się wyższej jakości wszystkiego, przy takim szumie. nie polecam, niestety.
0
hanna
2
10 yıl önce
śródmieście
mieszane uczucia. oczywiście, jak każdy mieszkaniec śląska, znam legendę kryształowej i kusiła mnie ona w równym stopniu, co przyciągało nazwisko celebrytki, pomimo, iż nigdy nie byłam jej fanką, no ale media robią swoje. z racji jednak, że chociaż lubię i cenię dobrą kuchnię, to jednak bardzo nie lubię przepłacać i zaporowe ceny ustalone przez m.g. odrzucały mnie. no, ale wiedziałam, że kiedyś zajrzeć tam muszę.

no i nadarzyła się okazja, bowiem w ofercie pojawiły się zestawy lunchowe: w tygodniu, od południa do bodaj 15.00 czy 16.00 można zjeść dwudaniowy obiad z kompotem poniżej 30 zł - cena, jak na dobrą restaurację w centrum aglomeracji, ok. spotkawszy się zatem na nieformalnie z dawno nie widzianym kolegą zaproponowałam "kryształową" kusząc tymi właśnie zestawami i ostatecznie postawiłam na swoim, chociaż kolega wydawał się sceptyczny.

pierwsze wrażenie mieszane, jak wrażenie podsumowujące całość wizyty: niby swojsko, niby elegancko, niby ze smakiem, ale jak na tyle w teorii ciepłych akcentów zbyt sterylnie, zbyt dużo dobra wszelakiego, śląskie czepce w gablotach nijak mają się do mebli stylizowanych na ludwika któregoś tam, zaś gipsowe gęsi w towarzystwie kryształów i kwiatów dopełniają całości zmieszania. nie wiem, niby lubię takie wnętrza, ale mam wrażenie, że tutaj chyba nie do końca tak miało być, chociaż widać, że inwestycja musiała pochłonąć krocie (czy te serwety to prawdziwa koronka?). ostatecznie nazwisko g. zobowiązuje.

pustawo. lekko znudzony kelner, z nieco sztucznym uśmiechem wskazuje nam stolik, ale nie sili się na szczególną uprzejmość, domyśla się zapewne, że wpadliśmy na lunch, więc fortuny na nas nie zbiją, a z tym lunchem to lekkie rozczarowanie. bo akurat tego dnia w menujestkurczak i gołąbki jako danie główne, z zupą kalafiorową. cóż, szału nie ma, ale przejrzawszy tygodniową kartę lunchową zauważyłam, że dania są raczej proste, niewyszukane i wybór głównie z tych, które można przygotować po kosztach. na ogół wybór miedzy opcją mięsną i wegetariańską, z całego tygodnia zaciekawiły mnie bodaj 2 pozycje, lecz cóż, akurat tego dnia była kalafiorowa i kurczak. trudno, przeżyję.
za to dobrze, że w cenie napój, bo 8 zł za małą colę (0,2) czy 9 za zwykłe piwo tyskie to już za dużo. przewertowałam zresztą kartę, także menu regularne i przypuszczam, że nie wrócę. właśnie przez wzgląd na ceny, jako że ceny dań głównych oscylują raczej w okolicach 50 zł, a nie, jak podano, 20-40. stek prawie stówka, zupy średnio 15 zł. no drogo, no, nawet, jeśli ktoś planuje wydać więcej na posiłek, to trzeba 100 zł na osobę liczyć, a i tak się raczej nie przejemy.

przejdźmy do lunchu, gdyż to tygodniowa karta ratuje sytuację.
wzięliśmy dwa różne zestawy i nic nas w nich nie zachwyciło na tyle, by powrócić, ot co. ani kompozycja smakowa w zestawie z mięsem (kurczak miał być w winie z pieczarkami, uważam, że był lekko kwaśny, chociaż koledze smakował), ani gołąbki (zapraszam na lekcje, potrafię zrobić lepsze, naprawdę), smaczna zupa, chociaż jadałam lepsze i niezły kompot (bez owoców pływających w szklance), lecz porcje... no dla mnie w sam raz, po posiłku czułam się najedzona, ale zmieściłabym jeszcze deser, a kolega... cóż, 15 minut po opuszczeniu restauracji zainwestował w kebaba na dworcu, więc niech ten gest mówi sam za siebie. zaznaczam fakt, iż nie dostaliśmy czekadełka, o którym wspominają inni recenzenci, widocznie do tych "tanich" zestawów nie podają.

kelnerzy niespecjalnie interesowali się naszym stolikiem, chociaż powinni. bo a nuż wrócę następnego dnia na spotkanie firmowe i zamówimy wszyscy po steku?

ale nie wrócę, chyba, że zostanę do "kryształowej" zaproszona, jednak nalegać specjalnie nie będę. ciekawość już zaspokoiłam.
0
ewa39
5
10 yıl önce
śródmieście
lokal na wysokim poziomie. witam.
byłam dzisiaj pierwszy raz, zaprosiłam babcię i dziadka z okazji ich święta. jesteśmy zachwyceni! byłam w wielu restauracjach - a tajestwyjątkowa pod każdym względem."czapeczki damskie" o których ktoś pisze - to nakrycie głowy obowiązujące kiedyś kobiety na śląsku.to nawiązanie do regionu, w którymjestta restauracja -śląsk. piękne te nakrycia głowy,jestich wiele, mają wartość historyczną..."kryształowa" teżjestnawiązanie - zaraz na wprost wejściajestduży, pięknie nakryty stół, a na nim mnóstwo kryształowych cudeniek, małych, dużych, na bogato ;). wystrój restauracjijestnastrojowy, specyficzny, lekko barokowy. bardzo nam się podobało każde pomieszczenie. obsługa? przesympatyczni, przemili panowie. grzeczni, dyskretni (nienachalni), z uśmiechem na twarzy, dbający, aby w każdej chwili goście czuli się wyjątkowo. jedzenie? niebo w buzi! polecam pierogi z gęsi, i pyyyszny tort z wisienkami :). jadłam wiele tortów, ale ten... nie da się opisać tej poezji smaku :). ceny, no fakt, tanio nie jest. ale nie ukrywam, że płacąc wiedziałam za co - jedzenie, obsługa, wystrój, klimat - najwyższa klasa. znam tanie lokale i znam "walory", czy też efekty "taniego" tam jedzenia. kupisz tanie buty na targu - wiesz jak długo przetrwają. kupisz droższe, markowe - znasz ich wytrwałość, wygodę i długość używania. podobnie restauracja, tania nie jest, ale nie żałuję żadnej złotówki dzisiaj wydanej! warto, naprawdę warto tam iść, zjeść i delektować się pełną klasą tego lokalu. polecam.
0
guciowa
3
10 yıl önce
śródmieście
w pięknej misce się nie najesz. przepięknie odnowione miejsce z zachowaniem charakteru, choć zawsze były tam podobno cukiernie. alejestsłodko i elegancko i na tym chyba koniec. jako zwolennik śląskiej kuchni postanowiłem sprawdzić jak nazwisko wpłynie na to co dostanę na talerzu. no i chyba wpłynęło, bo żurek słaby i chęć miałem jak w akcji społecznej "bo zupa była za słona"... ale ochłonąłem równie szybko jak wspomniany żurek, bo i dużo go nie było. przyszedł czas na roladę z kluskami i kapustą, no i dostałem zraz, zraz warszawski raczej. a że głodny byłem zjadłem. po tak szybko zakończonej przygodzie z kuchnią "śląską" pod patronatem pani magdy, miałem nieco czasu, by rozkoszować się widokami, popatrzyć na "pańsiowaty" przekrój klienteli i zapytać o kawę. kawa z palarni którą znam, i właściwie nigdy nie marudziłem na jej pracę, ale bardzo uprzejmy kelner i mówię to bez sarkazmu, stwierdził że lepiej jednak by kawę wybrać gdzieś indziej. wnioskuję, że nikt nie wysilił się, by przeszkolić barmanów w parzeniu kawy. myślę, że warto by każdy odwiedził to miejsce raz, by docenić prace konserwatorskie, dwa by docenić umiejętności śląskich kucharek i gospodyń, które naprawdę potrafiły i nadal potrafią gotować.
0
trez
2
10 yıl önce
śródmieście
podłe jedzenie, lokal tylko dla szpanu kasą. od wejścia rzuca się w oczy wystrój, fajny i przesadzony przepych nadaje charakteru, i klima działa świetnie.

no to tyle było by plusów, trzeba o jedzeniu, a to coś strasznego. wpierw przystawki. klasycznie okropny tatar, twardy i zbity na cegłę, z marnymi marynatami, mało w rodzajach i mało w ilości, ozdobne żółtko przepiórcze w kieliszku sympatyczne, ale ono ma pewien cel w tatarze, nie tylko ozdobny, a na to było go za mało.
inna to bliny z łososiem, tragedia nie mająca nic wspólnego z blinami, cieniusie, pszenne? to nie bliny, nic z nimi nie miały wspólnego, sam łosoś ze śmietaną dobry, jak to łosoś, ale za kawałek ryby z paczki ponad trzy dychy?
to może coś o daniach, ja zafundowałem sobie pozycję z menu czasowego, był sezon na szparagi, z labraksem? brzmiało fajnie, ryba była znośna, nie za okazała, usmażona bez dodatków, za to do niej podłe gorzkie szparagi, jedne rozgotowane na papkę, inne twarde i zdrewniałe, do tego sos z limetki, spodziewałem się raczej lekkiego i kwaskowatego, a tu tłusta kleista maź pokropiona cytryną. a i ziemniaki, naprawdę, da się zepsuć pieczonego kartofla, naprawdę się da, miękkie, kleiste i słodkie, jak by z zimy w mrozie trzymane, ble. u żony nie lepiej, na szczycie nie smaczności plackowate coś z odgrzewanych ziemniaków, bezsmakowy sos nie pomagał.
z talerzy towarzyszy jedynie sznycel faktycznie od brzegu do brzegu został pochwalony, tak na pocieszenie.
na deser marna copa melba to zły pomysł, za to torty bardzo dobre, to nam poprawiło humor.

na koniec o organizacji i obsłudze, faktycznie 10%jestdoliczane do rachunku, chociaż ciężko to zauważyć, malutki dopisek i żadnej innej informacji, na wąziutkim paragonie trzeba się przyjrzeć, tajemnicza woda na stole, bez jakiejkolwiek informacji.
całkowicie nieprofesjonalna obsługa stara się być uprzejma, co wychodzi im zabawnie, nie ma też się co pytać o dania, np: czy tortjestz alkoholem? nie, z kremem waniliowym. rzeczywistość? grubo zakrapiany adwokat. ta sama rozmowa: czy ten tortjestz owocami? tak, z malinami. rzeczywistość? jedna, jako ozdoba na szczycie. ale nie narzekam, pośmialiśmy się a ja dostałem dodatkowy deser do dokończenia.
a i ceny, gdyby jedzenie było super, to powiedział bym, że wygórowane, ale za to co oferują to potwornie wygórowane, wręcz z kosmosu.

to miejsce nie nadaje się "do jedzenia", nadaje się na lans, żeby się pokazać.
0
oturum aç
hesap oluştur