wrócimy z ochotą. przejeżdżając przez lublin naprawdę warto zajrzeć do tego lokalu. lokal niepozorny jak na swoją renomę. bo kto teraz prowadzi restaurację w suterenie, czy przyziemiu jak wolą inni. zwłaszcza lokal, który trzyma wysoki poziom od lat. a lubelski „kardamon” pokazuje wszystkim, co jest najważniejsze w gastronomicznej branży. nie wielki przestronny lokal na parterze w prestiżowej lokalizacji, nie wystrój wnętrz za kilkaset tysięcy złotych, nie reklama i marketing zamówiony w profesjonalnej agencji, czy pieniądze wydane na opłacenie internetowych klikaczy. odpowiedź łatwo znaleźć w "kardamonie" nawet nie zamawiając obiadu, czy kolacji.
najważniejsi bowiem są ludzie, którzy w takim lokalu pracują. w lublinie spotkaliśmy ludzi, dzięki którym nawet z sutereny można wyjść z uśmiechem na ustach. wpadliśmy do „kardamonu” na chwilę, wczesnym popołudniem, żeby zobaczyć ten chwalony przez mieszkańców lokal. zamówiliśmy tylko kawę, napoje i desery. ale już wiemy, że wrócimy tam w czasie następnej wyprawy.
obsługa jest wspaniała. kelnerki uśmiechające się do gości, choć wiedzą, że nie będą miały jakichś wielkich rachunków i napiwków z tym związanych. rozmawiają z dzieckiem jak przyjaciółki. opowiadają o lublinie, co trzeba koniecznie zwiedzić, kiedy przyjechać za rok w wakacje, bo szykują się fajne imprezy itp. kucharz wyszukuje desery spoza karty dla naszego dzieciaka. choć lodów nie ma, to się szybko znajdują. w lokalu panuje domowa atmosfera. dlatego wszyscy wychodziliśmy stamtąd zadowoleni.
kawa bardzo dobra, bodajże włoska manuel- espresso 6 zł, ciasto czekoladowe świeżutko wypieczone, z dodatkiem lodów 16 zł. sernik z mascarpone i ricotty tyle samo. desery ładnie podane i z dodatkami. wystrój restauracji stonowany, spokojny, łazienki czyściutkie. można napisać tylko „do zobaczenia”.